sobota, 30 października 2010

Podsumowanie sezonu Cross Country 2010


Ostatnie zawody z cyklu Mistrzostw Polski i Pucharu Polski w Cross Country (XC) odbyły się 20 dni temu w Łęcznej. Z zawodników grupy EORacing pojechał tam tylko Marcin Spirowski, który oprócz twardszego Enduro, lubi się także pościgać, szczególnie jeżeli wyścig trwa kilka godzin i przebiega po trudnej rajdowej trasie. Tak miało być w Łęcznej i Marcin się nie rozczarował. A oto jego relacja:

Miałem okazję pierwszy raz zawitać na zawody organizowane przez prężny klub GÓRNIK ŁĘCZNA. Wiele dobrego spodziewałem się tam zastać, a i tak, to co zobaczyłem, przerosło moje oczekiwania. Wcale nie chodzi tu o infrastrukturę czy organizację, która była na bardzo dobrym poziomie lecz o istnego rodzynka – cud natury i ludzkiej ręki – mianowicie HAŁDĘ !!!!!!.
Hałda jest przeogromna, twarda jak skała z której jest zbudowana, z mnóstwem stromych stoków - istny raj dla każdego moto maniaka. Szczerze zazdroszczę im takiej miejscówki - w takim terenie nie da się zorganizować słabych zawodów. Na szczycie płaskim niczym stół ścigaliśmy się wzbijając tumany siwego pyłu i momentami mogliśmy się poczuć jak byśmy pędzili po księżycu. Było też kilka tak zwanych smaczków na trasie - na jednym stromym zjeździe ciekawe wybrzuszenie, które usiłowało za każdym okrążeniem wydesantować mnie z motocykla. Był też super zakręt po zjeździe z hałdy gdzie nie było się o co oprzeć oponą - tam włos się troszkę jeżył na głowie. Mieliśmy wspaniałą pogodę więc do pełni szczęścia brakło tylko zwycięstwa.
W MP E1 o pełnie szczęścia zażarcie walczyli Carlos z Banasiem – od początku do końca dali popis pięknej jazdy na 100 % . Finalnie pierwszego dnia Sebastian wygrał o tzw. pici kłak – to jest 33 setne sekundy. Drugiego dnia Karol nie dał się, dowożąc 3 minutową przewagę udowodnił że nie przypadkiem zdobył Mistrzostwo Polski sezonu 2010. Tuż za plecami kolegów Karola i Seby rozegrał się dramat Pawła Szturomskiego, który pewnie jechał po tytuł Wicemistrza Polski, a tu niespodziewany defekt motocykla w sobotę prawie pozbawił go tej szansy. Na szczęście w niedzielę udało się Pawłowi pojechać jak z nut i obronił tytuł zaledwie dwoma punktami z sezonu. W klasie „monster” pewnie wygrał u siebie Kamil Walczak przed Karolem Knapem i Maciejem Stolarskim. Na koniec sezonu Mistrzem Polski został Kamil, Wicemistrzem Karol, a drugim Wicemistrzem wielki nieobecny tych zawodów Mirek Kowalski. W klasyfikacji junior ten wyścig był wyścigiem ostatniej szansy dla Sylwka Jędrzejczyka i Rafała Kiczko, trzeci w generalce Józek Sawicki pewnie i w pięknym stylu jechał po swoje. Sylwek zgromadził komplet punktów z dwóch dni lecz nie wystarczyło to do zdobycia tytułu Mistrza Polski, zabrakło zaledwie dwóch punkcików. Rafał Kiczko dwa razy drugi, finalnie z sezonu pierwszy. Miło jest obserwować zmagania w tej kategorii, bowiem tu zawsze ”akcja i adrenalina” buzuje.
Wyniki pozostałych kategorii oraz Pucharu Polski do obejrzenia na stonie motoresults. Niestety nie mogłem śledzić ich zmagań na żywo z racji pełnionych obowiązków zawodnika.
Sumując, Lublin” the best” – oby więcej takich akcji w nowym sezonie.



Wygląda na to, że rzeczywiście organizatorzy z Górnika Łęczna spisali się najlepiej w tym sezonie. Inna sprawa, dopisała im pogoda. To bardzo ważny czynnik przy organizacji tego typu imprez. Zawody w Sobieńczycach i Kwidzynie zostały mocno potargane przez opady deszczu, podobnie jak drugi dzień w Chełmnie. W tym sezonie zawodnicy do pogody nie mieli szczęścia i wielu z nich musiało przedwcześnie remontować motocykle, przegrzane podczas błotnistych wyścigów. Ja , mimo że bardzo lubię wyścigi XC, jestem zwolennikiem odwoływania zawodów, w przypadku, gdy wyznaczoną trasę trzeba zmienić tak aby była przejezdna. Zresztą w tym wypadku przejezdność jest tylko nominalna, bo tak naprawdę na takiej trasie nie ma wyścigu, a tylko walka o dojechanie. Tam, gdzie jeden przejedzie, następny się betonuje w błocie. Motocykle kasują się błyskawicznie, bo zarzucone błotem chłodnice przegrzewają silniki. Organizator wydaje więcej pieniędzy na przygotowanie trasy, a zawodników przyjedzie mniej. Jak ktoś jedzie dla frajdy, to odpuszcza sobie kąpiel błotną. Ani widowiska, ani sportu, a koszt i owszem – duży.

Początek sezonu XC był bardzo obiecujący. Wprawdzie do Łubienicy zjechali się i crosserzy, i rajdowcy, jednak prawie 400 szoferów obudziło w nas nadzieję, że świat off road zmienia się na naszych oczach. Jednak na następnych zawodach w Chełmnie zjawiło się tylko, albo aż 220 zawodników. Tylu szoferów to marzenie każdego organizatora. Nad zawodami da się zapanować, a z wpisowego odłoży się jeszcze dla klubu. Natomiast na każdych następnych zawodach, z wyjątkiem tych w Lidzbarku, frekwencja była już poniżej zeszłorocznej średniej. Sobieńczyce – 114. Lidzbark Warmiński – 168. Kwidzyn - 128. Romanówka – 132. Łęczna – 132.
Spadek frekwencji w najłatwiejszym dla początkujących, motocyklowym sporcie off road, to ewidentny wpływ słabnącej gospodarki na nastroje motocyklistów. Nie chce się wydawać kasy na wyścigi, jeżeli o nią coraz trudniej. Niewątpliwie sporty motorowe są bardzo wrażliwe na wahania koniunktury, szczególnie w Polsce, gdzie motocykl wciąż kosztuje dwudziestokrotność płacy minimalnej. A gdzie koszty startów? A gdzie szkolenie? Sprzęt?
Mówiąc krótko, nie jesteśmy i nie będziemy w dającej się przewidzieć przyszłości, potęgą w sportach motorowych. Czynnikiem ograniczającym rozwój są oczywiście pieniądze, których w Polsce będzie zawsze za mało. Z drugiej strony fakt, że mimo wysokich kosztów startu, na zawodach zjawia się regularnie powyżej 100 zawodników, napawa niejakim optymizmem. Widać wyraźnie, że chcemy jeździć i mimo finansowej mizerii dajemy sobie jakoś radę.

Zawody XC szczebla centralnego są organizowane dobrze. Zdarza się zbyt krótka trasa, zdarza się niedbałe otaśmowanie lub brak dostatecznej ilości funkcyjnych. W większości jednak, obecny poziom organizacyjny jest do zaakceptowania. Natomiast od strony widza brakuje przynajmniej dwóch istotnych elementów. Po pierwsze, to są Mistrzostwa Polski. Zatem powinny być wyraźne informacje na ten temat wraz z flagami narodowymi i odegraniem hymnu państwowego w pierwszym dniu, przed pierwszym startem. Po drugie, zawody XC są nudne w odbiorze, a przecież zależy nam na jak największej ilości kibiców. Kibic może obserwować tylko jeden odcinek trasy, bo przecież nie będzie po niej biegał, tym bardziej, że bezpieczne dotarcie podczas zawodów do ciekawszych miejsc jest często niemożliwe. Należy zatem dostarczyć kibicowi takie właśnie miejsce, najlepiej w pobliżu startu. Takim czymś może być łatwa sekcja extreme, która nada dodatkowego smaczku rywalizacji, a co jest także istotne, spowolni zawodników wydłużając tym samym czas jednego okrążenia. Co znaczy łatwa? Ano taka, która nie wymaga od zawodników Pucharu jakiś specjalnych umiejętności. Niewielkie kłody, takież opony na sztorc lub na płasko, kilka metrów kamieni, jakiś stosik beleczek. Jak jest miejsce, to zrobić objazd ale ze znacznie wydłużonym, w stosunku do trasy extreme, czasem przejazdu.
Zorganizowanie takiego odcinka nie jest drogie. Wymaga tylko chęci i odrobiny fantazji. I z jednym i z drugim mamy lekki deficyt, ale od czego jest następny sezon i kolejne zawody? Mam nadzieję, że organizatorzy zawodów w sezonie 2011, wzbogacą nieco już objeżdżone trasy o kolejne, widowiskowe elementy. Na sam koniec warto poruszyć jeszcze jedną sprawę. Jeżeli częścią trasy XC jest tor motocrossowy, to byłoby dobrze, gdyby przed zawodami został lekko przesmyrany spychem. Najważniejsze są najazdy i lądowania hopek. Wprawdzie dla zawodników to obojętne, ale kibice chcą oglądać latające motocykle, a nie żuki gnojarki brzęczące tuż przy ziemi. Tor zniszczony i wybity nie zachęca do lotów, szczególnie takich szoferów, którzy lotnikami są raczej średnimi. Natomiast przy przygotowanym torze nawet nieloty wystartują, powiększając tłok w powietrzu, a przez to urodę wyścigu.

Wyniki sezonu 2010

Klasa E1 Mistrzostw Polski


Mistrzem Polski w klasie E1 XC został oczywiście Karol Kędzierski.

Karol Kędzierski

Szybko jeżdżących zawodników w tej klasie nie brakuje. Możliwe jest zatem, że zawody wygra Paweł Szturomski - Wicemistrz Polski E1 lub Sebastian Banaś – II Wicemistrz Polski E1. W Romanówce drugiego dnia, ostrzył sobie apetyt na pierwsze miejsce Michał Łukasik ( EORacing), ale musiał obyć się najniższym miejscem na podium i czwartym miejscem z sezonu.

Sebastian Banaś

Nie bez kozery uznałem zwycięstwo Carlosa za oczywiste. Karol Kędzierski jeżdżący dla Górnika Łęczna jest obecnie, w tej klasie, najszybszym zawodnikiem w Polsce. Zdobył również tytuł Mistrza Polski w Motocrossie w klasie MX 2 oraz Wicemistrza w klasie MX 1. W zawodach motocrossowych uczestniczymy raczej rzadko, przede wszystkim z braku czasu. Natomiast na trasach XC spotykam się z Karolem dość często. Nasze spotkania wyglądają tak - ja pełznę, Karol jedzie. Mimo to wystarczy mi czasu aby docenić nienaganną ergonomicznie jazdę Carlosa. Jest jednym z nielicznych zawodników w Polsce, którzy potrafią otwierać gaz w pozycji stojącej. A taka właśnie pozycja dominuje na trasach XC, szczególnie tych bardzo wybitych. Poza tym Karol Kędzierski ma już bardzo duże doświadczenie, choć wciąż jest zawodnikiem młodym. Podczas wyścigu nie kieruje się emocjami i precyzyjnie realizuje strategię wyścigu, oraz wybiera doskonały tor jazdy. Ktokolwiek nie przyjdzie do klasy E1 w XC, będzie miał duży problem z pokonaniem Karola Kędzierskiego. Paweł Szturomski i Sebastian Banaś to dojrzali zawodnicy o dużych osiągnięciach. Co ciekawe, wywodzą się niejako z dwóch różnych gałęzi off roadu.

Paweł Szturomski

Szturomski, mimo, że zaczynał od motocrossu, ma za sobą kawał dobrej kariery w Enduro z tytułem Mistrza Polski E1 włącznie. Sebastian Banaś jest doświadczonym crosserem z inklinacjami do latania bokiem, podobnie zresztą jak inni zawodnicy z tej branży. Żaden jednak nie lata tak ekscytująco, jak kolega Banaś. Muszę przyznać, że robi to bardzo pewnie, w tempo i płynnie, a oglądanie kolegi Banasia na hopkach dostarcza dużo emocji. Nie tylko kibicom. W tym roku Banaś zajął VI miejsce w Mistrzostwach Polski MX2 ale trzeba przyznać, że przed nim są same największe nazwiska tego sportu w Polsce. Wydaje się, że w tym sezonie rajdowe doświadczenie Szturomskiego przeważyło sprawę i dlatego Sebastian Banaś musi zadowolić się ostatnim miejscem na podium.

Klasa E2/E3 Mistrzostw Polski

W klasie E2/E3 zabrakło w tym sezonie Łukasza Kędzierskiego, który musiał poddać się operacji kolana i z tego powodu opuścił praktycznie cały sezon startów. Podczas jego nieobecności walka o tytuł toczyła się pomiędzy Kamilem Walczakiem z Górnika Łęczna i Karolem Knapem z Wisły Chełmno. Obaj koledzy toczyli ze sobą bardzo wyrównane pojedynki.

Kamil Walczak

Mistrzem Polski został Kamil Walczak, który w tym sezonie prezentował doskonałą formę. Kamil to zawodnik solidnej postury, silny, sprawny i bardzo dobrze przygotowany kondycyjnie. Dysponuje sporym doświadczeniem rajdowym, choć na pewno nie przepada za odcinkami Extreme. Takich jednak w tym roku podczas XC nie było.

Karol Knap

Karol Knap jest zawodnikiem starszym i bardziej utytułowanym od Kamila Walczaka. Jednak w tym sezonie miał kilka słabszych dni i to spowodowało, że musi zadowolić się tytułem Wicemistrza Polski. Było nie było, to przecież doskonały wynik. Tytuł II Wicemistrza Polski w tej klasie zdobył nasz kolega z grupy Enduro Obsession Racing – Mirosław Kowalski. Zważywszy na to, że Mirek jest już od kilku sezonów w wieku weterańskim, tytuł w klasie pojemnościowej jest dużym osiągnięciem. Kowal jest zawodnikiem bardzo wszechstronnym. Pojedzie na każdym motocyklu, w każdych zawodach i… zawsze osiągnie przyzwoity wynik.

Mirosław Kowalski

Potrafi doskonale wykorzystać swoje doświadczenie, obserwując przebieg wyścigu i dopasowując swoje tempo do wyniku jaki chce bądź może osiągnąć. W zawodach Pucharu Europy Cross Country , rozgrywanym na Węgrzech, w Polsce i w Szwecji, Mirek zdobył pierwsze miejsce w klasie Weteran. Zatem w tym sezonie Kowal zdobył wszystko co było dla niego do zdobycia, a i tak jest mu przykro, że nie starczyło czasu na Puchar Polski w Motocrossie. Taki właśnie jest Mirek, nienażarty tego jeżdżenia niczym fourfeeter kurczaka.

Klasa Junior Mistrzostw Polski

Juniorzy to w Cross Country zawodnicy do 21 lat jeżdżący dowolnym motocyklem. W tej klasie zawsze dzieje się najwięcej, chociażby z tej racji, że tymi gorącymi głowami częściej kieruje adrenalina niż sportowe wyrachowanie.

Rafał Kiczko

Mistrzem Polski został Rafał Kiczko z KM Quercus z bardzo nieznaczną, dwupunktową przewagą nad Sylwestrem Jędrzejczykiem z KKM Kwidzyn. Pamiętacie pewnie, że Rafik wypuścił z rąk podczas ostatniego rajdu w Opolu, prawie pewny tytuł mistrzowski w Enduro. Tym razem, jadąc ostatnie zawody XC w Łęcznej, nie popełnił błędu i dwukrotnie przypilnował drugiej pozycji. To wystarczyło i Rafał, jak najbardziej zasłużenie, zdobył tytuł w XC. Lubię patrzeć jak Rafik goni po torze, bo aż kipi energią, nawet jeżeli oddycha już rękawami. Ten nadmiar siły i żywotności bywa często utrapieniem Rafała, bo nikt inny nie przeżywa tyle dziwnych zdarzeń na zawodach co Rafał Kiczko. No, czasami Szybki Majk potrafi dogonić go w kategorii – Dziwactwa Eliminujące z Jazdy. Zaraz za nimi w tej nietypowej klasyfikacji, jest Józek Sawicki, noszący w Trójmieście ksywkę Devastator.

Józek Sawicki

Nikt inny nie potrafi z takim wdziękiem unieruchomić motocykla na amen, jak Józek. Niestety mimo dobrej jazdy Józek Sawicki jest dopiero czwarty z sezonu w klasie Junior.

Sylwek Jędrzejczyk

Wicemistrz Polski – Sylwek Jędrzejczyk jechał przez cały sezon doskonale. Jednak suma drobnych kontuzji czy defektów motocykla spowodowała straty punktowe, których nie mógł odrobić. Drugie miejsce to świetny wynik, tym bardziej, że klasa Junior XC była najbardziej wyrównaną klasyfikacją tego sezonu MP. II Wicemistrz Polski tej klasy, Filip Więckowski z Górnika Łęczna, wreszcie wyjeździł sobie tytuł, a nie było mu łatwo w bezpośredniej rywalizacji z Józkiem Sawickim.

Filip Więckowski

Kolega Więckowski jest wyraźnie zorientowany na zawody motocrossowe. Jeździ w klasie MX2 Junior MP, zazwyczaj szybko i w czubie klasy, ale nieco pechowo. Zarówno w tym sezonie, jak i w poprzednim, zajął w tej klasyfikacji Mistrzostw Polski czwarte miejsce. Zatem dobrze się stało, że ten utalentowany zawodnik wyjeździł sobie tytuł w tegorocznym cyklu XC. To dodaje pewności siebie przed kolejnym sezonem.

Frekwencja w klasie Junior 85 praktycznie nie istniała. Tylko na pierwszych zawodach pojawiło się siedmiu zawodników. Potem na każdych kolejnych było tylko dwóch lub jeden.
Tym sposobem klasa Junior 85 padła w boju, a podczas pierwszych zawodów wygrał Wiktor Więckowski przed Maciejem Więckowskim, obaj z Górnika Łęczna i Andrzejem Łazarczykiem ze Sport Motor Klub Krzeniów.

Quady

Quadrocykliści także latają w XC i wydaje się, że to sport stworzony dla quadów z napędem na jedną oś. Mistrzem Polski w klasie 2K został tegoroczny triumfator Pucharu Europy XC w tej klasie – Adam Kwiecień z MK ATV Meteor. Wicemistrzostwo zdobył Dawid Kalinowski z TM Cross ATV Piła, a II Wicemistrzem został Łukasz Eliasz z PSC ATV Polska. Natomiast w klasie quadów z napędem na obie osie, mistrzostwo kraju zdobył, nie pierwszy zresztą raz, posiadacz najgłośniejszego traktorka w depo – Roman Eliasz z PSC ATV Polska. Wicemistrzem Polski został Kamil Wiśniewski z tego samego klubu, a II Wicemistrzem Paweł Kazana z RTM Radom. W drugiej części sezonu zawodnicy kategorii 4K mieli problem z zebraniem 5 startujących, stąd brak punktów z tych eliminacji. Jeżeli uznamy, że motocyklem można wystartować w każdym sporcie off roadowym, to z quadami jest chyba nieco inaczej. Te z napędem na jedna oś nadają się dość dobrze do każdego wyścigu, a te z napędem na obie osie, to typowe przeprawówki, które świetnie jadą w rajdach Enduro. W wyścigach sprawują się zdecydowanie gorzej. Wprawdzie dla chcącego nic trudnego. Ścigać się można nawet na traktorach do strzyżenia trawy i nie ma w tym nic złego. Wniosek nasuwa się jednak taki, że quad jest zdecydowanie mniej uniwersalną maszyną niż motocykl.


