Ostatni weekend stał pod znakiem dwóch przedostatnich rund Mistrzostw Polski w motocyklowych Rajdach Enduro. Zawody zapowiadały się nad wyraz ciekawie z kilku powodów. Po pierwsze, niezależne grono organizacyjne z Enduro Team Centrum obiecało dopilnowania uczciwości testów specjalnych. Po drugie, rajd miał zostać przeprowadzony w sporej części na terenie Łodzi, włączając w to jedną z prób szybkościowych. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, ile sprawne przeprowadzenie takiego przedsięwzięcia w dużym mieście znaczy dla rozwoju tej niszowej dyscypliny.
Jeszcze w przeddzień zawodów wszystko zapowiadało pełen sukces. Niestety nadzieje, na skutek wielu czynników, zostały zawiedzione. Pierwszym symptomem katastrofy było powszechnie błądzenie na pierwszym odcinku trasy. Gdy już trafili na pierwszy PKC, to w większości ze spóźnieniem. Od razu było widać, że czasy przejazdu zostały źle policzone. Ciekawostką jest fakt, że pan Marek Kopczyński na dzień dobry wydłużył je o 10 minut. Gdyby tego nie zrobił, to już na pierwszym punkcie kontrolnym spora część zawodników śmiało mogłaby się martwić o nie wypadnięcie z limitu. Na szczęście nie mieliby okazji, ponieważ już w drugim kole rajd zatrzymała policja. O okolicznościach takiej decyzji funkcjonariuszy pisze Artur Łukasik w swojej relacji dla magazynu highSPEED:
"(...)Otóż dzień lub dwa przed zawodami została organizatorowi cofnięta zgoda na przejazd przez kompleks leśny, który stanowił istotną część trasy okrężnej. Przedstawiciel Lasów Państwowych uznał, że od 1 sierpnia lęgną się na tym obszarze dzikie kaczki i nie powinno się zakłócać ich spokoju. Dlaczego nie poinformowano o tym organizatora przy załatwianiu pozwolenia, pozostanie pewnie tajemnicą. Może kaczki podpisały z Lasami Państwowymi kontrakt na lęg krótko przed zawodami i jak tylko przyszła ta magiczna data 1 sierpnia, natychmiast rozpoczęły swe tańce godowe.(...)
(...)Cofnięcie zgody na przejazd lasem zmusiło organizatora do awaryjnej zmiany trasy okrężnej. Zawody zostały puszczone przez dwie czy trzy wsie, a tam wiadomo - drogi nieutwardzone, kurzy się niemiłosiernie, toteż mieszkańcy łaps za telefony i dalejże dzwonić na policję. Ale żeby tylko to. Zrywano znaki, a były przypadki, że w zawodników rzucano kamieniami. Policja, która wydała zgodę na przeprowadzenie zawodów, zupełnie nie poradziła sobie z zabezpieczeniem rajdu. Zamiast ustawić ze trzy patrole w miejscowościach i w ten sposób wyegzekwować od zawodników możliwie spokojną jazdę, przerwała rajd tłumacząc to względami bezpieczeństwa zawodników. Podobna sytuacja przerwania rajdu miała ostatni raz miejsce w Chełmie Lubelskim w 2003 roku."
Zawody były bliskie odwołania. Jednak władzom zawodów udało się wypracować alternatywną propozycję, która na szczęście spotkała się z aprobatą większości zawodników. Otóż jeszcze w sobotę zdecydowano się na dwukrotny przejazd zawodników próby enduro przy bazie rajdu. Dzięki temu do klasyfikacji tego dnia można było włączyć próbę cross z pierwszego koła i właśnie te dwie dodatkowe próby. Natomiast w niedzielę w podobny sposób rozegrano po dwie próby cross i następnie po dwie próby enduro. Pomiędzy testami zawodnicy mieli transportować się w własnym zakresie drogami publicznymi. Większość użyła samochodów i przyczep. W zaistniałych okolicznościach owo "objazdowe enduro" rzeczywiście wydawało się być najlepszym rozwiązaniem. Tym bardziej, że próby były naprawdę doskonale przygotowane i aż szkoda było, żeby wysiłki organizatorów w tej kwestii poszły na marne.
Samą rywalizację szerzej opisuje Artur Łukasik:
W klasie Junior 50 zawody wygrał ze sporą przewagą Andrzej Łazarczyk (SMK Krzeniów) przed Jakubem Kucharskim (SMK Krzeniów) i Dawidem Mordasiewiczem (KKM Kwidzyn). Z tej trójki najmniej znam Andrzeja Łazarczyka, ale sądząc po czasach przejazdów, kolega Łazarczyk potrafi jechać bardzo sprawnie i swoja pięćdziesiątką wygrał z niejednym dużym motocyklem. Z Jakubem Kucharskim odbyłem kilka wspólnych treningów, a Dawid Mordasiewicz to mój kolega klubowy. Obaj mają papiery na szybka jazdę i spodziewam się, że już wkrótce, podobnie jak Łazarczyk, mogą walczyć o podium w klasie Junior.
Obecnie w tej klasie rządzi inny mój kolega klubowy - Sylwek Jędrzejczyk (KKM Kwidzyn), który wygrał oba dni zawodów w Łodzi. Niejednokrotnie pisałem, że Sylwek to prawdziwy fighter i rajdy Enduro to jakby jego sport. W porównaniu do innych juniorów Sylwek ma jedną niezaprzeczalna zaletę - jest bardzo powtarzalny i nawet gdy przegra jedną czy druga próbę, to z reguły zawody wygrywa. Drugie miejsce zajął Józef Sawicki (Off Road Białystok), specjalizujący się dotychczas w motocrossie. Na próbie Cross był najlepszy. Niestety tracił podczas jazdy w lesie na próbie Enduro. Tego oczywiście można się nauczyć i jeżeli kolega Sawicki zechce kontynuować swą karierę rajdowca, to z pewnością będzie się lokował w czołówce każdej klasy. Trzeci na mecie rajdu był Jakub Strzelczyk (Hawi Racing Team). Wydaje się, że kolega Strzelczyk zrobił w ciągu ostatniego roku największe postępy w gronie juniorów i ma duże szanse na podium na koniec sezonu. Nie jest to proste zadanie, bo Rafał Kiczko (AP W-wa) i Patryk Bielec (KTM Novi) nie oddadzą tanio skóry. Zawody ukończył także Michał Łukasik (KKM Kwidzyn) jadąc z połamaną ręką, skręconą 4 tygodnie wcześniej śrubami przez bardzo dobrego chirurga ze szpitala Swiss Med w Gdańsku. Gdyby lekarz wiedział o tej oczywistej lekkomyślności, to pewnie Michał miałby zakaz wstępu do tego szpitala. Z drugiej jednak strony nie sposób lekceważyć ambicji i siły woli tych młodych zawodników. Mimo takiego dylematu, stoję na stanowisku, że w zawodach powinno się brać udział dopiero po pełnym wyleczeniu kontuzji.
W klasie E1 dwukrotnie triumfował Michał Szuster (Self Kielce) dając popis skutecznej i widowiskowej jazdy na próbach. Z Szusterem obecnie nikt w Polsce nie jest w stanie powalczyć, ale na niektórych próbach zbliżał się do niego Karol Kędzierski (Górnik Łęczna), który w tym sezonie wystartował w rajdach po raz pierwszy i zajął w Łodzi dwukrotnie drugie miejsce. Trzecie miejsce zajął Błażej Gazda (SMK Krzeniów) wracający do dobrej dyspozycji po przerwie w startach.
Najbardziej wyrównana walka toczyła się w klasie E2/E3, gdzie Mateusz Bembenik (SMK Krzeniów) ciął się na dziesiąte sekundy z Pawłem Szymkowskim (CKM Cieszyn). Dwukrotnie wygrał Bembenik, a Szymkowski musiał zadowolić się drugim miejscem. Coraz śmielej do walki o czołowe lokaty włącza się, odbudowujący dobrą formę po kontuzji, Sebastian Krywult (BKM Bielsko). Zaraz za nim lokował się na mecie Wojtek Rencz (SMK Krzeniów). Na zawodach pojawił się także, choć jeszcze nie startował, Marcin Frycz, dochodzący szybko do zdrowia po kontuzji odniesionej w Sokółce.
W klasie Weteran wygrał jak zwykle Mirek Kowalski (SMK Krzeniów) przed Grzegorzem Chorodyńskim (Self Kielce) i Tomkiem Kodymem (Szarak Sochaczew). Niby nic nowego, ale coraz lepiej jeżdżący Kodym może być w następnym sezonie sporym zagrożeniem dla dotychczas pewnego drugiego miejsca jakie zajmuje Grzesiu Chorodyński.
Wśród quadów z napędem na jedna oś wygrał Łukasz Eliasz (ATV Polska) imponując doskonałą szybkością, szczególnie na próbie Cross. Drugie miejsce zajął Wojciech Wójcik (RTM Radom), a trzecie Jacek Stelmaszyk (MK Oborniki), któremu wyraźnie nie pasowała próba Enduro. W klasie cięższych pojazdów z napędem na obie osie wygrał dwukrotnie Sławomir Ulan przed Mariuszem Kręgielem i Robertem Aniołem, wszyscy ATV Polska.
Nietypowa formuła zawodów dała ich uczestnikom wiele do myślenia. Oprócz podstawowych pytań o przyczyny niepowodzenia przedsięwzięcia, pojawiły się również znacznie bardziej ogólne, dotykające natury problemów enduro w Polsce i na świecie. Na pewno będziemy chcieli przyjrzeć się bliżej tym kwestiom w następnych publikacjach, próbując zyskać możliwie szerokie spojrzenie na tę dyscyplinę i odszukać jej miejsce w dynamicznym otoczeniu społeczno-gospodarczych powiązań, kształtujących jej rozwój.
Na sam koniec warto zaznaczyć, że miniony weekend spędziliśmy w wyjątkowo przyjemnej atmosferze mimo wszystko najbardziej towarzyskiego enduro, jakie można sobie wyobrazić. Nie było morderczego wysiłku, nie było nadmiaru stresu, nie było nużących godzin w siodełku motocykla. Były natomiast wspaniałe próby, sprawiające dużą radość zawodnikom i kibicom. Było wreszcie mnóstwo czasu by je spokojnie przedyskutować, obserwując jednocześnie zmagania kolejnych kierowców. Można było w pełni cieszyć się słoneczną pogodą, która na pewno nie byłaby taka przyjemna, gdyby trzeba było jechać te 200 km motorem. Z rajdem nie miało to wiele wspólnego, ale na samo koniec - podobało nam się. W bardzo dobrych humorach opuszczaliśmy Łódź, zastanawiając się, czy nie tak będzie wyglądać enduro za kilkanaście lat?
Poniżej tradycyjnie tabelki z wynikami MP:
Junior 50
1. Andrzej Łazarczyk(SMK Krzeniów)
2. Jakub Kucharski(SMK Krzeniów)
3. Dawid Mordasiewicz (KKM Kwidzyn)
Junior
1. Sylwester Jędrzejczyk (KKM Kwidzyn)
2. Jakub Strzelczyk (HAWI Racing Team Opole)
3. Józef Sawicki (Offroad Białystok)
8. Michał Łukasik (KKM Kwidzyna/eoracing.pl)
E1
1. Michał Szuster (SELF Szuster TEAM)
2. Karol Kędzierski (Sekcja Motorowa "Bogdanka" Górnik Łęczna S.A.)
3. Błażej Gazda (SMK Krzeniów/Devil Racing Team)
E2/E3
1. Mateusz Bembenik(SMK Krzeniów/Devil Racing Team)
2. Paweł Szymkowski(Cieszyński Klub Motorowy)
3. Sebastian Krywult (BKM Bielsko Biała)
WETERAN
1. Mirosław Kowalski (SMK Krzeniów/Devil Racing Team/eoracing.pl)
2. Grzegorz Chorodyński (SELF Szuster TEAM)
3. Tomasz Kodym (Szarak Sochaczew)
4. Artur Łukasik (KKM Kwidzyn/eoracing.pl)
środa, 31 marca 2010
MPE 2009 w Łodzi - Ofensywa Kaczek
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz