środa, 13 października 2010

Podsumowanie sezonu Enduro 2010



Start w Opolu
Kucharski,Widłak,Kasza

Tydzień temu w Opolu zakończyły się tegoroczne zmagania rajdowców. Rozdzielono tytuły i miejsca na podium. Ostatnie dwie eliminacje miały szczęście do pogody, bo zarówno ta opolska, jak i poprzednia, w Siemiatyczach, odbyły się przy pięknej, słonecznej aurze, choć temperatury nie przekraczały kilkunastu stopni. Pewnie było to zadośćuczynienie natury za zmasakrowany deszczem rajd w Świerzawie. Niezależnie od przyczyn, ładna pogoda podczas rajdu bardzo mi się podoba i wspaniale buduje morale. Dodam, że morale nie było specjalnie nadwyrężone, bo ostatnie dwa rajdy sezonu były łatwe i przyjemne. Organizatorem zawodów w Opolu było stowarzyszenie Hawi Racing Team pod przewodnictwem Andrzeja Hawryluka. Koledzy z Opola już po raz trzeci zmierzyli się z organizacją Mistrzostw Polski Enduro. Za każdym razem jest coraz lepiej. Wydaje się jednak, że działacze Hawi Racing Team bardzo dobrze odnajdują się, co dzisiaj jest dość rzadkie, w sferze przygotowań, załatwiania formalności i organizowania sponsorów oraz patronatu nad zawodami. Nieco gorzej jest już z wykonawstwem. Mam tu na myśli przygotowanie i oznaczenie trasy oraz prób. Mimo, że w Opolu jeździ kilku szybkich i rutynowanych kolegów, trasa jest znakowana źle. W taki sposób, jakby dla rajdu rowerowego i to dla zawodników miejscowych, tzn. znających z grubsza trasę. Najlepiej oznaczona była część uliczna, zatem nikt w mieście nie pobłądził. Natomiast permanentne lokowanie znaków skrętu w samym łuku powodowało regularne przepałowywanie zakrętów, szczególnie w pierwszym dniu. Jednak czasy były dość luźne, więc nie było problemu ze zdążeniem na PKC, a źle nabite znaki powodowały jednie drobną irytację zawodników. Organizator, nie żyłując czasów, zachował się bardzo rozsądnie . W ten sposób zawodnicy jechali po mieście zgodnie z obowiązującymi przepisami i obyło się bez niepotrzebnych dyskusji z Policją czy mieszkańcami. Mimo dobrych relacji organizatora z Policją i władzami regionu, nie mogę pozbyć się wrażenia, że opolscy funkcjonariusze zamiast aktywnie pomagać w przeprowadzeniu imprezy sportowej, tak jak to się dzieje np. w Kielcach, wolą pasywnie kontrolować przestrzeganie przepisów mając zawodników jeżeli nie za wrogów, to przynajmniej za potencjalnych szaleńców. Sam uczestniczyłem w śmiesznym zdarzeniu z funkcjonariuszem Policji Państwowej w roli głównej. Na dojeździe do skrzyżowania , na chodniku , stała grupka dzieciaków wyciągająca ręce do zawodników w celu przybicia popularnej piątki. Zatem zwalniam mocno i wychylam się do nich, tak aby musnąć tylko ich dłonie, bo przecież przy poważniejszym kontakcie mógłbym takiego dzieciaka przewrócić. Po przybiciu piątek słyszę pisk opon. To gwałtownie hamujący radiowóz, z którego na skrzyżowaniu wyskakuje policjant z dość dziwnie artykułowanymi w moją stronę pretensjami. Odniosłem wrażenie, że funkcjonariusz nie zrozumiał tego gestu i wziął go za zagrożenie dla dzieci. Te zaś stoją uśmiechnięte na chodniku i dopingują zawodników. Zatem tłumaczę panu o co kaman i ten zdaje się rozumieć swoją pomyłkę. Zdarza się. Jednak gdy już chcę odjeżdżać, policjant pyta mnie groźnie – Mam sprawdzić dokumenty? Widocznie chciał mieć ostatnie słowo. Nie bardzo wiedziałem co doradzić w tej sytuacji panu policjantowi ( bo chyba zwrócił się tym pytaniem o moją opinię), zachowałem się zatem jak rycerz Jedi. Machnąłem ręką i powiedziałem – Niech pan nie sprawdza. Zadziałało. Ja pojechałem w swoją stronę, a policjant w swoją. Może taka właśnie łagodna perswazja jest drogą do odwiedzenia policjanta od zamiaru wręczenia nam mandatu? Spróbujcie:-).
Start w sobotę zorganizowano z rynku w Opolu z intencją wypromowania naszego sportu jak również sponsorów zawodów – Urzędu Marszałkowskiego i Prezydenta m. Opola. Sama idea startu do zawodów z centrum miasta wydaje się być ciekawa, a w niektórych szczególnych przypadkach daje możliwość pozyskania dodatkowego wsparcia finansowego dla organizatora. Ja osobiście wolę gdy start i depo są w jednym miejscu, jak najdalej od centrum miasta. Rozumiejąc jednak potrzeby organizatora, nie widzę problemu z drobną komplikacją rajdu. Od drugiego koła depo było przy stadionie K.S.Gwardia. Może miejsca nie było zbyt dużo, ale zawodnicy mogli skorzystać z zaplecza sanitarnego stadionu, a po pierwszym dniu zostali zaproszeni na spotkanie integracyjne połączone z kolacją, a zorganizowane w salach tego właśnie obiektu. Jak dotąd, tylko lubelscy działacze organizowali takie spotkania. Zatem wszystkim było bardzo miło, że Opole poszło w ich ślady i ugościło szoferów oraz ich ekipy.

Podium E1 Szuster,Frycz,Łukasik,Bracik


Podczas każdego rajdu dzieją się rzeczy różne i śmieszne i straszne. Nie sposób ich wszystkich opisać ale moją głupotę z Opola zapamiętam na długo. Na trasie było jedno błotko, które z okrążenia na okrążenie stawało się coraz mniej przejezdne. Oczywistym było, że w ostatnim kole należy je skrzętnie ominąć. Wraz z kolegą weteranem Maćkiem Sobkowskim zamykaliśmy rajd. Za nami już nikogo, a do mety około 15 minut jazdy. Jadę duktem, widzę błoto i jak jakiś matoł wjeżdżam w nie, wiedząc przecież, że mogę utknąć. I tak też się stało. Przednie koło schowało się zupełnie pod wodą i sztuka stoi. Na dodatek nie odpala. Kolega Maciej wjeżdża obok mnie i też się ształuje w tej mazi. Szarpiemy motocykle, kombinujemy a one ani drgną. Zassane do spodu. Przybiegła tam trójka dzieciaków z pobliskich zabudowań. Próbujemy razem i nic. Czas leci i mimo około 10 minutowego luzu, robi się coraz goręcej. W końcu wyrwałem z błota moje przednie koło i razem z Maćkiem i tymi chłopcami, powoli wywlekliśmy moją blondynę na brzeg. Potem to samo z motocyklem Maćka. Maciek pojechał, a ja zostałem bo blondi odmawia współpracy. Zrezygnowany myślę, że na tym koniec tego dnia, ale kopię ją jeszcze raz od niechcenia, a ta pali. Wreszcie. Siadam i gonię czas wizgocząc na asfaltach aż do odcięcia. Zdążyłem w swojej minucie i miałem dużo szczęścia, że właśnie w sobotę opolska policja zrobiła sobie wolne. Zaćmienia umysłowe zdarzają się każdemu jak widać na opisanym przykładzie. Jednak morał jest taki: jeżeli coś wydaje się nie tak, lepiej stracić minutkę i objechać błotko, niż wjechać w nie bezmyślnie ryzykując spóźnienie, a na pewno tracąc mnóstwo sił przy wyrywaniu motocykla z breji.

Trenowanie na próbach

Próby były dwie. Po starcie na łąkach i w Gogolinie , w dawnych kamieniołomach. Ta na łąkach była dziewicza do momentu, aż ktoś niemądry wjechał na nią motocyklem zostawiając głębokie ślady. Łąka była w wielu miejscach podmokła. Postanowiono te ślady zatrzeć broną ciągniętą za traktorem, co dało ten efekt, że próba wyglądała jakby ktoś ją zaorał. Organizator, ratując twarz, postanowił w piątek rano przetaśmować całą próbę, tak aby przeciąć istniejące ślady. To była prawidłowa decyzja. Od biedy można uznać, że po przetaśmowaniu próba na łące była dla wszystkich taka sama. Natomiast próba w Gogolinie jest podczas każdego rajdu w Opolu. Tym razem jechaliśmy ją pod prąd i też była fajna. Ta próba jest zawsze przetrenowana i tak też było tym razem. Tego się też spodziewaliśmy. Jest takie powiedzenie – jak suka nie da , to pies nie weźmie. Mówiąc inaczej – jak zawodnik nie pojedzie, to próby są nie jeżdżone. Tak długo jak zawodnicy są wobec siebie nie fair, tak długo reguły sportowej rywalizacji w naszych rajdach nie istnieją. Pomijam tutaj wpływ niby trenerów czy też działaczy z przerostem ambicji. Zawsze będzie to wina zawodnika, który wjechał na próbę aby ją przetrenować. Po zeszłorocznych awanturach mieliśmy w tym sezonie niejaką poprawę. O rajdzie w Świerzawie nie da się wiele powiedzieć, bo deszcz skasował te zawody. Tym niemniej próba na łąkach w Lubiechowej nie była trenowana. Nie były również jeżdżone próby w Siemiatyczach, a w Kielcach próba na łące przecinała stare ślady. Natomiast tam, gdzie próba jest przygotowana na używanym obiekcie jak na przykład tory motocrossowe, trudno jest żądać aby nie było śladów. Można jednak tak skonfigurować przebieg trasy, że trening na torze daje niewielka tylko przewagę. Trzeba jednak chcieć to zrobić. Zamiast tego organizator wymawia się często, że jest to niemożliwe. I co ciekawe mówi to ludziom, którzy startują w zawodach i doskonale wiedzą, że to nieprawda. Prawda jest taka, że gdy zawodzą zawodnicy, to możemy liczyć tylko na organizatora. A u nas w Polsce zawodnicy niestety zawodzą. Mistrzowie świata i okolic, jak mawia pan Andrzej Rencz, bez skrupułów zyskują przewagę nad konkurencją trenując na próbach wbrew regulaminowi zawodów. Koledzy, dajcie już spokój z tym obciachowym jeżdżeniem po Polsce tydzień czy dwa przed zawodami i objeżdżaniem prób. I tak wygracie, bo w kraju jesteście przecież najszybsi. Chyba że się mylę?

Wyniki



Michał Szuster Mistrz Polski 2010

Mistrzem Polski w generalce podobnie jak w klasie E1 został Michał Szuster (KM Self Kielce) przed Sebastianem Krywultem ( BKM Bielsko) i Mateuszem Bembenikiem ( SMK Krzeniów). Nazwiska znane wszystkim sympatykom Enduro.
Z pewnością Szuster jest zawodnikiem wybitnie utalentowanym, jeżdżącym nie tylko szybko i widowiskowo, ale również bardzo skutecznie. Dość łatwo zdobywa tytuły Mistrza Europy, a pamiętam, że w swoim debiucie w cyklu Mistrzostw Świata również pokazał się od bardzo dobrej strony. Dla wielbicieli talentu Michała Szustera mam niestety złą wiadomość. Sport, sportem, a życie leci dalej. Michał Szuster nosi się z zamiarem przerwy w startach w przyszłym roku. Wcale mu się nie dziwię. Trzeba zając się zarabianiem na życie, a odpoczynek od presji wyniku na jaką narażony jest każdy mistrz, dobrze mu zrobi. Taki to sport, gdzie nawet Mistrz Europy nie jest w stanie zarobić porządnych pieniędzy i jako sukces traktuje to, że nie dokłada do swoich startów. Z drugiej strony mam nadzieję, że Michał jednak pojedzie w przyszłorocznych MP podnosząc ich prestiż i jakość rywalizacji.



Sebastian Krywult

Wicemistrz Polski w generalce i Mistrz Polski w klasie E2/E3, Sebastian Krywult to zawodnik bardzo wszechstronny. Bastek potrafi pojechać szybko w każdej dyscyplinie sportów off-road. Jego endurowa skuteczność wynika nie tylko z poprawnej technicznie jazdy ale również z ogromnego doświadczenia i doskonałej kondycji.



Mateusz Bembenik

II Wicemistrzem Polski w generalce, a także w klasie E2/E3 został Mateusz Bembenik. Podobnie jak Szuster, zawodnik młodego pokolenia. Również utytułowany i konsekwentnie rozwijający swój talent. Ten rok był zupełnie niezły dla Mateusza, a co najważniejsze, jechał bardzo równo i zawsze w czubie klasy i klasyfikacji generalnej. Suma doświadczeń zebranych na międzynarodowych trasach Enduro daje temu zawodnikowi pewność corocznych lokat w czołówce polskich rajdowców.



Marcin Frycz i Sylwek Jędrzejczyk

Czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej zajął kolejny reprezentant kraju – Marcin Frycz ( CKM Cieszyn). Sezon 2009 nie był zbyt udany dla tego zawodnika, chociażby z powodu całkiem przykrych kontuzji jakie mu się przydarzyły. Stąd powolny powrót do wysokiej formy w sezonie 2010, choć może nie jest to jeszcze ta dyspozycja z czasów gdy Frycz zdobywał Mistrzostwo Polski w generalce. Za to podczas rajdu w Opolu Marcin wykazał się sporą sprawnością techniczną, wymieniając trzymaki i łożyska w tylnym kole swojego motocykla. Z uwagi na zapisy regulaminu, które mówią, że zawodnik może usprawniać swój motocykl przy pomocy narzędzi, które wiezie ze sobą, Frycz wzbudził niezłą sensację przed startem drugiego dnia pojawiając się w parku po motocykl z maszyną do zmiany opon na plecach. Po starcie usprawnił motocykl, a przed wjazdem na próbę, oczywiście maszynę odrzucił. Jednak w tym roku Marcin musi się zadowolić Wicemistrzostwem Polski w klasie E1, tuż za plecami Michał Szustera.



Michał Łukasik

Piątym zawodnikiem generalki został Michał Łukasik ( KKM Kwidzyn) zwany w Enduro Obsession Racing – Cichym Majkiem. Michał jest zawodnikiem jeżdżącym doskonale w warunkach, które lubi. Jeżeli trafi na warunki lub sytuacje, które burzą jego spokój, traci sporo ze swej dynamiki. Podobnie zresztą jak każdy zawodnik. Tylko u Michała widzę to wyraźniej. Nie wiem czy ta pozycja w generalce i tytuł II Wicemistrza Polski w klasie E1 uprawniają nas do zmiany ksywki na Szybkiego Majka. Chyba już tak. Aczkolwiek balansowanie pomiędzy Cichością, a Szybkością, może skończyć się dla Michała powrotem do Cichego. Sezon 2011 zadecyduje.

Tuż za Michałem ze stratą tylko jednego punktu w generalce uplasował się jego kolega klubowy Sylwek Jędrzejczyk ( KKM Kwidzyn). Sylwek podobnie jak Michał ma za sobą pierwszy rok startów w gronie seniorów i zakończył go również pięknym sukcesem zdobywając tytuł II Wicemistrza Polski w klasie E2/E3.



Jakub Strzelczyk

Na miejscu siódmym mamy Mistrza Polski Junior – Jakuba Strzelczyka ( CKM Cieszyn), zawodnika, który konsekwentnie i z uporem podnosi wartość swoich zawodniczych walorów. W tym sezonie wywalczył sobie piękną nagrodę, choć wszyscy spodziewaliśmy się, że ten tytuł przypadnie Rafałowi Kiczko ( KM Quercus). Jednak podczas ostatniej eliminacji w Opolu, Strzelczyk pojechał doskonale zdobywając komplet 50 punktów, a Rafik pierwszego dnia nie skończył, bo opona zjechała mu z felgi. A na samej feldze Rafik jeszcze nie poradzi. Co się stało drugiego dnia, to wie tylko Rafał.

Rafał Kiczko na próbie

Gdyby zdobył 20 punktów byłby Mistrzem Polski Junior. Zdobył tylko 14 i został Wicemistrzem Polski Junior. No cóż, Jakub Strzelczyk będzie teraz musiał zmierzyć się z seniorami, a Rafał Kiczko nie będzie miał wcale łatwo w przyszłym sezonie, bo w Juniorach jest niezła kolejka po tytuł.

Na miejscu ósmym w generalce pojawił się kolejny junior Konrad Widłak z KTM Novi Kielce. To zawodnik, który zdecydowanie jest odkryciem minionego sezonu. Kolega Widłak jeździł już w klasie Junior 50, ale wydaje się, że dopiero po przejściu do „pełnowymiarowej” klasy Junior, błysnął talentem jeździeckim na miarę czołówki MP. Wprawdzie tytuł II Wicemistrza Polski Junior wygrał z Patrykiem Bielcem tylko o jeden punkt z całego sezonu, ale jeżeli ustabilizuje swoje postępy i zdobędzie nieco doświadczenia, to właśnie Konrad Widłak może być w sezonie 2011 głównym rywalem Rafała Kiczko w tej klasie.

Miejsce dziewiąte to Bartosz Kasza z KKM Wena Kielce. To drugi obok Widłaka pretendent do miana „Rookie of the Year „. Jednak po doskonałych rajdach w Kielcach i Świerzawie, przyszły niezłe lecz nieco gorsze występy w Siemiatyczach i Opolu. Dalej jednak kolega Kasza jeździ bardzo dobrze i robi stałe postępy podobnie jak jego ojciec Robert Kasza w klasie Weteran, który to rzeczony tata nie chce dać spokoju i bezustannie siedzi mi na kukule:-).
Dopiero dziesiąte miejsce w generalce przypadło trzeciemu zawodnikowi ubiegłego sezonu – Pawłowi Szymkowskiemu ( CKM Cieszyn). Stało się tak dlatego, że Paweł z powodu kontuzji i problemów z motocyklem opuścił pierwsze dwie eliminacje i jechał tylko Siemiatycze i Opole. Widać było, że nic nie stracił ze swej zeszłorocznej dyspozycji i na motocyklu jest dalej demonem szybkości, choć w cywilu to nader spokojny i grzeczny chłopak.
To jest nasza pierwsza dziesiątka w klasyfikacji generalnej za sezon 2010.



Mirek Kowalski

Mistrz Polski Weteran – Mirek Kowalski ( SMK Krzeniów – EORacing) jest w generalce na miejscu 18. Wicemistrz Polski Weteran – Grzegorz Horodyński jest dwudziesty, a ja jako II Wicemistrz Polski Weteran, jestem dopiero 31.

Podium Weteran - Kowalski,Horodyński,Łukasik,R.Kasza

Te właśnie różnice w klasyfikacji generalnej dość dobrze odzwierciedlają możliwości zawodników w wieku powyżej 40 lat.
Z kolei w klasyfikacji najmłodszych zawodników startujących w Mistrzostwach Polski – klasie Junior 50 sklasyfikowanych zostało tylko 5 szoferów.
Pierwsze miejsce zajął Maciej Giemza ( KTM Novi Kielce) przed Andrzejem Łazarczykiem ( SMK Krzeniów) i Kacprem Romańcem ( KTM Novi Kielce).

Podczas rajdów Enduro startują także zawodnicy na zmutowanych braciach motocykli, czyli quadach. Quad jest wymysłem rodem z USA i pewnie jego głównym celem było wożenie brzuchatych Amerykanów wokół domu. Szybko wzięła się za quady młodzież i pokazała, że można na tym sprzęcie robić cuda. Quadrocykliści jeżdżący w rajdach Enduro to bardzo specyficzna grupka ludzi. Mają zdecydowanie trudniej na trasie niż motocykliści, a do tego utrzymanie quada w sporcie kosztuje więcej niż motocykla. Podoba mi się ta przekora, choć nie jestem pewny czy wszyscy quadrocykliści zdają sobie sprawę z takiego stanu rzeczy. Wątpię jednak czy przywiązują do tego jakiekolwiek znaczenie. Oni kochają te 4 koła i naprawdę lubią startować w rajdach. W klasie 2K Mistrzem Polski został Adam Kwiecień (MK ATV Meteor), Wicemistrzem - Łukasz Eliasz (PSC ATV Polska), a II Wicemistrzem - Łukasz Łaskawiec (MK ATV Meteor). W tej samej klasie Pucharu pierwsze miejsce zajął Dawid Hoffman przed Ryszardem Ryzińskim z Siemiatycz i Rafałem Grzybowskim z Gdyni. W klasie 4K Mistrzem Polski został Roman Eliasz (PSC ATV Polska), Wicemistrzem - Grzegorz Faliński z Radomia, a II Wicemistrzem - Andrzej Grzyb z Kielc. W Pucharze wśród quadów z napędem na obie osie zwyciężył Tadeusz Wiśniewski przed Rafałem Kozłem i Jackiem Mądrym.


W tym sezonie frekwencja w klasyfikacji Pucharu Polski była chyba nieco niższa niż w latach ubiegłych. Mamy jednak stałą grupę szybkich rajdowców , którzy w każdym sezonie jadą wszystkie zawody Pucharu. W klasie E1, etatowy dotychczas triumfator – Sebastian Baklarz, pokazał się tylko na ostatnich zawodach w Opolu. W całym cyklu zwyciężył Grzegorz Michułka z Opola. Tomek Walendowicz z NKM jeździ coraz szybciej, co uwidoczniło się drugim miejscem w tej klasie. Trzeci był Wojciech Mleczek z AP. Warto wspomnieć o debiucie Arkadiusza Fomienko z Enduro Team Centrum Łódź, autora ubiegłorocznej próby Enduro wytyczonej na Górze Rudzkiej w Łodzi. Teraz Arek wziął sprawy w swoje ręce i po doskonałym debiucie w Siemiatyczach, wystartował także w Opolu. Tutaj poszło mu nieco gorzej, ale 6 i 7 miejsce w drugim starcie, to całkiem przyzwoity wynik.
W klasie E2/E3 rządzi Andrzej Gruntowski z Hawi Racing Team Opole. Na drugim miejscu zakończył sezon Paweł Laszuk z Torunia, a na trzecim Andrzej Seremet z Opola.
Marcin Tynowski z RTM Radom jest zwycięzcą klasyfikacji Weteran, a Adam Olczak – klasyfikacji Junior. Wśród młodzików, podobnie jak w MP, sklasyfikowało się tylko 5 zawodników. Wygrał Jakub Gwara z Automobilklubu Polski.


Podsumowanie

Sezon 2010 nie był specjalnie udany dla polskiego Enduro. Tylko 4 rajdy i 1 XC zaliczony do punktacji Enduro. To daleko od założonych w Strategii 7 eliminacji. Z drugiej strony nie było też najgorzej. Przy wycofaniu się GKSM z solidnego dofinansowania organizacji rajdów, potencjalnych organizatorów trzeba szukać z przysłowiową świecą. Wydaje się, że GKSM zabrnęła w ślepy zaułek i aby jakieś zawody się w ogóle odbyły, musi prosić potencjalnych chętnych o łaskawe ich przeprowadzenie. W takim wypadku bierze się co dają i tylko przyzwoitości poszczególnych organizatorów zawdzięczamy jaki taki poziom organizacji.
Obserwując latami działania animatorów motocyklizmu w Polsce mam nieodparte wrażenie, że mało komu zależy na racjonalnym rozwoju sportu motocyklowego, podpartym solidną bazą finansową i strukturalną. GKSM stawia sobie zadania, zawarte w publikowanej na stronie PZM Strategii Rozwoju Sportu Motocyklowego na lata 2008 - 2015, a życie szybko weryfikuje listę życzeń zawartych w tym dokumencie. Optymizm wyzierający z każdej strony tego dokumentu, w zderzeniu z rzeczywistością obecnego sezonu budzi podejrzenia, że autor lub autorzy Strategii należą do zdeklarowanych klientów sklepów z tzw. dopalaczami.
Rację ma Prezes PZM Andrzej Witkowski mówiąc w wywiadzie udzielonym dla miesięcznika High Speed, że w Polsce nie ma managerów sportu motocyklowego. Szczególnie trudno o takich w dyscyplinach mało popularnych, jak choćby Motocyklowe Rajdy Enduro. A jeżeli tak, to czy nie nazbyt prędko GKSM chce realizować dyskusyjne przecież założenia owej „Strategii”?
Niestety, w kilku innych tezach stawianych w tym wywiadzie, Prezes Witkowski racji nie ma. Jednak nie mam zamiaru zanudzać czytelników polemiką z wypowiedziami Prezesa PZM i skupię się na własnych odczuciach, tym bardziej, że zarówno Prezes Witkowski, jak i ja - szeregowy członek PZM – mamy nadzieję i wolę działać w dobrze pojętym interesie sportu motocyklowego w Polsce.
Mnie, jako biernego obserwatora naszej motocyklowej rzeczywistości, najbardziej martwi fakt, że Polski Związek Motorowy zamiast budować podstawy do bardziej masowego niż obecnie uczestnictwa w motocyklowych imprezach sportowych, postawił po prostu na propagandę sukcesu. Bywa i tak, że chwali się sukcesami zawodników, których z PZM łączy tylko fakt posiadania licencji. Według mnie, rzecz nie w tym aby obdarować autorów sukcesu wartościową nagrodą, jak choćby te Yamahy dla kadry Juniorów po ISDE w 2004r, a w tym aby ta kadra Juniorów w ogóle istniała i w każdym sezonie jechała ISDE.

Pogoń za jakimkolwiek sukcesem jest widoczna nawet w ostatnich przygotowaniach do Sześciodniówki w Meksyku. Na szybko, pod koniec września zgłoszono do kadry Enduro Karola Kędzierskiego, zamiast, zgodnie z logiką budowania zespołu, wstawić doń Sylwka Jędrzejczyka. Oczywiście, że Karol jest zawodnikiem szybszym i bardziej doświadczonym niż Sylwek. Zatem prawdopodobieństwo lepszych wyników na ISDE z Karolem w składzie jest wyższe niż z Sylwkiem. Jest tylko jedno ale – Karol nie jeździ zawodów Enduro już chyba od dwóch lat. Koncentruje się na MX i XC, gdzie osiąga świetne rezultaty i jest dla nas wszystkich wzorem sportowca i kolegi. Sylwek jest jeszcze juniorem ale inwestuje w swój rozwój zawodniczy sporo kasy, jeżdżąc także Mistrzostwa Europy Enduro. Jak wspomniałem, jest nieco wolniejszy od Karola, ale nie na tyle aby znacząco pogorszyć wyniki drużyny na ISDE. Tym bardziej, że tam z każdego dnia liczy się pięć najlepszych wyników z sześciu. Zatem, skoro nie mamy kadry juniorskiej, Sylwek powinien jechać do Meksyku. No bo gdzie ma zdobywać doświadczenie? Poza tym Sylwek świetnie sprawdza się podczas trudnych zawodów i intuicja mówi mi, że nie byłby najsłabszym punktem naszego zespołu.
Zatem zamiast brać tych, którzy chcą jeździć w rajdach i mają tam osiągnięcia, bierzemy najbardziej uznanych, choćby stawiali na MX, a nie Enduro. No to może Łukasza Lonkę i Maćka Zdunka namówić do startu? Ostatnio jechali w kadrze PZM do Europy drużynowej MX, to na ISDE nie poradzą? Taka sytuacja trochę mnie śmieszy, bo gdybyśmy przynajmniej walczyli o podium. Ale gdzie tam. Dla naszej kadry dobry wynik, to pierwsza dziesiątka, zatem po co robić takie rzeczy i pomijać chłopaka, który na kadrę na pewno zasłużył? Trochę chyba nieładnie.

Kończąc to podsumowanie, chciałbym wspomnieć również o dobrych rzeczach jakie dzieją się w naszym Enduro. Ekipa Grzegorza Ostrowskiego wprowadziła kostki do pomiaru czasów, więc powiało Europą, a nawet wielkim światem. Teraz wyniki z rajdu idą na bieżąco i każdy kto ma dostęp do Internetu może śledzić rywalizację i miejsca poszczególnych zawodników. Zanim zawodnicy przyjadą z jednej próby na drugą, ich ekipy już wiedzą jak wygląda klasyfikacja dnia po ostatniej próbie, bo telefony z dostępem do Internetu są coraz popularniejsze. To jest krok w dobrą stronę. Dobre jest także to, że zauważam obecność na każdych zawodach panów z GKSM, tj. Marka Kopczyńskiego, czy Marka Sikory. To oznacza, że GKSM ma pogląd na sprawę z pierwszej ręki. Ostatnie „dobre” jest to, że nie mogę napisać, że rajdy Enduro w tym sezonie, wyglądały gorzej niż w poprzednim. Niestety, nie mogę także napisać, że było lepiej. Tkwimy zatem w takiej lekkiej stagnacji i rodzi się pytanie kiedy ruszymy do przodu? Kiedy organizatorzy będą stali w kolejce po przywilej organizacji rajdu? Kiedy nagrody finansowe i rzeczowe skuszą większą liczbę zawodników do udziału w zawodach?

Coś mi się widzi, że nieprędko.

11 komentarzy:

  1. Super podsumowanie sezonu Artur!! Wnioski może nie nastrajają optymistycznie ale trzeba być dobrej myśli i propagować nasz sport!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję. W sumie wszyscy widzielismy jak było. W moim odczuciu tragedii z rajdami nie ma. Jednak obserwując to co się dzieje w Enduro odnoszę wrażenie, że prowizorka to nasza narodowa specjalność:-).
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Klasa hobby to droga do popularyzacji enduro. Słabsi zawodnicy mogli by rywalizować z równymi sobie.To zdecydowanie polepszyłoby frekwencje!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Być może tak. W sumie w Motocrossie jest już coś takiego i nosi nazwę Licencji C. Myślę, że akurat do polskiego Enduro można by licencję C ( klasę Hobby) wprowadzić. Jednakowoż zawody Enduro mają tylko charakter ogólnopolski. Nie ma Enduro strefowego czy towarzyskiego, tak jak w Motocrossie. Zatem rajdowiec z licencją C musiałby jeździć po całej Polsce na zawody Enduro lub brać udział tylko w jednej eliminacji, blisko jego miejsca zamieszkania. Nie wiem czy to nie ograniczyłoby frekwencji w klasie Hobby.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Aż miło poczytac.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślę, że jest bardzo wielu miłośników off-roadu (jeżdżących) którzy nie czują się na siłach z różnych powodów rywalizować w Pucharze. Wszystkie klasy w Pucharze są oblegane przez zawodników jeżdżących na poziomie zbliżonym do MP, zawodnicy Ci nie chcą przechodzić do MP ponieważ boją się konfrontacji z lepszymi. Klasa hobby umożliwiłaby rywalizację zawodnikom o mniejszych możliwościach. Dla przykładu w Czechach równolegle z Mistrzostwami i Pucharem istnieje klasa hobby. Startuje w niej ponad 100 uczestników w każdej eliminacji.
    Bardzo trafnie Pan podsumował sezon ! Szkoda tylko że podobnych wniosków nie wyciągają decydujący o tym sporcie w Polsce. Jeśli ma Pan taką możliwość to proszę poruszyć temat klasy hobby w środowisku zawodników i działaczy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Myślę, że jest taka możliwość. Do 25 października można składać do GKSM wnioski, między innymi, w sprawach zmiany regulaminu na kolejny sezon. Spróbuję zatem napisać taki wniosek w sprawie klasy Hobby w Enduro i przesłać go do GKSM za pośrednictwem mojego klubu, tzn.KKM Kwidzyn. Jeżeli ktokolwiek z kolegów miałby jeszcze jakikolwiek pomysł mogący wypłynąć pozytywnie na rozwój rajdów w Polsce, to proszę go przedstawić bądź to w komentarzach, bądź w mailu do mnie. Można również samemu zgłosić go do GKSM.
    Jeszcze raz dziękuję kolegom za komentarze i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam Arturze.
    Gratuluję wyniku w swojej klasie.
    A teraz o enduro rajdach.Jako założyciel KKM Wena i miłośnik WŁAŚNIE!!! rajdów enduro potwierdzam,że juz od dłuższego czasu enduro stało się sportem niszowym.Nawet wiem dokładnie kiedy to się stało.!!!Ale to inny temat.Dla mnie (nas KKM) chodzi głównie o to aby ten sport wrócił do dawnej świetności.Działamy w kierunku właśnie popularyzowania rajdów enduro.Nie wiem czy w ogóle wiesz,ale nasz klub jako jedyny w ostatnich parunastu latach zorganizawał w tym roku po raz 3-ci rajd enduro amatorski.Co ciekawe frekwencja jest na poziomie MP.Może i tłumaczy fakt,że Kielce to ostoja offroad-u.Ale działania federacji (PZM) nam w ogóle nie sprzyjają,ani pomagają.Może powołanie zupełnie nowej federacji w tej dziedzinie by pomogło???Trzeba naprawdę zacząć działać,aby wreszcie spopularyzować ten sport.I tak jak za dawnych czasów.....z Kielc pojedzie prawie setka motocykli....I jest to zupełnie realne.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję za gratulacje. Oczywiście, że wiem o rajdach organizowanych z sukcesem przez KKM Wena. Po waszym rajdzie ukazała sie u nas relacja autorstwa Jarka Ozdoby. Muszę przyznać, że działania klubu KKM Wena budzą nasz podziw, czego nie omieszkałem powiedzieć w Opolu Grzesiowi Horodyńskiemu jako urzędującemu Prezesowi. Panowie robicie świetną robotę i z przyjemnością będziemy o tym pisać.
    Wracając jednak do tematu. Wydaje się, że rajdy Enduro są są wszędzie sportem niszowym. Oczywiście są kraje, gdzie zainteresowanie nimi jest większe niż w Polsce, ale w tych krajach ( Francja , Włochy, Szwecja) rocznie wydawanych jest kilka tysięcy licencji, a nie klikaset jak u nas. Dlatego też łatwiej tam o sponsora. I są to raczej sponsorzy klubów niż samego cyklu zawodów.