Regulamin zawodów XC jest prosty, motocykl o dowolnej specyfikacji, dowolna licencja, paliwa wychodzi niewiele, a najeździć się można do oporu. Stąd pewnie duża ilość startujących w klasyfikacjach Pucharu Polski, choć wydaje się, że w tym roku jest z frekwencją nieco gorzej niż w sezonie 2009. Koledzy z Pucharu mieli trzy dni zawodów więcej niż Mistrzostwa Polski, ale mogli sobie również odliczyć trzy najgorsze rundy. Wydaje się, że zbyt dużo jeżdżenia to też nie najlepszy pomysł. Byłoby lepiej dla kieszeni Pucharowców, gdyby jeździli to samo co MP. W końcu nie wszystkie zawody w Polsce muszą nosić nazwę Mistrzostw lub Pucharu Polski.

W klasie E1 PP zwyciężył Przemysław Szymański przed Zbigniewem Cieślikiem i Karolem Bakunem. Zaraz za nimi, jeszcze nie weterani, ale już nie juniorzy – Mariusz Krzywiel i Tomasz Walendowicz. Mariusz wrócił do ścigania po ubiegłorocznej paskudnej kontuzji dłoni, a Tomek Walendowicz z roku na rok jeździ coraz szybciej. Wygląda na to, że w przyszłym sezonie obaj ci zawodnicy mogą upomnieć się o miejsce na podium.
W klasie E2/E3 PP największe wrażenie zrobił na mnie Mieszko Gotkowski z PKS korona Elbląg. Miałem okazję ścigać się z nim podczas zawodów w Prabutach, gdzie objechał mnie elegancko i bezkolizyjnie. Mogłem sobie tylko za nim popatrzeć jak znikał za kolejnym zakrętem. Mieszko jeździ pewnie, poprawnie technicznie i bardzo spokojnie. Wygrywa nie przez „gorącą głowę”, a przez zimną kalkulację i bardzo bezpieczną jazdę. Wprawdzie w tym sezonie zajął drugie miejsce, ale w przyszłym pewnie wygra. Pierwsze miejsce w tej klasie zajął Mariusz Czachor z TKM Polska, zawodnik jeżdżący nie gorzej niż kolega Gotkowski, ale ze zdecydowanie większą ilością gorszych dni. Trzeci był Marcin Popiołek z TM Cross ATV Piła. W klasyfikacji Weteran karty rozdawał Marcin Tynowski RTM Radom, a w Juniorach – Adam Olczak z Automobilklubu Polski.


Podsumowując, wygląda na to, że zawody Cross Country w Polsce mają się najlepiej ze wszystkich sportów off roadowych. Fakt, że wyścig XC trwa 2 godziny, stwarza początkującym dość komfortową sytuację i daje szansę poradzenia sobie ze stresem startowym. Jeżeli dodamy do tego długą trasę, gdzie typowe elementy motocrossowe nie decydują o wyniku, mamy odpowiedź dlaczego wyścigi XC tak szybko zyskały sobie całkiem spore grono zwolenników.
Jednak im dalej w las tym więcej drzew. Przy solidnym tempie, gdy walczy się o wynik, zawody XC potrafią zajechać niejednego twardziela. Doświadczenie, ergonomia i nawodnienie - to kluczowe pojęcia tego sportu. Sportu, który narodził się gdzieś tam w głowach kilku zapaleńców jako wyścig „z jednej wsi do drugiej wsi”.


I w takiej właśnie, prostej regule tego sportu zawiera się cały jego urok.

Czytaj więcej...

poniedziałek, 18 października 2010

EO KURS 2010/1


5-7 listopada 2010
Serdecznie zapraszamy na kolejną, pierwszą w tym roku edycję kursu wyczynowej jazdy motocyklem. Jak zwykle szykujemy dla Was solidną dawkę wiedzy i długie godziny żmudnego treningu. Pewną nowością będzie w tym roku rywalizacyjna forma nauki, bowiem w niedzielę zamiast klasycznych zajęć odbędą się biegi treningowe, podczas których na gorąco będzie można przećwiczyć pewne zagadnienia techniczne i taktyczne, omawiane na kursie, a przy okazji także wygrać pamiątkowe nagrody. Takie urozmaicenie uznaliśmy za odpowiednie z jednej strony mając na uwadze ogólne rozprężenie po sezonie, ale pamiętając także słowa trenera Kowala, że "każdy wyścig jest jak 7 treningów". Biegi będą stosunkowo krótkie i w sporej ilości, w miarę możliwości zróżnicowane i opatrzone odpowiednim komentarzem w przerwach, abyście nic nie stracili z dydaktycznej strony przedsięwzięcia. Kolejną pozytywną nowiną jest fakt, że tegoroczne szkolenie odbędzie się w nowo powstałym Ośrodku Sportów Motorowych Speed Star w Sobieńczycach. Nowoczesna infrastruktura obiektu z pewnością pomoże w znoszeniu trudów treningu oraz zapewni dogodne warunki jazdy nawet mimo późnej pory roku i zmiennej pogody.
Kadrę instruktorską bez zmian tworzą zawodnicy Eoracing - Mirosław Kowalski, Marcin Spirowski i Michał Łukasik. Mamy nadzieję sprostać Waszym oczekiwaniom co do jakości szkolenia, a także dla wielu z Was otworzyć nowe horyzonty rozwoju sportowego przed przyszłorocznym sezonem.


Ze sportowym pozdrowieniem
Enduro Obsession Racing
eoracing.pl



Pod poniższym linkiem można znaleźć szczegółowe informacje odnośnie tegorocznego kursu (ceny, noclegi itp.):
Karta Kursu 2010/1


!UWAGA! Potwierdzamy oficjalnie, że Kurs odbędzie się zgodnie z założonym planem. Zostały jeszcze ostatnie wolne miejsca. Prosimy o nadsyłanie ewentualnych zgłoszeń do czwartku 24:00.

Link do strony Kursu na Facebooku:
EO KURS na FACEBOOK.COM

Poniżej prezentuję kilka linków związanych z poprzednimi kursami:

Relacja z Kursu 2009/1
Relacja z Kursu 2009/2
Galeria zdjęć z Kursu 2009/1


Czytaj więcej...

środa, 13 października 2010

Podsumowanie sezonu Enduro 2010



Start w Opolu
Kucharski,Widłak,Kasza

Tydzień temu w Opolu zakończyły się tegoroczne zmagania rajdowców. Rozdzielono tytuły i miejsca na podium. Ostatnie dwie eliminacje miały szczęście do pogody, bo zarówno ta opolska, jak i poprzednia, w Siemiatyczach, odbyły się przy pięknej, słonecznej aurze, choć temperatury nie przekraczały kilkunastu stopni. Pewnie było to zadośćuczynienie natury za zmasakrowany deszczem rajd w Świerzawie. Niezależnie od przyczyn, ładna pogoda podczas rajdu bardzo mi się podoba i wspaniale buduje morale. Dodam, że morale nie było specjalnie nadwyrężone, bo ostatnie dwa rajdy sezonu były łatwe i przyjemne. Organizatorem zawodów w Opolu było stowarzyszenie Hawi Racing Team pod przewodnictwem Andrzeja Hawryluka. Koledzy z Opola już po raz trzeci zmierzyli się z organizacją Mistrzostw Polski Enduro. Za każdym razem jest coraz lepiej. Wydaje się jednak, że działacze Hawi Racing Team bardzo dobrze odnajdują się, co dzisiaj jest dość rzadkie, w sferze przygotowań, załatwiania formalności i organizowania sponsorów oraz patronatu nad zawodami. Nieco gorzej jest już z wykonawstwem. Mam tu na myśli przygotowanie i oznaczenie trasy oraz prób. Mimo, że w Opolu jeździ kilku szybkich i rutynowanych kolegów, trasa jest znakowana źle. W taki sposób, jakby dla rajdu rowerowego i to dla zawodników miejscowych, tzn. znających z grubsza trasę. Najlepiej oznaczona była część uliczna, zatem nikt w mieście nie pobłądził. Natomiast permanentne lokowanie znaków skrętu w samym łuku powodowało regularne przepałowywanie zakrętów, szczególnie w pierwszym dniu. Jednak czasy były dość luźne, więc nie było problemu ze zdążeniem na PKC, a źle nabite znaki powodowały jednie drobną irytację zawodników. Organizator, nie żyłując czasów, zachował się bardzo rozsądnie . W ten sposób zawodnicy jechali po mieście zgodnie z obowiązującymi przepisami i obyło się bez niepotrzebnych dyskusji z Policją czy mieszkańcami. Mimo dobrych relacji organizatora z Policją i władzami regionu, nie mogę pozbyć się wrażenia, że opolscy funkcjonariusze zamiast aktywnie pomagać w przeprowadzeniu imprezy sportowej, tak jak to się dzieje np. w Kielcach, wolą pasywnie kontrolować przestrzeganie przepisów mając zawodników jeżeli nie za wrogów, to przynajmniej za potencjalnych szaleńców. Sam uczestniczyłem w śmiesznym zdarzeniu z funkcjonariuszem Policji Państwowej w roli głównej. Na dojeździe do skrzyżowania , na chodniku , stała grupka dzieciaków wyciągająca ręce do zawodników w celu przybicia popularnej piątki. Zatem zwalniam mocno i wychylam się do nich, tak aby musnąć tylko ich dłonie, bo przecież przy poważniejszym kontakcie mógłbym takiego dzieciaka przewrócić. Po przybiciu piątek słyszę pisk opon. To gwałtownie hamujący radiowóz, z którego na skrzyżowaniu wyskakuje policjant z dość dziwnie artykułowanymi w moją stronę pretensjami. Odniosłem wrażenie, że funkcjonariusz nie zrozumiał tego gestu i wziął go za zagrożenie dla dzieci. Te zaś stoją uśmiechnięte na chodniku i dopingują zawodników. Zatem tłumaczę panu o co kaman i ten zdaje się rozumieć swoją pomyłkę. Zdarza się. Jednak gdy już chcę odjeżdżać, policjant pyta mnie groźnie – Mam sprawdzić dokumenty? Widocznie chciał mieć ostatnie słowo. Nie bardzo wiedziałem co doradzić w tej sytuacji panu policjantowi ( bo chyba zwrócił się tym pytaniem o moją opinię), zachowałem się zatem jak rycerz Jedi. Machnąłem ręką i powiedziałem – Niech pan nie sprawdza. Zadziałało. Ja pojechałem w swoją stronę, a policjant w swoją. Może taka właśnie łagodna perswazja jest drogą do odwiedzenia policjanta od zamiaru wręczenia nam mandatu? Spróbujcie:-).
Start w sobotę zorganizowano z rynku w Opolu z intencją wypromowania naszego sportu jak również sponsorów zawodów – Urzędu Marszałkowskiego i Prezydenta m. Opola. Sama idea startu do zawodów z centrum miasta wydaje się być ciekawa, a w niektórych szczególnych przypadkach daje możliwość pozyskania dodatkowego wsparcia finansowego dla organizatora. Ja osobiście wolę gdy start i depo są w jednym miejscu, jak najdalej od centrum miasta. Rozumiejąc jednak potrzeby organizatora, nie widzę problemu z drobną komplikacją rajdu. Od drugiego koła depo było przy stadionie K.S.Gwardia. Może miejsca nie było zbyt dużo, ale zawodnicy mogli skorzystać z zaplecza sanitarnego stadionu, a po pierwszym dniu zostali zaproszeni na spotkanie integracyjne połączone z kolacją, a zorganizowane w salach tego właśnie obiektu. Jak dotąd, tylko lubelscy działacze organizowali takie spotkania. Zatem wszystkim było bardzo miło, że Opole poszło w ich ślady i ugościło szoferów oraz ich ekipy.

Podium E1 Szuster,Frycz,Łukasik,Bracik


Podczas każdego rajdu dzieją się rzeczy różne i śmieszne i straszne. Nie sposób ich wszystkich opisać ale moją głupotę z Opola zapamiętam na długo. Na trasie było jedno błotko, które z okrążenia na okrążenie stawało się coraz mniej przejezdne. Oczywistym było, że w ostatnim kole należy je skrzętnie ominąć. Wraz z kolegą weteranem Maćkiem Sobkowskim zamykaliśmy rajd. Za nami już nikogo, a do mety około 15 minut jazdy. Jadę duktem, widzę błoto i jak jakiś matoł wjeżdżam w nie, wiedząc przecież, że mogę utknąć. I tak też się stało. Przednie koło schowało się zupełnie pod wodą i sztuka stoi. Na dodatek nie odpala. Kolega Maciej wjeżdża obok mnie i też się ształuje w tej mazi. Szarpiemy motocykle, kombinujemy a one ani drgną. Zassane do spodu. Przybiegła tam trójka dzieciaków z pobliskich zabudowań. Próbujemy razem i nic. Czas leci i mimo około 10 minutowego luzu, robi się coraz goręcej. W końcu wyrwałem z błota moje przednie koło i razem z Maćkiem i tymi chłopcami, powoli wywlekliśmy moją blondynę na brzeg. Potem to samo z motocyklem Maćka. Maciek pojechał, a ja zostałem bo blondi odmawia współpracy. Zrezygnowany myślę, że na tym koniec tego dnia, ale kopię ją jeszcze raz od niechcenia, a ta pali. Wreszcie. Siadam i gonię czas wizgocząc na asfaltach aż do odcięcia. Zdążyłem w swojej minucie i miałem dużo szczęścia, że właśnie w sobotę opolska policja zrobiła sobie wolne. Zaćmienia umysłowe zdarzają się każdemu jak widać na opisanym przykładzie. Jednak morał jest taki: jeżeli coś wydaje się nie tak, lepiej stracić minutkę i objechać błotko, niż wjechać w nie bezmyślnie ryzykując spóźnienie, a na pewno tracąc mnóstwo sił przy wyrywaniu motocykla z breji.

