niedziela, 12 lutego 2012

Borków 1997, czyli debiut w Enduro - 51 Rajd Świętokrzyski



Szybkie tankowanie Bartosza Obłuckiego na terenie depo w Ośrodku Sportów Jezdzieckich " Amazonka w " Borkowie.

Swego czasu miałem okazję pisać na tych łamach o jubileuszowym 50 Rajdzie Świętokrzyskim i perypetiach jakie podczas jego trwania wynikły. Sprawiło to, że imprezy spod znaku Enduro organizowane w okolicach Kielc zniknęły z kalendarza krajowych rajdów na długie cztery lata. Wyjątkiem był 1 Suchedniowski Rajd Motocyklowy z kwietnia 1994 roku. I oto u progu sezonu 1997 w kalenadarzu imprez znów pojawił się 51 Rajd Świętokrzyski ( rozpoczęcie szóstej dziesiątki istnienia imprezy! ) wyznaczony na 31 maja i 1 czerwca rzeczonego roku. Tym razem w roli gestora terenu wystąpiła gmina Daleszyce, a bazą rajdu został malowniczo położony nad zalewem utworzonym na spiętrzeniu rzeki Belnianki, otoczony żywicznymi lasami, znany ośrodek hippiczny, bogaty w domy wypoczynkowe - Borków. Bazą imprezy był ośrodek " Amazonka " oferujący rozległy teren na depo i nienajgorsze warunki socjalno-bytowe. Trasę o długości około siedemdziesięciu kilometrów w jednym okrążeniu opracował Ryszard Bracik przy wydatnej pomocy Andrzeja Frankowskiego i Zbigniewa Bansika. Atrakcyjne próby: Cross Test ( ulokowaną na olbrzymiej łące nad borkowskim zalewem ) i Enduro Test - tu dla odmiany do pokonania były leśne ścieżki, pagórki i jazda po górze Otrocz nieopodal Niestachowa, powstały pod autorstwem ekipy pod kierunkiem Mirosława Misztala. Trasę podzielono na trzy odcinki, którego sprawdzianem ile kto jest wart w tej imprezie był fragment pomiędzy PKC 1 i PKC 2 ( zwyczajowo przypisuje się opis numeracji z pierwszego okrążenia ). Należało tam się zmierzyć z leśnymi przecinkami obfitującymi w kamienie, pieńki, zjazdy i podjazdy, wspomniany wcześniej Enduro Test i nader ciekawy, wymagający technicznie podjazd pod górę Sikorzą, potem zjazd po trawersach, podróż w pobliżu rzeki o ciekawej nazwie Warkocz i " esowaty " podjazd pod, wbrew pozorom, dość stromą górę Żarnowicę z Punktem Kontroli Przejazdu zlokalizowanym tuż za szczytem, a potem zjazd po korzeniach i jazda podmokłym lasem i polną drogą do kolejnego PKC.



Na zdjęciu przedstawiającym pokonywanie rozlewiska w okolicach Niestachwa przed PKC Zawada z numerem 37 widzimy Marka Dąbrowskiego z Automobilklubu Polski na Hondzie CRE 250.

