środa, 31 sierpnia 2011

Dwadzieścia lat od premiery Cross Country nad Wisłą

Ponownie wracamy do historii. Przed ostatnią eliminacją MP XC w Siemiatyczach warto dowiedzieć się czegos o początkach Cross Country w Polsce. Było to zadziwiająco dawno,a opowiada - jak zwykle - Jarek Ozdoba.

Od kilku już dobrych sezonów zawody motorowe organizowane w formie Cross Country zdobyły w Polsce dość ugruntowaną pozycję, dorobiliśmy się kilku specjalistów w tej kategorii, rozgrywa się je w formule mistrzostw krajowych, a także pucharu. Poza imprezami szczebla centralnego mają też spore wzięcie edycje okręgowe, strefowe, czy lokalne. Pionierską imprezę Cross Country zorganizowano w Rzeczpospolitej, co warto przypomnieć młodzieży i ludziom słabiej pamiętającym tamte czasy i wydarzenia, już równo dwie dekady temu na inaugurację sezonu 1991, dokładnie szóstego i siódmego kwietnia, a areną zmagań zawodów zaliczanych wtedy do I i II eliminacji Mistrzostw Polski w rajdach Enduro był odpowiednio spreparowany tor motocrossowy w Czerwionce na Śląsku. Samą ideę podchwycono podczas skandynawskiego rekonesansu przed szwedzką Sześciodniówką w Vasteras w 1990 roku. Pomysł wydał się sensowny i wart spróbowania. Po co wytyczać pętlę o długości blisko siedemdziesięciu kilometrów, wplatać w nią próby, organizować punkty kontrolne. Wystarczy przecież wydłużyć typowy tor motocrossowy, dołożyć odcinki leśne, trochę mokradeł i naturalnego terenu. Do eksperymentu namówiono ludzi z Górnika Czerwionka pod wodzą Henryka Buchty. Tor zlokalizowany na hałdach KWK " Dębieńsko " zmodyfikowano do wymogów nowej konkurencji odpowiednio wydłużając i oznakowując dystans. Miało być dziesięć kilometrów w jednym okrążeniu, ale z powodu kolidującego z trasą dwukrotnego przejazdu przez tory kolejowe stanęło na siedmiu tysiącach metrów. Pozostało zatem czekać na chętnych do rywalizacji. Regulamin tej pionierskiej wówczas imprezy oparty był na zasadach motocrossu. Dla najmłodszych startujących na Simsonach S51 Enduro w klasie 50 przewidziano po cztery okrążenia każdego dnia. W klasie 125 jeżdżono i rywalizowano codziennie w dwóch przejazdach po sześć rundek na hałdach nieopodal Czerwionki. Klasy: powyżej 125; 250 i powyżej 250 jechały każdego dnia po siedem okrążeń w trzech biegach. W sumie - ni to klasyczny rajd Enduro, ni prawdziwy motocross. Jak na tamte czasy polskiego Enduro park maszyn imponował ilością markowego sprzętu. Jedynie w 50 i 125 rywalizowały wyłącznie Simsony i CZ. W pozostałych klasach dominowały Husqvarny, których było aż jedenaście, Hondy, Kawasaki, Suzuki, Yamahy i austriackie KTM-y. Jawy Enduro stanowiły dużo mniejszy element stawki sprzętowej. Do startu dopuszczono motocykle crossowe, stąd wysyp japońskich jednośladów na Cross Country w Czerwionce. Po rocznej karencji będącej wynikiem odmiennych stanowisk zainteresowanych klubów ( Zagłębie Miedziowe Głogów - WKM Wschowa ) na inauguracyjnej imprezie sezonu 1991 pojawił się Zbigniew Przybyła - już jako zawodnik klubu ze swojej rodzinnej Wschowy. Powrót okazał się całkiem udany, gdyż " Gucio " pierwszego dnia na Husqvarnie TE 350 pozostawił w tyle Ryszarda Gancewskiego z KTM Novi Kielce ( Kawasaki KX 500 ) i Ryszarda Augustyna z Kieleckiego Klubu Motorowego używającego Husqvarny WR 260. " Szalony Ganc " najpierw nie odpalił zgasłego silnika i został na maszynie startowej, następnie na początku trzeciego wyścigu z lekka poturbował mały palec lewej ręki ( stłuczenie i pięć szwów ) w kolizji z metalowym słupkiem. Myślicie, że " Gancu " się wycofał z rywalizacji? Nic bardziej mylnego! Karetka zawiozła go do szpitala, dopiero po wymachaniu na mecie trzeciego biegu. Niestety, eskulapi zabronili motocykliście z Kajkowa startu w drugim dniu, musiał zadowolić się aktywnym dopingiem kolegów. Z absencji Ryszarda Gancewskiego skorzystał morawianin Milan Vasiczek wystawiony przez zespół z Grodkowa, który wskazał Zbigniewowi Przybyle drugie miejsce na podium dnia. Ryszard Augustyn ponownie był trzeci. W klasie 250 obydwa dni należały do Andrzeja Tomiczka - dwukrotnie pierwszy - i Piotra Kasperka - był dwa razy drugi. Za dwójką z Bielskiego BKM-u na Husqvarnach ulokował się jeżdżący wówczas w teamie KS Turów Bogatynia Tomasz Kodym korzystający z Jawy Enduro. Przy okazji Andrzej Tomiczek pokazał klasę i pazur waleczności kończąc dwa na sześć wyścigów z " kapciem " w tylnym kole. Wybierający się wraz z Tomiczkiem na podbój Mistrzostw Świata Maciej Wróbel również zademonstrował wysoki kunszt. Jadąc nader zawzięcie w obydwa dni, pozostawił za sobą w klasie powyżej 125 ( również ambitnych! ) Wojciecha Rencza z Turowa i młodszego z braci Czachorów - Mariusza reprezentanta AMK Pałac Młodzieży Warszawa. Z podczewionkowskimi hałdami, krzakami, kałużami i przecinkami wśród brzózek i samosiejek dzielnie radzili sobie ówcześni herosi klasy 125 pomykający na jednośladach marki CZ. Bohaterami tych zmagań na pokopalnianych hałdach byli: Sławomir Oleś; Zbigniew Szczepanek ( obaj z KKM Kielce ); Wiktor Iwański ( Zagłębie Miedziowe ); Wojciech Brzuśmian ( BKM Bielsko-Biała ). Klasa 50 rekrutująca się z Simsoniarzy była najliczniejszą i najbardziej ambitną - niczego nie ujmując pozostałym. Wiadoma sprawa, że w wieku lat nastu ma się cokolwiek odważniejsze spojrzenie na świat, tudzież na rywali z trasy zawodów motocyklowych. Mimo, że w kwietniu 1991 roku naszej rajdowej młodzieży nieraz przyszło za pomocą pchania wspomagać możliwości silników motorowerów rodem z Suhl, dali radę wykazując się niezłą wytrzymałością w tej imprezie. Pierwsze lokaty podzielili wówczas pomiędzy siebą: Jarosław Chećko ( KKM ) i Sebastian Krywult ( BKM ). Za nimi ulokowali się - Jakub Laskowski z KKM-u i reprezentant KS Turów Jacek Dejniak. Ci co znali tor motocrossowy w Czerwionce nie byli zbytnio zdziwieni jego konfiguracją i skalą trudności, pozostali bardzo obiekt chwalili, narzekano jedynie na kurz, ale - gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą!... Początek dziejów polskiego Cross Country został dokonany wiosną 1991 roku. Potem temat uległ pewnej " hibernacji ", by powrócić ( znów na otwarcie sezonu ) w roku 1998, gdy na poligonie w Czerwonym Borze pod Łomżą rozegrano kolejne takie zawody włączone do serialu MP Enduro. Potem pojawiły się imprezy w Biedrusku, Chełmnie i wielu innych miejscach. Jak to mawiają: dalej to już poszło! A wszystko zaczęło się dwadzieścia lat temu na torze w Czerwionce... Jarosław Ozdoba

Czytaj więcej...

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Cross Country w Siemiatyczach - 3/4 września


Historia historią, ale już czas zająć się tegorocznym sezonem, który wkrótce również, nomen omen, przejdzie do historii. W Country Crossie mamy jeszcze jedne zawody podczas weekendu ¾ września w Siemiatyczach. Natomiast w rajdach Enduro czeka nas jeszcze jedna eliminacja w Kielcach. W klasyfikacji Enduro dużo może się jeszcze zmienić, natomiast w XC wiele się wyjaśniło. W najbliższy weekend odbędą się ostatnie zawody XC MP oraz PP. Wprawdzie zawodnicy Pucharu mają jeszcze jedną rundę do odjechania, ale jej wyniki nie zmienią znacząco klasyfikacji na koniec sezonu. Tegoroczne zawody XC w Siemiatyczach odbędą się na trasie obejmującej tor MX Rososze i tereny przyległe. Tor został ładnie przerównany na MP Enduro jakie odbyły się w ostatnią sobotę i niedzielę. Zawodników w rajdzie nie było zbyt wielu zatem nie zdołaliśmy go sponiewierać. Organizator zaprasza wszystkich, obiecując konkretne ściganie na stosunkowo łatwej trasie o nawierzchni trawiastej i piaszczystej.

Popatrzmy na klasyfikację XC w poszczególnych klasach.

Ostatnia eliminacja XC w Lidzbarku Warmińskim nie miała szczęścia do pogody, bo paskudnie napadało i trasa lidzbarskiego XC zmieniła się w śliską breję, gdzie znaczna część zawodników walczyła raczej o przetrwanie niż o dobry wynik. Jechałem te zawody tylko w sobotę, bo dobry los ulitował się nade mną i nakazał mi spędzić niedzielę na pełnieniu obowiązków rodzinnych. W ten sposób uniknąłem niedzielnej kąpieli w błocie podczas wielu okrążeń krótkiej lidzbarskiej trasy. Tak na marginesie, wygląda na to, że lidzbarski serial XC dobiega końca, bo organizatorzy zaczynają mieć kłopoty z uzyskaniem zezwolenia na poprowadzenie trasy po terenie przyległym do toru MX. Pięciominutowa pętla to na standardy MP zdecydowanie za krótko. Natomiast samej organizacji zawodów, jak zwykle w Lidzbarku, trudno coś zarzucić. Działacze tamtejszego Moto-Klubu, to fachowcy i potrafią zrobić dobre zawody.


W klasie Senior 1 wygra pewnie Karol Kędzierski, który nie brał udziału w zawodach w Lidzbarku, bo uczestniczył w tym samym czasie w ISDE w Finlandii. Karol jako zawodnik reprezentacyjnego zespołu Polski startującego w Word Trophy spisał się jak zwykle doskonale, pewnie dojeżdżając bardzo trudny rajd i zajmując 18 miejsce w klasie E1. W naszym krajowym XC nie ma specjalnie rywali i jak dotąd wygrał wszystkie biegi w których brał udział. O kolejne miejsca na podium walczą w tym roku Sebastian Banaś i Paweł Szturomski. W tym pojedynku stawiam na kolegę Szturomskiego, a to dlatego, że Paweł ma spore doświadczenie rajdowe i w ciężkich warunkach jeździ lepiej niż kolega Banaś. Z kolei Seba Banaś to już nie ten sam zawodnik, co dwa lub trzy lata temu. Wtedy naprawdę dobrze jeździł tylko w optymalnych warunkach. Teraz daje sobie coraz lepiej radę na trudnych trasach, a nawet w błocie. Udowodnił to wygrywając drugi dzień zawodów w Lidzbarku. Drugiemu garniturowi klasy Senior 1 przewodzi Tomek Zych, zawodnik doświadczony, świetnie jeżdżący w trudnym terenie. Powiedziałbym nawet, że Tomek preferuje trudne trasy i w naszych krajowych zawodach Extreme należy zdecydowanie do czołówki. Jednak, jak to się często zdarza zawodnikom Hard Enduro, brakuje mu trochę szybkości. Poza Tomkiem Zychem mamy jeszcze dwóch młodych zawodników MX Chotomów – Jakuba Galińskiego i Piotra Płochockiego. W tym roku obaj ponownie podnieśli jakość swojej jazdy, a kolega Galiński ociera się już o podium tej klasy. Z kolei Płocho był do niedawna moim bezpośrednim przeciwnikiem, ale w Lidzbarku swobodnie wygrał ze mną o 2 minuty i wydaje się, że mój czas walki z Piotrkiem powoli przemija. No cóż, to prawidłowa kolej rzeczy. Ja już szybciej nie pojadę, a oni tak. Bardzo dobrze pokazał się w tej klasie mój kolega klubowy – Przemek Szymański. Jednak Przemek jeździ nieco „ w kratkę” co sugeruje brak regularnego, przemyślanego treningu.

W klasie Senior 2 karty rozdaje Łukasz Kurowski. Zawodnik z olbrzymim dorobkiem sportowym i takimi właśnie umiejętnościami. Jak każdy z nas, Qurak przeżywał swoje wzloty i upadki. Łukasz potrafi jednak wyciągnąć wnioski ze swoich przygód i dzisiaj prezentuje na trasach XC czy MX bardzo dojrzały, przemyślany sposób jazdy. Jeżeli dodamy do tego jego talent i doskonale rozwinięte cechy motoryczne, to otrzymujemy zawodnika przynajmniej europejskiego formatu. Szkoda, że potencjał Łukasza Kurowskiego nie jest wykorzystywany w ramach kadry. Byłoby dobrze dla sportu motocyklowego, gdyby Łukasz i GKSM ustaliły wspólną częstotliwość porozumiewania się, bo jak do tej pory obie strony nadają na różnych falach. Pod nieobecność Łukasza Kędzierskiego i Karola Knapa, o pozostałe miejsca na podium walczą : Kamil Walczak, Sylwek Jędrzejczyk i Rafał Kiczko. Ten ostatni niestety musiał, z powodu kontuzji, odpuścić zawody w Chełmnie i Radomiu. Zatem strata punktowa Rafała jest zbyt duża by mógł myśleć o miejscu na podium. Jeżeli jednak któryś z wyprzedzających go kolegów nie dojedzie choć jednego biegu, to kto wie.
Na kolejnych miejscach w tej klasie jeżdżą: Roman Ulenberg, Rafał Kostecki i Paweł Kaim. Na pewno dużo do powiedzenia mieliby nasi reprezentacyjni rajdowcy, ale oni jadą XC tylko wtedy gdy nie koliduje to z zawodami Enduro. Zatem w całym cyklu nie zbierają dużo punktów, choć w poszczególnych zawodach bywają na pudle, jak choćby Paweł Szymkowski.

W klasie Junior wygrywa Filip Więckowski i wydaje się, że nie można mu już odebrać tytułu Mistrza Polski. Kolega Więckowski może sobie odpisać jeszcze jeden dzień, zatem wystarczy, że w Siemiatyczach dojedzie na przyzwoitej pozycji tylko jeden dzień zawodów. Prawdopodobnie obecna kolejność w tabeli nie ulegnie zmianie i Adrian Piłat będzie drugi, a Jakub Piątek – trzeci. W zespole pościgowym jedzie cała grupka młodych utalentowanych zawodników. Młodych nawet jak na wiek juniorski, bo z życiowego punktu widzenia to jeszcze dzieciaki. Należą do nich: Maciek Giemza, bardzo utalentowany rajdowiec, który nie mógł pojechać tegorocznej sześciodniówki, bo nie ma, z racji wieku, prawa jazdy na motocykl. Giemza to taki Kurowski tylko 10 lat młodszy. Jeżeli rodzicom wystarczy kasy, a Maćkowi silnej woli, to będziemy mieli w jego osobie kolejnego zawodnika co najmniej reprezentacyjnego formatu. Jan Folga i Dawid Mordasiewicz to kolejni adepci trudnej sztuki powożenia koniem mechanicznym. Obaj maja ambicję na podium, ale potrzebują nieco czasu i motogodzin, aby odegrać w tej klasie wiodącą rolę. Tak naprawdę, to wśród juniorów jest jeszcze kilku szybkich zawodników, ale nie jeżdżą regularnie w cyklu XC, zatem nie mają szans na podium.
W zawodach XC startuje również klasa Junior 85 ale cierpi na brak frekwencji, szkoda. Długie biegi XC doskonale budują wytrzymałość młodych zawodników, a przy okazji zmuszają ich do szukania ergonomii na motocyklu. To skutkuje później dobrą pozycją, a więc mniejszym zmęczeniem podczas zawodów MX. Wśród najmłodszych juniorów karty rozdają wychowankowie KTM Novi Kielce – koledzy: Romaniec, Glock, Szczepanek, Socha.

W klasyfikacji Quad Open MP prowadzi Grzegorz Chrzanowski przed Dawidem Kalinowskim i Łukaszem Łaskawcem. Wydaje się, że kolega Chrzanowski utrzyma pierwsze miejsce pod warunkiem, że nie będzie testował swojego szczęścia ( jest limitowane) i w ostatnich zawodach pojedzie spokojnie. Pozycja na podium kolegi Łaskawca będzie udanym zakończeniem sezonu dla tego zawodnika. Daje jednak do myślenia fakt, że zdobyć tytuł Mistrza Polski jest trudniej niż dojechać Dakar w pierwszej trójce. No rzeziole u nas na quadach kroją, nie?

W tym roku koledzy z Pucharu Polski nie szokują już frekwencją jak w latach poprzednich. O ile w Mistrzostwach Polski startuje w każdych zawodach mniej więcej taka sama ilość uczestników ( niewielka) co w latach ubiegłych, o tyle w Pucharze nastąpił wyraźny odpływ zawodników. Odpłynęli pewnie na zawody strefowe, gdzie taniej i bliżej od miejsca zamieszkania. Widać wyraźnie, że okrojone budżety startowe dają się wszystkim we znaki.
W tym zestawieniu nieźle wygląda klasa Weteran. Starsi Panowie wciąż chcą jeździć i przyznaję, że bardzo mi się to podoba. W klasyfikacji tej klasy prowadzi szybki i wytrzymały Robert Kaniewski i pewnie nie da sobie wydrzeć pierwszego miejsca na koniec sezonu. Ambitnie i sprawnie jeżdżący Wiktor Kuźniewski jest drugi ale będzie musiał odpierać ataki Wiesława Wiśniewskiego, Sławka Suchorowskiego czy Jacka Witosa. O ile Sławek i Jacek są wolniejsi niż Wiktor, to Wiesiek Wiśniewski jest na pewno szybszy. Startuje jednak, jako jedyny zawodnik z XC w dwóch biegach dziennie – raz z MP w klasie Senior 2 i z PP w klasie Weteran. Nie dziwi zatem, że czasem brakuje sił, szczególnie wtedy gdy trasa jest trudna. Tak właśnie było w Lidzbarku. I tak jestem pełen podziwu dla wytrzymałości kolegi Wiśniewskiego. Zdarzyło mi się już jechać dwa biegi XC jednego dnia i nie było fajnie. A tu jeszcze drugi dzień. Chyba za dużo tego jeżdżenia, wszak zdrowie też ma swoje limity.

W klasyfikacji Senior 1 PP jest kilku szybkich zawodników jak choćby Tomek Walendowicz, który zrzuciwszy z barków ciężar prezesowania NKM-owi, zabrał się do solidnego treningu i przez ostatni rok zrobił spore postępy. Jednak ma solidną konkurencję w osobach: Tomasza Krawczyka, Sebastiana Kuncickiego czy Łukasza Majewskiego, jeżdżących tak samo szybko, a startujących w całym cyklu zawodów. Wygląda na to, że właśnie ta trójka rozstrzygnie między sobą sprawę kolejności na podium. Nie można jednak wykluczyć, że do tej rozgrywki wtrąci się Artur Grygorcewicz.

Wśród dużych motocykli ( Senior 2) ponownie potwierdza swoją dominację ubiegłoroczny wicemistrz tej klasy – Mieszko Gotkowski. Wydaje się, że w tym roku nikt już Mieszkowi nie wyrwie zwycięstwa, choć koledzy: Strzelecki, Karliński czy Gawron jeżdżą niewiele wolniej niż Gotkowski.

W klasie Junior PP prowadzi wyraźnie Sebastian Witkowski z Ostródy.

Quadocrosserów jeździ w PP znacznie więcej niż w MP. Wynika to pewnie z faktu, że niewielu mamy kierowców quada o profilu i zacięciu sportowym, a tacy właśnie próbują walczyć o tytuły w MP. Budżet startowy wyczynowego quadocrossera jest znacząco wyższy niż wyczynowego motocrossera. Jest to przykra niespodzianka szczególnie dla tych, którzy wnikają w sport motocyklowy kupując traktorek jako pierwszy pojazd. Z drugiej strony lepiej jeździć traktorkiem niż nie jeździć. Zatem ilością zawodników PP wygrywa z MP. W klasie 2K PP prowadzi Kacper Bartczak z Piły i wygra ten sezon w cuglach. W Klasie 4K PP frekwencja jest niestety znacznie gorsza. Wygląda na to, że dotychczasowy lider Tadeusz Wiśniewski dowiezie swoje pierwsze miejsce do mety, bo zawodów pozostało już niewiele, a przewaga kolegi Wiśniewskiego jest znacząca.

Wszystko rozstrzygnie się podczas najbliższych siemiatyckich wyścigów. Wszystkim życzę zero awarii i pełnych otwarć przepustnicy :-).

Czytaj więcej...

wtorek, 23 sierpnia 2011

Mistrzostwa i Puchar Polski Enduro, 27/28 sierpnia - Siemiatycze


Przypominamy wszystkim, że w najblizszy weekend odbędzie się kolejna eliminacja MP i PP w Motocyklowych Rajdach Enduro. Siemiatyckie rajdy nie są trudne i dlatego są idealnym miejscem do pierwszego startu dla początkujących rajdowców. Poniżej regulamin rajdu.


REGULAMIN UZUPEŁNIAJACY
VII i VIII RUNDA MISTRZOSTW POLSKI W RAJDACH ENDURO

Siemiatycze, 27-28.08.2011 r.

1. ORGANIZATOR
Nadbużański Klub Motorowy w Siemiatyczach ul. Kościuszki 11, 17-300 Siemiatycze
www.nkm.com.pl , info@nkm.com.pl , przy współpracy Miejskiego Ośrodka Sportu i
Rekreacji w Siemiatyczach ul. Nadrzeczna 29, 17-300 Siemiatycze, tel. 85 656 10 44, fax.
85 655 26 65, e-mail: mosir_siemiatycze@tlen.pl, www.mosir-siemiatycze.info .

2. ZAŁOŻENIA
Rajd organizowany na zlecenie i zgodnie z kalendarzem imprez ZG PZM jako VII i VIII
runda Mistrzostw Polski w Rajdach Enduro.

4. TERMIN i MIEJSCE
27-28.08.2011 r., Siemiatycze woj. podlaskie, baza rajdu: Gimnazjum Gminne w
Siemiatyczach, ul. Kościuszki 88

5. WŁADZE ZAWODÓW
Sędzia zawodów – Marek Sikora
Dyrektor zawodów – Roman Umiastowski
Zastępca dyrektora zawodów – Konrad Demiańczuk
Kierownik ds. marketingu – Tomasz Walendowicz
Kierownik parku maszyn oraz start-meta – Aleksander Leoniuk
Kierownik biura zawodów – Krystyna Winska
Kierownik trasy – Adam Sapieżko
Kierownik próby „Test Cross” – Piotr Jakowiuk
Kierownik próby „Test Enduro” – Tomasz Leoniuk
Kierownik parku maszyn – Szymon Drewulski
Kierownik odbioru technicznego - Tomasz Pyzowski
Kierownik komisji technicznej – Bartłomiej Korzeń
Chronometraż i Biuro obliczeń – Grzegorz Ostrowski
Lekarz zawodów – Renata Brycka – Safrończyk

6. ZGŁOSZENIA
Zgłoszenia pisemne, bezwzględnie na obowiązującym druku zgłoszenia, potwierdzone przez
macierzysty klub, należy przesłać na adres organizatora zawodów w I terminie do dnia
12.08.2011 r. Po wyznaczonym terminie ma zastosowanie termin II (decyduje data stempla
pocztowego).
Podczas zgłaszania odbioru formalnego zawodów zawodnik zobowiązany jest przedstawić:
_ wypełniona kartę zgłoszenia,
_ prawo jazdy lub kartę motorowerową dla danego pojazdu,
_ motocykl wraz z dowodem rejestracyjnym z ważnym badaniem technicznym,
_ dowód ubezpieczenia komunikacyjnego OC,
_ kask ochronny z homologacja zawodnicza,
_ książeczkę zdrowia z ważnymi badaniami lekarskimi,
_ licencję zawodniczą,
_ licencję sponsorska, w przypadku udziału w klasyfikacji zespołów sponsorskich,
_ dowód wpłaty wpisowego.
Pojazd powinien spełniać wymogi Kodeksu Ruchu Drogowego.
Wpisowe za udział w zawodach dwudniowych:
Motocykle:
Junior 50: I termin – 140,- zł II termin – 240,- zł
Pozostali: I termin – 190,- zł II termin – 290,- zł
Quady: I termin – 260,- zł II termin – 360,- zł
Wpisowe za udział w jednym dniu zawodów:
Motocykle:
Junior 50: 120,- zł
Pozostali: 170,- zł
Quady: 200,- zł
- Dla zawodników nie zrzeszonych w Klubach PZM wpisowe zwiększa się o 50% od w/w
stawek.
- Wpisowe należy wpłacać na konto:
Nadbużanski Klub Motorowy:
PKO BANK POLSKI
72 1020 1332 0000 1202 0330 7568
Tytułem: „Wpisowe – Mistrzostwa Polski w Enduro”

7. UDZIAŁ ZAWODNIKÓW ZAGRANICZNYCH
Zawody zgłoszone są dostępne dla zawodników zagranicznych. Zawodnicy zagraniczni
zgłoszeni do zawodów musza przedstawić licencje UEM, FIM albo licencje swej federacji i
zezwolenie wydane przez macierzysta federacje (FMN).

8. BIURO ZAWODÓW
- Siemiatycze, ul. Kościuszki 88, (Gimnazjum Gminne w Siemiatyczach)
- Czynne:
26.08.2011 r. od godz. 16:00 do 21:30
27.08.2011 r. od godz. 7:30 do 20:00
28.08.2011 r. od godz. 7:00 do zakończenia zawodów

9. ODBIÓR TECHNICZNY
- W dniu 26.08.2011 r. od godziny 18:00 do godziny 22:00
- W dniu 27.08.2011 r. od godziny 8:30 do godziny 10:00 odbiór dodatkowy płatny w
wysokości 100 zł.
Zawodnik, który nie ukończył I dnia zawodów może startować w II dniu pod warunkiem
przedstawienia motocykla do kontroli technicznej w czasie najpóźniej do 60 minut po
teoretycznym czasie przyjazdu na metę I dnia. Motocykl musi posiadać oznakowanie ramy
dokonane w czasie odbioru technicznego przed I dniem.
W miejscu serwisowania obowiązują maty środowiskowe.

10. ODPRAWA ZAWODNIKÓW
W dniu 27.08.2011 r. około godz. 9:30 przy Biurze Zawodów.

11. START
- 27.08.2011 r. (sobota), godz. 11.00 – Gimnazjum Gminne w Siemiatyczach
- 28.08.2011 r. (niedziela), godz. 9.00 – Gimnazjum Gminne w Siemiatyczach

12. TRASA RAJDU
- Klasa Junior 50
I dzień – 2 pętle po ok. 60 km
II dzień – 2 pętle ok. 60 km
- 2K, 4K
I dzień – 3 pętle po ok. 60 km
II dzień – 2 pętle po ok. 60 km
- Klasa Junior, E1, E2/E3, Weteran
I dzień – 4 pętle po ok. 60 km
II dzień – 3 pętle po ok. 60 km
Próby specjalne:
_- rozruchu na starcie w obu dniach (nie dot. ATV 2K i ATV 4K)
_- test cross – o długości ok. 4-5 km z pomiarem czasu w każdym okrążeniu.
_- test enduro – o długości ok. 4-5 km z pomiarem czasu:
a) w I dniu:
– dla klas: Junior 50, ATV 4K i ATV 2K 2 i 3 okrążenie,
– dla pozostałych _ 2,3 i 4 okrążenie,
b) w II dniu we wszystkich okrążeniach,

13. NUMERY STARTOWE
Zawodnicy maja obowiązek posiadać własne numery startowe zgodnie z komunikatem
GKSM.

14. KONKURENCJE
W trakcie zawodów będzie obowiązywał następujący podział na konkurencje:
- Junior 50 – motocykle o pojemności silnika do 50 ccm; startować mogą zawodnicy, którzy
ukończyli 13 lat a do końca 2011 r. nie skończą 19 lat, posiadający certyfikat i licencje A;
- Junior – motocykle o dowolnej pojemności i rodzaju silnika; startować mogą zawodnicy,
którzy do końca 2011 roku nie skończa 24 lat, posiadający certyfikat i licencje A
- E1 – motocykle dwusuwowe o pojemności silnika do 125 ccm i czterosuwowe o pojemności
silnika do 250 ccm; startować mogą zawodnicy, posiadający certyfikat i licencje A
- E2/E3 – motocykle dwusuwowe o pojemności silnika powyżej 125 ccm do 500 ccm i
czterosuwowe o pojemności silnika powyżej 250 ccm do 650 ccm; startować mogą
zawodnicy posiadający certyfikat i licencję A
- Weteran – motocykle o dowolnej pojemności i rodzaju silnika; startować mogą zawodnicy,
którzy ukończyli lub kończą w 2011 r. 40 lat, posiadający certyfikat i licencje A
- Generalna – zawodnicy z konkurencji Junior, E1, E2/E3 i Weteran
- ATV 2K – pojazdy czterokołowe z napędem na jedna os o pojemności silnika do 750 ccm;
startować mogą zawodnicy posiadający certyfikat i licencje A
- ATV 4K – pojazdy czterokołowe z napędem na dwie osie o pojemności silnika do 1000
ccm; startować mogą zawodnicy posiadający certyfikat i licencje A
- Klubowa – rozgrywana pomiędzy klubami; w konkurencji tej klasyfikowani są tylko
zawodnicy z konkurencji indywidualnych, motocyklowych, będący członkami klubów;
- Zespołów sponsorskich – zespół tworzy trzech zawodników sponsorowanych przez
zgłaszającego, zgłoszonych w dowolnych konkurencjach indywidualnych; nazwa zespołu
musi być niezmienna w czasie całego sezonu, lecz skład uczestników może się zmieniać w
poszczególnych zawodach i musi być zgłaszany przed każdymi zawodami; członkowie
zespołu musza mieć wykupione licencje sponsorskie.

15. TABLICE Z NUMERAMI STARTOWYMI
Junior 50 – tło białe, cyfry czerwone
Junior – tło czarne, cyfry białe
E1 – tło zielone, cyfry białe
E2/E3 – tło żółte, cyfry czarne
Weteran – tło białe, cyfry czarne
ATV 2K – tło żółte, cyfry czarne
ATV 4K – tło żółte, cyfry czarne

16. PROTESTY
Protesty mogą być zgłaszane pisemnie na ręce Dyrektora zawodów wraz z kaucja 200,- PLN
w terminach przewidzianych w RSM. Kaucja rozpatrywania protestu wymagającego
rozbiórki silnika motocykla wynosi 500 zł, w przypadku rozbiórki silnika quada 1.000 zł.

17. ZAKONCZENIE ZAWODÓW
W dniu 28.08.2011 r. około godz. 16.00.

18. POSTANOWIENIA KONCOWE
- Na jednym okrążeniu znajdować się będą 2 PKC. W jednym przypadku próba oddalona
będzie więcej niż 1 km od PKC.
- Obowiązują maty środowiskowe – za brak maty zostanie nałożona kara pieniężna wysokości
300 zł. W przypadku niezapłacenia kary, bądź nie zastosowaniu maty po nałożeniu wyżej
wymienionej kary, zawodnik zostanie wykluczony z zawodów.
- Organizator nie przyjmuje na siebie odpowiedzialności za ewentualne szkody i straty
powstałe w stosunku do zawodników i ich mienia jak również za szkody i straty
spowodowane przez zawodników w stosunku do osób trzecich i ich mienia.
- Organizator przypomina, że każdy zawodnik ponosi odpowiedzialność finansową za
ewentualne zniszczenie zasiewów pól uprawnych i innych spowodowanych przez siebie.
- Zawody są ubezpieczone od odpowiedzialności cywilnej.
- Uczestników obowiązują przepisy Kodeksu Ruchu Drogowego.

19. ZAKWATEROWANIE
We własnym zakresie.

20. OFICJALNA STRONA INTERNETOWA ZAWODÓW:
www.nkm.com.pl
Dyrektor zawodów
Roman Umiastowski
Zatwierdzono przez GKSM
dniu 26.07.2011

Czytaj więcej...

czwartek, 18 sierpnia 2011

ME Enduro w 1988


Tym razem Jarek Ozdoba opowiada o rajdach Enduro sprzed 23 lat.

Rok 1988 był przedostatnim sezonem egzystencji Mistrzostw Europy w rajdach Enduro przed awansem serialu do miana Mistrzostw Świata od sezonu 1990. Rozgrywki kontynentalne powróciły w roku 1992 jako rozgrywki juniorów równoległe z eliminacjami MŚ. Od sezonu 1998, już pod skrzydłami nowej federacji międzynarodowej - Europejskiej Unii Motocyklowej ( UEM ), Mistrzostwa Europy powróciły do niezależnego cyklu rozgrywek o tytuły najlepszych rajdowców na Starym Kontynencie. W 1988 roku motocykliści znad Wisły odnieśli spore sukcesy w Mistrzostwach Europy, niestety po raz ostatni w dekadzie lat osiemdziesiątych. W dodatku z powodzeniem stawiali czoła europejskiej konkurencji dysponując pożyczonymi Simsonami i Jawami. Ale jedynie na taki sprzęt - w ówczesnej rzeczywistości podzielonej Europy - mogliśmy wówczas liczyć. O ile enerdowska wytwórnia o dość skomplikowanej nazwie: IFA Kombinat Simson veb Fahrzeug - und Jagdwaffenwerk ERNST THALMANN Suhl, traktowała polskich kierowców jako zawodników fabrycznych dostarczając nowe modele motocykli i zapewniając pełną obsługę na zawodach, to Jawa uparcie wpychała nam o krok gorsze wersje swoich wyczynowych motocykli. " Uzdatnianie " kadrowych Jaw Enduro leżało w gestii Ośrodka Technicznego Zaopatrzenia PZMotu. Ów OTZ na ul. Kickiego na warszawskim Grochowie był swoistą mekką wszystkich klubów motorowych istniejących wtedy w Polsce. Tylko tam można było bowiem dostać niezbędne części zamienne, opony, akcesoria, czyli wszelakie atrybuty niezbędne do funkcjonowania sportu motorowego. Młodzieży wychowanej we współczesnych realiach, gdy w każdym większym mieście istnieją sklepy i salony motocyklowe pełne wszelakiego dobra, taka sytuacja może wydawać się co najmniej dziwną, ale - tak było! Na sezon 1988 umowy zawarte przez Polski Związek Motorowy zapewniały dostawy na ME dwóch Simsonów - jednej 80 i jednej 125 - WKH ( wówczas były to topowe modele rodem z Suhl! ) i także dwóch egzemplarzy Jaw Enduro. W tym wypadku była to chłodzona wodą dwieściepięćdziesiątka E`87 typ 681 i pięćsetka w specyfikacji VVZ z silnikiem jeszcze chłodzonym powietrzem. Po rajdzie zaliczanym do Mistrzostw Polski, ale z wykorzystaniem fragmentów trasy ISDE 1987, z bazą w Jeleniej Górze przyklepano obsadę kadrowych motocykli na europejskie wojaże. Simsona 80 dosiadł Piotr Kasperek ( BKM Bielsko-Biała ), w tradycyjnej dla siebie klasie 125 znalazł się Ryszard Gancewski ( GAMK Budowlani Gdańsk ). W klasie 250 zaawizowano Zbigniewa Przybyłę ( Zagłębie Miedziowe Głogów ), a w pięćsetkach szczęścia miał próbować Zbigniew Groth z GKM Bałtyk Gdynia. Pierwszy rajd sezonu był premierowy także pod względem organizacyjnym, gdyż po raz pierwszy w historii kolorowy cyrk Enduro zawitał do ówcześnie mało znanej w tym środowisku Portugalii. Uczestnikom zawodów przybyłym na weekend 07-08 maja do Viana de Castello przyszło zmierzyć się z tutejszym terenem, aurą i co w Enduro nieuniknione - przeciwnościami losu. Jak się okazało, perfekcyjnie przeprowadzone zawody, których dominującym elementem pogodowym był ulewny deszcz, oferowały trudną, błotnisto-kamienistą trasę, ale i niewygórowane czasy przejazdu. Ciekawe próby wymagały za to dużej sprawności i nienagannej techniki jazdy. Takie warunki najbardziej odpowiadały uznanemu mistrzowi błota Ryszardowi Gancewskiemu, który był dwukrotnie drugi w 125. Piotr Kasperek był czwarty i piąty w osiemdziesiątkach. W pięćsetkach progresję formy odnotował Zbigniew Groth, który w sobotę był czternasty, a w niedzielę dojechał na dziesiątym miejscu. O pechu mógł mówić Zbigniew Przybyła. W jego Jawie 250 już na pierwszym okrążeniu trasy pierwszego dnia ( ! ) " poszedł " wodzik skrzyni biegów czyniąc ją niesprawną. Czechosłowaccy serwisanci kiwali głowami ze zdumieniem, ale takowej części ponoć nie mieli na składzie, a całej skrzyni nie chcieli choćby pożyczyć. Obawiali się o ewentualną pozycję i punkty Libora Podmola? Co ciekawe, na kolejny rajd we Francji w motocyklu Przybyły znalazła się jednak nowa przekładnia.


Tydzień po rajdzie w Portugalii barwna karawana uczestników Mistrzostw Europy ( kto był na rajdzie Enduro choć raz, zna ten klimat... ) zawitała do francuskiego Razes, by 14-15 maja móc uczestniczyć w kolejnych eliminacjach serialu. Warunki pogodowe były podobne do tych z Viana de Castello. Zimno i deszczowo, do tego dochodził porywisty wiatr. Swoje zrobiła trudna trasa i... dojazd do pierwszej pętli. Na wąskiej, piaszczystej, błotnistej i pełnej korzeni stromej ścieżce na zboczu góry tworzyły się zatory wśród tych, którzy mieli spore problemy z przejechaniem tego odcinka. Twórcy korków tarasowali przejazd innym, bardziej sprawnym, motocykle wyczyniały arcyciekawe harce, wymykając się spod kontroli kierowców, paliły się sprzęgła... Tu właśnie z powodu spalonego sprzęgła zakończył w sobotę przygodę z rajdem gdynianin Zbigniew Groth. Tarcze zmieniły się w kupkę popiołu... I jak to czasem bywa, znów serwis Jawy nie dysponował potrzebnym elementem. Były też dwa ciasne czasowo odcinki, gdzie poza ( szkoda, że już nieżyjącym ) Gillesem Lelayem i Sven-Erickiem Joenssonem, wszyscy zaliczyli spóźnienia. Z polskiej czwórki, a właściwie trójki, najlepiej wiodło się Piotrowi Kasperkowi, który był trzeci i piąty w klasie 80. Ryszard Gancewski w sobotę był czwarty, a w niedzielę ( po zerwaniu prowadnicy łańcucha i koniecznej, ale kosztownej czasowo, naprawie w plenerze ) osiągnął metę na szesnastym miejscu w klasie 125. Zbigniew Przybyła w najsilniej obsadzonej klasie 250 był dziesiąty i siódmy. Rajd w austriackim Weisskirchen przeprowadzony w terminie 18-19 czerwca nie porażał zbyt trudną trasą, ani pułapkami czasowymi. Mimo to, dla naszej eksportowej czwórki okazał się imprezą bez znaczących historii. Piotr Kasperek i Ryszard Gancewski kontrolowali sytuację w swoich klasach. Bielszczanin był trzeci i czwarty, a " Ganc " dwukrotnie stanął na najniższym stopniu podium. W dwieściepięćdziesiątkach Zbigniew Przybyła celował w drugą połowę dziesiątki, co zaowocowało ósmą i siódmą lokatą. Zbigniew Groth jadąc w towarzystwie Sven-Erica Joenssona, Bohumila Posledniego i spółki, ukończył zawody na dwunastym i czternastym miejscu w mocarnych pięćsetkach. Na początku lata ( 25-26 czerwca 1988 roku ) uczestnicy serialu Mistrzostw Europy pojawili się w Clusone nieopodal Bergamo. Tym razem zabrakło Zbigniewa Grotha. Urwanie chłodnicy po efektownym upadku i dwukrotne wymiany na trasie koszmarnie pociętych dętek, co jak wiadomo wymaga nieco czasu, wyeliminowały z akcji i wyników Piotra Kasperka już pierwszego dnia imprezy. Bardzo trudna trasa, którą przygotowali organizatorzy przeczesała grono uczestników o około pięćdziesiąt procent, a zatem nieźle! Nienajgorzej poszło na tym rajdzie Ryszardowi Gancewskiemu, który ufny zasadzie: " im trudniej, tym lepiej " , zameldował się dwukrotnie drugi w klasie 125. Niezgorzej poczynał też sobie w licznym gronie zawodników klasy 250 Zbigniew Przybyła, inkasując punkty za szóste ( sobota ) i dziewiąte ( niedziela ) miejsce na rajdzie w urokliwych okolicach Bergamo. Prawie miesiąc po zawodach w Clusone cykl Mistrzostw Europy w rajdach Enduro po raz pierwszy w historii zawitał na Węgry. Trasy wytyczone w okolicach Pecs pamiętały eliminacje Pucharu Pokoju i Przyjaźni z 1986 roku, a upalna pogoda i ostre słońce niezbyt ułatwiały jazdę. Mimo tego Ryszard Gancewski umocnił się w czołówce klasy 125, przy okazji będąc najlepszym kierowcą Simsona o tym litrażu. Dobrze wypadł też Piotr Kasperek, nawiązując w osiemdziesiątkach udaną walkę z gwiazdą zespołu z Suhl Thomasem Bieberbachem, co zaowocowało drugim i trzecim miejscem w Pecs. Niestety, pech trzymał się dzielnie Zbigniewa Przybyły, któremu kolejna w tym sezonie awaria skrzyni biegów zepsuła szyki i oddaliła szanse na awans w klasie 250.


Finisz sezonu, czyli rajd w zachodnioniemieckim ( RFN ) Eichswege rozegrany w weekend 30-31 lipca dopełnił formalności co do Mistrzostw Europy Enduro w sezonie 1988. Dział Sportu firmy Simson wydatnie wspomógł polską dwójkę. Piotr Kasperek i Ryszard Gancewski otrzymali szykowane już na Sześciodniówkę w Mende prototypy wyczynowych motocykli z Suhl w wersji 1989. Także firma Jawa podstawiła Zbigniewowi Przybyle sprzęt już ( albo: nareszcie! ) konkurencyjny dla maszyn używanych przez Libora Podmola i spółkę z teamu czechosłowackiej wytwórni. Choć z przygodami, to nasi wywalczyli całkiem przyzwoite lokaty w klasyfikacji całego sezonu. W klasie 80 Piotr Kasperek był trzeci. Mistrzem Europy został Włoch Gian Marco Rossi, wicemistrzem kontynentu ogłoszono Thomasa Bieberbacha z NRD, tak jak Kasperek używającego Simsona WKH. Wśród zawodników klasy 125, włoskiej koalicji - Angelo Signorelli i Stefano Passeri ( odpowiednio: Mistrz i Wicemistrz Europy ) dorównał Ryszard Gancewski zajmując w podsumowaniu sezonu trzecie miejsce. W dwieściepięćdziesiątkach Zbigniew Przybyła ( kto wie co by się działo, gdyby nie te przygody z przekładnią? ) wylądował ostatecznie na siódmym miejscu. Pauzujący praktycznie od połowy sezonu Zbigniew Groth znalazł się na dwudziestym miejscu w klasie 500. Zdobyte przed dwudziestu trzema laty dwa " pudła " - Kasperka i Gancewskiego były ostatnimi dla Biało-Czerwonych z uzyskanych w tamtym okresie i na sprzęcie rodem z RWPG w serialu Mistrzostw Europy Enduro. Ironią losu było zaś to, że w tym samym roku, na 63 Sześciodniówce Motocyklowej z bazą we francuskim Mende, fabryczne Simsony Piotra Kasperka i Ryszarda Gancewskiego, a także Thomasa Bieberbacha i Danillo Poerschke przestały jechać już pierwszego dnia imprezy. Ale to już chyba temat na nieco inne sprawozdanie...

Jarosław Ozdoba

Czytaj więcej...

piątek, 12 sierpnia 2011

61 ISDE w San Pellegrino

<

Od lewej: Zbigniew Przybyła ( 4 ); Piotr Kasperek ( 25 ); Ryszard Gancewski ( 34 ); Ryszard Augustyn ( 59 ); Stanisław Olszewski ( 99 ) i Zbigniew Banasik ( 135 ) - autorem zdjęcia jest firma Foto Cassotti.

Zanim pojawią się opinie o bieżącej ISDE z Finlandii, Jarek Ozdoba postanowił przypomnieć jak wyglądała 61 ISDE organizowana przez Wlochów. A nie wyglądała za fajnie...

Dawno temu, bo przed ćwierćwieczem, z bazą we włoskim z lekka podupadającym kurorcie San Pellegrino nieopodal Bergamo, miała miejsce 61 edycja Sześciodniówki Motocyklowej. Okolice Bergamo to włoskie zagłębie Enduro, stąd wywodzą się ichniejsi najlepsi zawodnicy i najwierniejsi kibice tej dyscypliny motocyklizmu. Organizowane na tamtym terenie imprezy z przesławnym niegdyś " Vallie Bergamache " na czele od lat słyną z dużej atrakcyjności i wysokiego stopnia trudności. Stąd też powszechnie przypuszczano i obawiano się, że 61 International Six Days Enduro przeprowadzona w terminie 08 - 13 września 1986 roku będzie imprezą, która wszystkim da się we znaki i na długo wryje w pamięć. I owszem, tak było - aczkolwiek niekoniecznie z powodu olbrzymich trudów, walki ze sprzętem, wysokimi wymogami trasy, czy napiętych limitów czasowych. Akurat w tej Six Days chodziło o coś zgoła innego...

Ale to dopiero miało okazać się w trakcie trwania imprezy. Polski Związek Motorowy wysłał do boju, na rok przed polską Sześciodniówką, jedynie zespół seniorów, czyli szóstkę walczącą o główne trofeum - World Trophy. Polskę dwadzieścia pięć lat temu reprezentowali: Zbigniew Przybyła ( Zagłębie Miedziowe Głogów ) - Simson GS 80; Ryszard Gancewski ( GAMK Budowlani Gdańsk ) i Piotr Kasperek ( BKM Bielsko-Biała ) - obaj na Simsonach GS 125; Stanisław Olszewski ( OKS Stomil Olsztyn ) i Ryszard Augustyn ( Kielecki Klub Motorowy ) - obaj na Jawach Enduro 250 VVZ, i Zbigniew Banasik ( MKS Korona Kielce ) - Jawa Enduro 500 VVZ. Sprzęt, czyli podstawowa bolączka polskich dyscyplin sportów motorowych w tamtych czasach, był po prostu taki na jaki mogliśmy wtedy liczyć zgodnie z zawartymi umowami z Simsonem i Jawą. Motocykle z Suhl były przygotowane i obsługiwane w całości przez fabrykę. Natomiast rajdowe Jawy były seryjnymi maszynami w specyfikacji 1985/1986 dostarczonymi w paczkach do warszawskiego OTZ-u na ulicy Kickiego.


Na zdjęciu autorstwa Andrzeja Martynkina, widzimy Zbigniewa Przybyłę ( 4 ) na trasie próby Enduro

Były to egzemplarze z silnikami chłodzonymi powietrzem, z zaworem membranowym na kanale ssącym i z hiszpańskim iskrownikiem elektronicznym Motoplat, oraz centralnym resorowaniem tylnego koła. Za pieniądze PZMotu, poprzez OTZ dozbrojono Jawy na Sześciodniówkę w tylne teleskopy firmy Koni, przednie widelce Marzocchi, przednie tarczowe hamulce Brembo, koła 21" z tarczami hamulcowymi, obręcze cenionej firmy Akront, błotniki Acerbisa i rollgazy Magura. Tak doposażonymi czechosłowackimi rajdówkami można było stanąć w szranki Six Days anno 1986. Nie wystawiliśmy zespołu juniorów, ale też i nie bardzo było jeszcze w kim wybierać. Młode talenty dosiadające wówczas na rajdowych trasach Simsonów S51 Enduro, CZ 125, czy Jaw Enduro różnych pojemności dopiero szlifowały umiejętności, czekając na swoją szansę i czas, aby doszusować do grona kadrowiczów Mirosława Malca. Startami w Enduro nie byli zainteresowani utalentowani ówcześni młodzi motocrossowcy jak Maciej Stańco, czy kuzyni Olszewscy - Jackowie: I i II. W San Pellegrino oprócz ściśle związanej ze startem i obsługą naszego zespołu ekipy działaczy, pojawiło się spore grono oficjeli i dziennikarzy z Polski.



Ryszard Augustyn na próbie crossowej w Monte Pieto - zdjęcie wykonał Wiesław Grabarczyk.

Było to związane z przygotowaniami i prezentacją przyszłorocznej 62 Sześciodniówki Motocyklowej z bazą w naszej Jeleniej Górze. Trasa włoskiej ISDE oferowała górskie, dość wąskie ścieżki, kamienno-szutrowe szlaki pełne ostrych kamyczków ( " kapcie łapano tu niemal seryjnie, więc łyżki do opon często były w robocie! ), trochę podjazdów, leśnych, urozmaiconych korzeniami dróg i próby terenowe zlokalizowane na rozległych łąkach. Już pierwszego dnia okazało się, że jak na imprezę tej rangi jest tu raczej zbyt łatwo, niczym na rajdzie okręgowym, w najlepszym razie mistrzostwach krajowych. Łatwiutka trasa, starannie omijająca co bardziej wymagające podjazdy z korzeniami, spacerowe czasy przejazdu... Za to próby, co było aż nadto widoczne, były nie tylko dobrze znane gospodarzom, ale wręcz perfekcyjnie przez nich przetrenowane. To było widoczne nawet dla laików! Po pierwszym dniu 61 ISDE w World Trophy prowadzą Włosi, Polska dziesiąta.


Zdjęcie trzecie, również autorstwa Wiesława Grabarczyka, przedstawia naszych na PKC Meta czwartego dnia Six Days. Od lewej: Stanisław Olszewski ( walczy z wymianą tylnej opony ), Zbigniew Kłujszo ( nasz " Krasnoludek " na tej ISDE ), Piotr Kasperek, Ryszard Augustyn i Zbigniew Przybyła.

Drugiego dnia 61 Sześciodniówki Motocyklowej już od świtu pada rzęsisty deszcz. Wprowadzono czasy " B ", na trasie i próbach grząsko i ślisko, ale niezbyt dramatycznie. Na drugiej pętli robi się trochę gorzej i zdecydowanie bardziej trudno po rozjechaniu trasy przez blisko czterysta motocykli w pierwszym kółku. Sypią się spóźnienia, w tym faworytów. Mimo tego trasa, choć trudna, nadal jest przejezdna. Było trochę błądzących, nie wszyscy dawali radę na podjazdach, ale znajdowali się chętni, którzy pomagali wepchnąć lub wciągnąć motocykl na szczyt. Z naszych pewne kłopoty miał jedynie rutynowany Zbigniew Banasik, który jechał z silnie stłuczonym na kamienistym fragmencie trasy kolanem. W prowizorycznych wynikach po drugim dniu 61 ISDE w World Trophy prowadził zespół CSRS ( Czechosłowacji ), Polska na trzecim-czwartm miejscu! Radość nie trwa jednak zbyt długo. Stosowny komunikat komandora imprezy anuluje całą drugą pętlę dnia. Prowadzą znów Włosi, my spadamy na ósme miejsce. Trzeci dzień tej Sześciodniówki nawet najbardziej ufnym w zasady Fair Play uświadamia, że podczas tej Six Days wyniki ustala się przy " Zielonym Stoliku ", a karty rozdają gospodarze, dla siebie rezerwując najlepsze. Pomimo pięknej, ciepłej i słonecznej pogody, bezproblemowych - z reguły składających się z szutrowych i polnych dróg - dużych fragmentów tras, ominięciu mogących sprawić pewne kłopoty podjazdów, zarządzono mocno wydłużone czasy przejazdów w wersji " B ", co pozwalało na kontemplacyjną podróż po trasie, lub blisko półgodzinną sjestę przed PKC-ami i spokojny serwis sprzętu. Anulowano malowniczą, ale i trudną technicznie próbę crossową na Monte Pieto. Cel jest jasny - Sześciodniówka rozgrywa się na próbach, które gospodarze mają w małym palcu, trasa ma marginalne znaczenie i trzeba zrobić wszystko, by dopomóc włoskim zespołom w zwycięstwie w ISDE, by maksymalnie wygrali Azzuri... Ale chyba nie o to, nie tylko w Six Days, chodzi! Czwartego dnia 61 Sześciodniówki Motocyklowej, pomimo słońca i znów znakomitych warunków na trasie, po raz kolejny funduje się zawodnikom czasy przejazdów w wariancie " B " przewidzianym z założenia na coś w rodzaju oberwania chmury. Co więcej, Jury wspaniałomyślnie anuluje spóźnienia wszystkim, którzy nie zmieścili się w limicie przejazdów pomiędzy PKC ! To już zakrawało na szyty grubymi nićmi ewenement w dziejach Sześciodniówek! W polskim teamie tematem dnia były seryjne awarie ogumienia spowodowane ostrymi kamieniami licznie zalegającymi szutrowe odcinki dojazdowe. Pechowo ukończył dzień debiutant w Six Days Piotr Kasperek. Niezbyt fortunne podparcie nogą na jednym z zakrętów zaowocowało, lekkim na szczęście, skręceniem kostki. Do końca tej łatwej Sześciodniówki jeszcze przecież są dwa dni, ale zdaniem nie tylko ładnie śpiewającej tę frazę Anity Lipnickiej: " Wszystko się może zdarzyć... " Ale niewiele się zdarzyło. Piąty dzień 61 ISDE w San Pellegrino jak się można było spodziewać, nie przyniósł niczego nowego w klasyfikacjach imprezy, poza awansem naszego Zbigniewa Przybyły na piąte miejsce w klasie 80. Na trasie, mimo, że chyba dla przyzwoitości, wprowadzono czasy " A " nadal panowały warunki pozwalające snuć przypuszczenia, iż bez spóźnienia dałoby się radę Simsonem S51 Enduro... Ciekawostką tego dnia, a właściwie wieczoru, był tak zwany Dzień Polski, gdzie organizatorzy kolejnej, 62 Sześciodniówki Motocyklowej zachwalali uroki okolic Jeleniej Góry i wstępnie przyjmowali rezerwacje hotelowe i zgłoszenia. Szósty dzień Six Days sprzed ćwierćwiecza był potwierdzeniem stwierdzenia, iż gospodarzom jak trzeba, to i wiatr sprzyja. Jednakże na końcowym motocrossie, co miłe, z dobrej strony pokazali się Zbigniew Przybyła, Piotr Kasperek i Ryszard Gancewski. Bielszczanin przez długi dystans prowadził stawkę w swojej grupie, by ostatecznie osiągnąć metę na nie lubianym czwartym miejscu.


Zdjęcie, którego autorem jest Jerzy Jankiewicz, przedstawia finałowy motocross. Z numerami 69 i 85 - motocykle Jawa Enduro 6D '86, czyli rajdowa ciekawostka rodem z RWPG.

Motocross uprawiany od kilku sezonów w barwach Górnika Czerwionka na coś się przydał. W San Pellegrino Włosi wygrali klasyfikacje zespołów narodowych, zespołów klubowych, fabrycznych i wszystkie klasy. Czy tak naprawdę odbyło się to w sportowej atmosferze? O tym można by długo dywagować, szkoda tylko, że " ustawianie " imprez dotknęło wówczas i rajdy Enduro, a zwłaszcza w tak prestiżowej imprezie jak Sześciodniówka Motocyklowa. World Trophy 61 ISDE zdobyli Włosi, drugie miejsce przypadło Szwecji, a na trzecim znaleźli się Czechosłowacy.


Na Jawie Enduro 500 6D '86 Jiri Cisar z czechosłowackiego zespołu World Trophy. Ciekawostkę w tej Jawie stanowi przedni hamulec bębnowy.

W zmaganiach Junior Trophy zwyciężyli motocykliści Italii, druga lokata padła łupem czwórki NRD, a na trzecim zacumowali juniorzy z CSRS. Polski zespół World Trophy zakończył 61 Sześciodniówkę Motocyklową na ósmym miejscu - lepiej niż w Hiszpanii w 1985 ( 10 lokata ) i gorzej niż za rok w Jeleniej Górze ( 5 miejsce ). A w klasach? Nie było tak najgorzej, biorąc pod uwagę sprzęt jaki mieli do dyspozycji nasi zawodnicy. W osiemdziesiątkach Zbigniew Przybyła był piąty. W 125 Ryszard Gancewski dojechał osiemnasty, a Piotr Kasperek - trzydziesty szósty. W najbardziej licznej klasie 250 Ryszard Augustyn był równo czterdziesty, a Stanisław Olszewski pięćdziesiąty trzeci. W pięćsetkach Zbigniew Banasik również zdobył magiczną czterdziestkę. Połowa naszego zespołu - Zbigniew Przybyła, Ryszardowie: Augustyn i Gancewski - odebrała Złote Medale FIM. Piotr Kasperek, Stanisław Olszewski i Zbigniew Banasik zawiesili na szyjach Srebrne Medale FIM. Trochę szkoda, że 61 International Six Days Enduro przebiegła w atmosferze raczej dalekiej od uczciwego sportu, a zawodnikom i działaczom myślącym o rozegraniu " Olimpiady Motocyklowej " w myśl zasad Fair Play zagrano na nosie... Pociechą może być to, że o kolejnych edycjach Six Days nie mówiono już tak niekorzystnie.

Jarek Ozdoba

A propos wynalazków typu Jawa Enduro - sporo zdjęć tych motocykli z czeskimi opisami technicznymi można obejrzeć na stronie allbikes.wz.cz
Jarosław Ozdoba

Czytaj więcej...

środa, 10 sierpnia 2011

Motocross Amatorów - Borkowo 18 września

W Gdańsku na torze w Borkowie odbędą się w dniu 18 września zawody z cyklu Mistrzostw Polski i Pucharu Polski w Quadcrossie. Przy tej okazji GAMK Gdańsk postanowił zorganizować zawody motocrossowe dla Amatorów. Mogą wystartować wszyscy chętni bez licencji, z licencją C i B, a także zawodnicy w wieku powyżej 40 lat z dowolną licencją.Przewidywane są dwie klasy:


1. Open z licencją B ( w tej klasie pojadą weterani) – motocykle dowolne
2. Open z licencją C ( w tej klasie pojadą zawodnicy bez licencji) – motocykle dowolne

Wyścigi będą trwały 15 minut plus dwa kółka. Wpisowe – 100 zł dla zawodników z licencją B i C oraz 150 zł dla zawodników bez licencji. Harmonogram zawodów zamieścimy wkrótce.
Wszyscy zawodnicy są zobowiązani do przedstawienia ważnych badań lekarskich od lekarza sportowego wraz z książeczkami lekarskimi. Książeczki lekarskie dostępne są w siedzibie MX Wójcik.
Zawodnicy niepełnoletni bez licencji zobowiązani są przedstawić pisemną zgodę rodziców lub prawnych opiekunów.
Wszelkie informacje można uzyskać w następujących punktach:

GAMK Gdańsk – 502 331 104
MXWÓJCIK – 512 321 056
RABITTSPORT – 58 309 42 00.

Organizatorzy serdecznie zapraszają wszystkich chętnych do wzięcia udziału w profesjonalnie zorganizowanych zawodach na torze klasy MP.

Czytaj więcej...

środa, 3 sierpnia 2011

Sześciodniówka w Australli w 1992 roku



Polski zespół na World Trophy

Tym razem Jarek Ozdoba przybliża kulisy dobrego występu naszych kadrowiczów podczas ISDE 1992 w Australii. Temat akurat na czasie bo lada moment startuje ISDE 2011 w Finlandii, gdzie nasi powalczą o miejsce nie gorsze niż to sprzed 19 laty.

Najbardziej prestiżowa impreza w rajdach Enduro, czyli Sześciodniówka Motocyklowa z reguły organizowana bywa na kontynencie europejskim. Wyjątkiem od tej niepisanej reguły były jak do tej pory edycje organizowane w USA ( 1973 i 1994 ); Australii ( 1992 i 1998 ); Brazylii ( 2003 ); Nowej Zelandii ( 2006 ); Chile ( 2007 ) i ubiegłoroczna w Meksyku. W pamięci polskich fanów Enduro wdzięcznie zapisała się 67 International Six Days Enduro z bazą w Australijskim Cessnock niedaleko Sydney, rozegrana w terminie 25-30 sierpnia 1992 roku. Impreza była reklamowana przez organizatorów jako: " Six Days Down Under ", czyli Sześciodniówka pod spodem. Koszty wyprawy na Antypody w ówczesnej rzeczywistości finansowej PZMotu wydawały się być mocno problematyczne i o mało nie przeważyły szali argumentów przeciw udziałowi w tej imprezie. Na szczęście wszystko poszło po dobrej myśli. Pieniądze na pobyt polskiej ekipy w Krainie Kangurów, a także koszty wynajmu na miejscu motocykli i samochodów wyłożyła australijska Polonia. Polacy z Antypodów służyli także pomocą na punktach serwisowych w depo, na PKC-ach, wspomagali na motocyklach polskich zawodników obok trasy, pomagając Stanisławowi Olszewskiemu - jedynemu naszemu oficjalnemu " Krasnoludkowi ".


Park maszyn

Firma Moto TM z Pesaro zdopingowana rokrocznymi sukcesami Polaków w klasie 80 ( w roku 1991 Andrzej Tomiczek, a w 1992 Maciej Wróbel zostali wicemistrzami świata w tej klasie ) na korzystnych warunkach sprzedała dwie osiemdziesiątki i jedną 125, a jeden motocykl klasy 80 - dla Macieja Wróbla - dała gratis, na dodatek dołączając nasze maszyny do swojego transportu płynącego do Sydney. Do grona sponsorów polskiego zespołu World Trophy na 67 ISDE dołączył LOT, Scott wspomógł wyposażeniem, oleje i smary zaoferował Castrol, odzież do jazdy, reprezentacyjne ciuchy i kurtki dostarczyły firmy tekstylne Nike i Warmia, a Camel, Nulon i Rust Check zrzuciły się do kapelusza finansowo. Już na miejscu odebrano wynajęte i zamówione jeszcze w styczniu Yamahy WR 250 i 500. Co ciekawe, ta ostatnia sztuka była jeszcze chłodzona powietrzem - niczym niegdyś Jawy Enduro. A zatem start polskiego zespołu w kategorii World Trophy 67 Sześciodniówki motocyklowej stał się faktem. Do boju wystawiliśmy ówczesną doborową szóstkę zawodników: Maciej Wróbel ( Zagłębie Miedziowe Głogów - numer 4 ); Andrzej Tomiczek ( GKM Mysłowice - numer 7 ); Ryszard Augustyn ( Kielecki Klub Motorowy - numer 11 ) - wszyscy na TM 80 Enduro; Wojciech Rencz ( Zagłębie Miedziowe - numer 31 ) na TM 125 Enduro; Jacek Czachor ( AMK Pałac Młodzieży Warszawa - numer 47 ) na Yamaha WR 250 i Ryszard Gancewski ( KTM Novi Kielce - numer 63 ) - Yamaha WR 500. Trochę dziwiły wówczas pewne roszady w klasach - Augustyn w 80, gdzie nie był widziany od naszej Six Days w Jeleniej Górze w 1987 roku, a do czołówki tej klasy należał... dziesięć lat wcześniej, zdobywając w 1982 roku w Povazskiej Bystricy czwarte miejsce w klasie. Pewną sensację budził też powrót Jacka Czachora do dwieściepięćdziesiątek, od której to klasy raczej się odżegnywał po przygodach podczas 65 Sześciodniówki w szwedzkim Vasteras dwa lata wcześniej. Pierwszy dzień Sześciodniówki, rozpoczynającej się nietypowo, bo od wtorku, zapoczątkował start 375 motocyklistów, co biorąc pod uwagę lokalizację imprezy stanowiło dużą liczbę. Start zajął ponad trzy godziny. Silniki maszyn Polaków odpalały w zasadzie bezproblemowo, choć obawiano się nieco o Yamahę Gancewskiego, ale skończyło się na strachu. Za to - o dziwo! - kaprysiła Yamaha Jacka Czachora, by dać głos dopiero w 61 sekundzie próby rozruchu, a więc pierwsze sześćdziesiąt karnych punktów znalazło się na koncie polskiego zespołu. Teraz zawodników czekały dwie pętle o długości circa stu siedemdziesięciu kilometrów każda, z wplecionymi w nie trzema próbami terenowymi w każdym okrążeniu. W całym dystansie Six Days było tylko dziesięć kilometrów asfaltu ( ! ), dominowały leśne ścieżki, polne drogi i tereny pokopalniane, no i fragmenty buszu. Na próbach pokazali się Wróbel i Tomiczek, którzy wygrali po jednej, w czołówce widziano też Augustyna. Pozostała trójka pojechała w miarę możliwości, może nieco ostrożniej, ale był to przecież dopiero pierwszy dzień Sześciodniówki. Drugi dzień 67 ISDE był powtórką z wczoraj, więc dominowała wybita po przejeździe kilkuset motocykli twarda, mocno dziurawa i pełna kolein nawierzchnia. Życia nie ułatwiały liczne strome podjazdy i przeprawy przez górskie strumienie. Jak to na Sześciodniówce bywa nie obyło się bez przygód, na szczęście drobnych, nie idących w poważniejsze konsekwencje.


Jacek Czachor na próbie

Jacek Czachor zaliczył upadek na próbie crossowej. Nic strasznego się nie stało, ale... uciekło sporo sekund. No i skorzystali rywale. Maciej Wróbel musiał zmierzyć się na trasie z naprawą hamulca - przydały się zdolności do mechaniki i trochę sprytu. Natomiast Wojciech Rencz zgłosił się po oddaniu motocykla do Parc Ferme wprost do lekarza ekipy doktora Jacka Kwareckiego ze stłuczonym kolanem, ale pełen chęci do dalszej jazdy w Six Days. Natomiast niespodzianka z gatunku przykrych czekała Ryszarda Gancewskiego. W jego pięćsetce pękł króciec wlotu powietrza do gaźnika. Twardy kurz zrobił swoje, czego efektem było mocne przytarcie silnika. Motocykl wstawiono do Parku Zamkniętego, a " Gancu " odbywał praktykę wymiany cylindra i tłoka, korzystając z identycznej Yamahy użyczonej przez jednego z Polonusów - kibiców. Nerwowi zagryzali palce dywagując ileż to polski zespół będzie " w plecy " na starcie trzeciego dnia, kto nas przejedzie... Czy sprzęt po polowej naprawie w ogóle odpali? Tylko " Ganc " zachował spokój szykując części, uszczelki, potrzebne klucze i nakrętki. Trzeci dzień 67 Sześciodniówki Motocyklowej w Cessnock - półmetek imprezy. Dla Polaków najbardziej zjadającym nerwy wydarzeniem dnia był remont silnika WR-ki Ryszarda Gancewskiego.


Ryszard Gancewski na dopiero co naprawionym motorku

W czasie dozwolonym na pracę przy motocyklu, czyli dziesięć minut przed startem, motocyklista z Ostródy wstępnie przygotował sprzęt do operacji. Po przepchnięciu Yamahy biegiem - każda sekunda droga! - przez pole startowe do odległego o dwieście metrów stanowiska polskiej ekipy, można było przystąpić do właściwej akcji. W ciągu dwudziestu ośmiu minut, w sytuacji gdy wolno pracować tylko samodzielnie, a pomoc ograniczona jest do słownych podpowiedzi i podawania kluczy, no a konkurencja bacznie obserwuje, poważna naprawa, niby stosunkowo prostego, silnika dwusuwowego została przeprowadzona wzorowo. Z kronikarskiego obowiązku należy odnotować, że Yamaha odpaliła bez zarzutu, a z dwudziestu ośmiu minut złapanych na starcie do końca dnia udało się urwać osiem. W TM-ie Wojciecha Rencza wymiany wymagał przewód hamulcowy, na szczęście było to na luźnym czasowo odcinku, gdy czasu na PKC-u było wystarczająco sporo. Najważniejsze, że nasz zespół nadal jechał w komplecie i bez większych kłopotów oraz kontuzji. Czwartego dnia tej " Six Days Down Under " w Cessnock karta zaczęła się odwracać na naszą korzyść. Andrzej Tomiczek, odczuwający jeszcze nieco skutki kontuzji stopy jakiej nabawił się podczas Mistrzostw Polski Enduro w Prabutach na miesiąc przed ISDE, odnalazł się w wynikach klasy 80 na drugim miejscu. Trzeci był urzędujący wicemistrz świata Maciej Wróbel. Piątkę klasy zamknął Ryszard Augustyn. W gronie uczestników klasy 125 dobrze wiodło się Wojciechowi Renczowi, który ulokował się - z kontuzją kolana! - na czternastym miejscu. Przyzwoite lokaty w najsilniej obsadzonych klasach pozwalały Jackowi Czachorowi i Ryszardowi Gancewskiemu z optymizmem patrzeć na ciąg dalszy przedstawienia zwanego Sześciodniówką Motocyklową. Czwartego dnia nie zabrakło także pechowych zdarzeń, które w Enduro są po prostu wpisane w reguły gry i najzwyczajniej się zdarzają. Tym razem Jacek Czachor podczas ostrego " darcia wióra " ( cytat z Gancewskiego ) na próbie terenowej po raz n-ty, jakby to określili matematycy, i to po dwukroć zawarł bliską znajomość z australijskim gruntem. W podobnych okolicznościach Wojciech Rencz pozbył się połowy przedniego błotnika. Na szczęście nieopodal depo dostępne były stoiska firm UFO Plast i Acerbis z pełnym asortymentem takich wyrobów. Bogać tam! W klasyfikacji World Trophy awansowaliśmy na siódme miejsce, a co sympatyczne - mało kto wspominał o remoncie Yamahy Gancewskiego na starcie poprzedniego dnia i tych minutach, które uciekły... Piąty dzień na każdej Sześciodniówce bywa dniem prawdy. Ale też i dniem niespodzianek. I tak było w Cessnock. Trasa stanowiła powtórkę z Day Four, a więc było od diabła dziur, kamieni, korzeni, pieńków i kamieni. Do tego dochodził wszech obecny gęsty kurz, dosłownie wiszący w powietrzu. Ale... Organizatorzy przygotowali pewną istotną korektę, przedłużając dystans przedostatniego odcinka dnia bez zmiany czasu potrzebnego na jego pokonanie. W tę pułapkę, załapując minutowe spóźnienia wpadli Andrzej Tomiczek i Maciej Wróbel. W ten sposób klasa 80 nie padła łupem Polaków, gdzie pierwszy był Pierfranco Muraglia, drugi Gianmarco Rossi. Trzeci stopień podium przypadł Maciejowi Wróblowi, a najbardziej niewdzięczne miejsce - czwarte - stało się udziałem Andrzeja Tomiczka. Szczęście było blisko, na pocieszenie w World Trophy awansowaliśmy na piąte miejsce ( powtórka z 62 ISDE w Jeleniej Górze w roku 1987 ). Jak wskazuje nazwa impreza trwa sześć dni. Ów szósty dzień, będący w zasadzie krótką dojazdówką i wieńczącym trudy widowiskowym motocrossem, także miewa swoje dramaty i wielkie chwile. Tak też było na Antypodach w 1992 roku. Podczas trasy dojazdowej zaserwowano zawodnikom do przebycia ponad dwustumetrowy pokopalniany tunel, który po nocnej ulewie wypełnił się metrowej głębokości wodą pomieszaną ze szlamem i błotem. O ile małe motocykle dały sobie radę z tą pułapką, to w cięższych klasach zaczęły się schody... Błoto tryskało na każdą wysokość i szerokość, ludzie przypominali postacie z co bardziej znanych thrillerów, a motocykle upodobniły się do stworów z leśnych legend, którymi straszy się niezbyt grzeczne dzieci. Silniki wyły jak potępieńcy, paliły się sprzęgła. Kto żyw i był akurat w pobliżu rzucał się do akcji wyciągania nieszczęśników z breistej pułapki. Na skutek masowych protestów odcinek został anulowany, ale co ludzie i maszyny przeżyli - to ich! Końcowy motocross 67 ISDE zlokalizowany na profesjonalnym torze, gdzie przez poprzednie dni odbywały się próby crossowe, miał sporo polskich akcentów, nie tylko ze względu na licznie przybyłą i widoczną Polonię. W biegu klasy 80 Maciej Wróbel wyskoczył z maszyny startowej jako pierwszy! Drobny błąd spowodował, że wyniosło go aż na taśmę ograniczającą trasę. Folia wplątała się w zacisk, tarcza hamulcowa nabrała fioletowej barwy, a płyn zagotował się błyskawicznie. Przejechali Muraglia, Rossi i Tomiczek. Dopełnieniem niefartu była wywrotka w wyniku bratobójczego pojedynku z Ryszardem Augustynem - rozleciał się rollgaz, skrzywiła klamka hamulca. Całkiem dobrze w motocrossowych pojedynkach poczynali sobie pozostali Polacy będąc widocznymi w wyścigach swoich grup. Ostatecznie w klasyfikacji World Trophy 67 Sześciodniówki Motocyklowej Polska zajęła piąte miejsce, co było najlepszym rezultatem ostatnich lat. Gdyby nieco bardziej sprzyjało nam szczęście, nie było by tych nieszczęsnych dwudziestu minut związanych z remontem pięćsetki Gancewskiego, realne było trzecie miejsce w Trophy. No cóż - co Sześciodniówka, to wielka niewiadoma... Złote Medale FIM ( za wynik nie przekraczający 110% wyniku zwycięzcy klasy ) otrzymali Maciej Wróbel, Andrzej Tomiczek i Ryszard Augustyn. Srebrne Medale FIM ( wynik nie może przekroczyć 125% najlepszego w klasie ) odebrali: Wojciech Rencz, Jacek Czachor i Ryszard Gancewski. Dla Ryszarda Gancewskiego była to już ostatnia Six Days w karierze zawodniczej, nic dziwnego, że marzył o dwunastym Złotym Medalu FIM w swojej przebogatej karierze. No cóż, nie udało się... Ale już w następnym sezonie, jako pełnoprawny trener kadry doprowadził do naszego największego sukcesu w rajdach Enduro. W roku 1993 w holenderskim Assen podczas 68 ISDE Polska zdobyła główne trofeum imprezy - World Trophy!

Jarosław Ozdoba.

Zdjęcia Andrzeja Martynkina pochodzą z kolekcji Autora.

Czytaj więcej...