poniedziałek, 28 czerwca 2010

Kielce dzień drugi...

"Jedziemy z hydropakiem endurkowym szlakiem,
na próbach gazu damy, wszystkie je wygramy.
Wazony odbierzemy, do domu pojedziemy".

Oto przykład rymów częstochowskich jakie produkuje w czasie ciężkiego rajdu mózg otumaniony postępującym zmęczeniem i nadmiarem endorfin w organiźmie.Trasa nieco podeschła, więc było łatwiej. Poza tym, wszyscy opracowali sobie własne ścieżki przejazdu przez trudne błotka, skutkiem czego tracili mniej czasu na nieprzewidziane postoje. Grupa EORacing wystartowała w takim samym składzie jak w sobotę. Mirek Kowalski dość łatwo wygrywa klasę weteran, bo ani Grzesiu Horodyński, ani ja, nie jesteśmy w stanie pokonać Kowala na próbach. Zatem zrelaksowany Mirek jechał sobie spokojnie i pewnie po pierwsze miejsce. Może nawet zbyt spokojnie, bo na którymś z PKC zagadał się z mechanikiem i spóźnił o jedną minutkę. To prawdopodobnie wystarczyło aby w klasyfikacji drugiego dnia przegonił go Grzesiu Horodyński, który zachował czyste konto spóźnień. Piszę” prawdopodobnie”, bo do 19 30 w niedzielę wyników jeszcze nie było, więc pojechaliśmy do domu. Na tym rajdzie zastosowano po raz pierwszy pomiar czasu przy pomocy transponderów. Jak to zwykle bywa przy testach , pojawiły się różne problemy natury technicznej i organizacyjnej, więc wyniki były podawane ze sporym opóźnieniem. Wypadło to trochę słabo, ale „pierwsze koty za płoty”. System pomiaru czasu przy pomocy transponderów jest zdecydowanie najlepszy i ma umożliwić niemal natychmiastowe podawanie wyników. Tak z pewnością będzie, bo koledzy z chronometrażu na pewno wyciągną wnioski z tych zawodów i na następnych wszystko pójdzie zgodnie z planem. Tym niemniej, o wynikach nie mogę nic napisać, bo na tą chwilę ich po prostu nie znam. Drugiego dnia złapałem uczciwe 4 minuty spóźnienia, bo utopiłem motorek na kilka minut w rowie z wodą, a potem, spiesząc się nadmiernie, nie podjechałem z marszu ostatniego podjazdu. Powtórka kosztowała mnie sporo sił i kolejne minuty straty. Potem jechałem już bez spóźnień ale to wystarczyło tylko do zajęcia trzeciego miejsca w klasie. Prawdopodobnie. Cichy Majk podczas pierwszego dnia dość mocno naruszył sobie kontuzjowaną kostkę u lewej nogi. Drugiego dnia z trudnością włożył buta, bo kostka mocno napuchła. Jechał zawody tak aby noga nie bolała, a nie tak aby było szybko. Oczywiście noga i tak bolała, więc musiał toczyć wewnętrzny spór między Sercem, które nakazywało jechać i Rozumem, który nakazywał wycofać się z rajdu. Serce wygrało i Michał rajd ukończył bez spóźnienia, ale wynik z prób jest taki sobie. Taki sport. Wprawdzie rajdowcy często muszą zmagać się z bólem, bo przecież podczas wielu godzin jazdy naprawdę trudno jest czegoś nie zbabolić i nie obić sobie jakiejś części ciała. Wiadomo jednak, że bez jednej nogi trudno się ścigać. Cichy jakoś tak od poprzedniego sezonu jeździ z dziwnymi przygodami. Mam nadzieję, że zła karma już się skończyła i od następnych zawodów Cichy zmieni się w Szybkiego. W każdym razie, gdy na mecie Michał zdjął buta z lewej nogi i Rozum zobaczył jak ona wygląda, strasznie nakrzyczał na Serce. Doszło do scysji, którą załagodził dopiero smaczny makaron, pomagając uspokoić się i Rozumowi, i Sercu.