Potem były tylko leśne przecinki z niezłymi koleinami i wystającymi korzeniami, a także dojazdówki polnymi drogami, szlakami z kocimi łbami i asfaltem. Trasę oceniano wówczas jako bardzo wymagającą i selektywną. Ciekawostkę pogodowo-kalendarzową wyznaczyła wówczas aura. Choć zawody organizowane w Kielcach i przyległościach z tego słynęły, a mieliśmy niby pełnię wiosny, to przed zawodami i podczas nich lało jak z cebra, a ziąb był jak w marcu... Było około dziesięciu stopni Celsjusza - i jak to w tym rejonie niewąsko wiało. A i deszczyk w formie ulewy był starym znajomym. Faktem jest, że nieodzownym zestawem na PKC-ach było wiaderko z wodą i szczotką. Dzięki temu można było w miarę sprawnie przywrócić czytelność tablicom numerowym. Pogoda była iście rajdowa! W myśl ówczesnego regulaminu w sobotę seniorzy pokonywali trasę trzykrotnie, pozostali jechali dwa okrążenia, a młodzież z klasy 50 walczyła z jednokrotnym dystansem zaproponowanej trasy rajdu. Dzień drugi oznaczał dla wszystkich walkę na dwu okrążeniach trasy ( klasa pięćdziesiąt tradycyjnie jedno ) i po godzinnej przerwie finałowy motocross w klasach, plus bieg otwarty zaproponowany przez wiceprezesa KTM Novi Marka Sikorę o memoriał Zenona Wieczorka ( w listopadzie 2011 roku minęło dwadzieścia lat od śmierci tego znanego zawodnika ). W stawce rajdu zanotowano oprócz rodaków dziesięciu zawodników z Republiki Czeskiej i dwóch Szwedów używających pojazdów raczej mało znanej włoskiej manufaktury HRD. W liście startowej prym wiodły gwiazdy polskiego Enduro, dla potomnych można odnotować akces Jacka Czachora ( wygrał w obydwa dni klasę czterosuwów ), Marka Dąbrowskiego, Macieja Wróbla, Wojciecha Rencza, Zbigniewa Banasika, Sebastiana Krywulta. Na osobny akapit zasługuje Ryszard Augustyn. Powrócił on do rajdowej braci po dwuletniej absencji spowodowanej kolejną kontuzja łękotki ( fatum? ) odniesioną na motocrossie w Lidzbarku Warmińskim na dwa tygodnie przed wylotem na 69 ISDE w Oklahomie, gdzie był przymierzany do startu na KTM 350 LC4. I ten twardy chłopak z Oleśnicy, planujący świętowanie swojego dwudziestolecia w rajdach Enduro, właśnie na swoich śmieciach " ( zaczynał i był długie lata w Kieleckim Klubie Motorowym ) doznał na tym rajdzie największego zawodu... Niezbyt fortunne podparcie się kontuzjowaną wielokrotnie nogą na Enduro Teście, plus uderzenie tym samym kolanem w kołek wytyczający trasę zrobiły swoje. Odezwał się ten stary, znajomy ból... Na najbliższym Punkcie Kontroli Czasu dylemat - jadę dalej zwijając się z bólu, czy zostaję tutaj, został rozstrzygnięty na korzyść tej ostatniej opcji. I bardzo dobrze! W końcu trzeba też słuchać głosu rozsądku. Trudna trasa i mało porywająca aura sprawiły, że na Punktach Kontroli Czasu z tym ostatnim zrobiło się nieco kuso... Tankowanie na tempa, biegi z kanistrem za strefę serwisową ( od dobrych kilku lat zabronione regulaminowo ) były wówczas na porządku dziennym. Bez spóźnień do mety dotarło wtedy tylko siedmiu rajdowców z całej stawki: Mariusz Lorenc, Morgan Rosell ( S ), Łukasz Bartos, Daniel Chrobak, Maciej Wróbel, Sebastian Krywult i Dariusz Przybysz. Swój pogląd na temat trasy i warunków na niej panujących wyraził, w sposób nader spontaniczny ( co poniekąd zrozumiałe u nastolatków, a takim był wówczas ) Paweł Świderski: " Kto taki rajd wymyślił! Takie błoto! Takie góry! Pier...lę, nie jadę dalej! " stwierdził ciskając goglami o ziemię na PKC Zawada. Tylko konkretna perswazja obsługi skłoniła Pawła do podjęcia dalszej walki z trasą i uwarunkowaniami terenowymi. Na tym samym Punkcie Kontroli Czasu, po złapaniu " rybki ", czyli niekontrolowanych wahań kierownicy efektownie szybował w plenerze Wojciech Rencz. Parafrazując znany wers Adama Sikorskiego wrocławianin zapragnął " w życie się zanurzyć "... Minął w locie o jakieś pół metra słup energetyczny i z impetem wylądował pomiędzy skibami i łanami żyta. Na szczęście skończyło się na strachu, a dzielny kierowca KTM-a szybko się pozbierał i wrócił na trasę. Wieńczący zawody finałowy motocross w sumie był wyścigami trawiastymi, gdyż zdarta darń latała wysoko pomiędzy liczną publiczność ( Polki i Polacy jednak kochają sporty motorowe! ), ale na łące nad zalewem w Borkowie zabrakło hopek, czy innych znamion toru motocrossowego. Ale i tak było emocjonująco! Jak za czasów Ryszarda Gancewskiego wszyscy starali się " drzeć wióra " ku aplauzie publiki. Zwycięzca wszystkich prób 51 Rajdu Świętokrzyskiego Maciej Wróbel sprawnie wystrzelił spod zaimprowizowanej maszyny startowej, by prowadzić od startu do mety. Próbował deptać mu po piętach klubowy rywal Sebastian Krywult, ale " zgolona ' tylna zębatka szybko pozbawiła go złudzeń. Pozostało mu tylko kontrolowanie sytuacji i pilnowanie swojej pozycji. W wyścigu otwartym o Memoriał Zenona Wieczorka znów konkurenci mogli jedynie oglądać plecy Macieja Wróbla. Sebastian Krywult leżał na pierwszym zakręcie, ale potem efektownie i skutecznie gonił rywali, by zameldować się na mecie za wspomnianym Maciejem Wróblem i Robertem Warchołem. Jak to na rajdzie Enduro bywa, zdarzały się przypadki " urozmaicania " trasy przez ponoć, lepiej się znających na rzeczy, kibiców. Chwała Najwyższemu, że udało się te praktyki ukrócić szybko i sprawnie "trasiarzom " i obyło się bez większych wpadek. Swoją drogą takie hece zdarzają się na rajdach organizowanych nie tylko w okolicach Kielc. Widocznie kibice to lubią... W 51 Rajdzie Świętokrzyskim zadebiutował w klasie 50 Marcin Banasik.


Czarno-białe zdjęcie z ówczesnego Słowa Ludu (! ) przedstawia Zbigniewa Banasika ( KTM Novi Kielce ) uwijającego się na KTM-ie 600 LC4 pośród taśm Cross Testu na łące nieopodal zalewu w Borkowie

Nie jest to zbieżność nazwisk. Ojciec - Zbigniew Banasik całkiem nienajgorzej radził sobie w tym rajdzie w klasie czterosuwów. Marcin zaś w nie sprostał wymogom 51 Rajdu Świętokrzyskiego... Już po rajdzie, gdy było wiadomo, że Zbyszek Banasik nie ma zamiaru wieszać kasku na kołku, a bynajmniej nie tym sezonie, pytany o start Marcina oświadczył: " Pierwsze koty za płoty! Gdzie się on ma uczyć rzemiosła? Będzie mi popylał dookoła piaskownicy?! Ludzie - to były trudne zawody?! A pamiętacie rajd w Solinie w osiemdziesiątym?! " Trzeba przyznać, iż dla oponentów był to druzgocący argument... Jarosław Ozdoba

Zdjęcia pochodzą z mojego archiwum, a ich autorami są Sławomir Sijer, Tadeusz Herma i sympatyczny kolega Przemysław, w swoich kręgach towarzyskich zwany " Czerwonym " - ponoć nic to nie ma z poglądami politycznymi ;-) . Pozdrawiam Jarosław Ozdoba.

4 komentarze:

  1. Hi! I´m one of the riders from Sweden that raced in Borkow 1997! I remember the race well and how tought it was! Do you still have races there? Best regards from Morgan Rosell/ Sweden

    OdpowiedzUsuń
  2. Hi Mate, There is no more races in Borkow but there are much more better ones! There is much better infrastructure for MXC races- Typical Enduro /motocross farms where you can spend entirely days! There is no longer clock card races as everywhere else BTW, You are more than welcome to come and join any MXC event during the season mate.Satisfaction guaranteed!.

    OdpowiedzUsuń
  3. 25 years old Librarian Cami Doppler, hailing from Westmount enjoys watching movies like The Private Life of a Cat and Digital arts. Took a trip to Sacred City of Caral-Supe Inner City and Harbour and drives a Bugatti Type 57SC Atalante Coupe. Aby przeczytac, kliknij

    OdpowiedzUsuń
  4. 26 yr old Project Manager Danny McCrisken, hailing from Cookshire enjoys watching movies like "Craigslist Killer, The " and Blacksmithing. Took a trip to Historic City of Ayutthaya and drives a Horch 853A Special Roadster. jej odpowiedz

    OdpowiedzUsuń