czwartek, 26 stycznia 2012

MX Kowal KIDS Team



Na zdjęciach Ani Kowalskiej grupa MX Kowal Kids Team

Pewnie każdy zna odpowiedź na pytanie: jak zostać sportowcem? Trzeba po prostu chcieć. Prawie zawsze to wystarczy, jednak są takie dyscypliny sportu, które wymagają czegoś więcej, jak choćby zaplecza finansowego. Takich dyscyplin należy szukać przede wszystkim w sportach motorowych. Tam dostęp młodzieży jest znacznie utrudniony, bo dzisiaj kluby praktycznie nie zapewniają zawodnikom sprzętu. Jako mocno starszy stażem zawodnik, mogę powiedzieć, że w czasach PRL-u niektórzy mogli otrzymać sprzęt od klubu, ale musieli się najpierw mocno wykazać swoim zaangażowaniem. Potem objeżdżali klubowe starocie, remontując je po każdym treningu, a jak wykazali się na zawodach, mieli szansę na nowy motocykl. Co ciekawe, klub motorowy zajmował się tą młodzieżą, a rodzice nie musieli w tych pasjach uczestniczyć.Ten system przeminął bezpowrotnie, bo dzisiaj nikt nie prowadzi rozdawnictwa państwowej kasy ( chyba, że ja o czymś nie wiem), a kto chce jeździć musi szukać wsparcia finansowego. Najłatwiej u rodziców. Tym właśnie różnią się minione czasy od obecnych.




Dzisiaj na depo mamy zjazdy rodzinne. Startuje jeden zawodnik, a tu tata, mama, a często rodzeństwo. No cóż, młody człowiek potrzebuje nie tylko nowej maszyny ale także wsparcia psychicznego, a często opieki pedagogicznej. Patrząc z perspektywy czasu myślę, że to są zmiany na lepsze. Najbardziej jednak cieszy mnie to, że zawsze znajdą się rodzice, którzy na przekór wszystkiemu kultywują swoją pasję, zaszczepiając ją swoim dzieciom.
Oczywiście temat nie jest taki prosty, bo należy jeszcze znaleźć kogoś, kto nie tylko umie jeździć, ale jeszcze chce i potrafi przekazać swoją wiedzę młodzieży. Wiem, że w kilku ośrodkach w kraju dba się o maluchy, które kiedyś pewnie będą mistrzami. Najlepiej i w sposób usystematyzowany robi to lubelski KM Cross, którego zawodnicy pokazują się tłumnie w młodzieżowych klasach MX. Kielecki KTM Novi stara się aby nie zabrakło narybku w rajdach Enduro. Natomiast w Trójmieście, od wielu lat, szkoleniem młodzieży i dzieci zajmuje się Mirek Kowalski.




W sumie Mirek szkoli wszystkich chętnych. To bardzo dobrze, że jest miejsce gdzie każdy może podnieść swoje umiejętności. Czasem zdarza się, że wokół Kowala zbiera się grupa zapalonych sportowców i trenuje nadzwyczaj pilnie, robiąc spore postępy. Tak też stało się w poprzednim sezonie. Tym razem zebrała się grupa byłych lub obecnych zawodników ale do zespołu treningowego wprowadziła swoje pociechy. W ten właśnie sposób Mirek Kowalski udziela porad trenerskich maluchom dopiero co zaczynającym swoją przygodę z motocrossem.




Obecnie trenują u Kowala: czterolatek, Mieszko Polnar syn Marcina, jednego z najszybszych crosserów C-klasy w Polsce, pięciolatkowie: Jakub Kowalski , wiadomo syn to oczko w głowie trenera, Olaf Włodarczak, Kuba Hlawaty i Kacper Hlawaty, synowie Pawła startującego z coraz lepszym skutkiem w Pucharze Polski XC, sześciolatkowie : Adrian Kulesza , którego trener bardzo chwali za przytomną i dojrzałą jazdę. Jego tata – Krzysiu Kulesza startuje w Pucharze Polski Weteran. Jest jeszcze sześcioletni Bartosz Popielnicki oraz siedmiolatkowie: Antek Zdunek, tak, tak, brat Patryka no i syn Maćka Zdunka. Tylko patrzeć jak rodzina Zdunków pojedzie w jednym biegu i niekoniecznie wygra wtedy Maciek. Poza Antkiem jeżdżą jeszcze u Mirka : Dawid Drelih, Dominik Benkowski i Mikołaj Białecki.




Nie wiadomo kto bardziej przeżywa starty: dzieci czy ich rodzice, ale co by nie było zabawę mają przednią. Oczywiście Mirek większość zajęć prowadzi w formie zabawy, tłumacząc najmłodszym zawodnikom podstawy wyczynowej jazdy motocyklem.



Kto jak kto, ale Mirek Kowalski ma świetne podejście do najmłodszych i w wyjątkowo prosty i składny sposób potrafi tłumaczyć zachowanie zespołu – zawodnik/motocykl. MX Kowal Kids Team jeździ razem na zawody, a ich ostatnim wypadem był styczniowy Supercross w Holandii. Chłopcy spisali się świetnie, choć dojeżdżali raczej w drugiej połowie stawki. No cóż, większość tam startujących była od nich ze 2 lata starsza, a to w tym wieku znaczy – przepaść w umiejętnościach.



Jestem pełen uznania dla wszystkich biorących udział w tym przedsięwzięciu. Cieszy mnie postawa rodziców dbających o wychowanie swoich dzieci, choć wybrali trudną drogę wychowania przez sport. Cenne jest to, że doświadczeni i utytułowani zawodnicy jak Mirek Kowalski mogą realizować dalej swoją pasję, poświęcając się coraz bardzie pracy trenerskiej.



Najważniejsza jednak jest radość małolatów szalejących na swoich pierdopędach marki KTM lub Cobra. Jedno jest pewne – te dzieciaki nie będą wystawać pod blokami. Nauczą się życia w twardym sporcie, który wykuwa charakter niczym, nomen omen, kowal podkowy. A może kiedyś przyniosą chlubę Polsce zdobywając tytuły w biało-czerwonych barwach?

Czytaj więcej...

piątek, 20 stycznia 2012

Zaczynamy sezon, czyli Enduro w Suchedniowie - 1994

.

Jarek Ozdoba nie zwalnia tempa. Tym razem bedzie o zawodach w Suchedniowie - bardziej z "naszej" epoki, bo z roku 1994. Sam czytam te relacje z przyjemnością, tym bardziej, że z większością bohaterów sam się ścigałem. Jeszcze nie tak dawno przecież. W końcu kilku z nich wciąż szykuje się do kolejnego sezonu:).

W uzupełnieniu materiału o imprezie w Suchedniowie anno 1994 podesłałem Ci też kilka zdjęć z tamtej imprezy. Aby obraz był pełny, pozwalam sobie na pewne objaśnienia typu: " who is who " na tych niewątpliwie urokliwych zdjęciach sprzed lat. Arcyciekawą figurę na jednym z podjazdów leśnego odcinka próby nad zalewem wykonuje Jacek Kotowski z KKM Kwidzyn - numer 84, wśród publiczności można dostrzec Marka Sikorę. Na tej samej próbie, ale po piaszczystej łące z numerem startowym 2 walczy z czasem i konkurentami Maciej Wróbel ( BKM Bielsko-Biała/Rafineria Czechowice ). Zdjęcie przedstawiające uroczy błotny leśny odcinek ( ten który oznakowywano przy pomocy ciągnika z napędem 4WD ) pokazuje w kadrze Marcina Nikla ( RTM Radom, numer 107 ) i Marka Dąbrowskiego ( Automobilklub Polski Warszawa, numer 133 ). Na kolejnym zdjęciu znowu mamy do czynienia z podjazdem na próbie zlokalizowanej w pobliżu suchedniowskiego akwenu, tym razem widzimy w akcji pomagających ofiarnie kibiców. Ostatnie zdjęcie w tym zestawie ukazuje Wojciecha Rencza ( Automobilklub Głogów, nr 21 ) podczas przeprawy błotnej w lesie nieopodal Suchedniowa. Drugi załącznik zawiera zdjęcie Wojciecha Rencza wyjeżdżającego na bardziej suchy grunt po pokonaniu odcinka nurtem rzeki Kamionki pod mostem koło Ostojowa. Życzę miłego przeglądania rzeczonych zdjęć, które pochodzą z mojego archiwum, a ich autorami są: Stanisław Brzósko i Andrzej Martynkin. Jarosław OzdobaPierwszy rajd sezonu z reguły budzi zaciekawienie co do zbrojeń sprzętowych i formy konkurentów po okresie zimowym. Nie inaczej było u progu sezonu 1994. Po roku przerwy rajdy Enduro powróciły na Kielecczyznę, by w terminie 09-10 kwietnia imprezą z bazą w Suchedniowie zainaugurować kolejny serial zmagań na krajowym podwórku. Po wielu latach odkryto na nowo walory terenowe Suchedniowa i okolic jako nader przydatne do zorganizowania rajdu Enduro z prawdziwego zdarzenia. Wspomniane okolice gościły niegdyś dość regularnie uczestników rajdów motocyklowych, potem temat uległ pewnej hibernacji, aby wrócić jako 1 Motocyklowy Rajd Suchedniowski, już w nowych realich ustrojowych. W Suchedniowie zaawizowali swój start zwycięzcy kategorii World Trophy 68 Sześciodniówki Motocyklowej z 1993 roku. Kibiców cieszyły zapowiedzi startu Ryszarda Augustyna, Marka Dąbrowskiego, Wiktora Iwańskiego, Wojciecha Rencza ( Andrzej Rencz wtedy nie bawił się w spikerkę na zawodach, a szkoda... ), Andrzeja Tomiczka i Macieja Wróbla. Nie zabrakło także Sebastiana Krywulta, który w Assen jechał indywidualnie, poza zespołem narodowym. Pojawiło się oczywiście również wielu innych ówczesnych - niektórzy jeżdżą do dzisiaj - herosów polskiego Enduro na podsuchedniowskich trasach. Ekipa BKM Bielsko-Biała po uzyskaniu możnego sponsora ( rzecz w polskim Enduro raczej niespotykana ) w osobie Rafinerii Czechowice wystawiła w stawce dziewięć nowych motocykli włoskiej marki TM, bardzo cenionej w tamtych latach w krajowym Enduro, dorzucając do składu wykonane na zamówienie dwie Aprilie RX 50. Nową siłą w naszym rajdowym krajobrazie objawił się zespół Automobilklubu Polski Warszawa złożony głównie z zawodników startujących do tej pory w ekipach AMK Pałac Młodzieży Warszawa i SKM Szarak Sochaczew. Mocne nazwiska w składach miały AK Głogów, KKM Kwidzyn i AMK Grodków. Swoisty rekord wyśrubowały kluby wywodzące się z ówczesnego Zarządu Okręgowego PZM w Kielcach, gdyż startowali przedstawiciele aż czterech klubów ( KKM Kielce, KTM Novi, ŚKM Kielce i RTM Radom ) z tego regionu. Ciekawostką tamtej imprezy był debiut, i to dość udany, trzynastoletniego wtedy Bartosza Obłuckiego. Pięćdziesiątka marki Fantic nie dotarła do Góry Kalwarii przed terminem rajdu w Suchedniowie, więc w odwodzie pozostał Simson S51 Enduro. Mocne i trwałe opady deszczu jakie miały miejsce przez kilka dni przed zawodami ( to poniekąd specyfika kieleckich rajdów ) plus pozostałości po zimie tkwiące w lasach, a także specyfika miejscowego terenu o wielorakim podłożu, od kamieni po piasek, prognozowały wymagający rajd. W myśl obowiązującego wówczas regulaminu przygotowano około czterdziestokilometrową pętlę, którą w sobotę klasy seniorów i juniorów pokonywały siedem razy - juniorzy w innych limitach czasowych.


Zawodnicy klasy 125 jechali pięć okrążeń, a młodzież z klasy 50 pokonywała dwa kółka trasy. W niedzielę wszyscy jechali cztery pętle ( klasa 50 dwie ) i po godzinnej przerwie startowano w finałowym motocrossie z podziałem na klasy. Do tego dochodziły po dwie próby terenowe na trasie. Jedną zlokalizowano na piaszczystej łące i w zalesionym wzgórzu nieopodal miejscowego zalewu. Drugą z prób wytyczała plątanina taśm w wyrobisku gliny należącym do fabryki Marywil znanej z różnych kamionkowych wyrobów. Choć w dniach rajdu było bezdeszczowo, a momentami nawet słonecznie i ciepło, to wszechobecne na trasie błoto i głębokie kałuże mocno dawały się we znaki zawodnikom. Aczkolwiek dla uczestników holenderskiej Six Days taka sceneria wydawała się dziwnie znajoma... Nader śliska glina i spore kałuże dominujące w wyrobisku Marywilu były wyzwaniem dla zawodników i uciechą dla publiczności, a nie od wczoraj wiadomo, iż prawdziwy kibic Enduro nie baczy na warunki w jakich przychodzi mu obserwować zmagania zawodników. Słońce, czy deszcz nie mają znaczenia. Mokry piasek, duża stromizna podjazdów i mnóstwo korzeni na leśnym odcinku znamionowały próbę zlokalizowaną nad suchedniowskim akwenem, gdzie motocykliści w szpalerze drzew i kibiców mknęli z odkręconymi manetkami gazu walcząc z czasem. Ciekawostką trasy, oczywiście obstawioną kibicami, był przejazd korytem rzeki Kamionki pod mostem ówczesnej trasy numer siedem w pobliżu Ostojowa. Tamże, po dość długim odcinku prowadzącym drogą gruntową, strzałki wytyczające kierunek prowadziły zawodników ku rzeczce, a po wiosennych roztopach - rwącemu potokowi. Znaki potwierdzające przymocowane do konstrukcji mostu wyjaśniały sprawę. Zapędy ewentualnych wygodnickich myślących o przejechaniu wzdłuż ogrodzenia posesji i po przecięciu asfaltu wrócić przez łąkę na trasę, ale już po drugiej stronie mostka i w ten sposób uniknąć przeprawy, studziła obecność policyjnego Poloneza z załogą. Jako środek dodatkowy zastosowano ciekawe otaśmowanie w formie " xxx " biegnące od słupków drogowych do barier mostu po obu jego stronach. Do tego dochodziła obecność osób funkcyjnych. Zjazd i wyjazd tego odcinka trasy stanowiła, malowniczo rażąc publiczność i zawodników, błotna pulpa rozjechana kołami terenowych motocykli. Woda w rzece sięgała niemal do dna zbiornika paliwa. W tym miejscu utknął w sobotę Ryszard Augustyn. Woda kompletnie zalała fajkę świecy zapłonowej, a jej osuszenie w warunkach polowych zajęło niemalże pół godziny... Pecha miał także Tomasz Błachut z bielskiego BKM. Na jednym z leśnych odcinków zsumowały się: prędkość ( to co nie przeraża na asfalcie, w lesie nabiera nieco innego wymiaru ), koleiny, błota, duże kałuże i ukryty pod powierzchnią jednej z nich spory korzeń. Jak to w takich sytuacjach zazwyczaj bywa, było małe salto i twarde lądowanie. Niestety, ból w kolanie pozwolił jedynie na dotarcie do najbliższego PKC-u. W skarżyskim szpitalu zdiagnozowano skręcenie stawu kolanowego. Na rajdzie w Suchedniowie dopisali kibice, licznie obstawiając newralgiczne i widowiskowe punkty trasy, no i rzecz jasna obydwie próby oraz finałowy motocross. Szczęśliwie obyło się bez większych wygłupów ze strony publiki, ani prób " urozmaicania " fragmentów trasy. Cieszy taka postawa, bo jak wiadomo odpowiedzialne zachowanie kibiców na rajdach organizowanych w bliższych lub dalszych okolicach Kielc czasem na pstrym koniu jezdzi... Motocyklowy Rajd Suchedniowski pomimo wymagającej trasy, o dziwo nie obfitował w zbyt duży odsetek tych, którzy stając na starcie nie osiągnęli mety. Z grona pięćdziesięciu siedmiu chętnych do startu sklasyfikowano czterdziestu ośmiu. W tamtych czsach nie istniał Puchar PZM przemianowany następnie na Puchar Polski, a quady posiadała jedynie Straż Graniczna, stąd taka frekwencja, zresztą dość przyzwoita jak na tamte lata. W klasie Otwartej Senior w obydwa dni rządził Maciej Wróbel ( BKM/Rafineria Czechowice ) trzymając w szachu Wojciecha Rencza z Głogowa. Trzeci w sobotę był Andrzej Tomiczek, również reprezentujący klub inżyniera Nalepki. W niedzielę na pudło wskoczył Mariusz Czachor ( AP Warszawa ). Jego brat Jacek w Suchedniowie tylko kibicował. Klasa Otwarta Junior w obydwa dni znalazła się w rękach Sebastiana Krywulta ( BKM/Rafineria ), który wyprzedził Wiktora Iwańskiego z Głogowa ( był dwukrotnie drugi ). W sobotę trzeci był Michał Ostrzyżek z KKM Kwidzyn, a w niedzielę lepszy okazał się Jacek Kothe z gdyńskiego Bałtyku. Klasę 125 w weekend zgarnął Hubert Dzianok z KTM Novi, przed dwukrotnie drugim Danielem Chrobakiem z BKM/Rafinerii. W sobotę trzeci w tej klasie był kolejny " młody gniewny " z KTM Novi - Robert Derela. Jednakże w niedzielę na tym miejscu odnotowano Artura Siwińskigo ze stołecznego Automobilklubu Polski. Wśród najmłodszych walczących w klasie 50 rywali zdeklasował Robert Warchoł z Głogowa. Drugi w sobotę był reprezentant Bielska Klaudiusz Bartosik, który następnego dnia uległ klubowemu koledze Pawłowi Czekajowi. Dwukrotnie trzeci w tym gronie był wówczas Bartosz Obłucki ( AP Warszawa ), który niejednokrotnie wspominał po latach zawody w Suchedniowie jako te, jakie pamięta się do sosnowej jesionki... Był na tym rajdzie taki leśny odcinek nader obfitujący w borowinę, której to pokładów zazdrościłoby niejedno uzdrowisko z Ciechocinkiem na czele. Sęk w tym, że nie dało się go pominąć, czy jakoś sensownie ominąć, gdyż posypałoby to koncepcję trasy. W czasie znakowania błoto sięgało dobrze panad oś wahacza terenowego motocykla. Z pomocą " trasiarzom " przyszedł... ciągnik rolniczy Ursus z napędem na cztery koła. Tylko z pomocą takiego pojazdu można było przybić znaki na niespełna pięciokilometrowym odcinku trasy! Jarosław Ozdoba

Czytaj więcej...

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Mika Ahola nie żyje


Dzisiaj otrzymałem wstrząsającą wiadomosć. W nocy z 15 na 16 stycznia zmarł w szpitalu w Barcelonie pięciokrotny Mistrz Swiata - Mika Ahola. Przyczyna smierci guru swiatowego Enduro jest jeszcze nie znana. Wiadomo tylko, że kilka godzin przed smiercią Mika był operowany. Trzy tygodnie temu uległ wypadkowi podczas treningu, lecz nikt nie spodziewał się, że komplikacje spowodowane urazem mogą byc przyczyną smierci. Ahola był wspanialym zawodnikiem, zdobywal tytuły Mistrza Swiata w latach 2007, 2008, 2009, 2010, 2011. Był Mistrzem Swiata we wszystkich klasach ( E1, E2, E3) i najstarszym zawodnikiem, który zdobył tytuł - mial 37 lat. Zawsze blisko przyjaciół i zawodników, cierpliwy i życzliwy dla kibiców. Goscilismy go w Polsce w Kwidzynie podczas rund Mistrzostw Swiata w 2008 i 2009 roku. Mika pisał swietny blog, w którym zdradzal mnóstwo szczegółów ze swojej wspaniałej kariery. Link do tego blogu od początku znajduje się na naszej stronie.
Nie tak powinny kończyć się kariery takich wspaniałych sportowców, ale niestety takie rzeczy się zdarzają. Tragedia ta uderza szczególnie mocno, bo nam jeżdżącym wydaje się, że takim fachowcom jak Mika nic stać się nie może. A jednak może. Każdy potrzebuje odrobinę szczęscia, a wygląda na to, ze Mika Ahola wyczerpal swój limit. Będzie nam go bardzo brakowało, bo w swiatku Enduro Mika swiecił najjasniejszym blaskiem.
Rodzinie i żonie składamy wyrazy współczucia.

Czytaj więcej...

piątek, 13 stycznia 2012

PZM Warszawa w Granadzie, czyli nasi na 75 ISDE - 2000


Jarek Ozdoba zdecydował się wreszcie podrzucić cos na naszą stronę. Tym razem historia toczy się w roku 2000, a bohaterami są Bartek Obłucki, Łukasz Bartos i Łukasz Kurowski. Ten ostatni na zdjęciu obok z MP w 2006 roku, kiedy Qurak rządził w polskim Enduro.


W kronikach dziejów Polskiego Związku Motorowego ( który - jak twierdził we swej fraszce Stanisław Jerzy Lec: " prężny jest i zdrowy " ) rok 2000 - lub jak wolą zwolennicy magii dat: Dwutysięczny - zapisał się jako rok jubileuszu półwiecza istnienia organizacji. Miedzy innymi w ramach owego pięćdziesięciolecia rzucono pomysł wystawienia na też jubileuszowej, bo 75 Sześciodniówce Motocyklowej z bazą w andaluzyjskiej Granadzie, polskiego zespołu seniorów w najważniejszej kategorii imprezy - World Trophy. W tym towarzystwie nie oglądano naszych rodaków od pięciu lat. Po jeleniogórskiej ISDE w 1995 roku, będącej dla naszych zespołów istną klęską na własnym podwórku ( będzie jeszcze okazja o tym wspominać, jak sądzę ) w latach 1996 - 1997 wystawialiśmy jedynie trzyosobowy zespół klubowy pod szyldem PZMotu, w australijskim Traralgon w 1998, ku zawodowi miejscowej Polonii, byliśmy Wielkimi Nieobecnymi, natomiast w 1999 roku w Portugalii samotnie polskich barw bronił Bartosz Obłucki. A zatem latem 2000 roku w krajowym światku Enduro powiało sensacją. Polski Związek Motorowy ustawił poprzeczkę uprawniającą do kandydowania do zespołu Trophy na wysokości dwustu punktów zdobytych w rajdach serialu Mistrzostw Europy, który to dorobek stanowił przepustkę do trzydniowego Finału ME w portugalskim Tomar. Wymogi spełnili: Bartosz Obłucki, Wojciech Rencz, Maciej Wróbel, Ryszard Augustyn i Zbigniew Przybyła. W szerokim składzie do startu w Tomar znalezli się jeszcze Łukaszowie: Bartos i Kurowski, a także wykładający własne środki na start w Portugalii Marek Przybysz i Piotr Krasuski. Ale - jak to nader często w życiu bywa, gdy doszło do bardziej szczegółowych rozmów na temat spraw finansowych dotyczących startu Polaków na ISDE w Granadzie pojawiły się spore rozbieżności na linii: PZM - zainteresowani zawodnicy. Jak łatwo się można domyśleć, sprawa startu polskiego zespołu World Trophy na 75 ISDE trafiła do kosza. Honoru Biało-Czerwonych w górach Andaluzji miał bronić jedynie trzyosobowy zespół klubowy ( Bartosz Obłucki, Łukasz Bartos i Łukasz Kurowski ) zgłoszony jako PZM Warszawa. Szefem ekipy został Marek Sikora, ówczesny Przewodniczący GKSM. Sewis - sprawa niebagatelna, a często niedoceniana w rajdach Enduro - spoczął głównie na barkach Jarosława Kurowskiego i Jacka Obłuckiego. Hiszpańska jubileuszowa Sześciodniówka miała bazę zlokalizowaną wokół dużego stadionu piłkarskiego w centrum Granady, co stanowi raczej rzadkość na tego typu imprezach. Miejscowa " drogówka " sprawnie zabezpieczała okoliczne ulice i skrzyżowania, a także trasy dojazdowe. Mieszkańcy miasta chyba lubili Enduro, bo nikt nie narzekał na chmary terenowych motocykli kręcących się po grodzie i okolicach. Oficjalnym terminem 75 International Six Days Enduro był 31 pazdziernika - 5 listopada 2000 roku. Ale okazały Start Honorowy odbył się już trzydziestego spod Pałacu Sprawiedliwości. Wystartowało równo sześciuset pięćdziesięciu zawodników z całego świata. W gronie 98 zespołów klubowych trzy dumne polskie sierotki pod szyldem PZM Warszawa. Czy dadzą radę? Dojadą do mety Six Days? Panie i Panowie! 75 Sześciodniówkę Motocyklową uważamy za otwartą! Pierwszy dzień ISDE nie był zbyt wymagający, aczkolwiek dominowała trudna górska trasa ze stromymi zjazdami i podjazdami, a tego było 240 kilometrów w jednym z dwóch okrążeń. Do tego dochodziła pogodowa zabawa w deszcz i słońce. Ale trasa - choć wymagająca kondycji i " pary " w rękach - to jedno, a próby: Cross Test i Enduro Test, gdzie trzeba na całego walczyć z umykającym czasem i zmiennym terenem, to drugie. I oto, po zakończeniu zmagań pierwszego dnia Sześciodniówki i ogłoszeniu wyników, w polskim obozie szok, zaskoczenie i radość. PZM Warszawa wśród klubów na czwartym miejscu! Tyle, że do końca imprezy jest jeszcze pięć długich, pełnych niewiadomych, dni... Dzień drugi andaluzyjskiej edycji Six Days był powtórką dnia poprzedniego. Ta sama trasa, ale już wybita, takie same próby i identyczne limity czasowe. Przebito jedynie znaki kierunkowe na te z obowiącym drugiego dnia kolorem. Trwa pogodowa zabawa w zmienność - upał zmienia się w chłód i deszcz, by po jakimś czasie słońce podnosiło skalę termometrów ostro w górę. W klasie 250 4T nasz Bartosz Obłucki oscyluje w pobliżu czołówki. Jadąc fabryczną Husqvarną lokuje się na ósmej pozycji. Używający KTM-ów 125 EXC obaj Łukaszowie zajmują odpowiednio miejsca - 54 ( Kurowski ) i 57 ( Bartos ). W gronie klubowiczów nasze trio nadal na czwartej lokacie. W gronie ekip walczących o najwyższą stawkę imprezy, czyli World Trophy, niepokojące wieści dochodzą z obozu Finlandii. Samuli Aro fatalnie " poszedł w kozły ", czego efektem było złamanie obojczyka i nogi. Czy Finowie w piątkę obronią zdobyte w roku 1999 World Trophy? Dzień trzeci 75 ISDE przyniósł kolejną sensację rodem z obozu fińskiego. Silnik ( wzruszająco wiernego tej marce ) Husqvarny WR 125 Petteri Silvana zastrajkował na półmetku imprezy! Tak oto murowani faworyci Sześciodniówki w Granadzie wylądowali na dziewiętnastym miejscu w kategorii World Trophy. Na prowadzenie wysunęli się Włosi wyprzedzając gospodarzy. Podczas startu zanotowano jedynie t r z y stopnie Celsjusza, ale było słonecznie i sucho, co spowodowało wprowadzenie czasów " A ". Co było słychać w gronie najbardziej nas interesujących klubowych trójek? Zacznijmy od dobrych wieści. Zespół PZM Warszawa nadal na miejscu czwartym. Bartosz Obłucki nie opuszcza ósmej pozycji, ale jest drugi w klasie wśród zawodników używających motocykli Husqvarna TE 250. Za to w KTM-ie Łukasza Bartosa dzieją się jakieś cuda z instalacją elektryczną. Mimo to nasz zawodnik melduje się na pięćdziesiątym piątym miejscu w klasie 125. Łukasz Kurowski jadący także jednośladem z Mattighofen, ale bezawaryjnym ( odpukać! ) lokuje się na pięćdziesiątej pierwszej pozycji. Czwarty dzień 75 Sześciodniówki Motocyklowej przynosi po nocnej ulewie istne grzęzawisko na trasie. Posypały się spóznienia, protesty spływały do Jury lawinowo, anulowano czasy zastępując je wariantem " C ", wprowadzano dorazne objazdy - słowem: całkiem niezłe zamieszanie! Ale pomimo tego całego zamętu, a także niepokojących stuków i gwizdów w silniku motocykla Łukasza Bartosa zespół PZM Warszawa nadal widnieje w klasyfikacji na czwartym miejscu! Piąty dzień andaluzyjskiej Sześciodniówki przyniósł wiele wieści mogących bardziej wrażliwych przyprawić o palpitacje. Aby skala gradacji była odpowiednia zacznijmy od Łukasza Bartosa. Silnik jego KTM-a definitywnie padł p i ę ć d z i e s i ą t kilometrów przed metą dnia! Z doskonałej - biorąc pod uwagę możliwości i konkurencję - pozycji czwartej efektownie zjeżdżamy na tyłku, by wylądować na pięćdziesiątym drugim miejscu wśród zespołów klubowych. Pociechą jest awans Bartosza Obłuckiego na piątą lokatę w klasie 250 4T i skok na czterdzieste miejsce Łukasza Kurowskiego w 125. Ale chyba nie wszystko jest do końca stracone...Międzynarodowe Jury na skutek stanowczych protestów, popartych twardymi argumentami, ekip Portugalii, Meksyku i Argentyny, anuluje drugą i trzecią próbę Cross Test. Wcześniej, po nocnej burzy, odwołano skracając trasę trzy ostatnie Punkty Kontroli Czasu. W ten sposób Day Five ogranicza się do bez mała półtorej " kółka ". Decyzja Jury przynosi też dobre nastroje wśród naszych - PZM Warszawa wraca na czwarte miejsce! Jest tylko jeden problemik - motocykl Łukasza Bartosa nie został wprowadzony do Parc Ferme... Na szczęście jeden z haczyków regulaminu ISDE zezwala na jednokrotny start pomimo nieukończenia poprzedniego dnia przez zawodnika z zespołu klubowego, a więc jest nadzieja... Łukasz Bartos dostał dość nieoczekiwaną propozycję użyczenia jednostki napędowej od startującej w tej Sześciodniówce... Japonki. Gejszę mocna kontuzja wyeliminowała z jazdy, kończąc jej udział w International Six Days Enduro. Jakich uroków, argumentów i inych zakusów użyli nasi wobec dziewczyny z Kraju Kwitnącej Wiśni niechaj pozostanie ich tajemnicą... Szósty dzień Six Days to tradycyjnie krótka ( w porównaniu z poprzednimi etapami ) trasa i finałowy motocross, emocjonujący nie tylko publiczność, ale także dziennikarzy, zawodników i inne osoby, które w każdej Sześciodniówce są po prostu nieodzowne. Jak wiadomo - podczas ISDE walka trwa do samego końca. Łukasz Bartos jadący poza konkurencją przeżył po raz kolejny chwilę zwątpienia. Pożyczony od dziewczyny z dalekiej Japonii silnik rodem z Mattighofen efektownie eksplodował! Fatum, czy co? Ale - co tam! Sa też inne i to bardziej pomyślne wieści. Bartosz Obłucki jest trzeci na motocrossie w swojej klasie. Hiszpańskie hostessy z Telefonica Movi Star gorąco obcałowują Polaka! Łukasz Kurowski jest osiemnasty na mecie wobec czterdziestu startujących w jego grupie. Szkoda tylko, że było tak niewiele polskich flag... Ostatnie posiedzenie Międzynarodowego Jury przynosi kolejne zaskoczenie: druga pętla przedostatniego dnia Sześciodniówki zostaje anulowana! Z powodu dużej ilości kurzu ograniczającego wioczność ( ciekawe - przecież zawodnicy jechali dojazdówkę, a potem ścigali się na motocrossie! ) anulowano też rezultaty dnia szóstego. Para poszła w gwizdek... Jak było, tak było, ale trzeba uczciwie przyznać, że nasza trójka zgłoszona do udziału w 75 Sześciodniówce Motocyklowej dokonala dużo większego wyczynu niż się od nich spodziewano. Jarosław Ozdoba
Czytaj więcej...

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Świąteczny MX na plaży w Gdyni



Chronometraż przy pracy:)

Po raz drugi Gdynia gosciła zawodników chcących pomóc WOSP Jurka Owsiaka, a jednoczesnie zaprezentować swoje umiejętnosci podaczas wyscigów na plaży. Również tym razem pokazy były organizowane staraniem Mirka Kowalskiego, gdyńskiego Magistratu i klubu Cafe Contrast.Pogoda całkiem nieźle dopisała, jak na tę porę roku. Tor przygotowany na plaży rozjeżdżał się bardzo szybko i, jak to w piasku, nikt nie mial łatwo.


Wolontariuszki WOSP

Lecz nawet ci, którzy radzili sobie raczej słabo, niestrudzenie pokonywali kolejne okrążenia prezentując licznie zgromadzonym kibicom calkiem poprawną technikę jazdy wzbogaconą o widowiskowe paciaki, jakie mogą się przytrafić nawet najlepszym.



Bracia Kędzierscy jeszcze przed wyscigiem

Klasą dla siebie byli bracia Kędzierscy, którzy zdominowali wszystkie wyscigi, w których brali udział. Jedynie Józek Sawicki starał się dotrzymać im kroku i,trzeba przyznać, prezentowal się zupełnie nieźle. Pierwsze miejsce zajął Łukasz Kędzierski, przed Karolem Kędzierskim i Józkiem Sawickim. W klasie zawodników z licencją B najlepiej spisał się Marcin Polnar, który ukończyl swój bieg na pierwszym miejscu przed Wojciechem Kuształą i Darkiem Majakiem.


Depo na bulwarze nadmorskim

Zaimponowala mi bardzo swietna technicznie jazda najmłodszego uczestnika imprezy - Szymona Staszkiewicza. Szymon jadąc motocyklem 85 ccm zajął doskonałe 4 miejsce w biegu finałowym. Po słabym starcie przebijal się dzielnie przez calą stawkę dużych motocykli, a zdobyte w Holandii umiejętnosci jazdy po piasku można było podziwiać obserwując przejeżdżane przez Szymona elegancko i płynnie, kolejne elementy toru. Najbardziej cieszy nas fakt, że zawodnicy jeźdzli bezpiecznie i mimo wielu upadków nikomu nic się nie stało.


Każdy może zacząć u Mirka Kowalskiego

Tego typu pokazy MX cieszą się dużym zainteresowaniem kibiców, których pojawiło się ze dwa razy tyle co w roku ubiegłym. Wydaje się, że podczas przyszłorocznych pokazów trzeba będzie wytyczyć dodatkowe miejsca dla kibiców na samej plaży, bo od strony bulwaru nie bylo gdzie przsłowiowej szpilki wcisnąć. Poniżej prezentujemy wyniki w poszczególnych klasach.

Film z pokazów zaprezentujemy na stronie w przyszlym tygodniu.

Bieg finalowy

MIEJSCE
1 Łukasz Kędzierski
2 Kędzierski Karol
3 Józef Sawicki
4 Szymon Staszkiewicz
5 Wojciech Kuształa
6 Sabastian Witkowski
7 Kacper Serówka
8 Mateusz Tkaczyk
9 Bartosz Nowacki
10 Darek Majak
11 Kamil Matyjas
12 Marcin Polnar
13 Dawid Konkol
14 Filip Litwiniak
15 Paweł Hlawaty
16 Krzysztof Pastuszka
17 Marcin Spirowski
18 Paweł Lemańczyk
19 Piotr Spandowski
20 Bartosz Markiewicz
21 Piotr Zinko
22 Mariusz Abako
23 Piotr Konkol
24 Rafał Owczarek
25 Adam Stolarski

Licencja B

Miejce
1 Marcin Polnar
2 Wojciech Kuształa
3 Darek Majak
4 Mateusz Tkaczyk
5 Adam Stolarski
6 Krzysztof Pastuszka
7 Kacper Serówka
8 Piotr Spandowski
9 Paweł Hlawaty
10 Marcin Spirowski
11 Piotr Zinko
12 Paweł Lemańczyk
13 Damian Chyla
14 Radosław Banaszewski
15 Piotr Konkol
16 Krystian Stencel
17 Rafał Owczarek
18 Mariusz Abako
19 Radek Wilkowski
Krzysztof Balicki
Bartosz Markiewicz
Leszek Kotewicz
Wojtek Stypa
Paweł Czerniej
Paweł Zaleśkiewicz

Licencja A

Miejsce
1 Łukasz Kędzierski
2 Kędzierski Karol
3 Józef Sawicki
4 Szymon Staszkiewicz
5 Bartosz Nowacki
6 Sabastian Witkowski
7 Kamil Matyjas
8 Dawid Konkol
9 Filip Litwiniak



Czytaj więcej...

poniedziałek, 2 stycznia 2012

Harmonogram pokazów MX podczas WOSP w Gdyni


Publikujemy orientacyjny harmonogram dnia podczas pokazów MX w Gdyni. Więcej informacji u Mirka Kowalskiego. Zdjecie z ubiegłorocznych pokazów. Karol Kędzierski i Łukasz Kurowski w otoczeniu kibiców.



HARMONOGRAM 8.01.2012-WIELKA ORKIESTRA ŚWIATECZNEJ POMOCY
8:00-9:30 ZAPISY I PODZIAŁ NA KLASY
10:00-10:10 PIERWSZY TRENING GRUPY B
10:10-10:20 PIERWSZY TRENING GRUPY A
25 MINUT PRZERWY
10:45-10:55 DRUGI TRENING GRUPY B
10:55-11:05 DRUGI TRENING GRUPA A
11:20-11:30 POKAZ PUNKTOWANY GRUPYB
11:35-11:45 POKAZ PUNKTOWANY GRUPY A

30 MINUT PRZERWY
12:15 POKAZ FINAŁOWY O ZDOBYCIE PUCHARU PREZYDENTA MIASTA GDYNI
12:30 UROCZYSTE WRĘCZENIE PUCHARÓW


Czytaj więcej...

KOBIECA SZKOŁA ENDURO

Z roku na rok powiększa się grono motocyklistek , część dziewczyn wybiera błotne ścieżki i kręte górskie szlaki zamiast równych asfaltowych wstążek. Te z nich które szczęście miały trafić pod skrzydła profesjonalnych trenerów lub doświadczonych przyjaciół radzą sobie w terenie nie gorzej niż ich koledzy, przykładem tu jest choćby Asia Miller, która ściga się z powodzeniem w Mistrzostwach Świata.  Inicjatywą  X-CROSSA powstały też rozgrywki Pucharu Polski Motocrossu Kobiet. W tej dziedzinie motocyklizmu dzieje się bardzo dobrze, powstają nowe tory motocrossowe i stosunkowo łatwo zdobyć praktyczną wiedzę na wielu zgrupowaniach treningowych MX.


                    Gorzej jest niestety gdy kobiecie zamarzy się rajd Enduro, czy tylko bezpiecznie chciałaby  pośmigać po górskich szlakach. W takich wypadkach pozostaje tylko samodzielne zdobywanie doświadczeń, co nie zawsze bywa bezpieczne i bezbolesne.
 W dziedzinie Enduro profesjonalnych szkół jest tyle co kot napłakał. By temu zaradzić i propagować ten piękny sport nie tylko wśród męskiej  braci  powstaje właśnie  Enduro Expert Shool – pierwsza  nowatorska szkoła enduro z elementami  extreme i trialu.
                   E.E.S. Szkoli nie tylko kobiety, działa dla wszystkich chętnych, lecz jako jedyna w kraju organizuje oddzielne szkolenia gdzie panie mogą konkurować we własnym gronie.
 Ważne jest to że na takie szkolenie mogą one przyjechać z rodziną ,dziećmi i nie będzie to niczym niezwykłym.
                       Inicjatywa ta wywodzi się z trójmiasta, gdzie odbywać się będzie część zgrupowań, poza tym organizujemy nowatorską formułę eskapady szkoleniowej w góry rumunii i albani.  Łączymy szkolenie z uczestnictwem w lokalnych zawodach - niezapomniane wrażenia gwarantowane.
                   Pod koniec Października odbyło się pierwsze inauguracyjne kobiece zgrupowanie w miejscowości Brenna  w Beskidach . Przez dwa dni kursantki dzielnie śmigały w trudnych górskich warunkach przecząc stereotypowemu stwierdzeniu „ jedzie jak baba”.
                  Zapraszamy do zapoznania się z pełną ofertą na stronie www.enduroes.pl  oraz pod nr tel 501682116. Marcin Spirowski .
                                                                                    Wasz Marcin Spirowski .

Czytaj więcej...

niedziela, 1 stycznia 2012

Sylwestrowe jeżdżenie :)




W Sylwestra, korzystając z dobrej pogody, nasza trójmiejska grupa entuzjastów i zawodników offroadowych spotkała sie na pożegnalnym treningu. Oczywiscie żegnalismy stary rok, który pod wzgledem sportowym był całkiem niezły.


Mirek Kowalski zrobił trening dla najmłodszych, a przyjechać mógł każdy, kto choć trochę lubi motocross.


Linki do zdjęć podamy wkrótce, a tak na szybko kilka fotek oddających klimat spotkania.

Czytaj więcej...