czwartek, 18 sierpnia 2011

ME Enduro w 1988


Tym razem Jarek Ozdoba opowiada o rajdach Enduro sprzed 23 lat.

Rok 1988 był przedostatnim sezonem egzystencji Mistrzostw Europy w rajdach Enduro przed awansem serialu do miana Mistrzostw Świata od sezonu 1990. Rozgrywki kontynentalne powróciły w roku 1992 jako rozgrywki juniorów równoległe z eliminacjami MŚ. Od sezonu 1998, już pod skrzydłami nowej federacji międzynarodowej - Europejskiej Unii Motocyklowej ( UEM ), Mistrzostwa Europy powróciły do niezależnego cyklu rozgrywek o tytuły najlepszych rajdowców na Starym Kontynencie. W 1988 roku motocykliści znad Wisły odnieśli spore sukcesy w Mistrzostwach Europy, niestety po raz ostatni w dekadzie lat osiemdziesiątych. W dodatku z powodzeniem stawiali czoła europejskiej konkurencji dysponując pożyczonymi Simsonami i Jawami. Ale jedynie na taki sprzęt - w ówczesnej rzeczywistości podzielonej Europy - mogliśmy wówczas liczyć. O ile enerdowska wytwórnia o dość skomplikowanej nazwie: IFA Kombinat Simson veb Fahrzeug - und Jagdwaffenwerk ERNST THALMANN Suhl, traktowała polskich kierowców jako zawodników fabrycznych dostarczając nowe modele motocykli i zapewniając pełną obsługę na zawodach, to Jawa uparcie wpychała nam o krok gorsze wersje swoich wyczynowych motocykli. " Uzdatnianie " kadrowych Jaw Enduro leżało w gestii Ośrodka Technicznego Zaopatrzenia PZMotu. Ów OTZ na ul. Kickiego na warszawskim Grochowie był swoistą mekką wszystkich klubów motorowych istniejących wtedy w Polsce. Tylko tam można było bowiem dostać niezbędne części zamienne, opony, akcesoria, czyli wszelakie atrybuty niezbędne do funkcjonowania sportu motorowego. Młodzieży wychowanej we współczesnych realiach, gdy w każdym większym mieście istnieją sklepy i salony motocyklowe pełne wszelakiego dobra, taka sytuacja może wydawać się co najmniej dziwną, ale - tak było! Na sezon 1988 umowy zawarte przez Polski Związek Motorowy zapewniały dostawy na ME dwóch Simsonów - jednej 80 i jednej 125 - WKH ( wówczas były to topowe modele rodem z Suhl! ) i także dwóch egzemplarzy Jaw Enduro. W tym wypadku była to chłodzona wodą dwieściepięćdziesiątka E`87 typ 681 i pięćsetka w specyfikacji VVZ z silnikiem jeszcze chłodzonym powietrzem. Po rajdzie zaliczanym do Mistrzostw Polski, ale z wykorzystaniem fragmentów trasy ISDE 1987, z bazą w Jeleniej Górze przyklepano obsadę kadrowych motocykli na europejskie wojaże. Simsona 80 dosiadł Piotr Kasperek ( BKM Bielsko-Biała ), w tradycyjnej dla siebie klasie 125 znalazł się Ryszard Gancewski ( GAMK Budowlani Gdańsk ). W klasie 250 zaawizowano Zbigniewa Przybyłę ( Zagłębie Miedziowe Głogów ), a w pięćsetkach szczęścia miał próbować Zbigniew Groth z GKM Bałtyk Gdynia. Pierwszy rajd sezonu był premierowy także pod względem organizacyjnym, gdyż po raz pierwszy w historii kolorowy cyrk Enduro zawitał do ówcześnie mało znanej w tym środowisku Portugalii. Uczestnikom zawodów przybyłym na weekend 07-08 maja do Viana de Castello przyszło zmierzyć się z tutejszym terenem, aurą i co w Enduro nieuniknione - przeciwnościami losu. Jak się okazało, perfekcyjnie przeprowadzone zawody, których dominującym elementem pogodowym był ulewny deszcz, oferowały trudną, błotnisto-kamienistą trasę, ale i niewygórowane czasy przejazdu. Ciekawe próby wymagały za to dużej sprawności i nienagannej techniki jazdy. Takie warunki najbardziej odpowiadały uznanemu mistrzowi błota Ryszardowi Gancewskiemu, który był dwukrotnie drugi w 125. Piotr Kasperek był czwarty i piąty w osiemdziesiątkach. W pięćsetkach progresję formy odnotował Zbigniew Groth, który w sobotę był czternasty, a w niedzielę dojechał na dziesiątym miejscu. O pechu mógł mówić Zbigniew Przybyła. W jego Jawie 250 już na pierwszym okrążeniu trasy pierwszego dnia ( ! ) " poszedł " wodzik skrzyni biegów czyniąc ją niesprawną. Czechosłowaccy serwisanci kiwali głowami ze zdumieniem, ale takowej części ponoć nie mieli na składzie, a całej skrzyni nie chcieli choćby pożyczyć. Obawiali się o ewentualną pozycję i punkty Libora Podmola? Co ciekawe, na kolejny rajd we Francji w motocyklu Przybyły znalazła się jednak nowa przekładnia.


Tydzień po rajdzie w Portugalii barwna karawana uczestników Mistrzostw Europy ( kto był na rajdzie Enduro choć raz, zna ten klimat... ) zawitała do francuskiego Razes, by 14-15 maja móc uczestniczyć w kolejnych eliminacjach serialu. Warunki pogodowe były podobne do tych z Viana de Castello. Zimno i deszczowo, do tego dochodził porywisty wiatr. Swoje zrobiła trudna trasa i... dojazd do pierwszej pętli. Na wąskiej, piaszczystej, błotnistej i pełnej korzeni stromej ścieżce na zboczu góry tworzyły się zatory wśród tych, którzy mieli spore problemy z przejechaniem tego odcinka. Twórcy korków tarasowali przejazd innym, bardziej sprawnym, motocykle wyczyniały arcyciekawe harce, wymykając się spod kontroli kierowców, paliły się sprzęgła... Tu właśnie z powodu spalonego sprzęgła zakończył w sobotę przygodę z rajdem gdynianin Zbigniew Groth. Tarcze zmieniły się w kupkę popiołu... I jak to czasem bywa, znów serwis Jawy nie dysponował potrzebnym elementem. Były też dwa ciasne czasowo odcinki, gdzie poza ( szkoda, że już nieżyjącym ) Gillesem Lelayem i Sven-Erickiem Joenssonem, wszyscy zaliczyli spóźnienia. Z polskiej czwórki, a właściwie trójki, najlepiej wiodło się Piotrowi Kasperkowi, który był trzeci i piąty w klasie 80. Ryszard Gancewski w sobotę był czwarty, a w niedzielę ( po zerwaniu prowadnicy łańcucha i koniecznej, ale kosztownej czasowo, naprawie w plenerze ) osiągnął metę na szesnastym miejscu w klasie 125. Zbigniew Przybyła w najsilniej obsadzonej klasie 250 był dziesiąty i siódmy. Rajd w austriackim Weisskirchen przeprowadzony w terminie 18-19 czerwca nie porażał zbyt trudną trasą, ani pułapkami czasowymi. Mimo to, dla naszej eksportowej czwórki okazał się imprezą bez znaczących historii. Piotr Kasperek i Ryszard Gancewski kontrolowali sytuację w swoich klasach. Bielszczanin był trzeci i czwarty, a " Ganc " dwukrotnie stanął na najniższym stopniu podium. W dwieściepięćdziesiątkach Zbigniew Przybyła celował w drugą połowę dziesiątki, co zaowocowało ósmą i siódmą lokatą. Zbigniew Groth jadąc w towarzystwie Sven-Erica Joenssona, Bohumila Posledniego i spółki, ukończył zawody na dwunastym i czternastym miejscu w mocarnych pięćsetkach. Na początku lata ( 25-26 czerwca 1988 roku ) uczestnicy serialu Mistrzostw Europy pojawili się w Clusone nieopodal Bergamo. Tym razem zabrakło Zbigniewa Grotha. Urwanie chłodnicy po efektownym upadku i dwukrotne wymiany na trasie koszmarnie pociętych dętek, co jak wiadomo wymaga nieco czasu, wyeliminowały z akcji i wyników Piotra Kasperka już pierwszego dnia imprezy. Bardzo trudna trasa, którą przygotowali organizatorzy przeczesała grono uczestników o około pięćdziesiąt procent, a zatem nieźle! Nienajgorzej poszło na tym rajdzie Ryszardowi Gancewskiemu, który ufny zasadzie: " im trudniej, tym lepiej " , zameldował się dwukrotnie drugi w klasie 125. Niezgorzej poczynał też sobie w licznym gronie zawodników klasy 250 Zbigniew Przybyła, inkasując punkty za szóste ( sobota ) i dziewiąte ( niedziela ) miejsce na rajdzie w urokliwych okolicach Bergamo. Prawie miesiąc po zawodach w Clusone cykl Mistrzostw Europy w rajdach Enduro po raz pierwszy w historii zawitał na Węgry. Trasy wytyczone w okolicach Pecs pamiętały eliminacje Pucharu Pokoju i Przyjaźni z 1986 roku, a upalna pogoda i ostre słońce niezbyt ułatwiały jazdę. Mimo tego Ryszard Gancewski umocnił się w czołówce klasy 125, przy okazji będąc najlepszym kierowcą Simsona o tym litrażu. Dobrze wypadł też Piotr Kasperek, nawiązując w osiemdziesiątkach udaną walkę z gwiazdą zespołu z Suhl Thomasem Bieberbachem, co zaowocowało drugim i trzecim miejscem w Pecs. Niestety, pech trzymał się dzielnie Zbigniewa Przybyły, któremu kolejna w tym sezonie awaria skrzyni biegów zepsuła szyki i oddaliła szanse na awans w klasie 250.


Finisz sezonu, czyli rajd w zachodnioniemieckim ( RFN ) Eichswege rozegrany w weekend 30-31 lipca dopełnił formalności co do Mistrzostw Europy Enduro w sezonie 1988. Dział Sportu firmy Simson wydatnie wspomógł polską dwójkę. Piotr Kasperek i Ryszard Gancewski otrzymali szykowane już na Sześciodniówkę w Mende prototypy wyczynowych motocykli z Suhl w wersji 1989. Także firma Jawa podstawiła Zbigniewowi Przybyle sprzęt już ( albo: nareszcie! ) konkurencyjny dla maszyn używanych przez Libora Podmola i spółkę z teamu czechosłowackiej wytwórni. Choć z przygodami, to nasi wywalczyli całkiem przyzwoite lokaty w klasyfikacji całego sezonu. W klasie 80 Piotr Kasperek był trzeci. Mistrzem Europy został Włoch Gian Marco Rossi, wicemistrzem kontynentu ogłoszono Thomasa Bieberbacha z NRD, tak jak Kasperek używającego Simsona WKH. Wśród zawodników klasy 125, włoskiej koalicji - Angelo Signorelli i Stefano Passeri ( odpowiednio: Mistrz i Wicemistrz Europy ) dorównał Ryszard Gancewski zajmując w podsumowaniu sezonu trzecie miejsce. W dwieściepięćdziesiątkach Zbigniew Przybyła ( kto wie co by się działo, gdyby nie te przygody z przekładnią? ) wylądował ostatecznie na siódmym miejscu. Pauzujący praktycznie od połowy sezonu Zbigniew Groth znalazł się na dwudziestym miejscu w klasie 500. Zdobyte przed dwudziestu trzema laty dwa " pudła " - Kasperka i Gancewskiego były ostatnimi dla Biało-Czerwonych z uzyskanych w tamtym okresie i na sprzęcie rodem z RWPG w serialu Mistrzostw Europy Enduro. Ironią losu było zaś to, że w tym samym roku, na 63 Sześciodniówce Motocyklowej z bazą we francuskim Mende, fabryczne Simsony Piotra Kasperka i Ryszarda Gancewskiego, a także Thomasa Bieberbacha i Danillo Poerschke przestały jechać już pierwszego dnia imprezy. Ale to już chyba temat na nieco inne sprawozdanie...

Jarosław Ozdoba

1 komentarz: