czwartek, 29 lipca 2010

Kielce 1985


Dzięki uprzejmosci Jarka Ozdoby z Kielc prezentujemy relację z zawodów o MP z 1985 roku. Po jej przecztaniu odnoszę wrażenie, że w tym sporcie nie zmieniają się tylko ludzie. Zawsze ci sami twardodupni twardziele. Zdjęcia z kolekcji autora.

Wreszcie słońce! A poza tym - wertepy, błoto i motocykle, czyli ostatni rajd sezonu 1985. Dla ludzi pamiętających co nieco tamte, teraz już zamierzchłe, czasy niniejszy materiał może stanowić pewną dawkę nostalgii, a dla młodzieży aktualnie parającej się rajdami Enduro będzie to coś w rodzaju przystępnego wykładu z prehistorii. Wszak akcja toczyć się będzie ćwierć wieku temu - kto to pamięta!... Rok 1985 zapisał się, nie tylko w kronikach polskiego Enduro, jako raczej deszczowy i zimny. Nawet lato było pod zdechłym Azorkiem... Ale - niechaj żywi nie tracą nadziei! Jak to pisał przed laty dla Budki Suflera Adam Sikorski: " A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój ". We wspomnianym sezonie przeprowadzono w serialu Mistrzostw Polski sześć rajdów, czyli dwanaście eliminacji. Z tego pięć imprez odbyło się przy fatalnej pogodzie, gdzie permanentnie lało, wiało, dawało czadu zimnem, a podczas inauguracji sezonu w Bocheńcu ( był to Puchar Pokoju i Przyjaźni ) pojawiło się nawet gradobicie. Taki to był sezon! Chlubnym wyjątkiem od tej deszczowo - zimnej reguły był ostatni rajd tego uroczo zimnego sezonu sezonu zorganizowany w terminie 14 - 15 września 1985 roku z bazą w Chęcinach. Początkowo planowano przeprowadzić ostatnią imprezę w Podgórkach koło Jeleniej Góry. Okazało się jednak, że po zorganizowanych w początku czerwca w tamtych okolicach Mistrzostwach Europy w rajdach Enduro miejscowi organizatorzy, czyli wrocławska Sparta i Automobilklub Karkonoski nie widzą możliwości organizacji kolejnego rajdu. W tej sytuacji w trybie z lekka awaryjnym rękawicę podjęła Sekcja Motorowa MKS Korona Kielce. Trasę, pod czujnym okiem trenera kadry Mirosława Malca, opracowali pospołu Józef Futakiewicz i Zbigniew Banasik. Próbę szybkości terenowej, czyli coś w rodzaju połączenia dzisiejszych Cross Testów i Enduro Testów ulokowaną na terenie byłego kamieniołomu Wietrznia skompilowali Andrzej Stopa i Stanisław Stachurski. Jak zwykle w organizacji rajdu pomogli Koronie ludzie zakochani po czubek włosów i głowy w sporcie motorowym z Kieleckiego Klubu Motorowego i Automobilklubu Kieleckiego. Co prawda w tamtych czasach o sponsoringu głośno nie mawiano, ale imprezie pomocy materialnej nie poskąpiły czołowe kieleckie zakłady przemysłowe, czyli FSS SHL, FŁT Iskra i Chemar. Zawodnicy i pasjonaci tego sportu, tudzież kibice, których tu nie brakuje, z jednego mogli być od razu zadowoleni - od tygodnia przed zawodami i przez cały rajd było słonecznie i ciepło. Co prawda na odcinkach leśnych i polnych drogach dominowało błoto i kałuże, ale przynajmniej za kołnierz się nie lało. Bazą zawodów był zajazd w Chęcinach, będący obecnie na powrót klasztorem franciszkanów. Ostatni rajd sezonu 1985 był imprezą, gdzie ważyły się losy tytułów w poszczególnych klasach, a także skład polskiej reprezentacji w kategorii World Trophy na 60 Sześciodniówkę Motocyklową w hiszpańskim Alp. Było zatem o co walczyć, a już sam ten fakt gwarantował ciekawe emocje, a do tego dołączała wymagająca trasa i ciekawa, a zarazem widowiskowa próba na Wietrzni. Należało się pokazać! Trasa rajdu prowadziła przez nader malownicze tereny Kielecczyzny ( może ktoś się skusi, aby po latach na powrót wykorzystać fragmenty tamtych tras? ) ze startem w Chęcinach. Potem dookoła wzgórza zamkowego, lasem z muldami i korzeniami trasa prowadziła w kierunku Korzecka. Stamtąd przez kamieniołom w Zelejowej, górę Bukową, słynną groblę w Szewcach - na Słowik. Tamże ostry zjazd po korzeniach w rynnie pełnej mokrych liści z góry Patrol. Potem przejazd dwoma przepustami o nader wilgotnym podłożu i atak na górę " Kolejową ", która aż do lat dziewięćdziesiątych była żelaznym punktem kieleckich rajdów, a wielu podczas jej pokonywania miewało myśli typu: " co ja tutaj robię? ". Sympatycznych wrażeń niczym ze szkoły przetrwania, a także przepraw przez zwalone pnie drzew, pokonywania wykrotów, błotnych kałuż ( to akurat nic nowego na trasie ) i kamienisto - grząskiego podłoża dostarczał urywający nieomalże ręce przejazd przez Pasmo Posłowickie. Swego rodzaju odpoczynkiem była, będąca z dzisiejszego punktu widzenia zbędną niczym sanki w żniwa, asfaltowa próba przyspieszenia, rozgrywana na ówczesnej Alei Lenina ( ! ). A potem, po przejeździe szutrowymi uliczkami czekała zawodników próba szybkości terenowej na terenie kamieniołomu Wietrznia. Rajd z września 1985 roku był swoistą próbą generalną nowego toru motocrossowego zlokalizowanego na Wietrzni właśnie. Było na co popatrzeć! Wietrznia ma twarde, kamieniste podłoże, do tego jako byłe wyrobisko oferowała dużą różnicę poziomów, a także sztuczne i naturalne przeszkody, plus agrafki, a także mocarne zjazdy i podjazdy nie wybaczające błędów. Jak wspomniałem wcześniej pogoda wówczas dopisała, więc na Wietrzni był wysyp publiczności, liczącej na oko ładnych kilka tysięcy dusz, nie baczącej na to, że słoneczko grzało ( niektórych grzało także piwo i tanie wina, więc nic dziwnego, że po przejeździe kawalkady zawodników bywali tacy, którzy lansowali hasło: " leżę w plenerze " ), mocno się kurzyło i było głośno. Ale rasowemu kibicowi Enduro w to graj! Po to przecież kibicki i kibice, czasem niestety także i " kibole ", oblegają próby rajdów Enduro. Z Wietrzni rajdowcy przez górę Telegraf z pokonywaniem stromego stoku, a potem ostrego zjazdu i wizytą w borowinie nieopodal lecznicy w Dyminach, poprzez Posłowice omijając czynne wyrobisko w Woli
Murowanej podążali w kierunku Chęcin. Po drodze czekały ich wądoły i kamieniste szlaki, a także pełne błota, kałuż, korzeni, pieńków i kamieni leśne ścieżki. I tak trzy razy każdego dnia po około osiemdziesiąt kilometrów w jednym kółku. Jak to było w modzie w tamtych czasach w niedzielę jechano w kierunku odwrotnym do soboty. Z tym, że próbę terenową pokonywano w tym samym kierunku. Odpowiednio skorygowano jedynie dojazd i wyjazd z próby. Młodzież startująca w klasach motocyklowych pokonywała taki sam dystans korzystając z wydłużonych czasów przejazdu. Bohaterscy młodzicy jadący na Simsonach S51 Enduro w sobotę walczyli przez dwa okrążenia, w niedzielę poprzestając na jednym kółku trasy. Z czterdziestu startujących Simsoniarzy do mety dotarła niemal połowa, co świadczy o sporej determinacji ówczesnych herosów klasy pięćdziesiąt i o harcie ducha rajdowej młodzieży. Gwoli ścisłości należy dodać, że w tej klasie zwyciężył późniejszy żużlowiec Zbigniew Lech ze Sparty Wrocław. Nie pierwszy to przypadek, gdy gwiazdy speedwaya zaczynały od Enduro. Zapytajcie o taki epizod choćby Tomasza Golloba. Ciekawie działo się w klasach motocyklowych. Pewnym pretendentem w klasie 175, której popylano wówczas crossowymi CZ 125 przystosowanymi do rajdowych wymogów był Piotr Jarczyński z kieleckiej Korony, późniejszy Mistrz Polski w tej klasie. I owszem, zawodnik Korony wygrał niedzielną eliminację. Ale podczas sobotnich zmagań popsuł mu szyki Paweł Wójcikowski z Kieleckiego Klubu Motorowego, który ukończył ( nareszcie! ) pierwszy rajd w tym sezonie i od razu... wygrał dzień! Tak zwane - niezłe jaja! W klasie powyżej 175 Jacek Czachor i Piotr Kasperek okazali się Wielkimi Przegranymi. W sobotę zdystansował ich Piotr Zieliński z Korony, a w niedzielę pulę zgarnął crossowiec z Grodkowa Joachim Wieczorek. Emocje sięgały zenitu w klasie 250, gdzie brylowali kadrowicze Mirosława Malca. W pierwszym dniu, choć wychodził ze skóry, aby wygrać na własnym terenie ( był wtedy asem Kieleckiego Klubu Motorowego ) Ryszard Augustyn został zmuszony uznać wyższość Stanisława Olszewskiego i " Ganca ", czyli Ryszarda Gancewskiego. Drugiego dnia po kolizji z... ciągnikiem rolniczym w okolicach Korzecka Ryszard Augustyn musiał, niestety, zadowolić się dalszą lokatą. Czasem jednak tak nieszczególnie bywa, że zadziała Siła Wyższa. Sporo ciekawego działo się wówczas w najcięższej klasie powyżej 250. O ile sobota bezapelacyjnie należała do Zbigniewa Banasika z Korony, to banalny " kapeć " zepchnął go na trzecie miejsce drugiego dnia rywalizacji w pięćsetkach. Być może zwycięstwo w niedzielę w najcięższej kategorii przypieczętowało powołanie Krzysztofa Serwina ze świdnickiej Avii do zespołu World Trophy. Tak, czy inaczej zawody w Chęcinach należały do kielczan, którzy przyklepali swój prymat w krajowych rajdach szosowo-terenowych ( tak wtedy nazywano Enduro ). W podsumowaniu sezonu motocykliści Korony zostali drużynowymi Mistrzami Polski. Konkurenci z lokalnego podwórka, czyli wyczynowcy z Kieleckiego Klubu Motorowego zadowolili się tytułem wicemistrzowskim. Ekipie bielskiego BKM pozostało trzecie miejsce w rozgrywkach klubowych, ale w następnym sezonie rozgromili całą krajową konkurencję - o tym będzie mowa przy innej okazji. To co przeżyli na trasie ówczesnego chęcińskiego rajdu zawodnicy dosiadający Simsonów, CZ 125 i Jaw Enduro różnych pojemności zapewne na długo pozostało w ich pamięci. Wszystkie te kamienie, korzenie, wykroty... I to wszystko na teleskopach PAL, kto na tym jeździł na pewno zrozumie odwagę niegdysiejszych herosów polskiego Enduro. Ale w końcu Ziemia Kielecka z tego słynie, że preferuje wszelkie warunki dostępne dla wszystkich chętnych do rywalizacji w rajdach Enduro. Więc nie dziwota, że i wtedy nie zabrakło elementów mogących ubarwić zmagania rajdowców, nawet przy słonecznej pogodzie jaka panowała w połowie września 1985 roku.
Po rajdzie w Chęcinach jasna stała się obsada tytułów Mistrzów Polski w poszczególnych klasach. Do takich szczęśliwców należeli: Piotr Jarczyński w klasie 175, Piotr Kasperek w klasie powyżej 175, Ryszard Augustyn rozdawał karty w klasie 250, a w pięćsetkach królował Zbigniew Banasik. Ryszard Augustyn, choć miał w miarę bezpieczną przewagę nad rywalami do tytułu, to przeżył na chęcińskim rajdzie dość nerwowe chwile, które mogły zniwelować dystans konkurentów. W niedzielę na ciasnym czasowo leśnym odcinku jechał tak szybko na ile pozwalały możliwości rajdowej Jawy 250. Nagle zza zakrętu wyłonił się ciągnik rolniczy nieomalże tarasując przejazd. Teraz nastąpiła chwila, gdy motocyklista z Oleśnicy ( tej koło Buska-Zdroju ) w ułamku sekundy dokonał analizy sytuacji. O hamowaniu, nawet awaryjnym, nie było mowy, po prostu zabrakło czasu. Pozostało gwałtownie skręcić w prawo, gdyż po tej stronie była wąska luka, dająca jakąś szansę na ominięcie przeszkody. Niestety, tak do końca ten manewr nie wyszedł. Jawa Ryszarda Augustyna jednak spotkała się z Ursusem, a on sam po rozstaniu z motocyklem poleciał w pobliskie krzaki. Szczęściem nie było w nich sporego kamienia, czy pieńka. Cały incydent zakończył się drobnymi stłuczeniami i niewielkimi, Bogu dzięki, uszkodzeniami motocykla ( zbity reflektor i skrzywiona kierownica ). Po odpowiednim potraktowaniu, na szczęście słownie - kultura musi być! - niefrasobliwego traktorzysty zawodnik Kieleckiego Klubu Motorowego pognał do mety, którą osiągnął z minutowym opóźnieniem. Ponieważ konkurenci jechali na " zero ", więc ta nieszczęsna karna minuta zepchnęła Ryszarda Augustyna na dalsze miejsce w tabeli wyników. Ale - co tam! Ukończył niełatwy rajd, a tytuł mistrza kraju znalazł się w jego rękach. Po zawodach kadrowicze Mirosława Malca, zwanego " Kojakiem " lub " Docentem " usłyszeli nominacje do zespołu World Trophy na hiszpańską edycję Sześciodniówki Motocyklowej. Polskę w 1985 roku reprezentowali: Ryszard Augustyn, Ryszard Gancewski, Zbigniew Kłujszo, Stanisław Olszewski, Zbigniew Przybyła i Krzysztof Serwin. Dobrym Duchem i " krasnoludkiem " polskiej ekipy został Zbigniew Banasik. Niezbyt nam wtedy wyszła ta Six Days, ale to już temat na nieco inne opowiadanie... Ludziom słabo pamiętającym tamte czasy nieco egzotyczny może wydawać się ówczesny sposób transportowania zawodników i sprzętu na poszczególne imprezy. Powszechne dzisiaj busy i campery były zjawiskiem całkowicie nieznanym. Klubowe motocykle i motorowery, bo prywatnymi nikt nie startował, przewożono na rajd i z powrotem na pakach ciężarówek, czyli Jelczy, Starów, czy Roburów. Zawodnicy podróżowali na zawody we wnętrzach Nys ( można tu było mówić o jakimś a la komforcie ) i Żuków towosów. Obsługa PKC-ów korzystała najczęściej z prywatnych, lub użyczonych przez instytucje państwowe samochodów osobowych lub dostawczych. Ponieważ benzyna podlegała wówczas reglamentacji, więc odpowiednie agendy PZMotu wydawały specjalne talony upoważniające do zakupu dodatkowego paliwa na potrzeby obsługi danego rajdu. Dziś brzmi to nieco dziwnie, ale - niestety! - tak było... Podczas już mniej oficjalnego zakończenia zawodów w Chęcinach wylewnie gratulowano świeżo upieczonym Mistrzom Polski tytułów. Ze względu na swoje pogodne usposobienie, szczególnie wiele serdeczności odbierał Zbigniew Banasik. Co wcale nie znaczy, że pozostali nasi mistrzowie byli ponurakami. Boże broń! " Biniola " przy tak zwanym " strzemiennym na odjazd " zagadnął filar gdańskich Budowlanych Ryszard Gancewski: " Ty Zbyszek to jesteś gość! Trasę zrobiłeś jak trzeba, pogoda chyba na zamówienie, masz tytuł w pięćsetkach. Tylko powiedz mi k...a jakim cudem złapałeś dzisiaj tego kapcia? " Zbigniew Banasik uzupełniając naczynia odrzekł zgodnie ze swoim zwyczajem nader pogodnie i swobodnie: " Gancu, przecież ty jechałeś przede mną. Kto wie, czy to nie twoja sprawka. Kupiłeś w GS-ie w Chęcinach pół kilo gwozdzi i rozsypałeś toto w lesie ". Nie trzeba chyba dodawać, że wszyscy obecni przy tej wymianie zdań roześmieli się serdecznie. "
Jarosław Ozdoba

Czytaj więcej...

poniedziałek, 26 lipca 2010

Speed Star Cup - niedziela

Niedziela okazała się być jeszcze mniej szczęśliwa niż sobota. Nadzieje spełzły na niczym - miało nie padać, miało więcej osób dojechać, miałem wygrać i miało być pięknie... A tymczasem rano obudził nas bałtycki sztorm i fruwające po depo namioty. Strugi deszczu sączyły się niemal nieprzerwanie. W tych warunkach stanęliśmy do startu o godzinie 10:00 rano. Na szczęście tor dalej był tylko mokry, a nie zalany. Ze startu ruszyłem dość dobrze, szybko objąłem prowadzenie ale już na pierwszym zakręcie na łące zaliczyłem piękny ślizg błotny. Od tego momentu gorliwie goniłem trenera Mirka, z różnymi przygodami po drodze. W końcu go nawet dogoniłem, ale na krótko. Po kolejnej aferze na krótko przed końcem wyścigu odjechał na kilkanaście sekund i nadzieje na I miejsce spłynęły wraz z deszczem. Bo trener Kowal jest z tych, co nie popełniają błędów w takich warunkach i na fartowe nie ma co liczyć :)
Po nas odbył się wyścig quadów, które także nie wymiękły i ruszyły w błoto.
Podsumowując weekend należy zaliczyć do udanych - mieliśmy dwa dni fajnego ścigania i pozostaje tylko żałować organizatora, który spisał się wspaniale, a nie spisało się wszystko inne - zawodnicy, pogoda, szczęście i parę takich. Tym niemniej w naszym nielicznym gronie atmosfera była wesoła i gorąca na tyle, że zostaliśmy do poniedziałku :)

Czytaj więcej...

sobota, 24 lipca 2010

Speed Star Cup - sobota

No i pościgaliśmy się. Po małym miszungu rano postanowiono zrezygnować z dwóch wyścigów dziennie - odwołano start o 8:00 rano i połączono wszystkie klasy motocykli oraz wszystkie klasy quadów i rozegrano dla nich po jednym biegu, trwającym 1,5h. Oczywiście otrzymaliśmy zwrot połowy wpisowego. Biegi odbyły się o 12:30 motocykle oraz 14:30 quady. Naturalnie do tego czasu zdążyło trochę popadać, a i podczas biegu deszcz się sączył. Było więc mokro i błotniście, ale nie miało to nic wspólnego z niefortunnymi MP w maju, gdzie trasa miała charakter niemal przeprawowy. Dzisiaj było po prostu ślisko, ale do ścigania. Wystartowało w sumie 15 motocykli i 10 quadów. Ja wygrałem klasę Licencja po zaciętej walce z Mirkiem Kowalskim. Od początku jechał z nami jeszcze Józek Sawicki, ale nie ukończył biegu z powodu awarii motocykla. Dzięki temu trzeci był Dawid Mulawa. W klasie bez licencji wygrał Tomasz Gawron przed Karolem Bemką i Pawłem Wojnowskim. Quady licencjonowane zostały zdominowane przez Adama Kwietnia, który przyjechał przed Arturem Mulawą i Zbigniewem Zychem. Natomiast w quadach bez licencji zwyciężył Marek Żynda przed Piotrem Pawłowskim i Arturem Marciniakiem.
Chodź zawody skończył się szybko, to nie nudzimy się, gdyż organizatorzy przygotowali sporo atrakcji w okazałej strefie gastronomicznej. Kapela gra na żywo całkiem fajne kawałki, a w między czasie odbywają się liczne konkursy z nagrodami.
Jutro ma być ładniejsza pogoda i podobne dojedzie jeszcze trochę amatorów.

