Terkotki rules:-)
Speed Enduro to taka nowa forma rywalizacji podczas której trasa rajdu zostaje ograniczona nieomal do zera, a zawodnicy rywalizują na próbach o różnym charakterze, najczęściej dość trudnych. Jeżeli próby nie są od siebie zbytnio oddalone, to kibice mają doskonały ogląd sytuacji, a centralnie zlokalizowane wyświetlanie wyników daje bieżącą informację o kolejności po poszczególnych przejazdach.Oczywiście zamiarem organizatorów zawodów w Sokółce był rajd klasyczny i taki się odbył. Jednak trasa okrężna była tak łatwa, że nie mogła przysporzyć kłopotu żadnemu uczestnikowi. Zawodnicy przelatywali pomiędzy próbami z ogromnym luzem czasowym. Na przynajmniej 2 PKC czasu było tyle, że i małą drzemkę dałoby się wykroić. Przypuszczam, że taka konfiguracja trasy wynikała z pójścia na łatwiznę. Po prostu wytyczenie ciekawszej, trudniejszej trasy wiąże się z dodatkowymi pozwoleniami ( lasy), przekonywaniem właścicieli ziemi ( opłaty ?), itd. Dwa lata temu podczas rajdu w Sokółce trasa była podobnie łatwa, zatem nie oczekiwaliśmy jakiejś zasadniczej zmiany. Z drugiej strony łatwy rajd, to możliwość bezstresowego startu dla początkujących, co zawsze podkreślałem w moich relacjach. Organizator zafundował nam ciekawy zestaw prób z krótkimi, około 20 minutowymi przelotami pomiędzy PKC. Pozostały czas okrążenia to odpoczynek na PKC. Zatem było to nic innego jak niezbyt wysilone Speed Enduro. Dobra, od czasu do czasu można przecież pojechać takie zawody. Trochę inne ale także fajne.
Wszystko byłoby dobrze gdyby zawody zaczęto montować w czwartek rano. Wtedy wystarczyłoby czasu na porządne wytyczenie prób, a zawodnicy mogliby się z nimi zapoznać przed startem. Zresztą regulamin Rajdów Enduro tak właśnie precyzuje harmonogram czasowy zawodów, wymagając aby próby specjalne były przygotowane co najmniej 24 godziny przed startem. Zatem najpóźniej powinno to być około godziny 11 w piątek. Mniej więcej o tej godzinie zaczęto dopiero je otaśmowywać. W piątek była gotowa w całości tylko próba Extreme. Próbę Cross dokończono w sobotę rano, a największe jaja były z próbą Enduro. Próba Enduro, którą starałem się obejść w piątek, była znacząco inna od tej, którą jechaliśmy podczas pierwszego koła w sobotę ( przejazd nie mierzony), a ta z kolei różniła się jeszcze od finalnej wersji, którą jechaliśmy od drugiego koła. Zatem Zarząd Okregu Polskiego Zwiazku Motorowego w Białymstoku jako organizator główny, nie specjalnie się popisał, spóźniając się o dobrą dobę z przygotowaniem rajdu. Chodzi tu także o przygotowanie depo, wytyczenie toru prób, którego przecież nie było. Wypadło to dość kiepsko, żeby nie napisać do … .
Zawody motocyklowe, a pieniądze.
Jeżeli kogoś zastanawia dlaczego tak szpetnie spóźniono się z organizacją tego rajdu, to odpowiedzi są dwie. Pierwsza możliwa, to pomroczność jakakolwiek osób odpowiedzialnych. Zważywszy na to jak przebiegały te zawody w sobotę i niedzielę, wykluczam taką ewentualność. Natomiast fakt olania zaleceń Regulaminu Rajdów Enduro można tłumaczyć tylko oszczędnościami. Po prostu taniej jest rzucić ludzi na próby od piątku niż od czwartku. Być może się mylę ale ludzie potrafią liczyć, a organizacja dobrego rajdu kosztuje. GKSM, od czasu wdrożenia dokumentu o nazwie: Strategia Rozwoju Sportu Motocyklowego na lata 2008 – 2015, boryka się z coraz większymi problemami przy organizacji zawodów motocyklowych. Wynikają one przede wszystkim z zaprzestania dofinansowania tychże i spuszczenia się w tej kwestii na siły i środki klubów motorowych. Te zaś zarządzane są różnie. Tych prężnych, ze sponsorami, to jak na lekarstwo. Reszta tak sobie żyje, nie mając najmniejszej ochoty dokładać do interesu za który odpowiedzialny jest statutowo PZM.
Na stronie www.pzm.pl można przecież przeczytać o PZM:” W dziedzinie sportów motorowych realizuje zadania polskiego związku sportowego, do najważniejszych celów Związku należy rozwój masowego i wyczynowego sportu motorowego: samochodowego, motocyklowego, żużlowego oraz kartingowego.”
Oczywiście Związek może realizować swoją odpowiedzialność w różny sposób, także obcinając dotacje. Także sięgając do kieszeni zawodników. Tak właśnie zrobiono od tego roku, ograniczając wypłaty w Enduro do pierwszych pięciu miejsc w generalce. Tłumaczy się to tym, że przecież organizator nie ma pieniędzy, więc nie można go obciążać wypłatami jakie były do tej pory. Przypomina mi to jako żywo jedną z ostatnich scen z „Misia” Stanisława Barei, gdzie w przemówieniu telewizyjnym do narodu generał pyta się: Czy musiało dojść do wprowadzenia stanu wojennego? I odpowiada sobie – Musiało, skoro doszło.
Zaiste, to logiczna prawidłowość, że potężny związek wspomaga budżet organizatora zawodów obcinając wypłaty dla zawodników, prawda? Słów brakuje. Motocykle dla kadry na ISDE weźcie od sześciu ostatnich zawodników z generalki. Logika ta sama, a co za efekt ! Poza tym niech jeżdżą szybciej, a jak nie to niech dają maszyny!
Czy wy, Panowie z GKSM naprawdę myślicie, że realizujecie swoja odpowiedzialność w sposób prawidłowy?
Czy naprawdę macie przekonanie, że zawodnicy w Polsce powinni jeździć za bezdurno?
Ja jestem daleki od takich wniosków. Z doświadczenia wiem, że te niewielkie pieniądze wypłacane jako nagrody, znaczyły bardzo wiele.
Natomiast patrząc na waszą działalność widzę, że realizacja strategii obcięcia dotacji, bo tak powinien nazywać się wzmiankowany dokument, skutkuje brakiem chętnych do organizacji zawodów motocyklowych. Zawodników jakby ubywało. W motocrossie nawet połączona klasa Open MX nie jest w stanie zgromadzić pełnej maszyny startowej.
PZM nie musi dofinansowywać zawodów motocyklowych. Musi natomiast zapewnić ich przeprowadzenie, czyli finansowanie. To wynika wprost ze statutu Związku. Sportów motorowych nie da się rozwijać bez pieniędzy. Tutaj majteczki i tenisówki nie wystarczą. Jeżeli PZM nie daje kasy i nie radzi sobie z załatwieniem sponsora cyklu zawodów, to po prostu nie realizuje swych statutowych obowiązków.
Może więc warto uwolnić nazwę „Mistrzostwa Polski” dla sportów motocyklowych. Może, zgodnie z regułą wolnego rynku, znajdzie się chętny, który zorganizuje cykl zawodów we współpracy z klubami i w oparciu o własne zaplecze. W sumie, patrząc na naszą motocyklową rzeczywistość, niewiele mamy do stracenia. Choć pewnie nie wszyscy. Bo nagle mogłoby się okazać, że GKSM wraz z całym zapleczem sędziowsko - technicznym jest po prostu niepotrzebna. Czyż nie jest to przerażająca wizja? No jest, ale nie dla wszystkich Panowie, nie dla wszystkich…:-).
Próby
Do zawodów stanęło 106 zawodników. Mało, ale bywała już gorsza frekwencja. Organizator przygotował 3 próby i był to bardzo dobry pomysł. Teren , na którym wytyczono próby był bardzo ciekawy, chociaż próbę Enduro można było poprowadzić znacznie lepiej. Tym niemniej próby były dobre. Otaśmowane poprawnie, a funkcyjnych była wystarczająca ilość do odtwarzania zerwanych taśm. To było miłe zaskoczenie, bo miałem wrażenie, że na próbach będzie zbyt mało ludzi. Wtedy wiadomo, każdy jedzie jak chce. Tak nie było, a przypadki skracania trasy zdarzały się rzadko. Po pierwszym PKC była próba Enduro, około 5-6 minutowa wytyczona w terenie zalesionym, trochę po piasku. Jak na mój gust zbyt kręta i za wolna. Jednak jechać trzeba umieć w każdych warunkach. Zaraz po niej był test Extreme. Naturalny, wytyczony w pięknym terenie. Były strome zjazdy i podjazdy, trawersiki i ciasne zawijasy. Ta próba, gotowa do obejrzenia już w piątek, była chyba najlepszą częścią tych zawodów. Po kolejnym PKC była próba Cross zlokalizowana w tym samym miejscu co 2 lata temu. Jechaliśmy ją w odwrotnym kierunku. Również niezła, 5-6 minutowa, a rządzili na niej władcy piasku, czyli ci co potrafią kroić piaskowe łuki bez odjęcia.
13-15 minut prób z kółka to dobry wynik, zatem tutaj organizator wykonał dobrą robotę. Próby były nie jeżdżone, PKP obstawione, Park Zamknięty działał sprawnie, a trasa okrężna była oznakowana dostatecznie. Widać, że organizator jak chce, umie zrobić zawody. Gdyby nie brak kierunków na dojazdy do prób i PKC oraz zbyt późne wytyczanie testów, zawody można by uznać za udane. Triumfatorzy otrzymali cenne nagrody ( hełmofony dla zwycięzców klas), jakkolwiek ceremonia dekoracji to porażka. Ja wiem. Na wszystko potrzeba kasy. Jak jej nie ma, to dziadujemy, kryjąc się gdzieś na peryferiach miasta Sokółka. I tak będziemy dziadować robiąc zawody najtańszym kosztem. To nie jest dobre. Tanie mięso to psi jedzą – mówi stare porzekadło. Chętnych do startu może w końcu zabraknąć.
Sokółka, to po Kielcach wstrząsowy powrót do rzeczywistości. Jednak Kielce to zupełnie inny budżet, no i klimat, taki bardziej rajdowy.
Nie wybrzydzając jednak zbytnio powiem, że organizatorzy zawodów w Sokółce starali się i nie wyszło najgorzej. Jednak lekceważenie regulaminu, a przy okazji zawodników, może skończyć się rewanżem. Powiedziane bowiem jest, że ten kto olewa sam olany kiedyś będzie.
Wyniki
Michał Szuster - urzędujący król Enduro
W polskim Enduro rządzi Michał Szuster ( CKM Cieszyn), a inni jadą według zasady: bij mistrza! Czasami się udaje. W sobotę mistrza pokonał Sebastian Krywult ( BKM Bielsko), który dojrzewa niczym szlachetne wino. Im starszy tym lepszy. Wprawdzie na piaskach mniejsze motocykle miały ciężko, a takim jedzie właśnie Szuster, ale do tej pory Michał dawał sobie radę. W niedzielę Szuster zrewanżował się Bastkowi, ale wygrał oba dni przewagą tylko 3 sekund. To jakby nie za wiele, co?
Bastek Krywult - pierwszy w kolejce do tronu. Wyglada na twardziela i taki jest:-).
Myślę, że Sebastian Krywult jest doskonale przygotowany do sezonu i świetnie wjeżdżony w dwusuwowego Husaberga o rzadko używanej w naszych rajdach pojemności - 300 ccm. Natomiast Michał Szuster bardziej niż z przygotowań zimowych, korzysta z talentu, którego ma zdecydowanie najwięcej wśród naszych zawodników. Jedzie w tym roku nową dla siebie marką KTM i widać potrzebuje nieco więcej czasu na dojście do optymalnej formy. Czas jednak jest po stronie Szustera i na następnych zawodach różnica pomiędzy nim, a następnym w generalce może być dużo większa niż owe 3 sekundy. Krywult zwyciężył oczywiście w klasyfikacji klasy E2/E3, a Szuster w klasie E1. Szalejący na swoim zielonym Kawasaki Marcin Frycz (BKM Bielsko) zdobył tyle samo punktów w generalce co Paweł Szymkowski ( CKM Cieszyn) - następny po Bastku wyznawca dwusuwowych Husabergów, choć o nieco mniejszej pojemności. Obaj ci kierowcy zajęli drugie miejsca w klasach pojemnościowych.
Paweł Szymkowski - wygląda jak aniołek, jeździ jak szatan:-)
Szymkowski nieustannie walczy z Krywultem. Na każdej próbie jadą jeden po drugim naciskając się wzajemnie. Najczęściej to Bastek siedzi Pawłowi na kukule, ale ten bardzo dobrze znosi presję ze strony starszego kolegi. Z kolei Marcin Frycz w czerwonych barwach na zielonym cudeńku jest miłym dla oka przerywnikiem w zalewie niebieskich, pomarańczowych czy czerwonych motocykli.
Marcin Frycz i Wacek Skolarus
Wypruwa przy tym z zielonego wszystko co mu fabryka dała. Jeżeli w trakcie sezonu Kawasaki Marcina nie poda mu czegoś z silnika rurą wydechową, to będzie można zastanowić się nad tą marką. Na piątym miejscu w generalce i trzecim w E1 przyjechał Mateusz Bembenik ( SMK Krzeniów). W tym sezonie Mateo jeździ mniej nerwowo i może odrobinkę za wolno w stosunku do swoich możliwości. Czasem zawodnik musi cofnąć się pół kroku do tyłu aby zrobić cały krok naprzód. Wydaje się, że Mateusz jest właśnie na tym etapie swojej sportowej kariery. Szósty w generalce i trzeci w E2/E3 był Wacek Skolarus ( CKM Cieszyn), który pojawił się po 4 latach nieobecności tak jakby się nic nie stało. Równa, ustabilizowana forma, luz i dobry humor. Wacek nie męczy się jeżdżeniem, widać, że to dla niego przyjemność.
12 to ani chybi Rafał Bracik
Pierwszy junior w generalce to Rafał Bracik ( KTM Novi) na 7 miejscu i oczywiście na pierwszym w klasie Junior. Zawody w Sokółce to potwierdzenie doskonałej dyspozycji Rafała. Mam wrażenie, że ubiegłoroczny motocykl Rjeju nie służył mu tak dobrze jak obecna dwusuwowa KTM-ka. Pamiętam doskonale Rafała gdy jeździł w rajdach pięćdziesiątkami jako zupełnie mały chłopczyk. Dysponował bardzo dobrą techniką jazdy i mimo mikrych rozmiarów świetnie radził sobie z motocyklem. Teraz wyrósł i zmężniał, a technika została. Została też duża odporność psychiczna, bo Rafał jedzie pod ogromną presją swego klubowego kolegi Konrada Widłaka ( KTM Novi).
Nowa siła w polskim Enduro - od lewej - Konrad Widłak i Maciek Giemza
Ten ma ogromną ochotę na tytuł Mistrza Polski i z pewnością ma na to papiery. Drugi dzień przegrał z Bracikiem tylko o 2 sekundy. Z ogromną łatwością, bardzo naturalnie składał się w łukach, kręcąc swoją ćwiartkę aż do odcięcia. Brakuje mu na pewno wyjeżdżonych motogodzin podczas ciężkich imprez. Doświadczenie tam nabyte skutkuje tym, że od pierwszego przejazdu „widzi” trasę próby i kręci prawie maksymalny czas. Kolejne starty będą poprawiać jakość jazdy kolegi Widłaka, ale nie jestem pewien, że wystarczy jej do tytułu w tym roku. Trzecie miejsce z dwóch dni zajął Adam Tomiczek (BKM Bielsko). Wygląda na to, że tytuł drużynowego Mistrza Świata zdobyty w 1993 roku nie będzie ostatnim rajdowym trofeum w rodzinie Tomiczków.
Na dziewiątym miejscu w generalce przyjechał Maciek Stolarski ( OFF Road Białystok), który w Sokółce czuje się jak u siebie w domu, a na dziesiątym – ubiegłoroczny Mistrz Polski Junior – Jakub Strzelczyk ( CKM Cieszyn). W klasie Weteran wygrał oba dni Grzegorz Chorodyński ( ET Kielce), który pod nieobecność Mirka Kowalskiego ( EORacing) ostrzy sobie zęby na kolejny tytuł Mistrza Polski. W klasie Junior 50 oczywiście dwukrotnie triumfował kolega Maciek Giemza ( KTM Novi Kielce). Quad 2K to Łukasz Eliasz (ATV Polska), a Quad 4K – Sławomir Ulan ( Automobilklub Polski).
W Sokółce zaprezentowali się również zawodnicy Pucharu Polski. Muszę przyznać, że koledzy z PP jeżdżą coraz szybciej. Pierwszego dnia, gdy Puchar jechał tyle samo kółek co MP, byłbym ze swoimi czasami dopiero na 6 miejscu w generalce Pucharu, a więc dalej niż w poprzednich sezonach. Wygrał tę klasyfikację Wojciech Mleczek (MS Myślenice) zajmując również pierwsze miejsce w klasie E1. Drugi był Maciej Kania ( BKM Bielsko) przed Wojciechem Lechowskim ( Automobilklub Polski). Obaj zajęli pierwsze i drugie miejsce w klasie E2/E3 Pucharu. Czwarte miejsce w generalce, a drugie w E1 zajął Tomek Walendowicz ( NKM Siemiatycze). Tomek już od kilku lat jeździ na bardzo dobrym poziomie, a na jeszcze wyższym jest jego obsługa serwisowa na PKC . Na miejscu piątym wylądował pierwszy weteran z Off Road Białystok – Ireneusz Guzowski.
Klasyfikację Junior wygrał Andreas Marsolek ( Hawi Opole).
Następne zawody to Sucha Hora na Słowacji, blisko granicy z Polską. Będzie to w dniach 18 i 19 czerwca, czyli za 4 tygodnie. Zawody na Słowacji nie będą łatwe, bo nigdy nie są. Góry są trudne, a pogoda może zaskoczyć jak było to w Breźnie w 2007 roku. Mam natomiast nadzieję na znacznie lepszą niż ta z 2007 roku, organizację zawodów.
Na razie jednak zapraszam ponownie do Kwidzyna gdzie w dniach 4/5 czerwca odbędą się kolejne rundy Mistrzostw Polski i Pucharu Polski w Cross Country.
Czytaj więcej...