Podczas tego rajdu ludzie przeżywali gehennę. Szczególnie ci, którzy nie lubią, lub nie potrafią jeździć przez błota. Przed MP jechały panie startujące do Mistrzostw Europy. Czołówka pań jechała dość sprawnie, choć nie bez przygód. To jednak tylko 2-3 pierwsze. Reszta męczyła się strasznie. Kibice nie zawsze pokazywali dobry ślad, co w Kielcach jest regułą, ale z błota wyciągali. Drugiego dnia jedna pani, taka zupełnie malutka, utopiła sztukę już na dojazdówce. Czasy były ciasne, więc wszyscy doginali do PKC, a ta bidulka stała i patrzyła tylko na to swoje nieszczęście. Przeleciałem to błotko, stanąłem i wyrwałem jej tylne koło z breji, bo inaczej byłby to dla niej koniec rajdu. Na PKC zdążyłem, ona też, ale myślę, że tego dnia nie skończyła. Czasem, podczas takich zawodów, trzeba użyć zwykłej siły fizycznej, a gdzie taka mała dziewczyna może sama wyrwać z błota utopioną sztukę? Oczywiście, na zawodach, tego typu pomoc ma swój kres, bo przecież każdy jest pod presją czasu. Zatem panie rajdowcy starały się unikać błota za wszelką cenę. Te sprytniejsze, gdy dojeżdżałem je na trasie, starały się łapać za mną i jechać moim śladem. To bardzo dobra strategia, tym bardziej, że jechałem wolno. Natomiast te mniej sprytne wyczyniały różne cuda. Widziałem takie curiosum, że szczęka mi opadła. W pierwszej pętli drugiego dnia, na łatwym odcinku wzdłuż torów i z powrotem, jedna z dziewczyn utopiła maszynę w sporym, ale przejezdnym błotku. Kibice ją wyciągali, więc przejechałem obok spiesząc się do swojej pracy. Niewiele straciła, więc po PKC znów była przede mną. Jadę w drugiej pętli, patrzę, a ta babeczka, zamiast jechać trasą, tarabani się z motocyklem przez podwójne, mocno uczęszczane tory. Zrobiła skróta, bo tak bardzo bała się tego błota. Ile ona sił straciła przepychając ten motocykl przez te tory, a prawdziwa zabawa była jeszcze przed nią. Po drugiej stronie torów był bardzo stromy zarośnięty wąwóz, skąd wydostać się z motocyklem nie było łatwo. W każdym razie po dosłownie kilku minutach byłem już w tym miejscu, a koleżanka rajdowiec chyba jeszcze z tych krzaków nie wyszła. Na PKC jej przede mną nie było, zatem skrót dał jej naprawdę do wiwatu. Na wynikach widziałem, że dzień skończyła z dużą stratą. W sumie dziewczyny były bardzo dzielne. Z uwagi na stopień trudności trasy, jestem pełen uznania dla ich fantazji i hartu ducha.
W poprzednim sezonie ten sam klub KTM NOVI zorganizował udane Mistrzostwa Polski. W tym roku tak do końca nie powtórzył sukcesu. Trasa okrężna była bardzo dobra, dobrze oznakowana i zabezpieczona, a czasy były prawidłowo dobrane do rangi Mistrzostw Europy.
Próby były zupełnie niewystarczające do takich zawodów, za krótkie, a próba Enduro była puszczona po starych śladach. Co z tego, że pod prąd? Pod prąd też można było ją przetrenować. Wiem, że byli tacy, którzy z tej możliwości korzystali.
Mam już jednak dosyć pisania o tym, że dziwne ambicje niektórych zniechęcają innych do jazdy w MP Enduro.
Światła, więcej światła – nie, nie, to już było. To już ktoś powiedział. Wiem. Luzu, więcej luzu moi panowie:-).

4 komentarze:

  1. Fajnie Artur piszesz,ale......No cóż.My w Kielcach i najblizszej okolicy mamy ponad 300 motocykli.Pewnie zwróciłeś uwagę na ilośc kibiców z maszynami,a zapewniam,że było to tylko jedna trzecia.Co do startów w MP to....smutna prawda.....taka,że w Polsce nijak nie jest promowany ten sport.Piszesz też o próbach które są wam znane.Poczekamy aż wy w Gdańsku coś zorganizujecie.A doskonale wiem,że teren jest fajny.Tylko,że....kłopot i to spory z załatwieniem pozwoleń.Reasumując rajd to mam wielki szacunek do ludzi którzy jeszcze organizują MP (nie ME).Nijak sie to nie opłaca,a kłopotów po zawodach bardzo duzo.No i jeszcze frekwencja na MP.Szczeże powiedziawszy to na wielu rajdach amatorskich jest o wiele wyzsza.Mam nadzieję,że następnym razem jak sie spotkamy to pogadamy na wiele wspólnych tematów.Pozdrawiam.APRIL.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za komentarz. Zgadzam się z większością twoich uwag. Doceniamy pracę kolegów z Kielc i w żadnym wypadku nie potępiamy w czambuł ich osiągnięć.Poza tym rajdy organizowane w Kielcach z reguły nie schodzą poniżej pewnego poziomu. Tak było i teraz. Jednak nie wymagaj ode mnie abym napisał, że próby były dobre, bo nie były. Od biedy obleciałyby w MP, ale tylko wtedy, gdyby Endurkowa była choć trochę po nowych śladach, tak jak Crossowa. Przecież już od ponad roku toczy się walka, aby próby nie były objeżdżane przed zawodami. Może nie było ich gdzie wydłużyć, więc może przydałaby się trzecia próba na pętli? Wiem, że to niełatwe. W trójmieście nie ma żadnego KM, który interesowałby się Enduro lub XC. Dlatego, od kilku lat, jeździmy dla Kwidzyna i tam uczestniczymy w organizacji rajdów, jak choćby MŚ 2008 i 2010, a wcześniej Europa i Polska. Cieszę się, że wam się chce zrobić rajd i doceniamy to nawet wtedy, gdy narzekamy na próby. W końcu jeździłem już zawody, gdzie próby były znacznie gorsze:-).
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. PZM na siłę szukał chętnych do organizacji zawodów w tym roku, żeby przynajmniej odbyło się 10 rund. Poziom przygotowania takich zawodów będzie więc zróżnicowany tym bardziej, że Ci co je robią muszą do nich zwykle dokładać. Czepiać się i narzekać można zawsze... że trasa nie ta, że próby zjeżdżone... Trudno jest winić o to samych organizatorów, bowiem ustawienie próby nie robi się w 5 minut i do tego są potrzebni ludzie. Dlatego próby zwykle są ustawiane wcześniej. Natomiast to, że ktoś je później objeżdża... Pretensje możecie Panowie mieć do siebie samych, do swojego środowiska, swoich kolegów. Widocznie dla wielu endurowców zwrot "fair-plau" jest obcy i to przykre! W ubiegłym sezonie, poza zawodami w Łodzi, próby były zjeżdźone wszędzie. Teraz spotykamy się z tym samym i tak niestety będzie dalej, zobaczycie.
    Ja nie mam o to pretensji do organizatorów, bo chwała im za to, że są! Jest to wina samych zawodników, którzy siebie nawzajem oszukują i tyle.
    Jeżeli ktoś uważa, że jest w stanie lepiej zrobić zawody enduro, to proszę bardzo, przecież to żadna trudność. Trzeba tylko znaleźć odpowiedni teren, wyznaczyć trasę, uzgodnić ją z różnymi instytucjami, poszukać odowiedniego miejsca na bazę rajdu i PKC-e, wynająć ochronę, zabezpieczenie medyczne, uzyskać szereg pozwoleń, także tych z policji, spełnić wymogi ochrony środowiska, zabezpieczyć obsadę sędziowską, itd. - to takie proste... Jestem pewien, że w Gdańsku możecie taki rajd zrobić w sposób wzorcowy, czego sobie i Wam życzę, i czekam...
    No i jeszcze ta policja! Rajdy enduro rozgrywane w Polsce ponoć gryzą się z KRD! Nie wszyscy Komendanci Policji są tolerancyjni i oprzymykający oko. W roku ubiegłym problemy z przeprowadzeniem zawodów mieli koledzy z Łodzi i Opola. A może w tym temacie ktoś powinien coś zrobić i doprowadzić do uregulowania spraw związanych z legalnym dpopuszczeniem do ruchu drogowego motocykli pozbawionych lusterek wstecznych i posiadających zamienniki oryginalnych tablic rejestracyjnych!!!
    Pozdrawiam. RYS

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za komentarz. Wydaje się jednak, że kolega nie doczytał mojej poprzedniej odpowiedzi. Rzeczywiście mieszkamy w Trójmieście, ale od wielu lat jeździmy dla Kwidzyna i tam współorganizujemy rajdy. Zatem wiemy, że to droga przez mękę. Mimo to, rajdy kwidzyńskie są raczej niezłe:-), jak choćby Mistrzostwa Świata 2008 i 2010. Opinie, które publikujemy na naszej stronie, nie są wszechmądrą krytyką, bo nie posiadamy tajemnicy wszechmadrości. Poza tym krtykanctwo nas zupełnie nie bawi. Natomiast posiadamy nieco wiedzy o tym sporcie i na tej bazie publikujemy swoje spostrzeżenia. Zgadzam się, że możemy się czasami mylić, bo to rzecz ludzka. Jednak nie tym razem:-).
    Rzeczywiście GKSM ma kłopoty ze znalezieniem organizatorów rajdów, bo organizacja tych zawodów, jak słusznie kolega zauważył, jest przedsięwzięciem trudnym i deficytowym. Zatem może lepiej by było, gdyby do organizacji radów nie zgłosił się nikt. I niech sobie wówczas panowie z GKSM ten problem rozwiązują. Wszak rajdy Enduro, to nie cud świata i da się bez nich żyć. A jeżeli już ktoś zgłasza się do organizacji, to niech to zrobi dobrze, bo w końcu są to Mistrzostwa Polski. Na bylejakość nie powinno być przyzwolenia. Komentarz kolegi odczytałem natomiast tak - chwała organizatorom i nie czepiajmy się. Ja jednak uważam inaczej. Spieszę podkreślić, że ostatni rajd w Kielcach nie uważam za zły, co zdaje się, powinno jasno wypływać z relacji. Natomiast podkreślenie, że próby były ewidentnie gorsze niż reszta, nie nazwałbym czepianiem się. To po prostu stwierdzenie faktu.
    Zgadzam się również z kolegą, że często sami zawodnicy zapominają o zasadach i objeżdżają próby. W przypadku torów motocrossowych, które są częścią próby, można to zrozumieć. W żadnym innym już nie. Natomiast myli sie kolega twierdząc, że próby ustawia się dużo wcześniej przed zawodami. Regulamin stanowi, że próba powinna być otaśmowana najpóźniej 24 godziny przed startem. Często jest to robione później. Jeżeli szef próby stwierdzi, że ktoś przejeździł nie otaśmowaną jeszcze próbę, to powinien tak taśmować, aby przeciąć te ślady. Inną ciekawostka jest pytanie, skąd zawodnicy wiedzą jak ma przebiegac próba, jeżeli jej przebieg jest tylko w głowie kierownika prób?
    Chyba wszyscy znamy odpowiedź:-).
    W ten sposób wracam do jednego z ostatnich zdań w relacji, o dziwnych ambicjach niektórych, zniechęcających innych do jazdy w MP Enduro.

    OdpowiedzUsuń