Czytaj więcej...

piątek, 23 lipca 2010

Speed Star Cup - piątek

Przyjechaliśmy niedawno do Sobieńczyc z myślą o jutrzejszych zawodach. Start już o 8:00 rano, więc wypadało się dzisiaj odebrać z papierkami i motorkami. To, co tu zastaliśmy widzieliśmy już kilka razy i tylko dlatego udało się utrzymać dech w piersiach:) trasa przygotowana perfekcyjnie: równiutka, przyczepna, obłożona miękkim - nic tylko trzymać gwint i bawić się sportową rywalizacją w najlepszych z możliwych warunków. Brzmi logicznie, ale chyba tylko z pozoru. Jedyny i bardzo poważny mankament imprezy to frekwencja. Jak na razie depo świeci pustkami i aż żal się robi, że tyle trudu organizacyjnego nie zostało docenione przez zawodników. Istnieje duża szansa, że większa część uczestników dojedzie dopiero jutro, zwłaszcza Ci, co startują później. Będzie to jednak sporo poniżej oczekiwań i dolnych granic przyzwoitości. Jeśli więc przypadkiem przeczytasz tę wiadomość i masz jutro wolne, to pakuj motor i przyjeżdżaj - drugie takie fajne ściganie dopiero w przyszłym roku! Odebrać się można jeszcze jutro od 7:00 rano do 14:00.
Czytaj więcej...

czwartek, 22 lipca 2010


Już w najbliższy weekend odbędzie się długo oczekiwana impreza na torze Speed Star w Sobieńczycach k. Krokowej. Organizatorzy przygotowują zawody z właściwym sobie rozmachem, znanym już z majowych rund Mistrzostw Polski w Cross Country oraz Quadcrossie. Już od tygodnia zastępy ludzi przygotowują infrastrukturę obiektu, a od wczoraj po trasie szaleje ciężki sprzęt. Gorąco zachęcamy do kibicowania i, przede wszystkim, ścigania się w SPEED STAR CUP. A ścigania się nie zabraknie, ponieważ klasy licencjonowane jechać będą w sumie w sumie 7 godzin przez dwa dni zawodów!

Czytaj więcej...

poniedziałek, 19 lipca 2010

Nowe Media

W tym tygodniu na dzień dobry wrzucamy filmik z Kielc oraz zdjęcia ze Szwecji. Miłego oglądania!
Czytaj więcej...

środa, 14 lipca 2010

Obóz kondycyjny w Sobieńczycach

Informujemy towarzystwo, że w terminie od 16 do 21 lipca (piątek - środa) będziemy przebywać na torze Speed Star w Sobieńczycach na obozie kondycyjnym mającym na celu złapanie kilkunastu motogodzin i podtrzymanie kondycji na drugą część sezonu. Serdecznie zapraszamy wszystkich chętnych, którzy mieliby czas i ochotę z nami potyrać.
W planie mamy dwa treningi motocyklowe dziennie, rozgrzewki biegowe, treningi szybkościowo sprawnościowe oraz wydolnościowe. Należy zabrać ze sobą obuwie sportowe oraz rower. Dokładny harmonogram obozu przedstawimy na miejscu. Nie pobieramy opłat za obóz - nie prowadzimy zajęć, po prostu można przyjechać i potrenować z nami wg. planu.
W razie pytań dzwońcie do mnie: 606 961 574
Przypominam, że Speed Star pobiera 30 zł za dzień treningu od motocykla.

Czytaj więcej...

Finał Pucharu Europy XC - Prasttomta Szwecja - czyli… podróże kształcą.


Do Szwecji jechaliśmy, nie wiedząc czego się spodziewać. Dziwne wydawało się nam wydłużenie pętli wyścigu aż do 22 km, no i 5 pętli, to prawie 3 godziny. Za to tylko jeden wyścig w niedzielę i koniec. Cóż, chcąc jeździć w zawodach międzynarodowych , trzeba zaakceptować takie warunki, jakie oferuje organizator każdej eliminacji. Na Węgrzech w Ber mieliśmy XC, dwa razy po dwie godziny, na pięknej, leśnej endurkowej trasie. W Sobieńczycach były wyścigi na krótkiej trasie, której znaczna część prowadziła torem motocrossowym. Szkoda, że obfite opady deszczu zupełnie zniszczyły przygotowaną trasę i wyścig zamienił się w walkę o przetrwanie w zwałach błota. Natomiast Szwecja była wielką niewiadomą. Trzeba przyznać, że jechaliśmy z niejakimi nadziejami na końcowy sukces. W zawodach Pucharu Europy Cross Country brało udział wielu zawodników, ale we wszystkich rundach jechali tylko nieliczni. To byli ci, którzy osiągnęli dobry wynik na pierwszych zawodach i w kontynuacji cyklu nie przeszkodziły im kontuzje czy kolizja terminów. Pierwsza edycja Pucharu Europy XC jaka została już zakończona w tym roku jest pewnie przygotowaniem UEM do wprowadzenia cyklu Mistrzostw Europy XC. Oczywiście zawody rangi Mistrzostw Europy są znacznie bardziej interesujące dla zawodników i wówczas będzie można liczyć na starty szoferów z większości krajów. W tym roku mieliśmy nieco ułatwione zadanie, bo w całym cyklu uczestniczyli zawodnicy z Polski, Słowacji i Węgier. Oczywiście w Szwecji zgłosiło się wielu miejscowych, chcąc spróbować się z czołówką Pucharu, szczególnie, że Szwedzi doskonale znali specyfikę miejscowej trasy, a ta była dla nas sporym zaskoczeniem. Zacznę jednak od początku. Po 10 godzinnej podróży promem z Gdyni do Karlskrony, czekała nas jeszcze 5 godzinna podróż samochodem na miejsce zawodów. Organizator - KM z Linkoping wraz ze SAF MK , wykorzystuje teren byłego poligonu wojskowego w miejscowości Prasttomta. Zawody trwały 3 dni - od piątku do niedzieli. Jeździły wszystkie możliwe klasy szwedzkiego odpowiednika Pucharu XC oraz Mistrzostw Szwecji XC. Właśnie wraz z tym ostatnim biegiem jechali zawodnicy Pucharu Europy XC. Wieczorem w piątek przyjechaliśmy na miejsce i wszystkim wydawało się, że trafiliśmy na wielkie pole kempingowe. Jak okiem rzucić – same kampery, przyczepy, namioty. Znaleźliśmy sobie
miejsce i zmontowaliśmy taki polski fyrtel. Rano od godziny 10 00 były kolejne starty różnych klas Pucharu Szwecji XC. W Szwecji nie używają nazwy Cross Country tylko Enduro 2. Natomiast nazwą Enduro 1 oznaczone są zawody znane u nas jako Motocyklowe Rajdy Enduro – te klasyczne. Rano wychodzę z samochodu i patrzę, a tutaj wszędzie niebieskie tła na motocyklach. Rany, sami weterani, czy co? Idę do chłopaków z obsługi i pytam się o co chodzi. Tłumaczą mi, że w tym dniu wystartuje około tysiąca zawodników i zawodniczek w dwóch biegach. Koledzy z niebieskimi tłami, to klasa wiekowa ( taki maja podział) 30 – 39 lat. Było ich na starcie ponad 450. Na start wchodzili zgodnie z kolejnością w bieżącej klasyfikacji. Po biegu tej klasy nastąpił start jeszcze liczniejszej grupy czerwonych teł w klasie wiekowej 16-29 lat. Z pierwszej linii tego biegu startowały panie w liczbie 41.

Kinga
Ciekawostką jest fakt, ze wystartowała wśród nich jedna Polka – Kinga Gajewska. Kinga przyjechała z kolegami z Quercusa, oczywiście bez motocykla ale z podręcznym quadem. Będąc w biurze zawodów głośno wyraziła swoją ochotę do startu w klasie kobiet, o istnieniu której wcześniej nie wiedziała. Po godzinie podjeżdża do naszego fyrtla funkcyjny i pyta się o dziewczynę z Polski, która chciała jechać w zawodach. Pytam się go dlaczego, a on na to, że mają dla niej przygotowany motocykl i żeby się szykowała bo za 2 godziny ma start. Przyznam, że rozwaliła mnie taka niezwyczajna uprzejmość. Kinga ubrała sprzęt, stanęła na starcie i ukończyła bieg na 29 pozycji wśród 41 startujących. Zważywszy na stopień trudności trasy – pojechała rewelacyjnie.

Frekwencja
Poprzedniego dnia startowało wiele klas, także zawodnicy w wieku weterańskim 40-49 lat w liczbie … 246. Była również klasa 50-65 lat czyli Master. Tych panów nie było już tak wielu bo … 164. No po prostu cudo. W niedzielę startowali już tylko zawodnicy Mistrzostw Szwecji w klasach Senior Elite, Junior Elite, Weteran i wraz z nimi wystartowali zawodnicy Pucharu Europy XC. Po naszym starcie pojechali jeszcze zawodnicy klas Senior i Junior National. To taka klasa pośrednia, jak nasza licencja B. Tutaj już nie było tak licznie, bo na trasie było tylko 130 zawodników. Wszyscy jechali bardzo szybko, ale też bezkolizyjnie, a duble bardzo uprzejmie zjeżdżały z drogi. Zawodowcy. Ogólnie w ciągu trzech dni zawodów, we wszystkich klasach wystartowało około 1800 zawodników i zawodniczek.

Organizacja
Pierwsza klasa. Samo miejsce wyposażone było w duży węzeł sanitarny. Rozstawiono potężny namiot ozdobiony flagami narodowymi nacji biorących udział w zawodach. Podawano tam smaczne i tanie, w stosunku do cen w mieście, jedzenie. Wieczorem miejsce zmieniało się w pub z telebimem. Idąc do biura zawodów zauważyłem Vaniję Kollmann z którą poznałem się podczas MŚ Enduro w Kwidzynie. Stoi dziewczyna w fartuchu w grupie znajomych, podchodzę, witam się i pytam żartem – co ty Vanija zostałaś kucharzem? Ona na to – oczywiście. To mój klub organizuje te zawody i wszyscy zawodnicy, którzy nie startują, pomagają w organizacji. Ja pracuję w tym pubie. Roześmiała się głośno widząc zdumienie malujące się na mojej twarzy. Vanija jest zawodniczką ze sporym dorobkiem w ME i MŚ Enduro, powiedziałbym, że jest też trochę „twarzą” tego klubu, a mimo to żadnych fochów. Jak trzeba to do garów, zarobić pieniążki dla klubu, a tym samym na swoje starty.
W biurze zawodów poprosili o nazwisko, pobrali wpisowe i wydali kopertę z chipem i niezbędnymi informacjami. Wszystkie inne dokumenty zostały przesłane przez PZM i to wystarczyło. Z uwagi na nieco inne niż u nas, procedury startowe i serwisowe, zostaliśmy gruntownie przeszkoleni przez kierownika zawodów.
Sygnałem do uruchomienia silników i startu jest detonacja specjalnego lontu. Huk jest tak potężny, że strachliwy to i na tyłek może usiąść. Do
strefy serwisowej motocykl wprowadzany jest ze zgaszonym silnikiem i tak samo jest stamtąd wyprowadzany. Pozwala to uniknąć szaleństwa w tej strefie i niepotrzebnych kolizji. Przy takiej ilości startujących zawodników jest to zupełnie zrozumiałe.
Zaskoczyło nas wszystkich jeszcze jedno. Mimo, że na depo było około 3 tys ludzi, nikt nikomu nie przeszkadzał. Nie grał głośno muzyki, nie balował do nocy, nie warczał quadem ani motocyklem. Krótko mówiąc, z depo emanował rzucający się w oczy brak chamstwa.
Trasa
Nie było kółka zapoznawczego, a 22 kilometrów nikomu iść się nie chciało. Obejrzeliśmy parę odcinków i stwierdziliśmy, że będzie ciężko, bo pełno dziur, kamieni, korzeni i skał. Okazało się, że to co obejrzeliśmy to były równe, „odpoczynkowe” części tej trasy. Te, których nie widzieliśmy, czyli około 15 km trasy, to zupełna masakra. Kamień, skała, z uskokami, dziurami. Czasem piasek i pył, a w nim, zgadnijcie co? Tak – kamień i skała. No po prostu nie szło jechać. Pierwszy raz jechałem po takiej nawierzchni. Jeżeli już trafił się kawałek równego bazaltu, to co chwila były dziury i załomy. Cichy Majk przyrównał to do asfaltowej ścieżki rowerowej ostrzelanej z moździerza dużego kalibru. Znaczną część tej trasy jechałem dwójką, a czasem nawet redukowałem do jedynki. Ze strachu przed upadkiem. Natomiast miejscowi szli jak na motocrossie. Dla mnie bomba. Wprawdzie kilku z nich widziałem w krzakach lub leżących na poboczu w oczekiwaniu na zanik bólu, ale i tak jechali imponująco. Dla nich taka nawierzchnia to jak dla nas trawy i piaski.
Poza tym, pyliło się strasznie i na odcinkach leśnych nie szło jechać, bo nic nie było widać. Pierwszy raz widziałem XC podczas którego organizator starał się zlewać wodą całą trasę. Dwa wielkie traktory codziennie jeździły po trasie i lały wodę z cystern. Niestety, około 10 km tej trasy było niedostępne dla tych ciągników i tam pył wisiał jak mgła. Wszędzie indziej można było się ścigać, a w pierwszym kółku nawet dostać błotem spod koła.

Wyniki
W klasie Senior karty były bez mała rozdane. Pierwsze dwa miejsca dla Słowaków – Dozsy i Strbeka. O trzecie miejsce miał powalczyć Michał z Węgrem Szatyiną. Na starcie Cichy przemienił się w Szybkiego Majka, ale przemiana ta trwała tylko przez kilka minut, a dokładnie do pierwszego lasu. Tam podniósł się pył po przejeździe kilku pierwszych zawodników i widoczność ograniczyła się do jednego metra. Szybki postanowił nie zwalniać. Niestety jego zdolności radiolokacyjne nie dorównują nietoperzowi i na efekt nie czekał długo. Spotkanie z wystającą na 40 cm skałą zakończyło się szybkim lotem Szybkiego nad kierownicą motocykla. Spotkanie z ziemią, a właściwie kamieniami, zmieniło go ponownie w Cichego Majka, którym pozostał do końca dnia. Zanim podniósł maszynę, odprostował półki, usprawnił do jazdy i odpalił, minęło sporo minut. W międzyczasie nadjechali chłopcy z klasy National, zakurzyli ponownie ślad i Cichy powolutku jechał w pyle starając się pozostać za sterami motocykla. Zawody ukończył ale z Szatyiną wygrać nie mógł. C’est la vie.
W klasie Junior startowało aż trzech Polaków – Piotr Płochocki, Daniel Bołtromiejuk i Rafał Kiczko. Piotra Płochockiego zmogła kontuzja kostki. Daniel pojechał bardzo dobrze zajmując 10 miejsce w klasie, a Rafik był ósmy, gwarantując sobie tym samym II miejsce w klasie za cały sezon. Puchar Europy XC zdobył Słowak Marek Haviar, a trzecie miejsce wywalczył Gyorgi Solymosi z Węgier. W klasie Weteran wystartowało 8 Szwedów, w tym 4 miejscowych, 3 Polaków, jeden Węgier i jeden Norweg. Miejscowi byli nie do pokonania. Jechali na pamięć, tak jakby tych skał i kamieni tam nie było. Nawet Mirek Kowalski nie dał im rady i przyjechał na piątym miejscu. To i tak dawało mu Puchar Europy XC w tej klasie. Rewelacyjnie pojechał Marcin Spirowski, nasz EORacingowy specjalista od bezsensownie trudnych tras. Spirka zdecydowanie najlepiej czuł się na skałkach i kamieniach i odjechał ode mnie jak ten kochaś z piosenki Maryli Rodowicz, który odszedł w siną dal. Dogonił w czwartym kole Kowala i po ponad 3 godzinach wyścigu wjechał na metę tylko 23 sekundy za plecami mistrza. Nikt nie wie co tam Spira jadł przed wyścigiem, ale towar musiał być pierwsza klasa, bo dawno nie widziałem Marcina w takiej dyspozycji. Ja przyjechałem na metę na 7 pozycji tocząc w ostatnim kole bezpośredni pojedynek z Węgrem Szekeresem, który wyraźnie chciał mnie wypchnąć z podium. Wygrałem z nim jednak, gwarantując sobie tym samym III miejsce w klasyfikacji końcowej.
Przynajmniej w tym sezonie weterani Enduro Obsession Racing rozdają karty w Pucharze Europy XC.

Poziom rywalizacji
W Szwecji bardzo wysoki. Ogromna ilość startujących i bardzo ciasno w czołówce. Miejsce w pierwszej dziesiątce każdej klasy uważam za sukces. W klasie Senior najtrudniej. Startowali tam również zawodnicy jeżdżący do MŚ Enduro. Trasa zdecydowanie preferowała miejscowych, którzy są na takich kamieniach wychowani. W Polsce i na Węgrzech poziom zbliżony, czyli znacznie gorszy od tego z Prasttomta. Mniejsza ilość startujących, mniej szybkich zawodników.
Pierwsza edycja Pucharu Europy XC, choć przyciągnęła kilku szybkich zawodników, na pewno nie powaliła na kolana poziomem rywalizacji. Zdobyć te laury w przyszłych sezonach będzie znacznie trudniej. Pojawi się pewnie więcej eliminacji w kilku krajach, a wszędzie mieszkają szybcy szoferzy. Tym niemniej punkty do końcowego sukcesu zbiera się przez cały sezon, a w tym sporcie szybki raider na piasku, na skale już taki szybki być nie musi. Zawody Cross Country wygrywają doświadczeni, wszechstronni zawodnicy, dobrze przygotowani do sezonu. Na pewno nie mistrzowie jednego toru lub jednego tylko typu nawierzchni.


Czytaj więcej...

wtorek, 13 lipca 2010

Polskie podium w Szwecji - Puchar Europy XC


Weterani EORacing zakończyli zawody Pucharu Europy XC na trzech pierwszych miejscach w swojej klasie. Puchar Europy w tej klasie zdobył Mirek Kowalski przed Marcinem Spirowskim i Arturem Łukasikiem, wszyscy trzej z klubu KKM Kwidzyn. Doskonale wypadł również Rafał Kiczko z KM Quercus, zajmując drugie miejsce w klasie Junior. Wkrótce relacja z finału Pucharu Europy XC w Szwecji w której opowiemy jak Szwedzi organizują trzydniowe zawody dla około 1800 zawodników.
Czytaj więcej...

czwartek, 8 lipca 2010

Speed Star Cup 2010 czyli extreme XC w Sobieńczycach


Dalczego extreme? Bo dla klasy licencja organizator przewidzial aż 7 godzin wyscigu w ciągu 2 dni. Masakra jakas czy cos? Zawody dla twardzieli, którzy mogą wygrać sporo kasy, nawet w klasie Amator, czyli bez licencji. Przeczytajcie info organizatora i zglaszajcie się.W lipcu na terenie Ośrodka Sportów Motorowych Speed Star odbędą się największe w tym sezonie zawody typu cross country dla motocyklistów i quadowców . W terminie 24/25.07.2010 zawodnicy będą walczyli podczas „Speed Star Cup” na ponad 7 km pętli o pierwsze miejsce na podium! Zwycięzca będzie mógł zgarnąć 3000 zł. Przyjechać może każdy! Zaplanowaliśmy osobne klasy dla Amatorów bez licencji jak i dla zawodników, którzy takie uprawnienia już mają. Będzie dużo jazdy (od świtu do późnych godzin wieczornych) oraz mnóstwo atrakcji zarówno dla uczestników jak i kibiców.

Regulamin Uzupełniający
Speed Star Cup
24/25.07.2010

Ośrodek Sportów Motorowych „Speed Star” w Sobieńczycach

I. Organizator:
Gdański Auto Moto Klub
Adres: 80-018 Gdańsk, ul. Trakt Św. Wojciecha 253

tel. +48 776 22 56
fax. +48 776 22 01
tel. kom. +48 509 344 079
e-mail: klub@gamk.pl lub martab@univerplaracing.eu

Miejsce zawodów: Sobieńczyce, gmina Krokowa

II. Osoby urzędowe:
Sędzia zawodów Daniel Szwemin
Dyrektor zawodów Marian Zupa
Kierownik biura Ilona Błaszczyk
Kierownik trasy Maciej Jachnicki
Kierownik Startu/Meta Krzysztof Makurat
Kierownik Komisji Technicznej Stanisław Olszewski
Kierownik Parku Maszyn
Kierownik Chronometrażu Grzegorz Ostrowski
Lekarz zawodów FALCK

III. Zgłoszenia i wpisowe:
Termin zgłoszenia do zawodów:
I termin – do 10 lipca 2010 – wysokość wpisowego
400 zł – klasa licencja,
200 zł – klasa amator
II termin – po 10 do dnia zawodów – wysokość wpisowego
500 zł – klasa licencja,
300 zł – klasa amator
Zgłoszenia na obowiązujących drukach dla zawodów Cross Country – załącznik nr 1.

Wpisowe należy wpłacać na konto:
Univerpal Racing Sp. z o.o., ul. Batalionów Chłopskich 23/6, 81-415 Gdynia
43 1060 0076 0000 3270 0000 1245

UWAGA! W biurze zawodów należy przedstawić dowód wpłaty wpisowego!

IV. Biuro zawodów
Czynne
w dniu 23.07.2010 od godz. 14:00 do godz. 20:00
w dniu 24.07.2010 od godz. 7:30 do 20:00
w dniu 24.07.2010 od godz. 7:30 do końca zawodów

V. Numery startowe
Obowiązują numery startowe zgodnie z zasadami Cross Country. Wpisanie posiadanego numeru startowego jest obowiązkowe.
Zawodnicy, którzy nie mają nadanego numeru na rok 2010 otrzymają go w biurze zawodów. Organizator dla tych zawodników przygotuje numery razem z odpowiednim tłem.
Zawodnik, który posiada numer startowy a nie wpisze go na kartę zgłoszeniową zostanie obciążony karą finansową w wysokości 20 zł.
Wykaz zgłoszonych zawodników wraz z numerami startowymi będzie na bieżąco aktualizowany na stronie www.speed-star.pl

VI. Motocykle - klasy i czas trwania wyścigów

Klasa Open Moto Licencja- wiek od 14 lat, licencja A lub B motocross lub enduro, motocykl: 2T do 500 ccm lub 4T do 650 ccm, długość wyścigu :
 I dzień 2 x 2 godz.
 II dzień 2 x 1,5 godz.
Klasa Open Moto Amator- wiek od 14 lat, bez licencji (obowiązek zdania egzaminu na certyfikat) motocykl: 2T do 500 ccm lub 4T do 650 ccm, długość wyścigu :
- I dzień 1 x 1,5 godz.
- II dzień 1 x 1 godz.

VII. Quady – klasy i czas trwania wyścigów
Klasa Open Quad Licencja – pojazdy czterokołowe z napędem na tylną oś (2K), pojemność do 750 ccm, wiek zawodnika od 14 roku życia, obowiązek posiadania licencji A lub B motocross lub enduro. Dodatkowo w klasie tej będą klasyfikowani zawodnicy na pojazdach czterokołowych z napędem na dwie osie o pojemności do 1000 ccm, wiek zawodnika od 17 roku życia, obowiązek posiadania licencji A lub B motocross lub enduro. Jeżeli do zawodów zgłosi się powyżej 15 zawodników na quadach 4K będą mieli osobną kwalifikację jednak będą jechali we wspólnym wyścigu z klasą Open Quad Licencja, i zostaną odpowiednio przyjęte nazwy klas: Quad 2K Licencja oraz Quad 4K Licencja.
Długość wyścigów:
 I dzień 2 x 1,5 godz.
 II dzień 2 x 1 godz.
Klasa Open Quad Amator - pojazdy czterokołowe z napędem na tylną oś (2K), pojemność do 750 ccm, wiek zawodnika od 14 roku życia, bez licencji - obowiązek zdania egzaminu na certyfikat. Dodatkowo w klasie tej będą klasyfikowani zawodnicy na pojazdach czterokołowych z napędem na dwie osie o pojemności do 1000 ccm, wiek zawodnika od 17 roku życia, obowiązek posiadania licencji A lub B motocross lub enduro. Jeżeli do zawodów zgłosi się powyżej 15 zawodników na quadach 4K będą mieli osobną kwalifikację jednak będą jechali we wspólnym wyścigu z klasą Open Quad Amator i zostaną odpowiednio przyjęte nazwy klas: Quad 2K Amator oraz Quad 4K Amator.
Długość wyścigów:
 I dzień 1 x 1,5 godz,
 II dzień 1 x 1 godz.

VIII. Odbiór techniczny.
Odbędzie się zgodnie z harmonogramem czasowym zawodów. Do zawodów będą dopuszczone motocykle i quady spełniające wymogi RSM oraz Regulamin Zasad Rozgrywek Cross Country na 2010 rok.

IX. Odprawa zawodników
odbędzie się w dniu 24.07.2010 o godz. 8:30 przy maszynie startowej


X. Udział zawodników zagranicznych
Speed Star Cup są zawodami otwartymi dla zawodników zagranicznych.

XI. Trasa
O długości 3,5 km, szerokość od 4 do 10 m o różnorodnej nawierzchni. Odbioru trasy dokona sędzia zawodów dzień przed zawodami.

XII. Start i meta, strefa napraw.
Zgodnie z Regulaminem Ramowym Cross Country na rok 2010. Wszelkie prace naprawcze podczas trwania zawodów mogą się odbywać tylko na terenie strefy napraw na macie ekologicznej. Pomiędzy zawodami można serwisować w parku maszyn. Za brak maty ekologicznej zawodnik zostanie ukarany kara pieniężną w wysokości 200 zł. W przypadku niezapłacenia kary zawodnik taki zostanie wykluczony z zawodów. W parku maszyn obowiązuje prędkość 10 km/h. Przekroczenie tej prędkości będzie skutkowało kara czasową + 30 sek. ustaloną i nałożoną przez sędziego i dyrektora zawodów.

XIII. Klasyfikacja
Indywidualna dla wszystkich klas.
Warunkiem sklasyfikowania zawodnika w wyścigu jest pokonanie 50% ilości okrążeń zwycięzcy wyścigi i przejechanie linii mety. O kolejności na mecie przy takiej samej ilości okrążeń decyduje kolejność przekroczenia linii mety. Warunkiem przyznania nagród finansowych jest udział w klasie licencji min 20 zawodników a w klasie amator 30 zawodników. Przy nieosiągnięciu wymaganego minimum nagrodą będą puchary oraz nagrody rzeczowe w ramach możliwości organizatora.

XIV. Wyniki
Nieoficjalne wyniki będą wywieszone na tablicy ogłoszeń przy biurze zawodów 10 minut po każdym wyścigu a wyniki oficjalne 30 minut po wywieszeniu nieoficjalnych wyników.

XV. Nagrody
W każdej klasie wręczone zostaną puchary za trzy pierwsze miejsca a ponadto nagrody finansowe w przypadku sklasyfikowaniu ponad 20 zawodników w klasie:
Open Moto Licencja Open Moto Amator
I miejsce 3 000 PLN 2 000 PLN
II miejsce 2 000 PLN 1 000 PLN
III miejsce. 1 000 PLN 500 PLN

Open Quad Licencja Open Quad Amator
I miejsce 3 000 PLN 2 000 PLN
II miejsce 2 000 PLN 1 000 PLN
III miejsce. 1 000 PLN 500 PLN

Nagrody otrzymają zawodnicy, którzy zdobyli największą ilość punktów z dwóch dni.

XVI. Protesty
Każdy protest musi być zgłoszony na piśmie i poparty obowiązującą kaucją zwrotną w przypadku uznania protestu. Protesty powinny być zgłoszone do Biura zawodów do Dyrektora zawodów nie później niż:
 15 minut po zakończeniu zawodów – w sprawach motocykli/quadów, paliwa, zachowania się zawodników na trasie itp.;
 30 min po ogłoszeniu nieoficjalnych wyników – jeżeli protest dotyczy wyników.
Protest może zgłosić wyłącznie kierownik ekipy lub zawodnik na obowiązującym druku dostępnym w biurze zawodów. Protest złożony przez inne osoby nie będzie rozpatrywany. Kaucja za złożenie protestu wynosi 200 zł. Jeżeli protest powoduje demontaż silnika wysokość kaucji wynosi 600 zł dla motocykli i 1 000 zł dla quadów. Jeżeli wskutek przyjętego protestu zajdzie konieczność demontażu niektórych elementów motocykla, dokonuje go zawodnik przeciwko któremu złożono protest lub jego mechanik w obecności Sędziego Zawodów i Kierownika Komisji Technicznej w miejscu wskazanym przez Organizatora Zawodów. W przypadku odrzuceniu protestu kaucje otrzymuje zawodnik przeciwko któremu złożony był protest.

XVII. Ubezpieczenie zawodów.
Zawody są ubezpieczone od odpowiedzialności cywilnej (OC) a osoby funkcyjne uczestniczące w organizacji zawodów od następstw od nieszczęśliwych wypadków (NNW). Organizator nie przyjmuje na siebie odpowiedzialności za ewentualne szkody i straty tak w stosunku do zawodników i ich mienia jak i za spowodowane przez nich pośrednio lub bezpośrednio szkody i starty w stosunku od osób trzecich i ich mienia.

XVIII. Postanowienia końcowe
Zawody będą organizowane zgodnie z Regulaminem Ramowym do Zasad Rozgrywek Cross Country na 2010 rok i niniejszym Regulaminem Uzupełniającym oraz załączonym Harmonogramem Zawodów. We wszystkich sprawach nie ujętych niniejszym regulaminem zastosowania mają przepisy RSM.


Zatwierdzono przez GKSM Dyrektor Zawodów
w dniu …...........................


Harmonogram zawodów
Speed Star Cup
23/25.07.2010


23.07.2010 – piątek
14:00 – 20:00 otwarcie biura zawodów, kontrole administracyjne
14:30 – 20:00 kontrola techniczna
15:00 odbiór trasy przez sędziego zawodów

24.07.2010 – sobota
7:000 do końca zawodów otwarte biuro zawodów
7:30 odprawa zawodników
8:00 – 10:00 I wyścig Moto Open Licencja (2 godz.)
10:30 – 12:00 I wyścig Quad Open Licencja (1,5 godz.)
12:30 – 14:00 I wyścig Moto Open Amator (1,5 godz.)
14:30 – 15:30 I wyścig Quad Open Amator (1 godz.)
16:00 – 18:00 II wyścig Moto Open Licencja (2 godz.)
18:30 – 20:00 II wyścig Quad Open Licencja (1,5 godz.)

25.07.2010 – niedziela
7:00 do końca zawodów otwarte biuro zawodów
8:00 – 9:30 III wyścig Moto Open Licencja (1,5 godz.)
10:00 – 11:00 III wyścig Quad Open Licencja (1 godz.)
12:00 – 14:00 II wyścig Moto Open Amator (1 godz.)
14:30 – 15:30 II wyścig Quad Open Amator (1 godz.)
16:00 – 17:30 IV wyścig Moto Open Licencja (1,5 godz.)
18:00 – 19:00 IV wyścig Quad Open Licencja (1 godz.)

19:30 uroczysta ceremonia wręczania pucharów oraz nagród finansowych





Czytaj więcej...

niedziela, 4 lipca 2010

Finał Pucharu Europy XC w Szwecji


W najbliższą niedzielę odbędzie finał Pucharu Europy Cross Country. Zawody są organizowane w Szwecji koło miejscowości Linkoping. Będą miały formę 3 godzinnego wyścigu ze startu wspólnego na około 22 kilometrowej trasie. Zapowiada się zacięta rywalizacja, bo oprócz startujących w całym cyklu zawodników z Polski, Słowacji i Węgier, pojawią się na starcie Szwedzi i Finowie. Zawody Pucharu Europy XC są rozgrywane po raz pierwszy i każdorazowo eliminacja Pucharu jest rozgrywana łącznie z mistrzostwami krajowymi tak jak to było na Węgrzech i w Polsce. W Szwecji będzie niełatwo, bo tam szybko jeżdżących zawodników nie brakuje. W Mistrzostwach Szwecji Enduro bierze każdorazowo udział ponad 120 zawodników. Jeździ tam również sporo dziewczyn dla których stworzono klasyfikację Pucharu Szwecji Enduro. W Polsce, tak dla odniesienia, w Mistrzostwach Enduro bierze udział około 40 – 50 zawodników.
W całym cyklu Pucharu Europy XC mamy szansę na niezły wynik. Mirek Kowalski jest pierwszy w klasie Weteran, a Marcin Spirowski i ja mamy szansę na podium. Cichy Majk może być trzeci w klasie Senior, ale tylko pod warunkiem , że zmieni się w Szybkiego Majka.
Rafał Kiczko jest drugi w klasie Junior i każda opcja jest możliwa. Zatem trzymajcie kciuki.

Czytaj więcej...