niedziela, 29 sierpnia 2010

Mistrzostwa Polski XC w Kwidzynie

Start klasy E1

W sobotę i niedzielę odbyły się kolejne eliminacje Mistrzostw Polski i Pucharu Polski w Cross Country. Tym razem, najlepszych zawodników XC w Polsce, gościł Kwidzyn. Zawody organizowane przez Kwidzyński Klub Motorowy im. Jana Młynarskiego, niezależnie czy Enduro, czy Cross Country, są z reguły doskonale przygotowane i sprawnie przeprowadzone. Wszystko to jest zasługą „dobrego ducha” KKM Kwidzyn p. Tadeusza Ulenberga. Nie inaczej było tym razem, chociaż uciążliwe deszcze znacznie utrudniły przygotowanie trasy i sprawne przeprowadzenie zawodów. Mimo, że prace nad trasą trwały od soboty poprzedniego tygodnia, organizator nie był w stanie włączyć do niej wszystkich przygotowanych odcinków. Zrezygnowano z prawie nieprzejezdnych odcinków leśnych.
Błotko na trasie

Trasa została ograniczona do dwóch części toru motocrossowego – gliniastej i piaskowej. Razem, mimo tych wszystkich wymuszonych skrótów, było to około 6-7 minut jazdy w jednym kole. Wszystkie skoki zostały perfekcyjnie przygotowane. Co z tego. Deszcze tak zmiękczyły nawierzchnię, że zawodnicy mieli ogromne problemy z prawidłowym najazdem i dopędzeniem się na element. Zatem praktycznie nie było lotów, tylko mniej czy bardziej dynamiczne brodzenie w błocie. Drugiego dnia było nieco lepiej, tor trochę przesechł, odcinki nieprzejezdne ponownie odcięto i mogliśmy obserwować ciekawe wyścigi. To były już moje trzecie zawody, które przesiedziałem w depo. Na szczęście kontuzjowany staw skokowy ma się coraz lepiej, a ja wraz z nim. Wygląda na to, że to już koniec urlopu i muszę brać się do roboty lub zabawy, jak kto woli:-).

Frekwencja

No, nie dopisała. Wprawdzie pogoda mocno zniechęciła, szczególnie początkujących, jednak około 130 zawodników to jak na nasze warunki, naprawdę niewielu. Wydaje się, patrząc na frekwencję podczas innych zawodów motocyklowych, że pełzający kryzys finansowy daje się we znaki i ogranicza znacznie liczbę chętnych do startu. W klasie Quad Open MP zgłosiło się tylko 5 zawodników i było to, zgodnie z regulaminem, zbyt mało by przyznać punkty w MP. Zatem prawie wszyscy z tej klasy zrezygnowali ze startu, co wcale nie dziwi, zważywszy na pogodę. Zawsze to jednak przykra sprawa, gdy ktoś przyjeżdża na zawody, ponosi koszty, a nie ma 6 w klasie. Przykre jest również to, że w tej sytuacji niektórym kolegom quadrocyklistom puściły nerwy i rozstali się z tymi zawodami zupełnie bez klasy, mając pretensje do organizatora czy też sędziego zawodów.

Wyniki

W klasie E1 na starcie pojawił się Marcin Frycz, mający już na swoim koncie tytuł Mistrza Polski Enduro. W tej klasie karty rozdaje Karol Kędzierski, a za jego plecami o II i III miejsce walczą: Szturomski i Banaś. Do tej walki próbuje włączyć się Michał Łukasik. Oczekiwałem dobrego wyścigu i nie zawiodłem się. W obu biegach Karol odjeżdżał od kolegów tak na minutę, a Szturomski, Banaś, Frycz i Łukasik walczyli o jak najlepszą pozycję. Pierwszego dnia drugi był Szturomski przed Banasiem, Łukasikiem i Fryczem.

Kolizja Cichego i Warchoła na starcie II dnia


Drugiego dnia Cichemu Majkowi w siódmym kółku padł motocykl i aby w ogóle zdobyć jakieś punkty, musiał go dopchać do mety. W tym ma już niezłą wprawę, bo przecież w Świerzawie, po utopieniu sztuki, też musiał go pchać do PKC. Coś czuję, że jak PZM wprowadzi kolejną konkurencję – pchanie motocykla off road, Cichy nie będzie miał sobie równych :-). Tak czy inaczej Frycz wyprzedził Banasia i przyjechał na III miejscu. Z dwóch dni wygrał Carlos przed Pawłem Szturomskim i Sebastianem Banasiem.

W klasie E2/E3 na starcie pojawił się Arek Mańk, czołowy zawodnik naszego motocrossu. Niestety w sobotę nie stawił się na koło zapoznawcze i gdy finalnie pojawił się na starcie, sędzia odesłał go na depo. Taki regulamin. Drugiego dnia Mańk pojechał bardzo dobrze zajmując III miejsce za Kamilem Walczakiem – aktualnym liderem tej klasy i Pawłem Szymkowskim. Szymkowski w tym sezonie ma sporego pecha i praktycznie stracił szansę na zdobycie jakiegokolwiek tytułu. Do Kwidzyna przyjechał potrenować, a przy okazji pościgać się z kolegami. W sobotę odpuścił i nie wystartował.

Paweł Szymkowski

A w niedzielę pojechał znakomicie, wygrywając klasę i jako jedyny przejeżdżając 15 okrążeń trasy. Jechał szybko, dynamicznie, skutecznie omijając błotne pułapki – w końcu specjalizuje się w rajdach Enduro. To naprawdę utalentowany chłopak i będzie rządził w naszym Enduro i XC. Z dwóch dni klasę wygrał Kamil Walczak przed Karolem Knapem i Mirkiem Kowalskim. Ta trójka konsekwentnie zmierza do tytułów mistrzowskich jeżdżąc pewnie, szybko i bez przygód. To ostatnie nie stosuje się do Kowala, choć w Kwidzynie Mirek przygód nie zanotował. Chyba że policzymy start z ostatniego miejsca w sobotę, gdy nienagannie odpalający dotychczas dwusuw, zastrajkował i przetrzymał Mirka na starcie, aż wszyscy koledzy ruszyli. Cóż, na motocykle w kolorze pomarańczowym nawet Hitler narzeka :-).
W klasie Junior dwukrotnie wygrał Sylwek Jędrzejczyk. Po ostatnim, słabszym występie w Lidzbarku, Sylwek udowodnił, że będzie walczył do końca, a lider – Rafał Kiczko – musi mieć się na baczności. Drugi z dwóch dni był Filip Więckowski, a trzeci Szymon Motylewski. Kiczko podczas koła zapoznawczego w drugim dniu, musiał naprawiać defekt motocykla i wystartował jak jego koledzy byli dawno w trasie. Zatem mimo drugiej pozycji w sobotę, musiał zadowolić się IV miejscem z dwóch dni, bo w niedzielę przyjechał dopiero siódmy. Więcej nie zdołał nadrobić.

Przy lepszej pogodzie, w niedzielę, przy torze pojawiło się wielu kibiców oklaskujących wyścigi i ceremonię rozdania pięknych pucharów ufundowanych staraniem KKM Kwidzyn.
I tak, co zaczęło się potopem i nietęgimi minami, skończyło się niezłą pogodą i uśmiechem.
Ciekawostką jest fakt, że z numerem 42 na zielonym tle jeździ dwóch zawodników: Pawel Szturomski i Marcin Spirowski. Na zdjęciu ten drugi.


Czytaj więcej...

czwartek, 26 sierpnia 2010

Cross Country w Kwidzynie



Podium klasy Junior MP z roku 2009

W najbliższą sobotę i niedzielę odbędą się w Kwidzynie zawody z cyklu Mistrzostw Polski i Pucharu Polski w Cross Country. Szef KKM Kwidzyn, p. Tadeusz Ulenberg już od kilku dni uzdatnia trasę zawodów, bo ostatnie opady dosć mocno ją zniszczyły. Trasa będzie na pewno dobrze przygotowana, podobna do zeszłorocznej. Będzie trochę lasu, ale żadnych przeszkód typu extreme. KKM Kwidzyn zaprasza wszystkich posiadaczy motocykli off road. Trasa nie jest trudna, więc jest to idealna okazja do spróbowania swych sił w wyscigu motocyklowym na długim dystansie ( PP jedzie po 1,5 godziny każdego dnia). Prawo jazdy oraz dowód rejestracyjny nie są konieczne. Potrzebne jest jednak orzeczenie lekarskie dopuszczające do zawodów. Na pewno nie będzie się kurzyć, a temperatury rzędu 20 stopni zachęcają wręcz do jazdy.
Czytaj więcej...

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Film z MP Enduro w Świerzawie

Przygotowalimy trochę dłuższy film z próby Extreme w Nowym Kosciele. Brakuje mu nieco dynamiki ale można za to analizować technikę przejazdu zawodników przez trudne przeszkody. Okno do filmu w kolumnie obok.
Czytaj więcej...

środa, 18 sierpnia 2010

XC w Lidzbarku, czyli król Karol rządzi.



Karol Kędzierski

Rozegrane w ostatnią sobotę i niedzielę zawody XC w Lidzbarku Warmińskim były spektaklem jednego aktora. Karol Kędzierski z Górnika Łęczna pojechał wspaniale, zajmując w obu biegach pierwsze miejsce w klasie E1. Wprawdzie podczas zawodów Cross Country nie przeprowadza się klasyfikacji generalnej z uwagi na fakt, że poszczególne klasy startują z różnym opóźnieniem czasowym, to jednak chronometraż podaje kto jest pierwszy na mecie. W sobotę, po dwóch godzinach wyścigu był to właśnie Carlos. W niedzielę bieg skrócono do 45 minut i pierwszy na mecie zameldował się zwycięzca klasy E2/E3 – Kamil Walczak.


Kamil Walczak

Zaraz za nim przyjechał Karol Kędzierski z 12 sekundową stratą. Obserwując z depo walkę na trasie wyścigu, muszę przyznać, że tych dwóch zawodników z Górnika Łęczna, jechało zdecydowanie najlepiej. Prezentowali świetne przygotowanie fizyczne, a wyścig odbywał się przecież podczas niemiłosiernego upału, wytrzymując do końca jazdę w dobrym tempie. Nawet pod koniec biegu widać było u obu agresję w pokonywaniu elementów trasy i pełną kontrolę nad maszyną. Z prawdziwą przyjemnością patrzyłem na precyzję jazdy Carlosa, który korzystając ze swej doskonałej techniki potrafi przejechać praktycznie całe zawody na stojąco, niczym Stefan Everts. Wydaje się, że Karol jedzie bez wysiłku, płynnie i szybko. Jednak dla zawodnika gorszego technicznie, dwugodzinne otwieranie gazu w pozycji stojącej skończy się po 10 minutach „kalafiorami” na przedramionach. Jeżeli ktoś nie startuje, to warto poobserwować Karola na trasie. Można się dużo nauczyć.
W klasie E1 o II i III miejsce walczyli: Paweł Szturomski ( AP Głogów) i Sebastian Banaś. Obaj zdobyli tyle samo punktów, lecz Banaś był drugi w niedzielę, zatem zajął II miejsce z dwóch dni.

Sebastian Banaś




Cichy Majk (KKM Kwidzyn) złapał mocne przeziębienie po ubiegłotygodniowym rajdzie w Świerzawie i w Lidzbarku jechał zupełnie bez sił. Na całe szczęście w niedziele skrócono zawody tylko do 45 minut, bo Cichy mógłby nie dojechać. W bezpośrednim pojedynku z szybkim Jakubem Majchrzakiem (AP Głogów) jest remis, jednak w niedzielę Majchrzak objechał Michała, więc to on jest czwarty z dwóch dni.

Cichy w locie

Dzielnie zmagał się z upałem Marcin Spirowski (KKM Kwidzyn). Pozbawiony bezpośredniego przeciwnika, czyli mojej osoby, nie znalazł w sobie motywacji do ostrej walki.


W klasie E2/E3 drugie miejsce zajął Karol Knap ( Wisła Chełmno), a trzecie Roman Ulenberg z KKM Kwidzyn. Nasz weterański mistrz – Mirek Kowalski (KKM Kwidzyn) przegrał to trzecie miejsce z dwóch dni, na samym finiszu w niedzielę, gdy dał się objechać Romkowi. Kowal tłumaczył się potem, że nie dostał informacji z depo o końcu wyścigu i nie wiedział, że to jest właśnie ostatnie okrążenie. Pewnie tak było, ale co Kowal robił z głową i przednim kołem motocykla w stawie będącym przecież sporo obok trasy biegu?

Roman Ulenberg

Taka stratę czasową wykorzystał ambitnie jadący Roman Ulenberg i wyprzedził starego mistrza.



Rafał Kiczko

Ostrą walkę toczyli juniorzy. Dwukrotnie najlepszy był Rafał Kiczko (KM Quercus Romanówka) przed Adrianem Piłatem ( MK Lidzbark Warmiński) i Józkiem Sawickim (Off Road Białystok).

Trasa w Lidzbarku jest od lat ta sama, a co szczególnie ciekawe, już od kilku sezonów podczas zawodów panuje tam wszechobecny upał. Powietrze na odcinkach leśnych wręcz stoi i zawodnicy mają wrażenie jakby wjeżdżali do pieca hutniczego. Trochę oddechu łapią na torze. To jednak tylko około 1/3 trasy. Przy takich warunkach pogodowych decyduje zdrowie i przygotowanie fizyczne. Kilka lat temu, gdy zaczynały się zawody Cross Country w Polsce, bardzo niewielu zawodników jeździło z hydropakami. Dzisiaj taki worek z płynem jest niemal obowiązkowym wyposażeniem każdego zawodnika. To bardzo dobrze. Odwodnienie skutkuje bowiem gwałtowną utratą sił, czego doświadczyłem na sobie w Sobieńczycach. Zapomniałem hydropaka i po półtorej godziny jazdy czułem się tak jakby mi ktoś wyłączył światło. Ostatnie kółka jechałem 2-3 minuty wolniej, starając się nie spaść z motocykla. Najgorsze jest jednak to, że odwodniony organizm nie regeneruje się dostatecznie szybko, aby następnego dnia być w pełni sił.
Nie popełnię zatem błędu jeżeli powiem, że manetka gazu i hydropak są najlepszymi przyjaciółmi zawodnika.

Czytaj więcej...

wtorek, 17 sierpnia 2010

Kwidzyński Klub Motorowy im. Jana Młynarskiego zaprasza wszystkich
zawodników i kibiców pasjonujących się zawodami cross country na dwie
kolejne rundy o Mistrzostwo Polski i Puchar Polski, które rozegrane
zostaną w ostatni weekend wakacji tj. w dniach 28 i 29 sierpnia 2010 roku
w Kwidzynie.Baza zawodów usytuowana będzie na terenie toru crossowego za
fabryką Jabil w Kwidzynie Bądkach (z drogi krajowej 55 dojazd będzie
oznakowany). Organizator przewidział dla najlepszych okazałe Puchary i
upominki. Również wśród osób które nabędą bilet szczęścia będą
rozlosowane nagrody rzeczowe.

Warto dodać, że zawody w Kwidzynie słyną z miłej atmosfery i perfekcyjnej organizacji, bo zarówno organizatorzy z władzami miasta włącznie, jak i kibice należą do pasjonatów rajdów motocyklowych. Spodziewać się można ciekawej trasy, poprowadzonej w większości śladem cross testu z tegorocznych Mistrzostw Świata w Rajdach Enduro. Zawiera zatem dwa tory motocrossowe o różnej nawierzchni (glinka i piasek) i kawał przyległości łąkowych oraz leśnych - w sumie dobre 10-12 minut kółka. Jeśli wciąż nie macie planów na ten weekend, to śmiało możecie wpadać do Kwidzyna - emocji nie zabraknie.

Czytaj więcej...

piątek, 13 sierpnia 2010



Trochę humoru:)
Czytaj więcej...

środa, 11 sierpnia 2010

Siąpawica w Świerzawie


Wydawało mi się, że nigdy tego nie powiem, ale stało się. Pierwszy raz w życiu cieszyłem się , że nie muszę jechać rajdu Enduro. Cokolwiek by się nie stało, i tak bym go nie jechał, bo kontuzja nabyta trzy tygodnie wcześniej, dawała się wciąż mocno we znaki. Tym niemniej jechałem na zawody zły, bo lubię jeździć, a w Górach Kaczawskich są bardzo ciekawe i trudne trasy. Zresztą rajdy organizowane przez SMK Krzeniów nigdy nie schodzą poniżej pewnego poziomu, a często bywają doskonałe. Przewidywania pogodowe zapowiadały lekki deszcz na piątek oraz ładną słoneczną pogodę na sobotę i niedzielę. Ideał pogodowy, a ja kulawy niczym ta skakająca kózka z ludowego porzekadła. Cóż było robić? Wzięliśmy sprzęt i pojechałem z chłopakami mechanikować. W piątek zaczęło padać, ale nie wpadaliśmy w panikę, bo tak miało być. Michał chodząc po próbach przemókł doszczętnie. Na szczęście nie musiałem, a nawet nie mogłem tego robić, więc siedziałem sobie w ciepłym. Spirka urządził się na bazie rajdu i dojeżdżał na próby takim chińskim pierdopędem, którego wyciągnął z przydomowego lamusa. Idea fajna, ale biedny Spira już w piątek poczuł „radość” z jazdy w deszczu, choć na razie tylko po asfaltach. Kowal jak to Kowal, mimo drugiej pozycji w generalce klasy, w Weteranach MP wygrywa dość przekonywująco, więc przyjeżdżał na próby, wychylał nosa z busa i tyle było jego prób oglądania. Organizator przygotował trzy próby. Na łąkach w Lubiechowej, niejako tradycyjna już próba Cross na nawierzchni trawiastej, mocno nachylonej. Przy deszczu taka próba jest bardzo śliska, a przez to nachylenie robi się nieprzyjemna i podwójnie trudna. Dała się jednak jechać, a Cichy Majk lubi trawę w każdej postaci, nawet na mokro. Byliśmy zatem dobrej myśli. Potem, idąc z kierunkiem rajdu, miała być próba Enduro na Czerwonce, która jednak została odwołana. Busy Chronometrażu nie mogły tam dojechać, a sama próba byłaby w takich warunkach ekstremalnie trudna. Może nawet nieprzejezdna. Zatem decyzja o jej odwołaniu była roztropna. Na torze motocrossowym w Nowym Kościele ustawiono próbę Extreme, która straszyła dużymi belkami i potężnymi oponami do przejechania. Elementy te miały swoje objazdy dla tych, którzy nie czuli się na siłach. Objazd opon zajmował znacząco więcej czasu niż sprawne ich pokonanie, jednak objazd belek był zdecydowanie za krótki. Korzystając z kamery i stopera sprawdziłem, że różnica w czasie przejazdu tych elementów była nie większa niż 3 sekundy i to tylko wtedy, gdy jadący przez belki pokonywał je bardzo sprawnie. Jeżeli ktoś pokonywał belki skutecznie ale wolno, to różnicy tej mogło nie być. Jedyny oczywisty handicap wynikający z pokonania belek, to dłuższy napęd na sporą hopkę będącą zaraz za belkami. Takie elementy extremowe, to raczej kwestia stanu ducha i psychiki. Oczywiście dobrze jest mieć je objeżdżone, ale nawet posługując się taką nie wyrafinowaną techniką jakiej ja używam, można je przejechać.
Zawodnicy startujący do Europy spotykają się z nimi na co dzień, więc nie dają się przestraszyć byle czym. Szuster, Frycz, Jędrzejczyk, Krywult czy Bembenik radzili sobie naprawdę nieźle, ale i oni nie ustrzegli się błędów.
Renata, nasz jedyny kamerzysta na tych zawodach, filmowała tylko tą próbę, bo pomagała mi w obsłudze zawodników na PKC. Za kilka dni złożymy filmik z tej próby, bo działy się tam ciekawe rzeczy. Potem był już tylko powrót do Świerzawy na stadion, bo właśnie tam była ulokowana baza rajdu.

Sobota

W nocy wciąż padało, a rano tuż przed startem niebo obdarowało zawodników ścianą wody. Aby w takich warunkach przeprowadzić sprawnie rajd, organizator powinien mieć co najmniej kilkunastu marshali na motocyklach. Trzeba nabijać znaki, które spadły z powodu wilgoci, trzeba na bieżąco organizować objazdy zalanych miejsc, trzeba wreszcie przekierowywać zawodników w trasie na inne ścieżki oraz pomagać utopionym. Tych marshali niestety zabrakło. Woda spływająca ze stoków zalewała trasę i w kilku przynajmniej miejscach zawodnicy wjeżdżali w kałuże, które okazywały się być mini bajorkiem, w którym motocykle grzęzły po kierownicę. Inni podjeżdżając i widząc utopionych, szukali objazdów, co kłóci się nieco z regulaminem rajdów, ale jest zupełnie zrozumiałe. Sam bym tak robił. Motorki utopili między innymi: Józek Sawicki, Roman Ulenberg, Sylwek Jędrzejczyk, Paweł Szymkowski, a nawet gospodarz, czyli Mateusz Bembenik.
Oczywiście Cichy Majk także postanowił sprawdzić nautyczne zalety motocykla Yamaha. W końcu koncern ten produkuje także skutery wodne. Po szczegółowych badaniach Cichy stwierdził, że jednak skuter wodny to zupełnie co innego niż motocykl, a co gorsza, że badanym motocyklem dalej już nie pojedzie. Jedyne co dobre, to to, że utopieni swoją obecnością wskazywali pozostałym jakich ścieżek należy unikać. Inaczej każdy jechał by na dwa uda, bo stojąca tafla wody uniemożliwiała jakąkolwiek skuteczną ocenę głębokości śladu. Kto się wydostał z błota i uruchomił maszynę, jechał dalej. Kto nie uruchomił, kończył rajd i zwoził się na bazę. Cichy dopchnął się do asfaltu, a tam na szczęście miał z góry. Potem znowu około 3 kilometry pchania i przywlókł się na nasz PKC w Nowym Kościele. Miał farta, że postanowił utopić się blisko tego PKC, inaczej stałby w wodzie do dzisiaj. Na PKC w ciągu 40 minut rozkręciliśmy cały motorek wymieniając olej, filtr, czyszcząc gaźnik i wydmuchując wodę z cylindra. Na szczęście Michał wyłączył szybko silnik wjeżdżając w wodę, więc motorek nie wessał jej zbyt wiele. Po złożeniu Yamaha odpaliła i pracowała prawie bez zastrzeżeń. Sędzia anulował wszystkie spóźnienia z tego dnia i wydłużył czasy przejazdu poszczególnych odcinków, więc Cichy Majk jechał rajd w pojedynkę około 2 godziny za innymi. Ostatnie, trzecie koło kończył około godziny 19 00. Ale dojechał. Podobne problemy z motocyklem mieli Bembenik i Jędrzejczyk, ale oba moto zostały uruchomione i zawodnicy ukończyli zawody. Mateusz Bembenik na swoim terenie dysponował pełnym zapleczem technicznym, więc nie dziwię się, że uruchamianie sztuki poszło mu bardzo sprawnie. Natomiast Sylwek robił to sam z moją tylko asystą ( było to wcześniej niż Cichy dopchał się na PKC)i muszę go pochwalić, bo mimo presji czasu, wiedział doskonale co robić i nie wprowadzał niepotrzebnej nerwowości podczas pracy. Wprawdzie dwusuw osuszyć jest nieco łatwiej niż czteropak, no i dwusuw nawet lekko zalany dojedzie na PKC, gdzie można go do końca osuszyć, ale Sylwek zrobił to i tak imponująco sprawnie.

Kowal ląduje na plecach

Mirek Kowalski przeżył nieprzyjemną przygodę na próbie Extreme, podczas której przy najeździe na taką mniejsza hopkę niedługo po starcie zaciął mu się gaz w KTM-ie w pozycji otwartej. Kowal oddaje manetkę i stara się odresorować skok, a moto ciągnie jak szalone i to na 4 biegu, więc szybko. Kowal poszedł w powietrze na jakieś 4 metry w pozycji do jazdy na tylnym kole. O prawidłowym przyziemnieniu mowy nie było. Mirek pomyślał tylko o tym, że będzie mocno boleć. Spadł na plecy, ale uratowała go bardzo śliska, gliniasta nawierzchnia. Impet upadku rozładował się w długim ślizgu po błocie oszczędzając zdrowie Kowala. Niestety motocykl się troszkę zgruzował i dlatego Mirek osiągnął rekordowy czas przejazdu tej próby, tj. około sześciu minut zamiast standardowych trzech. W ten sposób przegrał dzień z dwoma weteranami KM Wena: Grzesiem Chorodyńskim i Robertem Kaszą. Przypadłość zacinania się linki gazu dotyczy motocykli dwusuwowych, gdzie linka gazu jest tylko jedna – napinająca. Powrót przepustnicy realizowany jest przez sprężynę. Jeżeli jednak jakaś drobina wejdzie miedzy przepustnicę i tuleję, to sprężyna nie dostarczy odpowiedniej siły do powrotu przepustnicy. W czterosuwach jest jeszcze jedna linka – zamykająca przepustnicę, więc awarie tego typu są w takich motocyklach rzadkością.

Spirka


Marcin Spirowski, pierwszego dnia, wygrał z prób klasę Weteran MP, zajął jednak ostatnie miejsce ponieważ otrzymał 300 sekund kary za wcześniejszy start. Jak to się mogło zdarzyć, że Spirka został wpuszczony o 5 minut wcześniej do Parku Zamkniętego po motocykl, pozostanie tajemnicą Marcina i sędziów z Parku Zamkniętego. Niestety, dopiero następnego dnia rano Spirka zorientował się, że otrzymał karę, a wówczas już żaden sędzia nie przyjmie protestu. Szkoda, bo byłoby to pierwsze zwycięstwo Marcina w klasie Weteran MP. No trudno. Jednak sytuacja ta wybiła Spirkę z pudełka spokoju, w którym zazwyczaj się znajduje i nie pozwoliła wystartować drugiego dnia. Drugiego dnia Marcin realizował się, podobnie jak ja, na mechanizowaniu na PKC.
Ciekawostką jest fakt startu Vity Kuklika, Czecha, czołowego zawodnika Enduro w Europie. Zrezygnował z jazdy po pierwszym kole uważając, że przy takich warunkach pogodowych nie można się ścigać. Inna sprawa, że jechał o przysłowiową pietruszkę.

Niedziela

Następnego dnia już nie padało. Z trasy odcięto nieprzejezdne odcinki i zawodnicy całkiem spokojnie przejechali rajd. Może nie wszyscy, bo Kowal jako jedyny znalazł takie miejsce, w którym dało się utopić jego KTM-a. Osuszenie motocykla zabrało mu sporo czasu, więc aby zdążyć na czas gnał jak szalony i wpadł na PKC zaledwie 2 minuty przed czasem, choć wszyscy inni przyjeżdżali tam co najmniej 20 minut wcześniej. Widać Mirek wyczerpał już swój limit pecha w tym rajdzie i tym razem dopisało mu szczęście.

Wyniki


Zawodnicy EORacing pojechali zupełnie nieźle. Michał Łukasik zgodnie z planem zmieniał się na niektórych próbach w Szybkiego Majka i dzięki temu zajął dwukrotnie trzecie miejsce w klasie E1, mimo, że próba Extreme zupełnie mu nie pasowała. Pierwsze miejsce w E1 zajął Michał Szuster przed Marcinem Fryczem.
Mirek Kowalski był drugi z dwóch dni za Grzesiem Chorodyńskim, a przed Robertem Kaszą. Spirka zrezygnował z jazdy drugiego dnia nie dając sobie szansy na dobre miejsce w rajdzie. W klasie E2/E3 zwyciężył Sebastian Krywult przed Mateuszem Bembenikiem i Sylwkiem Jędrzejczykiem. Roman Ulenberg utopił swoja maszynę i nie ukończył żadnego dnia zawodów.

Deszcz

Paskudna pogoda mocno utrudnia przeprowadzenie rajdu Enduro. Taka ulewa jak w sobotę nieomal to uniemożliwia. Rajdy przeprowadzane podczas tak niekorzystnych warunków pogodowych są zawsze trudne w sędziowaniu, dyskusyjne co do przestrzegania regulaminu i nie tyle selektywne, co pełne przypadkowych rozstrzygnięć. SMK Krzeniów stara się organizować dobre, trudne rajdy. Tym razem zabrakło trochę szczęścia, ale też kilku doświadczonych marshali, którzy jadąc rano w sobotę w trasę, powinni ograniczyć ją do takiej jaką zawodnicy jechali w niedzielę. Wówczas byłoby mniej zamieszania, mniej nerwów, no i oczywiście mniej dwukołowych łodzi podwodnych.

Czytaj więcej...

wtorek, 3 sierpnia 2010

Mistrzostwa Polski Enduro


Podczas najbliższego weekendu, staraniem SMK Krzeniów, zostaną rozegrane kolejne zawody o Mistrzostwo Polski i Puchar Polski w Motocyklowych Rajdach Enduro. Cała załoga EORacing jedzie do Świerzawy koło Jeleniej Góry aby powalczyć na wymagających trasach Gór Kaczawskich. Ja, z uwagi na kontuzję, będę pomagał kolegom jako mechanik. Natomiast Cichy Majk, Kowal i Spira jadą po dobre miejsca i kolejne punkty w klasyfikacjach na koniec sezonu. Przed nimi dwa dni po siedem godzin jazdy i trudne próby na łąkach w Lubiechowej i torze motocrossowym/extreme w Nowym Kościele. Zespół sponsorski EORacing wystartuje w składzie: Michał Łukasik, Marcin Spirowski i Roman Ulenberg.
Czytaj więcej...