sobota, 9 października 2010

" Z dołu do góry, z góry na dół ", czyli Kielcberg po raz drugi


Rok temu Grzegorz Chorodyński i Michał Golda wpadli na pomysł zorganizowania zawodów Cross Country jakich Polska jeszcze nie widziała, przynajmniej jeśli chodzi o miejsce i scenerię.Oto relacja z Kielcbergu autorstwa Jarka Ozdoby. Zdjęcia wykonał Igor Kurkowski. Ponieważ kopalni kruszywa, tych czynnych i już nieeksploatowanych w bliższych i dalszych okolicach Kielc nie brakuje, więc postanowiono uderzyć w tym kierunku. Można też mówić o pewnej tradycji, gdyż jeszcze dwie dekady temu próby terenowe w rajdach Enduro rozgrywanych w tym rejonie odbywały się na torze motocrossowym zlokalizowanym w kieleckim kamieniołomie Wietrznia. Premierowa impreza, mimo nieszczególnej pogody, okazała się strzałem w dziesiątkę. Przyzwoita frekwencja, bardzo duże zainteresowanie publiczności dały impuls do kontynuacji.
I tak też się stało. W ostatni weekend września ( 25-26 ) 2010 roku amatorzy przygód na terenowych motocyklach i quadach po raz drugi zawitali do nieczynnej kopalni wapienia Trzuskawica-Wierzbica nieopodal Sobkowa aby sprawdzić się w zmaganiach w scenerii kamieniołomu.
Z powodu pewnej kolizji terminów z Mistrzostwami Polski i Pucharem Polski w Romanówce, motocrossowym Pucharem Sześciu Torów i kilkoma lokalnymi imprezami w pobliskich regionach kraju, frekwencja nie dorównywała tej z poprzedniej edycji, ale nie było tak najgorzej, gdyż uzbierało się ponad stu chętnych we wszystkich klasach. W tym roku organizatorzy w postaci firm PUH Campos i Maximoto przygotowali imprezę dwudniową z klasyfikacją łączną z obu dni. Kierownik Zawodów Michał Golda dbał o stronę organizacyjną, a Kierownik Trasy Grzegorz Chorodyński dwoił się i troił, wszędzie go było pełno, aby wszystko grało pod względem sportowego przebiegu imprezy. Osobą mającą baczenie na całokształt był Sędzia Zawodów, skądinąd znany w środowisku filmowym, Jacek Dębski z Łodzi. Szefową Sztabu jeżeli chodzi o Biuro Zawodów była Dorota Chorodyńska. Zarówno dla kibiców, jak i zawodników najciekawsza była sceneria imprezy. Ci pierwsi chwalili amfiteatralny charakter wyrobiska, a ( szczególnie w niedzielę ) szczelny wianuszek widzów otaczał koronę kamieniołomu spoglądając z piętnastometrowej ściany na zmagania zawodników. Ci zaś mogli się zmierzyć z wapienną nawierzchnią dna wyrobiska, sztucznymi przeszkodami w postaci drewnianych belek i wkopanych opon od ciężarówek, była też dwugarbna hopka, niemalże niebosiężnymi podjazdami, z których jeden zwieńczony łukiem Red Bulla w kilku przypadkach okazał sie być testem prawdy kto ile jest wart.
Były strome zjazdy z nawrotami pod kątem stu osiemdziesięciu stopni zabezpieczonymi balotami ze słomy. Były odcinki prowadzące po tarce, która niemal urywała ręce, a także koleiny, korzenie i pniaki, do tego przejazdy przez jary. To na odcinku leśnym. Na drogach gruntowych dominowała kamienna nawierzchnia, co nie dziwi w pobliżu kopalni. Wybita trasa dawała się we znaki zwłaszcza zawodnikom w klasach amatorskich, z których wielu narzekało na bolące przedramiona. Ale akurat w tym sporcie lekko nie ma i nie będzie. Choć było ku uciesze licznej gawiedzi kilka widowiskowych figur, a także próśb na kolanach na kilku podjazdach, to obyło się bez kontuzji, co krzepi, bo zdrowie i całe kości są przecież bardzo ważne. Impreza okazała się całkiem udaną, na której nie brakowało sportowych emocji i widowiskowych przejazdów. Wydaje się jednak, że jak na zawody w formule otwartej dwa dni to z lekka za długi dystans. Chyba, że organizatorzy tegoroczny Kielcberg 2010 potraktowali jako próbę przed zmierzeniem się z organizacją mistrzostw i pucharów krajowych. Byłby to niezły pomysł, gdyż w opinii wielu zawodników i wszystkich kibiców Kielcberrg zasłużył na wyższą rangę. Należy trzymać kciuki, aby zamysł ten przekuł się w czyn. Jak na razie Grzegorz Chorodyński i spółka zapraszają na przyszłoroczną edycję Kielcbergu. Przyjedziecie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz