wtorek, 4 maja 2010

Czasem słońce, czasem deszcz...

Powyższy tytuł jednego z przebojów kina bollywoodzkiego idealnie oddaje charakter zawodów offroadowych - także tych, które odbywały się w ostatni długi weekend majowy w Chełmnie. Rozegrały się tam III i IV Runda Mistrzostw Polski oraz IV i V Runda Pucharu Polski w Cross Country.

Zawody specjalnie nie różniły się od tych, które odbywały się rok wcześniej, rok wcześniej, i jeszcze wcześniej... Wtedy napisaliśmy o nich tak:

"Organizatorzy jak zwykle przygotowali świetna trase, ktora wiodła przez malownicze okolice toru motocrossowego w tej miejscowości. Liczne wzgórza, krótkie przecinki leśne, zjazdy i podjazdy, a także spore prędkości sprawiały wiele radości zarowno startujacym, jak i kibicom. 95% trasy pokrywało sie ze śladami z poprzednich lat, wiec dziur bylo co nie miara i sprawiły one kłopot niejednemu kierowcy. Trochę rozczarował nas tor motocrossowy, ktory nie zostal przygotowany. Niby w przypadku Cross Country nie jest to konieczne, jednak tego typu oszczędność odbija sie negatywnie na widowiskowości zawodów - gdyby skoki były podsypane, a najazdy wyrównane z pewnością byłoby więcej do oglądania."

Teraz napisalibyśmy podobnie, z tymże w tym roku miłym zaskoczeniem był właśnie pierwszy raz wyrównany tor. Z tego co wiem, jest to zasługą chłopaków z AMROL TEAM LIPNICA, choć szczegółów nie znam. Poza tym zasadniczych zmian trasy nie było - nic w tym z resztą złego - w końcu i tak jest niezła, to po co ją na siłę udziwniać. W zeszłym roku uznaliśmy, że organizacja była ok, jednak w tym roku na skutek "całkowicie nieprzewidywalnych zmian pogody" organizator wykazał się nieudolnością w prowadzeniu zawodów. Mniejsza o niedzielę. Tego dnia było po prostu bardzo sucho i twarda, nienawilżona trasa generowała potworne ilości kurzu. To akurat się zdarza i podchodzi pod normalność, można by jedynie oczekiwać polania wodą prostej startowej i jej okolic, chociażby z szacunku dla kibiców i ekip technicznych, którzy musieli tkwić w tym kurzu bez gogli, jednak na to nikt nie wpadł. Sajgon zaczął się dopiero w poniedziałek, kiedy diametralnie zmieniły się warunki, a na tor od rana spadło wiele litrów wody. Ze względu na śliską nawierzchnię przed wyścigiem Mistrzostw Polski zadecydowano o odcięciu największych podjazdów. Nie wiem, czy słusznie, może w przypadku Mistrzostw Polski można by je zostawić, ale nie jest to jednak duży minus. Podczas wyścigu nasunął mi się problem obstawienia trasy - było na niej kilka miejsc, gdzie jechało się dużo prędkością i teren się przełamywał oraz kilka mniejszych zjazdów. Kilkukrotnie zdarzyło mi się najeżdżać na te miejsce i nagle w poprzek trasy leżał motocykl. O ile na suchej trasie taki problem nie istniał, o tyle w poniedziałkowej ślizgawicy działo się to regularnie. A w takich warunkach na wielu zjazdach efektywne hamowanie jest niemożliwe i grozi upadkiem. Zdaje się, że organizator bazujący jedynie na doświadczeniach motocrossowych obstawił przede wszystkim skoki. To jednak trochę za mało, ponieważ cała trasa powinna być tak samo bezpieczna do ścigania się a trudne warunki w poniedziałek pokazały, że nie jest. Takich problemów nie było na przykład na ostatnich rundach Pucharu Europy w Cross Country na Węgrzech mimo, ze trasa była znacznie dłuższa, a miejscami znacznie szybsza i górzysta. Tam przed każdym zjazdem, podjazdem czy po prostu niebezpiecznym momentem byli chorągiewkowi, a nie tylko na tych "dwóch największych". Gdyby nie ten precedens, sam zastanawiałbym się czy na Cross Country takie rozwiązanie jest odpowiednie - czyli na ile jest to enduro, a na ile motocross. Teraz nie mam jednak wątpliwości - mimo naturalnego charakteru trasy, bezpieczeństwo i przewidywalności powinny być zachowane w najwyższym stopniu.

Wracając do tematu sajgonu - po wyścigu Mistrzostw Polski na kółko zapoznawcze ruszył Puchar. Jak można było się spodziewać, w takich warunkach część zawodników w ogóle nie była w stanie go ukończyć. Trzeba było ponownie zmienić trasę. Przed wyścigiem MP zajęło to dobre pół godziny, jednak pucharowcom kazano czekać w deszczu znacznie dłużej. Zastanawiam się - co kazało organizatorom nie przewidzieć takiej sytuacji? Przecież to jest prosta sprawa - obejrzeć panią w wiadomościach, która mówi, że deszcz będzie - otaśmować zawczasu kilka wariantów przejazdu od pierwotnego, po taki, co tylko z górki się jedzie. Jeden cynk przez radio do funkcyjnych w terenie i w ciągu 2 minut objazdy gotowe. Brzmi prosto, jak widać z realizacją gorzej. Chyba, że w tym czasie starano się wypompowywać wodę z gleby, jeśli tak, to szacun.

Tak poza tym, to zawsze lubiłem Chełmno i zawsze podobają mi się te zawody, przede wszystkim z uwagi na ową bardzo dobrą trasę. I niech tak zostanie :)

Jako zespół pojawiliśmy się na starcie w komplecie. Wyniki niedzielne były bardzo zadowalające. Ja zająłem 3 miejsce w klasie E1, do końca starając się dogonić Pawła Szturomskiego, do którego traciłem kilkanaście sekund. Mirek Kowalski zajął 4 miejsce w klasie E2/E3, mimo defektu motocykla w ostatnim kółku, który odebrał mu wypracowane 3 miejsce. Artur Łukasik był 8, a Marcin Spirowski 10 w klasie E1. Poniedziałkowe śliskości należały w stu procentach do Mirosława Kowalskiego, który wygrał klasę E2/E3 i zanotował jeden z najlepszych wyników tego dnia. W sumie zajął drugie miejsce. Mnie niestety od rana dręczyły kłopoty żołądkowo-jelitowe i mimo, że dobrze czułem się na trasie, dojechałem dopiero na 6 miejscu. Szkoda, bo lubię takie warunki i liczyłem na walkę o podium i punkty. Na 8 miejscu dojechał Spira, a na 9 Artur.

Ogólnie zwycięzcami klas Mistrzostw Polski motocykli zostali: Paweł Szturomski w E1, Karol Knap w E2/E3 oraz Bartosz Piątek w Junior. Szczegółowe wyniki wszystkich zawodników dostępne są oczywiście na stronie www.motoresults.pl w zakładce Cross Country.

Niedługo wzbogacimy relację o zdjęcia z imprezy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz