sobota, 25 grudnia 2010

Niegdysiejsza Przewodnia Siła polskiego Enduro



Zdjęcie, z portalu OML, przedstawia maszynę z roku 1985.

W świątecznym nastroju, Jarek Ozdoba opowiada z nostalgią o "inwazji Simsonów" z początku lat dziewięćdziesiątych.


Pisząc tytuł, nie miałem na myśli jakiś reminiscencji do minionego, ponad dwadzieścia lat temu, ustroju w naszym kraju. Chociaż, niektórzy ludzie związani z ówczesną Przewodnią Siłą Narodu, co nieco mieszali w środowisku Enduro, ale - na szczęście - to czas przeszły dokonany. Chodzi mi o klasę 50, która obecnie jako Junior 50 ledwie wegetuje w Mistrzostwach i Pucharze Polski. Przed wielu laty, bo w roku 1980 utworzono klasę 50 w ówczesnych motocyklowych rajdach szosowo - terenowych. Tyle, że istniała ona wyłącznie na papierze, bo nie było sprzętu do jej uprawiania. Co prawda we wspomnianym roku wykonano w Ośrodku Badawczo - Rozwojowym bydgoskiego Rometu ( świętej pamięci ) trzy prototypy terenowych motorowerów - dwa z trzybiegowymi silnikami z Nowej Dęby i jeden z jednostką napędową Simsona. Mówiono o seryjnej produkcji w porozumieniu z Polskim Związkiem Motorowym ( dostęp do importowanych części i podzespołów ), ale na gadaniu się skończyło. W Polsce nastał " karnawał Solidarności " i potężny kryzys społeczno-gospodarczy, a co za tym idzie każdy miał inne sprawy wtedy na głowie. W efekcie zamiast krajowych terenowych motorowerów mieliśmy stan wojenny. Niemniej jednak w tych koszmarnych czasach pojawiło się światełko w tunelu. W roku 1982 rozpoczął się import z Niemieckiej Republiki Demokratycznej uznanych motorowerów Simson. Co ciekawe nie były one szeroko dostępne w sieci Polmozbytu - tam można je było nabyć jedynie przy posiadaniu poważnych znajomości. Simsony „ Made in DDR” były rozprowadzane na asygnaty i przydziały dla listonoszy, leśników, weterynarzy i innych przedstawicieli zawodów wymagających mobilności. Na szczęście na dużą pulę tych motorowerów załapał się PZMot. W ten sposób klasa 50 ożyła w krótkim czasie stając się najliczniejszą w krajowych rajdach Enduro. Dziś trudno w to uwierzyć, ale klasa simsoniarzy liczyła w porywach od sześćdziesięciu do osiemdziesięciu zawodników, czyli mniej więcej tyle, ilu startuje obecnie we wszystkich klasach Mistrzostw Polski. Z pięćdziesiątek wyrosło wielu uznanych zawodników jak choćby: Maciej Wróbel, Wojciech Rencz czy Marek Dąbrowski. Inna sprawa, że zawodnicy klasy 50 lekko nie mieli na ówczesnych trasach rajdowych. Poza wydłużonymi czasami i mniejszym dystansem nie mogli liczyć na żadne ulgi, a omijanie trudnych odcinków trasy było ewenementem stosowanym od wielkiego dzwonu. Simsony S51 Enduro niezbyt nadawały się do sportu, o czym lojalnie ostrzegał wytwórca zaznaczając w instrukcji obsługi, iż nie udziela się gwarancji na pojazdy uczestniczące w zawodach sportowych. Mimo to enerdowskie " małe motocykle " dawały radę, a ich awaryjność w porównaniu z krajową, czy czechosłowacką konkurencją była znikoma. Ich niezbyt skomplikowana budowa sprzyjała rozwijaniu zainteresowań technicznych wśród młodzieży, która często, z dobrym skutkiem, starała się podwyższyć ich, i tak dość dobre, osiągi. Do legendy przeszedł Simson Huberta Dzianoka z Korony Kielce, który bywał oprotestowany po każdych zawodach w sezonie 1989. Za każdym razem nie stwierdzano żadnych przeróbek niezgodnych z regulaminem. Część tych protestów była składana z ciekawości, co też kryją trzewia tego Simsona. Podobne historie zdarzały się w przypadku Wojciecha Rencza, czy Wojciecha Brzuśmiana. Za każdym razem wszystko grało, a wspomniane Simsony biły konkurencję na głowę. Jaka była tajemnica sukcesu proszę pytać ówczesnych simsoniarzy. Jak to czasami bywa zdarzali się też cwaniacy próbujący, przy pomocy niedozwolonych chwytów w postaci przeróbek niewskazanych regulaminowo, przechytrzyć konkurencję. Kłamstwo ma z reguły krótkie nogi, więc podejrzane Simsony często eksplodowały na trasie ( i tak mniejszy wstyd ) lub były skrupulatnie oprotestowywane, a ewentualni kanciarze błyskawicznie rozszyfrowywani. Simsony zniknęły z tras w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych pokonane przez, może nieco droższą, choć niekoniecznie ( po zjednoczeniu Niemiec Simsony i części zamienne do nich mocno zdrożały ), konkurencję w postaci HM 50 CRE, Aprilli RX i Gilera Canibal. Dla wielu byłych i czynnych zawodników rajdów Enduro, Simsony stanowiły pierwszy stopień wtajemniczenia w tej dyscyplinie motocyklizmu sportowego. Często wspominają je z rozrzewnieniem. Nie wierzycie? Spytajcie przy okazji Bartka Obłuckiego o jego pierwszy rajd w 1994 roku z bazą w Suchedniowie, który przebył na Simsonie. Sporo wam opowie.

Jarosław Ozdoba


Szczegółowe dane techniczne Simsona S51 Enduro
• Silnik spalinowy - dwusuwowy, jednocylindrowy typ M531KF/M541KF
• Moc - 3,7 KM (2,72 kW) przy 5500 obr/min
• Zużycie paliwa - 2,5 - 2,8 l/100km
• Prędkość maksymalna - 60 km/h
• Średnica cylindra 38 mm
• Skok tłoka 44,0 mm
• Stopień sprężania 9,5:1
• Instalacja elekt. 6/12 V
• Przeniesienie napędu - łańcuch
• Skok zawieszenia - przód/tył 130/85
• Rozstaw osi - 1250mm
• Hamulce - bębnowe
• Masa - 84 kg

4 komentarze:

  1. TO BYŁ SPRZĘT O KTÓRYM SIĘ MARZYŁO I BYŁ NIEDOSTĘPNY.A JAK JUŻ UDAŁO SIĘ KUPIĆ SIMSONA TO BYŁ OCZKIEM W GŁOWIE -BO JEDYNY I BO STRASZNIE GINĘŁY.BYŁ TO SPRZĘT KTÓRYM MOŻNA BYŁO SPOKOJNIE POJECHAĆ PUCHAR POLSKI I MAŁE SZANSE BYŁY NA AWARIĘ.WTEDY CO WIELU PAMIĘTA W KLASIE SIMA STARTOWAŁO 30-40 ZAWODNIKÓW.
    ŚWIETNY ARTYKUŁ.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za komentarz. Ja swoje jazdy w terenie zacząłem w latach siedemdziesiątych motorowerem marki Komar 3. Ta trójka oznaczała, że zawieszenie było już na amortyzatorach, nie było "pedałów", chociaż biegi były jeszcze w kierownicy. Trzeba jednak przyznać, że Simsony to inna bajka. Komary nie doczekały się wersji "sportowej", a Simsony tak. Rzeczywiście dało się nimi ścigać. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałem Simsona rocznik 90 bezawaryjny sprzęt. Konstrukcyjnie rozwinięty jak budowa "cepa" lecz coś w sobie miał. Teraz mamy o niebo lepsze motocykle, ale czy klimat zawodów jest lepszy.. ?.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny sprzęt. Mam od 1982 roku. Teraz jeździ na nim moja córka.
    Pierwsze Simsony enduro nie miały kierunkowskazów, akumulatora, stacyjki i bagażnika. Klakson na baterie R20 :). Simson na zdjęciu nie jest typowym „enduro”, nie ma wzmocnienia ramy i zwykłe amortyzatory z tyłu. Miło powspominać. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń