Przed okrążeniem zapoznawczym
Tak naprawdę, to było nas więcej niż 200, bo należy doliczyć jeszcze kilku obcokrajowców, którzy postanowili wystartować w Pucharze Europy. Był między nimi również Mistrz Austrii 2010 w Cross Country - Mario Hirschmugl. Jechał bardzo dobrze ale zameldował się pierwszego dnia dopiero na 4 miejscu w klasie Senior UEM Cup. Wyraźnie nie leżała mu piaskowa trasa. W rozmowie ze mną powiedział, że w Austrii w ogóle nie ma takich piasków i nie bardzo sobie radzi podczas tych wyścigów w Łubienicy. Drugiego dnia zajął 5 miejsce, bo objechał go jeszcze Paweł Szturomski. Jadąc do Polski wiedział, że dostanie albo piasek albo błoto, a tu niespodzianka – był pełen zestaw, choć błotka było naprawdę niewiele i do szlamlochania to jeszcze dużo brakowało:-).
Dumna jedynka Kowala
Pogoda była bardzo łaskawa dla organizatora, bo popadało przed zawodami i w niedzielę podczas końcówki biegu MP oraz przez godzinę biegu PP. Mogło być znacznie gorzej, bo mogło w ogóle nie padać. Rozumiem, że atutem tego miejsca miała być właśnie trasa, ale żeby tak było, należało się bardziej postarać. Trasa zawodów była zdecydowanie za krótka, choć jej czas przejazdu mieścił się w ramach dolnej strefy stanów niskich i wynosił średnio około 7 minut i 30 sekund. Znacznie lepiej jest wtedy, gdy czas kółka to około 10 – 12 minut. Prawdziwy problem pojawił się podczas niedzielnego biegu Pucharu Polski, gdy trzeba było odciąć trudniejsze odcinki i czas kółka był niewiele dłuższy niż 5 minut.
Wyjechałem z zawodów wcześniej więc nie wiem czy koledzy z Pucharu dostali kręćka jeżdżąc półtorej godziny na 5 minutowej trasie. Mam nadzieję, że nie. Okołkowanie jak zwykle słabe. Widać, tylko w Kielcach potrafią zrobić to porządnie. W Łubienicy zerwana taśma leżała w kilku miejscach, choć funkcyjnych było więcej niż rok temu i starali się odtwarzać trasę. Także na jej trudniejszych elementach byli koledzy z chorągiewkami, zatem było w miarę bezpiecznie. Jednym wyjątkiem był podjazd tuz przy depo, gdzie kibice przebiegali jak chcieli przed idącymi na ostatnim biegu motocyklami. Tam właśnie brakło nadzoru, a skutek mógł być opłakany. Trasa nie była specjalnie trudna, ot takie popylanie po piasku w żwirowni z lekkim oddechem na dwuminutowych łąkach.
Takich żwirowni w Polsce jest pewnie kilkadziesiąt, nie wiem dlaczego ATV Polska uparł się na to miejsce. Nie ma tam prądu, nie ma wody, nie ma też publiczności. Od zawodów rangi MP czy Pucharu UEM oczekiwałbym czegoś więcej. Może to takie moje malkontenckie ujadanie, ale nie robiłbym zawodów byle gdzie i byle jak. A przede wszystkim nie przyznałbym prawa do organizacji takich zawodów. A to Rembertów, a to Łubienica, a i tak dobrze, bo nie okazało się, że będziemy jeździć w Mysiej Dziurze. Po co to? Niech będzie mniej zawodów ale lepszych jakościowo. Niektórzy przekonali się już, że poprawienie stanu klubowej kasy przez organizację zawodów, może się nie udać. Akurat w przypadku Łubienicy pewnie o to nie chodziło, bo ATV Polska Rafała Sonika daje sobie finansowo radę. O medialnym sukcesie jednak trudno mówić, bo widowisko nie przyciągnęło wielu kibiców.
Poziom sportowy był całkiem niezły lecz nie dzięki organizatorowi, a dzięki zawodnikom, którzy ścigali się naprawdę z sercem. Na zakończenie tego krótkiego opisu muszę zapisać dla ATV Polska duży plus za bardzo ładne, wykonane z piaskowca trofea i wartościowe nagrody rzeczowe. Rzadko spotyka się zawody, gdzie zawodnicy w ramach nagród otrzymują wydechy lub bardzo dobre sportowe hełmofony. Czapki z głów za pozyskanie tak hojnych sponsorów.
Wyniki
Podobnie jak w poprzednim sezonie, w Łubienicy pojawiło się sporo quadów. Cieszy taki sportowy zapał ale aby zostać dobrym zawodnikiem potrzeba wielu lat ukierunkowanego treningu. Wśród quadrocyklistów jest o to bardzo trudno, bo ośrodków kształcących młodych adeptów tego urządzenia jest bardzo mało. Tak naprawdę to słyszałem tylko o Obornikach. Zatem wśród quadów rządzi były czołowy motocrosser z Gdańska – Mateusz Wojciechowski. Mateo wykorzystuje swoją wiedzę ściganta motocrossowego, a kondycja i talent do sportów motorowych pozwoliły mu dość szybko opanować czterokołowego brata motocykla. To wystarczy aby w cuglach wygrywać w Polsce i pewnie w Pucharze UEM także. W czołówce MP potrafi ulokować się także były rajdowy motocyklista – Krzysztof Jarmuż. Obaj byli dwukołowcy walczą o podium z Grzegorzem Chrzanowskim, Dawidem Kalinowskim, Damianem Rajczykiem czy Jackiem Stelmaszykiem. Pechowo wystartował w tych zawodach Łukasz Eliasz, który, podobnie jak kolega Chrzanowski, zbyt często przypomina sobie o swym geologicznym hobby, oglądając z bliska trasę wyścigu.
W klasyfikacji Quad Pucharu UEM kolejność była następująca: Wojciechowski, Kalinowski, Rajczyk.
Carlos i Strbek
Wśród motocykli jakiś zasadniczych niespodzianek nie było. Karol Kędzierski ( GKS Bogdanka) podczas obu biegów toczył zacięty pojedynek ze Słowakiem Strbekiem, zawodnikiem, który wygrał Puchar UEM w poprzednim sezonie. Dublując mnie, przelatywali znienacka tak szybko, że ledwo nadążyłem odczytać numery z ich motocykli. Mają chłopaki zdrowie. Taka była tez kolejność w Pucharze UEM Senior – Kędzierski, Strbek i Frycz.
Łukasz Kurowski
Tak samo szybko jechał jeszcze jeden zawodnik – Łukasz Kurowski ( AMK Drwęca Ostróda). Qurak wygrał dwukrotnie klasę Senior 2 przed Pawłem Szymkowskim ( CKM Cieszyn) i Rafałem Kiczko ( KM Quercus Romanówka). W tej klasie klasyfikował się także Mirek Kowalski ( KKM Kwidzyn/ EORacing), który pierwszego dnia zajął bardzo wysokie 5 miejsce.
Kowal na trasie
W niedzielę postanowił jednak pocelować tylnym kołem w wielki kamień na łące. Udało mu się na tyle dobrze, że przez kilka dobrych minut szukał wraz z pokiereszowanym motocyklem prawidłowego kierunku jazdy. Na szczęście nic poważnego Kowalowi się nie stało, choć kolanko wydechu do śmieci, a o dobrym miejscu musiał zapomnieć. Nie stracił jednak pierwszego miejsca w Weteranach Pucharu UEM, jest więc na najlepszej drodze do obrony tego trofeum. W klasie Senior 1 za Carlosem przyjeżdżali Marcin Frycz ( BKM Bielsko) i Paweł Szturomski ( Automobilklub Głogów). Szturomski wciąż odczuwa skutki kontuzji kciuka, choć jest już dużo lepiej niż w Łęcznej.
Takie błotko to pan Pikuś dla Marcina Frycza
Frytka na trasie w Łubienicy czuł się bardzo dobrze. Pojechał bez poważnych przygód bardzo pewnie i umocnił się na drugim miejscu generalki tej klasy. Bardzo dobrze pojechał też Jakub Galiński (MX Chotomów), który wykorzystał słabszą dyspozycję Sebastiana Banasia i wskoczył na 4 miejsce generalki.
Wraz ze Spirą ( KKM Kwidzyn/EORacing) pojechaliśmy na swoim weterańskim poziomie zajmując 6 i 8 miejsce z dwóch dni, a w klasyfikacji Pucharu Europy Weteran byliśmy na 3 i 4 miejscu. Marcin ma dużą szanse na podium w tej klasyfikacji, bo zamierza pojechać w BER i Zaskow, natomiast ja wybrałem odpoczynek. Za dużo jeżdżenia szkodzi, szczególnie na kieszeń :-).
Największe przetasowania – oczywiście wśród juniorów. Z dwóch dni wygrał Adrian Piłat (TNT Motocross) przed Filipem Więckowskim (GKS Bogdanka) i Maciejem Giemzą (KTM Novi Kielce). Trzeba przyznać, że Maciek Giemza znów, po kieleckim Enduro, pokazał klasę jadąc pewnie i elegancko. Dublował mnie ze dwa razy, więc miałem okazję popatrzeć jak jedzie i musze przyznać, że sylwetką przypomina Łukasza Kurowskiego, a pewnie jest tak samo szybki jak Qurak gdy miał jego lata. Tak od dwóch lat mam oko zwrócone na Giemzę i wydaje się, że po Pawle Szymkowskim właśnie on obecnie najlepiej rokuje na przyszłość w naszym Enduro. Oczywiście wiele może się jeszcze zmienić, tym bardziej, że Giemza ma bardzo utalentowanych kolegów klubowych w osobach Konrada Widłaka, Rafała Bracika, Jana Folgi czy Szymona Frankowskiego. Doskonale rozwija się też talent Jakuba Kucharskiego, który akurat w Łubienicy nie wystartował. Niezłych juniorów ma również Bogdanka w osobach braci Więckowskich czy Jakuba Piątka. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie malutki feler. Otóż młodzi zawodnicy z Bogdanki podłapali dziwny zwyczaj wydzierania się na zawodnika, którego właśnie mają zamiar wyprzedzić. Rozumiem, że chodzi o to aby wyprzedzanie odbyło się w sposób bezpieczny. Tym niemniej nie robi tego nikt inny, a nie sądzę aby Marcin Wójcik uczył swoich podopiecznych wyprzedzać na krzyk. Może to bowiem odnieść całkiem odwrotny skutek i przestraszony zawodnik wyprzedzany zajedzie im drogę. Piszę o tym bo to dość irytująca maniera i ostrzegawczy krzyk powinno stosować się w ostateczności, a nie z odległości 20 metrów jak to ma często miejsce. Zatem nie eeeee…, a po imieniu. To lepiej działa. Jeżeli nie znasz imienia, to krzyknij – „uwaga” i nie za każdym razem, a tylko w sytuacji podbramkowej. Wyprzedzający jest odpowiedzialny za bezpieczny manewr. Dubel nie zmienia toru jazdy i w pierwszym bezpiecznym momencie ustępuje. Mniej krzyku, a więcej rozwagi :-).
W klasyfikacji Junior Pucharu UEM wygrał Szymkowski przed Kiczko i Adamem Peto z Węgier.
W Pucharze Polski walka była równie ciekawa. Dominujący dotąd w klasie Senior 2 – Mieszko Gotkowski (Korona Elbląg) wygrał wprawdzie oba wyścigi, ale w musiał się mocno namęczyć. Zbigniew Cieślik (Amrol Team Lipnica), szczególnie drugiego dnia, naciskał bardzo mocno i przegrał z Mieszkiem tylko o sekundę. Trzeci z dwóch dni był Dominik Asłan z AP Polski.
W mniejszych motocyklach wygrał pewnie Paweł Grabowski z MX Chotomów przed Tomaszem Krawczykiem (BKM Bielsko) i Sebastianem Kunickim. W Juniorach jak zwykle mnóstwo się działo, ale premię za spokojną jazdę i pierwsze miejsce z dwóch dni zabrał Andrzej Pyzowski. Natomiast klasyfikację w klasie Weteran wygrał z dużą przewagą Wiesław Wiśniewski z Wisły Chełmno.
Wiesław Wiśniewski
Wiesiek to mocarny zawodnik posługujący się motocyklem klasy 450, normalnie klasyfikujący się w MP w Senior 2. W tym roku jest nieźle przygotowany do sezonu, bo również w MX Weteranów zanotował kilka dobrych występów. Podejrzewam, że jego obecność w wynikach PP XC jest jednorazową przygodą.
No cóż, kolejna odsłona MP i PP Cross Country za nami.
Teraz Kwidzyn 4/5 czerwca. Trasa będzie długa o dwóch rodzajach nawierzchni – glina i piasek. Jeżeli pogoda pozwoli, to będzie również krótki odcinek leśny. Hopki będą przygotowane – nic tylko się ścigać.
KKM Kwidzyn zaprasza.
wtorek, 17 maja 2011
200 raiderów w Łubienicy
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dlaczego nie bedzie prądu w Kwidzynie?, w zeszłych latach zawsze mieli Agregaty prądotwórcze
OdpowiedzUsuńOczywiście jakość depo będzie nie gorsza niż w poprzednich latach. Miałem na myśli, że nie bedzie takich luksusowych przyłączy jak np. w Kielcach podczas ME Enduro. Natomiast agregaty pewnie bedą, zatem i prąd się znajdzie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Świetna relacja.
OdpowiedzUsuńZdaje się , że na zdjęciu z Kowalem ktoś tam podróżuje bez motocykla ;)
Dzięki. Widzisz Paweł, szybki zawodnik to i na piechotę potrafi.Jechałeś na tyle szybko, że jak była ochota na spacer,to się przeszedłeś, w wynik i tak bardzo dobry :-). Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń