Minął pierwszy dzień zmagań o Mistrzostwo Europy i Mistrzostwo Polski w Motocyklowych Rajdach Enduro. Zawody zorganizowane w Kielcach mają dawno niespotykaną formułę. Z centrum miasta jedziemy dojazdówkę do pierwszego PKC, a stamtąd dopiero zaczyna się prawdziwy rajd. Organizator wytyczył trasę, którą jeździmy prawie podczas każdych zawodów organizowanych przez kieleckie kluby motorowe. Modyfikację polegają na odłączeniu lub przyłączeniu jakiegoś odcinka. Z uwagi na to, trasa jest bardzo wybita już od pierwszego koła. Potem jest tylko gorzej. Dodatkowym utrudnieniem jest wszechpanujące błoto. Ostatnie dni były bardzo mokre i tam, gdzie podczas poprzednich rajdów było małe błotko, teraz jest breja w której bardzo łatwo utopić motocykl. Dodatkowo podłączono kilka trudnych podjazdów, a żeby nie było zbyt łatwo zastosowano dość ciasne czasy. Zresztą są one regułą podczas Mistrzostw Europy. Przynajmniej w Polsce. Kieleccy "kibice", jak zawsze, urządzają sobie igrzyska kosztem zawodników. Utrudniają jak mogą przejazd przez błota. Jednak jak już ktoś się wtopi, to starają się wyciągnąć delikwenta. Jeszcze inni idioci zrywają znaki i dzisiaj na dojazdówce do bazy rajdu pobłądziłem tracąc dodatkowo 3 minuty. Generalnie rajd jest bardzo trudny, ale tylko z powodu trasy. Próby są dość żałosne. Jedna na łące, o czasie przejazdu około 5 mniut, a druga na starej cegielni poprowadzona "pod prąd" istniejącego tam quasi toru motocrossowego. Podobny czas przejazdu. W stosunku do prób jakie były podczas Mistrzostw Świata w Kwidzynie, to te kieleckie, to nawet nie III liga. Kielce to takie polskie centrum pasjonatów Enduro. Tutaj najważniejsza jest trasa, próby są tylko dodatkiem. Takie rajdy też trzeba umieć pojechać. Ja tego nie potrafię i niestety brakuje mi sił na trudną trasę i ciasne czasy. Zatem nie podąłem walki z Grzesiem i Kowalem, którzy dzień dojechali bez spóźnień. Ja złapałem 14 minut. Cichy Majk również pojechał bez spóźnienia mimo spuchniętej, wykręconej tydzień temu, kostki. Wyników jeszcze nie znamy, bo Jury wciąż obraduje. Wiadomo - Kielce - afer nie brakuje. Ja jestem dosłownie "utłuczony" tym dniem, więc idziemy spać. Jutro znowu 3 kółka tej pioruńskiej trasy. Chyba wolałbym, niczym Tomek Czereśniak z "Czterech pancernych", pług ciągnąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz