sobota, 30 października 2010

Podsumowanie sezonu Cross Country 2010


Ostatnie zawody z cyklu Mistrzostw Polski i Pucharu Polski w Cross Country (XC) odbyły się 20 dni temu w Łęcznej. Z zawodników grupy EORacing pojechał tam tylko Marcin Spirowski, który oprócz twardszego Enduro, lubi się także pościgać, szczególnie jeżeli wyścig trwa kilka godzin i przebiega po trudnej rajdowej trasie. Tak miało być w Łęcznej i Marcin się nie rozczarował. A oto jego relacja:

Miałem okazję pierwszy raz zawitać na zawody organizowane przez prężny klub GÓRNIK ŁĘCZNA. Wiele dobrego spodziewałem się tam zastać, a i tak, to co zobaczyłem, przerosło moje oczekiwania. Wcale nie chodzi tu o infrastrukturę czy organizację, która była na bardzo dobrym poziomie lecz o istnego rodzynka – cud natury i ludzkiej ręki – mianowicie HAŁDĘ !!!!!!.
Hałda jest przeogromna, twarda jak skała z której jest zbudowana, z mnóstwem stromych stoków - istny raj dla każdego moto maniaka. Szczerze zazdroszczę im takiej miejscówki - w takim terenie nie da się zorganizować słabych zawodów. Na szczycie płaskim niczym stół ścigaliśmy się wzbijając tumany siwego pyłu i momentami mogliśmy się poczuć jak byśmy pędzili po księżycu. Było też kilka tak zwanych smaczków na trasie - na jednym stromym zjeździe ciekawe wybrzuszenie, które usiłowało za każdym okrążeniem wydesantować mnie z motocykla. Był też super zakręt po zjeździe z hałdy gdzie nie było się o co oprzeć oponą - tam włos się troszkę jeżył na głowie. Mieliśmy wspaniałą pogodę więc do pełni szczęścia brakło tylko zwycięstwa.
W MP E1 o pełnie szczęścia zażarcie walczyli Carlos z Banasiem – od początku do końca dali popis pięknej jazdy na 100 % . Finalnie pierwszego dnia Sebastian wygrał o tzw. pici kłak – to jest 33 setne sekundy. Drugiego dnia Karol nie dał się, dowożąc 3 minutową przewagę udowodnił że nie przypadkiem zdobył Mistrzostwo Polski sezonu 2010. Tuż za plecami kolegów Karola i Seby rozegrał się dramat Pawła Szturomskiego, który pewnie jechał po tytuł Wicemistrza Polski, a tu niespodziewany defekt motocykla w sobotę prawie pozbawił go tej szansy. Na szczęście w niedzielę udało się Pawłowi pojechać jak z nut i obronił tytuł zaledwie dwoma punktami z sezonu. W klasie „monster” pewnie wygrał u siebie Kamil Walczak przed Karolem Knapem i Maciejem Stolarskim. Na koniec sezonu Mistrzem Polski został Kamil, Wicemistrzem Karol, a drugim Wicemistrzem wielki nieobecny tych zawodów Mirek Kowalski. W klasyfikacji junior ten wyścig był wyścigiem ostatniej szansy dla Sylwka Jędrzejczyka i Rafała Kiczko, trzeci w generalce Józek Sawicki pewnie i w pięknym stylu jechał po swoje. Sylwek zgromadził komplet punktów z dwóch dni lecz nie wystarczyło to do zdobycia tytułu Mistrza Polski, zabrakło zaledwie dwóch punkcików. Rafał Kiczko dwa razy drugi, finalnie z sezonu pierwszy. Miło jest obserwować zmagania w tej kategorii, bowiem tu zawsze ”akcja i adrenalina” buzuje.
Wyniki pozostałych kategorii oraz Pucharu Polski do obejrzenia na stonie motoresults. Niestety nie mogłem śledzić ich zmagań na żywo z racji pełnionych obowiązków zawodnika.
Sumując, Lublin” the best” – oby więcej takich akcji w nowym sezonie.



Wygląda na to, że rzeczywiście organizatorzy z Górnika Łęczna spisali się najlepiej w tym sezonie. Inna sprawa, dopisała im pogoda. To bardzo ważny czynnik przy organizacji tego typu imprez. Zawody w Sobieńczycach i Kwidzynie zostały mocno potargane przez opady deszczu, podobnie jak drugi dzień w Chełmnie. W tym sezonie zawodnicy do pogody nie mieli szczęścia i wielu z nich musiało przedwcześnie remontować motocykle, przegrzane podczas błotnistych wyścigów. Ja , mimo że bardzo lubię wyścigi XC, jestem zwolennikiem odwoływania zawodów, w przypadku, gdy wyznaczoną trasę trzeba zmienić tak aby była przejezdna. Zresztą w tym wypadku przejezdność jest tylko nominalna, bo tak naprawdę na takiej trasie nie ma wyścigu, a tylko walka o dojechanie. Tam, gdzie jeden przejedzie, następny się betonuje w błocie. Motocykle kasują się błyskawicznie, bo zarzucone błotem chłodnice przegrzewają silniki. Organizator wydaje więcej pieniędzy na przygotowanie trasy, a zawodników przyjedzie mniej. Jak ktoś jedzie dla frajdy, to odpuszcza sobie kąpiel błotną. Ani widowiska, ani sportu, a koszt i owszem – duży.

Początek sezonu XC był bardzo obiecujący. Wprawdzie do Łubienicy zjechali się i crosserzy, i rajdowcy, jednak prawie 400 szoferów obudziło w nas nadzieję, że świat off road zmienia się na naszych oczach. Jednak na następnych zawodach w Chełmnie zjawiło się tylko, albo aż 220 zawodników. Tylu szoferów to marzenie każdego organizatora. Nad zawodami da się zapanować, a z wpisowego odłoży się jeszcze dla klubu. Natomiast na każdych następnych zawodach, z wyjątkiem tych w Lidzbarku, frekwencja była już poniżej zeszłorocznej średniej. Sobieńczyce – 114. Lidzbark Warmiński – 168. Kwidzyn - 128. Romanówka – 132. Łęczna – 132.
Spadek frekwencji w najłatwiejszym dla początkujących, motocyklowym sporcie off road, to ewidentny wpływ słabnącej gospodarki na nastroje motocyklistów. Nie chce się wydawać kasy na wyścigi, jeżeli o nią coraz trudniej. Niewątpliwie sporty motorowe są bardzo wrażliwe na wahania koniunktury, szczególnie w Polsce, gdzie motocykl wciąż kosztuje dwudziestokrotność płacy minimalnej. A gdzie koszty startów? A gdzie szkolenie? Sprzęt?
Mówiąc krótko, nie jesteśmy i nie będziemy w dającej się przewidzieć przyszłości, potęgą w sportach motorowych. Czynnikiem ograniczającym rozwój są oczywiście pieniądze, których w Polsce będzie zawsze za mało. Z drugiej strony fakt, że mimo wysokich kosztów startu, na zawodach zjawia się regularnie powyżej 100 zawodników, napawa niejakim optymizmem. Widać wyraźnie, że chcemy jeździć i mimo finansowej mizerii dajemy sobie jakoś radę.

Zawody XC szczebla centralnego są organizowane dobrze. Zdarza się zbyt krótka trasa, zdarza się niedbałe otaśmowanie lub brak dostatecznej ilości funkcyjnych. W większości jednak, obecny poziom organizacyjny jest do zaakceptowania. Natomiast od strony widza brakuje przynajmniej dwóch istotnych elementów. Po pierwsze, to są Mistrzostwa Polski. Zatem powinny być wyraźne informacje na ten temat wraz z flagami narodowymi i odegraniem hymnu państwowego w pierwszym dniu, przed pierwszym startem. Po drugie, zawody XC są nudne w odbiorze, a przecież zależy nam na jak największej ilości kibiców. Kibic może obserwować tylko jeden odcinek trasy, bo przecież nie będzie po niej biegał, tym bardziej, że bezpieczne dotarcie podczas zawodów do ciekawszych miejsc jest często niemożliwe. Należy zatem dostarczyć kibicowi takie właśnie miejsce, najlepiej w pobliżu startu. Takim czymś może być łatwa sekcja extreme, która nada dodatkowego smaczku rywalizacji, a co jest także istotne, spowolni zawodników wydłużając tym samym czas jednego okrążenia. Co znaczy łatwa? Ano taka, która nie wymaga od zawodników Pucharu jakiś specjalnych umiejętności. Niewielkie kłody, takież opony na sztorc lub na płasko, kilka metrów kamieni, jakiś stosik beleczek. Jak jest miejsce, to zrobić objazd ale ze znacznie wydłużonym, w stosunku do trasy extreme, czasem przejazdu.
Zorganizowanie takiego odcinka nie jest drogie. Wymaga tylko chęci i odrobiny fantazji. I z jednym i z drugim mamy lekki deficyt, ale od czego jest następny sezon i kolejne zawody? Mam nadzieję, że organizatorzy zawodów w sezonie 2011, wzbogacą nieco już objeżdżone trasy o kolejne, widowiskowe elementy. Na sam koniec warto poruszyć jeszcze jedną sprawę. Jeżeli częścią trasy XC jest tor motocrossowy, to byłoby dobrze, gdyby przed zawodami został lekko przesmyrany spychem. Najważniejsze są najazdy i lądowania hopek. Wprawdzie dla zawodników to obojętne, ale kibice chcą oglądać latające motocykle, a nie żuki gnojarki brzęczące tuż przy ziemi. Tor zniszczony i wybity nie zachęca do lotów, szczególnie takich szoferów, którzy lotnikami są raczej średnimi. Natomiast przy przygotowanym torze nawet nieloty wystartują, powiększając tłok w powietrzu, a przez to urodę wyścigu.

Wyniki sezonu 2010

Klasa E1 Mistrzostw Polski


Mistrzem Polski w klasie E1 XC został oczywiście Karol Kędzierski.

Karol Kędzierski

Szybko jeżdżących zawodników w tej klasie nie brakuje. Możliwe jest zatem, że zawody wygra Paweł Szturomski - Wicemistrz Polski E1 lub Sebastian Banaś – II Wicemistrz Polski E1. W Romanówce drugiego dnia, ostrzył sobie apetyt na pierwsze miejsce Michał Łukasik ( EORacing), ale musiał obyć się najniższym miejscem na podium i czwartym miejscem z sezonu.

Sebastian Banaś

Nie bez kozery uznałem zwycięstwo Carlosa za oczywiste. Karol Kędzierski jeżdżący dla Górnika Łęczna jest obecnie, w tej klasie, najszybszym zawodnikiem w Polsce. Zdobył również tytuł Mistrza Polski w Motocrossie w klasie MX 2 oraz Wicemistrza w klasie MX 1. W zawodach motocrossowych uczestniczymy raczej rzadko, przede wszystkim z braku czasu. Natomiast na trasach XC spotykam się z Karolem dość często. Nasze spotkania wyglądają tak - ja pełznę, Karol jedzie. Mimo to wystarczy mi czasu aby docenić nienaganną ergonomicznie jazdę Carlosa. Jest jednym z nielicznych zawodników w Polsce, którzy potrafią otwierać gaz w pozycji stojącej. A taka właśnie pozycja dominuje na trasach XC, szczególnie tych bardzo wybitych. Poza tym Karol Kędzierski ma już bardzo duże doświadczenie, choć wciąż jest zawodnikiem młodym. Podczas wyścigu nie kieruje się emocjami i precyzyjnie realizuje strategię wyścigu, oraz wybiera doskonały tor jazdy. Ktokolwiek nie przyjdzie do klasy E1 w XC, będzie miał duży problem z pokonaniem Karola Kędzierskiego. Paweł Szturomski i Sebastian Banaś to dojrzali zawodnicy o dużych osiągnięciach. Co ciekawe, wywodzą się niejako z dwóch różnych gałęzi off roadu.

Paweł Szturomski

Szturomski, mimo, że zaczynał od motocrossu, ma za sobą kawał dobrej kariery w Enduro z tytułem Mistrza Polski E1 włącznie. Sebastian Banaś jest doświadczonym crosserem z inklinacjami do latania bokiem, podobnie zresztą jak inni zawodnicy z tej branży. Żaden jednak nie lata tak ekscytująco, jak kolega Banaś. Muszę przyznać, że robi to bardzo pewnie, w tempo i płynnie, a oglądanie kolegi Banasia na hopkach dostarcza dużo emocji. Nie tylko kibicom. W tym roku Banaś zajął VI miejsce w Mistrzostwach Polski MX2 ale trzeba przyznać, że przed nim są same największe nazwiska tego sportu w Polsce. Wydaje się, że w tym sezonie rajdowe doświadczenie Szturomskiego przeważyło sprawę i dlatego Sebastian Banaś musi zadowolić się ostatnim miejscem na podium.

Klasa E2/E3 Mistrzostw Polski

W klasie E2/E3 zabrakło w tym sezonie Łukasza Kędzierskiego, który musiał poddać się operacji kolana i z tego powodu opuścił praktycznie cały sezon startów. Podczas jego nieobecności walka o tytuł toczyła się pomiędzy Kamilem Walczakiem z Górnika Łęczna i Karolem Knapem z Wisły Chełmno. Obaj koledzy toczyli ze sobą bardzo wyrównane pojedynki.

Kamil Walczak

Mistrzem Polski został Kamil Walczak, który w tym sezonie prezentował doskonałą formę. Kamil to zawodnik solidnej postury, silny, sprawny i bardzo dobrze przygotowany kondycyjnie. Dysponuje sporym doświadczeniem rajdowym, choć na pewno nie przepada za odcinkami Extreme. Takich jednak w tym roku podczas XC nie było.

Karol Knap

Karol Knap jest zawodnikiem starszym i bardziej utytułowanym od Kamila Walczaka. Jednak w tym sezonie miał kilka słabszych dni i to spowodowało, że musi zadowolić się tytułem Wicemistrza Polski. Było nie było, to przecież doskonały wynik. Tytuł II Wicemistrza Polski w tej klasie zdobył nasz kolega z grupy Enduro Obsession Racing – Mirosław Kowalski. Zważywszy na to, że Mirek jest już od kilku sezonów w wieku weterańskim, tytuł w klasie pojemnościowej jest dużym osiągnięciem. Kowal jest zawodnikiem bardzo wszechstronnym. Pojedzie na każdym motocyklu, w każdych zawodach i… zawsze osiągnie przyzwoity wynik.

Mirosław Kowalski

Potrafi doskonale wykorzystać swoje doświadczenie, obserwując przebieg wyścigu i dopasowując swoje tempo do wyniku jaki chce bądź może osiągnąć. W zawodach Pucharu Europy Cross Country , rozgrywanym na Węgrzech, w Polsce i w Szwecji, Mirek zdobył pierwsze miejsce w klasie Weteran. Zatem w tym sezonie Kowal zdobył wszystko co było dla niego do zdobycia, a i tak jest mu przykro, że nie starczyło czasu na Puchar Polski w Motocrossie. Taki właśnie jest Mirek, nienażarty tego jeżdżenia niczym fourfeeter kurczaka.

Klasa Junior Mistrzostw Polski

Juniorzy to w Cross Country zawodnicy do 21 lat jeżdżący dowolnym motocyklem. W tej klasie zawsze dzieje się najwięcej, chociażby z tej racji, że tymi gorącymi głowami częściej kieruje adrenalina niż sportowe wyrachowanie.

Rafał Kiczko

Mistrzem Polski został Rafał Kiczko z KM Quercus z bardzo nieznaczną, dwupunktową przewagą nad Sylwestrem Jędrzejczykiem z KKM Kwidzyn. Pamiętacie pewnie, że Rafik wypuścił z rąk podczas ostatniego rajdu w Opolu, prawie pewny tytuł mistrzowski w Enduro. Tym razem, jadąc ostatnie zawody XC w Łęcznej, nie popełnił błędu i dwukrotnie przypilnował drugiej pozycji. To wystarczyło i Rafał, jak najbardziej zasłużenie, zdobył tytuł w XC. Lubię patrzeć jak Rafik goni po torze, bo aż kipi energią, nawet jeżeli oddycha już rękawami. Ten nadmiar siły i żywotności bywa często utrapieniem Rafała, bo nikt inny nie przeżywa tyle dziwnych zdarzeń na zawodach co Rafał Kiczko. No, czasami Szybki Majk potrafi dogonić go w kategorii – Dziwactwa Eliminujące z Jazdy. Zaraz za nimi w tej nietypowej klasyfikacji, jest Józek Sawicki, noszący w Trójmieście ksywkę Devastator.

Józek Sawicki

Nikt inny nie potrafi z takim wdziękiem unieruchomić motocykla na amen, jak Józek. Niestety mimo dobrej jazdy Józek Sawicki jest dopiero czwarty z sezonu w klasie Junior.

Sylwek Jędrzejczyk

Wicemistrz Polski – Sylwek Jędrzejczyk jechał przez cały sezon doskonale. Jednak suma drobnych kontuzji czy defektów motocykla spowodowała straty punktowe, których nie mógł odrobić. Drugie miejsce to świetny wynik, tym bardziej, że klasa Junior XC była najbardziej wyrównaną klasyfikacją tego sezonu MP. II Wicemistrz Polski tej klasy, Filip Więckowski z Górnika Łęczna, wreszcie wyjeździł sobie tytuł, a nie było mu łatwo w bezpośredniej rywalizacji z Józkiem Sawickim.

Filip Więckowski

Kolega Więckowski jest wyraźnie zorientowany na zawody motocrossowe. Jeździ w klasie MX2 Junior MP, zazwyczaj szybko i w czubie klasy, ale nieco pechowo. Zarówno w tym sezonie, jak i w poprzednim, zajął w tej klasyfikacji Mistrzostw Polski czwarte miejsce. Zatem dobrze się stało, że ten utalentowany zawodnik wyjeździł sobie tytuł w tegorocznym cyklu XC. To dodaje pewności siebie przed kolejnym sezonem.

Frekwencja w klasie Junior 85 praktycznie nie istniała. Tylko na pierwszych zawodach pojawiło się siedmiu zawodników. Potem na każdych kolejnych było tylko dwóch lub jeden.
Tym sposobem klasa Junior 85 padła w boju, a podczas pierwszych zawodów wygrał Wiktor Więckowski przed Maciejem Więckowskim, obaj z Górnika Łęczna i Andrzejem Łazarczykiem ze Sport Motor Klub Krzeniów.

Quady

Quadrocykliści także latają w XC i wydaje się, że to sport stworzony dla quadów z napędem na jedną oś. Mistrzem Polski w klasie 2K został tegoroczny triumfator Pucharu Europy XC w tej klasie – Adam Kwiecień z MK ATV Meteor. Wicemistrzostwo zdobył Dawid Kalinowski z TM Cross ATV Piła, a II Wicemistrzem został Łukasz Eliasz z PSC ATV Polska. Natomiast w klasie quadów z napędem na obie osie, mistrzostwo kraju zdobył, nie pierwszy zresztą raz, posiadacz najgłośniejszego traktorka w depo – Roman Eliasz z PSC ATV Polska. Wicemistrzem Polski został Kamil Wiśniewski z tego samego klubu, a II Wicemistrzem Paweł Kazana z RTM Radom. W drugiej części sezonu zawodnicy kategorii 4K mieli problem z zebraniem 5 startujących, stąd brak punktów z tych eliminacji. Jeżeli uznamy, że motocyklem można wystartować w każdym sporcie off roadowym, to z quadami jest chyba nieco inaczej. Te z napędem na jedna oś nadają się dość dobrze do każdego wyścigu, a te z napędem na obie osie, to typowe przeprawówki, które świetnie jadą w rajdach Enduro. W wyścigach sprawują się zdecydowanie gorzej. Wprawdzie dla chcącego nic trudnego. Ścigać się można nawet na traktorach do strzyżenia trawy i nie ma w tym nic złego. Wniosek nasuwa się jednak taki, że quad jest zdecydowanie mniej uniwersalną maszyną niż motocykl.


Regulamin zawodów XC jest prosty, motocykl o dowolnej specyfikacji, dowolna licencja, paliwa wychodzi niewiele, a najeździć się można do oporu. Stąd pewnie duża ilość startujących w klasyfikacjach Pucharu Polski, choć wydaje się, że w tym roku jest z frekwencją nieco gorzej niż w sezonie 2009. Koledzy z Pucharu mieli trzy dni zawodów więcej niż Mistrzostwa Polski, ale mogli sobie również odliczyć trzy najgorsze rundy. Wydaje się, że zbyt dużo jeżdżenia to też nie najlepszy pomysł. Byłoby lepiej dla kieszeni Pucharowców, gdyby jeździli to samo co MP. W końcu nie wszystkie zawody w Polsce muszą nosić nazwę Mistrzostw lub Pucharu Polski.

W klasie E1 PP zwyciężył Przemysław Szymański przed Zbigniewem Cieślikiem i Karolem Bakunem. Zaraz za nimi, jeszcze nie weterani, ale już nie juniorzy – Mariusz Krzywiel i Tomasz Walendowicz. Mariusz wrócił do ścigania po ubiegłorocznej paskudnej kontuzji dłoni, a Tomek Walendowicz z roku na rok jeździ coraz szybciej. Wygląda na to, że w przyszłym sezonie obaj ci zawodnicy mogą upomnieć się o miejsce na podium.
W klasie E2/E3 PP największe wrażenie zrobił na mnie Mieszko Gotkowski z PKS korona Elbląg. Miałem okazję ścigać się z nim podczas zawodów w Prabutach, gdzie objechał mnie elegancko i bezkolizyjnie. Mogłem sobie tylko za nim popatrzeć jak znikał za kolejnym zakrętem. Mieszko jeździ pewnie, poprawnie technicznie i bardzo spokojnie. Wygrywa nie przez „gorącą głowę”, a przez zimną kalkulację i bardzo bezpieczną jazdę. Wprawdzie w tym sezonie zajął drugie miejsce, ale w przyszłym pewnie wygra. Pierwsze miejsce w tej klasie zajął Mariusz Czachor z TKM Polska, zawodnik jeżdżący nie gorzej niż kolega Gotkowski, ale ze zdecydowanie większą ilością gorszych dni. Trzeci był Marcin Popiołek z TM Cross ATV Piła. W klasyfikacji Weteran karty rozdawał Marcin Tynowski RTM Radom, a w Juniorach – Adam Olczak z Automobilklubu Polski.


Podsumowując, wygląda na to, że zawody Cross Country w Polsce mają się najlepiej ze wszystkich sportów off roadowych. Fakt, że wyścig XC trwa 2 godziny, stwarza początkującym dość komfortową sytuację i daje szansę poradzenia sobie ze stresem startowym. Jeżeli dodamy do tego długą trasę, gdzie typowe elementy motocrossowe nie decydują o wyniku, mamy odpowiedź dlaczego wyścigi XC tak szybko zyskały sobie całkiem spore grono zwolenników.
Jednak im dalej w las tym więcej drzew. Przy solidnym tempie, gdy walczy się o wynik, zawody XC potrafią zajechać niejednego twardziela. Doświadczenie, ergonomia i nawodnienie - to kluczowe pojęcia tego sportu. Sportu, który narodził się gdzieś tam w głowach kilku zapaleńców jako wyścig „z jednej wsi do drugiej wsi”.


I w takiej właśnie, prostej regule tego sportu zawiera się cały jego urok.

5 komentarzy:

  1. Podsumowanie, jak zwykle pierwsza klasa :)Dzieki

    OdpowiedzUsuń
  2. Forfiter się mówi :) i nie wiem co ty masz z tą pozycją stojącą, jak tam wolę na siedzaka... na przyszły sezon rozważam nawet jakiegoś pilota i TVN :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak się mówi. Natomiast pisze się tak jak napisałem. Na siedzaka po dziurach to można 3 km/h. Ja z pozycją stojącą mam rzeczywiście niewiele wspólnego, ale zapytaj o to Evertsa. On coś z nią miał:-).

    OdpowiedzUsuń
  4. EOrelacja jak zawsze świetna !! Pozdrawiam i gratuluję wyników !

    OdpowiedzUsuń