    Zgadzam sie z opinią, że nasza federacja nie wywiązuje się w sposób dostateczny ze swych statutowych obowiązków w obszarze sportu motocyklowego. Oczekiwania środowiska, że PZM w konkretny sposób, czy to przez pozyskanie sponsorów, czy to przez dofinasowanie, wesprze organizację zawodów szczebla centralnego, są w mojej opinii jak najbardziej uzasadnione. Z drugiej jednak strony, organizowanie innej niż PZM federacji, która nie będzie miała oparcia w istniejącym prawie ( chodzi o mozliwość organizacji cyklu zawodów pod nazwą Mistrzostwa Polski), a także oparcia w zrzeszających federacje narodowe instytucjach międzynarodowych (UEM, FIM), jest chyba bezcelowe. Piszę "chyba", bo tak do końca nie wiem.
    Stare czasy już chyba nie wrócą, ale nie z powodu opieszałości PZM, a z powodu istnienia zupełnie innych obecnie uwarunkowań, jak choćby konieczność prywatnego finansowania startów.
    Spróbujmy zatem, małymi kroczkami, od wprowadzenia klasy Hobby. Wówczas, przynajmniej podczas rajdu w okolicach Kielc, może pojawić się ta setka motocykli z tej klasy :-). To byłaby już znaczaca pomoc dla organizatora i widoczne podniesienie prestiżu imprezy. Jak dla mnie - byłoby super :-).
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja mam małe pytanko do Pana Artura. Chciałbym od przyszłego sezonu ścigać się w pucharze polski enduro z tego co się orientuje obowiązuje tam licencja B wiem też, że aby ja zdobyć należy ukończyć rajd, lecz nie wiem ile kosztuje taka licencja, czy jest to opłata jednorazowa na cały sezon i w jaki sposób się ją odnawia?. Nastepne ważne pytanie to czy w Enduro można wystartować motocyklem Crossowym( bez homologacji)?. Serdecznie pozdrawiam i z góry dziękuje za odp :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam kolegę,
    otóż w Enduro obowiązują na razie dwa rodzaje licencji: A do startu w MP i B do startu w PP. Może od przyszłego sezonu zostanie wprowadzona licencja C ( dla klasy Hobby), ale na razie jej nie ma. Każda licencja jest płatna jednorazowo na cały sezon, a jej koszt wynosi około 280 - 300 zł. W ramach licencji zawodnik otrzymuje również ubezpieczenie, czyli może otrzymać odszkodowanie w przypadku stwierdzonego ubytku na zdrowiu większego niż (uwaga) 5%. Zatem przy wszelkich małych kontuzjach nie dostaje się nic. Taką umowę podpisał PZM z ubezpieczycielem, którym jest bodajże Compensa. Oczywiście odszkodowanie należy się tylko wtedy gdy kontuzja przytrafi się podczas treningu lub zawodów dozwolonych przez PZM ( czytaj - legalnych).
    Licencję odnawia się poprzez wniesienie opłaty licencyjnej na konto PZM, najczęściej na początku sezonu. Jeżeli jesteś lub będziesz członkiem klubu motorowego zrzeszonego w PZM, to z reguły klub zrobi to za ciebie. Czasem nawet pokrywa koszt licencji, szczególnie jeżeli wyrazisz ochotę do startu w MP z licencją A. Jeżeli jesteś zawodnikiem niezrzeszonym, to możesz opłacić licencję w swoim okręgu PZM. Informacje o siedzibie poszczególnych okręgów PZM znajdziesz na stronie www.pzm.pl .
    Co do startu motocyklami crossowymi, to już od trzech lat jest zalecenie GKSM dla organizatorów aby, w miarę możliwości, rajdy przebiegały po trasie zamkniętej dla ruchu drogowego. W ten sposób organizator może dopuścić zawodników na motocyklach bez rejestracji. Tak się też w większości dzieje i crossówki latają w Enduro. Jeżeli nawet organizator zapisze w regulaminie swojego rajdu, że dopuszcza tylko motocykle zarejestrowane, to w praktyce i tak da się wystartować motocyklem bez rejestracji. przynajmniej tak było do tego sezonu. Czasem są z tym większe lub mniejsze problemy, ale komisja techniczna zawsze stara się pomóc zawodnikom, i co tu dużo mówić, przymyka oko na brak rejestracji. Natomiast warto, a nawet trzeba wykupić ubezpieczenie OC ( dostępne w PZU za roczną składkę w wysokości 80-120 zł), które jest wystawione na osobę ( zawodnika) a nie motocykl. To ubezpieczenie obejmuje szkody spowodowane przez kierującego motocyklem ( quadem, maszyną rolniczą) poza drogami publicznymi, a więc tam, gdzie de facto przebiega w 90% trasa rajdu. Myślę, że w przyszłym roku da się również pojechać Enduro crossówką, bo jeżeli nie, to ja odpadam. Mam przecież tylko motocykl crossowy.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń