środa, 18 sierpnia 2010

XC w Lidzbarku, czyli król Karol rządzi.



Karol Kędzierski

Rozegrane w ostatnią sobotę i niedzielę zawody XC w Lidzbarku Warmińskim były spektaklem jednego aktora. Karol Kędzierski z Górnika Łęczna pojechał wspaniale, zajmując w obu biegach pierwsze miejsce w klasie E1. Wprawdzie podczas zawodów Cross Country nie przeprowadza się klasyfikacji generalnej z uwagi na fakt, że poszczególne klasy startują z różnym opóźnieniem czasowym, to jednak chronometraż podaje kto jest pierwszy na mecie. W sobotę, po dwóch godzinach wyścigu był to właśnie Carlos. W niedzielę bieg skrócono do 45 minut i pierwszy na mecie zameldował się zwycięzca klasy E2/E3 – Kamil Walczak.


Kamil Walczak

Zaraz za nim przyjechał Karol Kędzierski z 12 sekundową stratą. Obserwując z depo walkę na trasie wyścigu, muszę przyznać, że tych dwóch zawodników z Górnika Łęczna, jechało zdecydowanie najlepiej. Prezentowali świetne przygotowanie fizyczne, a wyścig odbywał się przecież podczas niemiłosiernego upału, wytrzymując do końca jazdę w dobrym tempie. Nawet pod koniec biegu widać było u obu agresję w pokonywaniu elementów trasy i pełną kontrolę nad maszyną. Z prawdziwą przyjemnością patrzyłem na precyzję jazdy Carlosa, który korzystając ze swej doskonałej techniki potrafi przejechać praktycznie całe zawody na stojąco, niczym Stefan Everts. Wydaje się, że Karol jedzie bez wysiłku, płynnie i szybko. Jednak dla zawodnika gorszego technicznie, dwugodzinne otwieranie gazu w pozycji stojącej skończy się po 10 minutach „kalafiorami” na przedramionach. Jeżeli ktoś nie startuje, to warto poobserwować Karola na trasie. Można się dużo nauczyć.
W klasie E1 o II i III miejsce walczyli: Paweł Szturomski ( AP Głogów) i Sebastian Banaś. Obaj zdobyli tyle samo punktów, lecz Banaś był drugi w niedzielę, zatem zajął II miejsce z dwóch dni.

Sebastian Banaś




Cichy Majk (KKM Kwidzyn) złapał mocne przeziębienie po ubiegłotygodniowym rajdzie w Świerzawie i w Lidzbarku jechał zupełnie bez sił. Na całe szczęście w niedziele skrócono zawody tylko do 45 minut, bo Cichy mógłby nie dojechać. W bezpośrednim pojedynku z szybkim Jakubem Majchrzakiem (AP Głogów) jest remis, jednak w niedzielę Majchrzak objechał Michała, więc to on jest czwarty z dwóch dni.

Cichy w locie

Dzielnie zmagał się z upałem Marcin Spirowski (KKM Kwidzyn). Pozbawiony bezpośredniego przeciwnika, czyli mojej osoby, nie znalazł w sobie motywacji do ostrej walki.


W klasie E2/E3 drugie miejsce zajął Karol Knap ( Wisła Chełmno), a trzecie Roman Ulenberg z KKM Kwidzyn. Nasz weterański mistrz – Mirek Kowalski (KKM Kwidzyn) przegrał to trzecie miejsce z dwóch dni, na samym finiszu w niedzielę, gdy dał się objechać Romkowi. Kowal tłumaczył się potem, że nie dostał informacji z depo o końcu wyścigu i nie wiedział, że to jest właśnie ostatnie okrążenie. Pewnie tak było, ale co Kowal robił z głową i przednim kołem motocykla w stawie będącym przecież sporo obok trasy biegu?

Roman Ulenberg

Taka stratę czasową wykorzystał ambitnie jadący Roman Ulenberg i wyprzedził starego mistrza.



Rafał Kiczko

Ostrą walkę toczyli juniorzy. Dwukrotnie najlepszy był Rafał Kiczko (KM Quercus Romanówka) przed Adrianem Piłatem ( MK Lidzbark Warmiński) i Józkiem Sawickim (Off Road Białystok).

Trasa w Lidzbarku jest od lat ta sama, a co szczególnie ciekawe, już od kilku sezonów podczas zawodów panuje tam wszechobecny upał. Powietrze na odcinkach leśnych wręcz stoi i zawodnicy mają wrażenie jakby wjeżdżali do pieca hutniczego. Trochę oddechu łapią na torze. To jednak tylko około 1/3 trasy. Przy takich warunkach pogodowych decyduje zdrowie i przygotowanie fizyczne. Kilka lat temu, gdy zaczynały się zawody Cross Country w Polsce, bardzo niewielu zawodników jeździło z hydropakami. Dzisiaj taki worek z płynem jest niemal obowiązkowym wyposażeniem każdego zawodnika. To bardzo dobrze. Odwodnienie skutkuje bowiem gwałtowną utratą sił, czego doświadczyłem na sobie w Sobieńczycach. Zapomniałem hydropaka i po półtorej godziny jazdy czułem się tak jakby mi ktoś wyłączył światło. Ostatnie kółka jechałem 2-3 minuty wolniej, starając się nie spaść z motocykla. Najgorsze jest jednak to, że odwodniony organizm nie regeneruje się dostatecznie szybko, aby następnego dnia być w pełni sił.
Nie popełnię zatem błędu jeżeli powiem, że manetka gazu i hydropak są najlepszymi przyjaciółmi zawodnika.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz