poniedziałek, 24 października 2011

Kielcberg 2011

Jarek Ozdoba relacjonuje tegoroczny Kielcberg. Imprezę na której warto być, bo z roku na rok staje się coraz ciekawsza i chyba coraz trudniejsza.

Niedziela dziewiątego pazdziernika 2011 roku poza wyborami parlamentarnymi w pamięci uczestników i widzów trzeciej już edycji imprezy pod nazwą Kielcberg zapadnie jako data całkiem udanych i atrakcyjnych w formie zawodów. Główną areną tej imprezy jest od 2009 roku teren nieczynnej kopalni kruszywa Trzuskawica-Wierzbica nieopodal Sobkowa w powiecie jędrzejowskim. Owa kopalnia to po prostu malowniczy kamieniołom z wyrobiskiem o głębokości około trzydziestu metrów, otoczony lasem i polami. Autor trasy, tegoroczny Mistrz Polski Enduro w klasie Weteran Grzegorz Chorodyński, choć kusiło powtórzenie trasy z przed roku, zdecydował się na pewne zmiany w konfiguracji. Z tego względu kilka podjazdów poprowadzono innym śladem, w kilku przypadkach było bardziej lub mniej stromo. Nieco mniej było też drewnianych belek, a skupisko wkopanych do połowy wysokości opon od kopalnianych wywrotek znalazło się w innym miejscu niż poprzednio, zmieniono też dojazd do niego dodając otaśmowanego " esa ". Na kilka dni przed zawodami konkretnie popadało, więc nie było obaw, iż się będzie nadmiernie kurzyć. Na trasie pojawiły się kałuże i brejowate fragmenty. Ku uciesze kibiców licznie okupujących amfiteatralną koronę wyrobiska, a także atrakcyjne miejsca na trasie - szczególnie oblegane były podjazdy, które bez skrupułów rewidowały umiejętności zawodników - na dnie wyrobiska wykonano dość mocarną podwójną hopkę ( w formie " wielbłąda " ), a także puszczono zawodników oprócz jazdy w labiryncie samosiejek, na przejazd tarką wykonaną, zdaje się w latach świetności kopalni, spychaczem. Z kolei na jednym z sypkich podjazdów spore grono zawodników stosowało, ku uciesze gawiedzi i fotografów, figury polegające na zjezdzie różnymi częściami ciała obok motocykla - quadowcom słusznie nie zaproponowano pokonywania tego stoku. Zresztą, co zrozumiałe, dla zawodników z klas qadów i młodzików odpowiednio skorygowano przebieg i dystans trasy. Trasa okrężna zawierała elementy typowe dla rajdów Enduro, łącznie z przejazdem przez las, podróż polnymi drogami, walkę z pełną korzeni, wybitą nawierzchnią i wyłażącymi spod powierzchni kamieniami. Były też elementy zakrawające na trial, gdzie zawodnicy w ciasnych nawrotach krążyli pośród podziabanego niegdyś koparką pagórka. A że czas i ciasna trasa zbiegły się tutaj razem, więc bywały i spektakularne, aczkolwiek niegrozne w skutkach wywrotki na tym odcinku. W lesie oprócz wspomnianych korzeni, kamieni i kolein, były też fragmenty w sypkim piasku, co powodowało widowiskowe wyrzucanie spod kół fontann piachu. Na odcinku leśnym w pewnym fragmencie trasa wiodła pełnym korzeni holwegiem ograniczonym z jednej strony niemalże pionową ścianą, w budowie której przeważały sporawe kamienie. Owa ściana miała na oko wysokość circa piętnastu metrów. Z kolei z drugiej strony zapędy chłodziła bliska, stroma ściana urwiska. Zawodnicy po pokonaniu wspomnianego holwegu wyskakiwali na progu z solidnego konaru, by wylądować w kopnym piasku między drzewami. Znajdowali się nieliczni, ale jednak, śmiałkowie, którzy w tych przejazdach atakowali ową ścianę przykopalnianą w stylu jazdy w dawno zabronionych cyrkowych " Beczkach Śmierci ", co powodowało obawy pomieszane z podziwem dla ich odwagi w gronie ochroniarzy czynej części kopalni i obserwującej ten fragment Kielcbergu publiki. Jakoś nikt nie zjechał na buzi z tej ściany zamiatając sobą i motocyklem nawierzchnię owej kamienistej ściany, powodując niechybnie przy okazji małą lawinę. Zresztą - odpukać! - na Kielcbergu 2011 nie zanotowano żadnych kontuzji, a karetki ani razu nie uruchomiły silników i migających niebieskich sygnałów. Przy okazji relacjonowania tej imprezy należy zauważyć, że chyba idzie nowe. W Sobkowie pojawili się doskonale znani ze swych specyficznych upodobań fani Enduro z okolic Szewców, czy Jaworzni. Jednakowoż ich aktywność przejawiała się w integracjach towarzyskich za pomocą płynów antystresowych, palenia ognisk, wskazywania - ale nie złośliwego - wariantu przejazdu i komentowania sytuacji na trasie i podjazdach. Z upływem czasu owe komentarze stawały się zrozumiałe jedynie dla je wygłaszających, gdyż z dykcją było trochę trudniej. A z drugiej strony: po co jacyś przypadkowi widzowie mają wtrącać się do rozmowy starych wyjadaczy? Gwiazdą trzeciej edycji Kielcbergu był niewątpliwie Sebastian Krywult, który pewnie wygrał całe zawody i klasę Licencja, gdzie pogodził Jana Folgę i Leszka Drogosza. Klasa Weteran należała do Marcina Tynowskiego, który wyprzedził Zbigniewa Wywiała i Pawła Hobota. W gronie klasy Amator 250 4T najszybszy był Rafał Toszok, przed Jarosławem Michalcem i Marcinem Wrona. Klasa Amator 125-250 padła łupem Michała Pyzowskiego, który pokonał Jakuba Maślanego i Kamila Wojcieszyńskiego. Najwyższe podium w klasie Quad Open przypadło Aleksandrowi Głowackiemu, drugi był Mirosław Wojnowski, a trzeci Marcin Nawrot. W klasie Młodzik najszybciej w kamieniołomie popylał Piotr Szczepanek, który podobnie jak przed laty jego ojciec, pierwsze nauki jazdy terenowym jednośladem pobierał u legendarnego Zbigniewa Banasika. Drugie miejsce w klasie najmłodszych zafasował Kamil Szuta, a trzecim był Grzegorz Nawrot. Wielkim Nieobecnym tych zawodów był tegoroczny Mistrz Polski w klasie Junior 50 Maciej Giemza ( warto wspomnieć o całkiem udanym występie w klasie Junior podczas rajdu w Suchedniowie ), który dzień przed Kielcbergiem doznał złamania kości łódeczkowej nadgarstka. Oczywiście nie został w domu, tylko przyjechał do Sobkowa w nietypowej dla niego roli kibica, witając się ze wszystkimi lewą ręką. Trzeci już Kielcberg w Sobkowie dowiódł, że jest to impreza atrakcyjna i potrzebna, a przede wszystkim licząca się na krajowej scenie off road. Według danych uzyskanych od Szefowej Sztabu w Biurze Zawodów, czyli Doroty Chorodyńskiej w imprezie wzięło udział stu dziesięciu chętnych, co na koniec sezonu stanowi nienajgorszy wynik, a oprócz miejscowych pojawili się goście z innych rejonów kraju, żywo zaiteresowani potwierdzeniem organizacji przyszłorocznej imprezy. I teraz pytanie dla Organizatorów Kielcbergu: pójdziecie kochani za ciosem? Off roadowa brać na pewno będzie wam wdzięczna! Jarosław Ozdoba

6 komentarzy:

  1. Impreza rzeczywiście wygląda na bardzo ciekawą. Się tak może w następnym roku wybierzemy tam....? ps. fotki jakieś będą? :) Pzdroo

    OdpowiedzUsuń
  2. My zbieramy się od dwóch lat i zawsze coś wypadnie, że nie dojeżdżamy. Myslę, że warto powalczyć na Kielcbergu, choć z 3city to kawał drogi. Podaję link do zdjęć:
    http://www.ciekawekielce.pl/2011/10/kielcberg-2011-oto-moto-foto.html
    Artur

    OdpowiedzUsuń
  3. Super fotki. W następnym roku jedziemy na te "EUROPA" podjazdy :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Podjazd EUROPA występuje przy rajdach Enduro. To element na trasie okrężnej. Zapraszam na rajd w przyszłym roku. Pewnie Kielczanie wstawią go w trasę, specjalnie dla nas :-).

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj nie jest tak daleko ja pojechalem z kumplem wyszlo jakies 1100 km. w obie strony. I w przyszłym też pojadę fajna odmiana po plaskich w wiekszości CC w pucharze. Choć podział klas niekorzystny dla pucharowcow( A+B bez podzialu na klasy pojemnościowe) ale w koncu jezdzi sie po to zeby sie sprawdzac. Michał D.

    OdpowiedzUsuń