Trenowanie na próbach

Próby były dwie. Po starcie na łąkach i w Gogolinie , w dawnych kamieniołomach. Ta na łąkach była dziewicza do momentu, aż ktoś niemądry wjechał na nią motocyklem zostawiając głębokie ślady. Łąka była w wielu miejscach podmokła. Postanowiono te ślady zatrzeć broną ciągniętą za traktorem, co dało ten efekt, że próba wyglądała jakby ktoś ją zaorał. Organizator, ratując twarz, postanowił w piątek rano przetaśmować całą próbę, tak aby przeciąć istniejące ślady. To była prawidłowa decyzja. Od biedy można uznać, że po przetaśmowaniu próba na łące była dla wszystkich taka sama. Natomiast próba w Gogolinie jest podczas każdego rajdu w Opolu. Tym razem jechaliśmy ją pod prąd i też była fajna. Ta próba jest zawsze przetrenowana i tak też było tym razem. Tego się też spodziewaliśmy. Jest takie powiedzenie – jak suka nie da , to pies nie weźmie. Mówiąc inaczej – jak zawodnik nie pojedzie, to próby są nie jeżdżone. Tak długo jak zawodnicy są wobec siebie nie fair, tak długo reguły sportowej rywalizacji w naszych rajdach nie istnieją. Pomijam tutaj wpływ niby trenerów czy też działaczy z przerostem ambicji. Zawsze będzie to wina zawodnika, który wjechał na próbę aby ją przetrenować. Po zeszłorocznych awanturach mieliśmy w tym sezonie niejaką poprawę. O rajdzie w Świerzawie nie da się wiele powiedzieć, bo deszcz skasował te zawody. Tym niemniej próba na łąkach w Lubiechowej nie była trenowana. Nie były również jeżdżone próby w Siemiatyczach, a w Kielcach próba na łące przecinała stare ślady. Natomiast tam, gdzie próba jest przygotowana na używanym obiekcie jak na przykład tory motocrossowe, trudno jest żądać aby nie było śladów. Można jednak tak skonfigurować przebieg trasy, że trening na torze daje niewielka tylko przewagę. Trzeba jednak chcieć to zrobić. Zamiast tego organizator wymawia się często, że jest to niemożliwe. I co ciekawe mówi to ludziom, którzy startują w zawodach i doskonale wiedzą, że to nieprawda. Prawda jest taka, że gdy zawodzą zawodnicy, to możemy liczyć tylko na organizatora. A u nas w Polsce zawodnicy niestety zawodzą. Mistrzowie świata i okolic, jak mawia pan Andrzej Rencz, bez skrupułów zyskują przewagę nad konkurencją trenując na próbach wbrew regulaminowi zawodów. Koledzy, dajcie już spokój z tym obciachowym jeżdżeniem po Polsce tydzień czy dwa przed zawodami i objeżdżaniem prób. I tak wygracie, bo w kraju jesteście przecież najszybsi. Chyba że się mylę?

Wyniki



Michał Szuster Mistrz Polski 2010

Mistrzem Polski w generalce podobnie jak w klasie E1 został Michał Szuster (KM Self Kielce) przed Sebastianem Krywultem ( BKM Bielsko) i Mateuszem Bembenikiem ( SMK Krzeniów). Nazwiska znane wszystkim sympatykom Enduro.
Z pewnością Szuster jest zawodnikiem wybitnie utalentowanym, jeżdżącym nie tylko szybko i widowiskowo, ale również bardzo skutecznie. Dość łatwo zdobywa tytuły Mistrza Europy, a pamiętam, że w swoim debiucie w cyklu Mistrzostw Świata również pokazał się od bardzo dobrej strony. Dla wielbicieli talentu Michała Szustera mam niestety złą wiadomość. Sport, sportem, a życie leci dalej. Michał Szuster nosi się z zamiarem przerwy w startach w przyszłym roku. Wcale mu się nie dziwię. Trzeba zając się zarabianiem na życie, a odpoczynek od presji wyniku na jaką narażony jest każdy mistrz, dobrze mu zrobi. Taki to sport, gdzie nawet Mistrz Europy nie jest w stanie zarobić porządnych pieniędzy i jako sukces traktuje to, że nie dokłada do swoich startów. Z drugiej strony mam nadzieję, że Michał jednak pojedzie w przyszłorocznych MP podnosząc ich prestiż i jakość rywalizacji.



Sebastian Krywult

Wicemistrz Polski w generalce i Mistrz Polski w klasie E2/E3, Sebastian Krywult to zawodnik bardzo wszechstronny. Bastek potrafi pojechać szybko w każdej dyscyplinie sportów off-road. Jego endurowa skuteczność wynika nie tylko z poprawnej technicznie jazdy ale również z ogromnego doświadczenia i doskonałej kondycji.



Mateusz Bembenik

II Wicemistrzem Polski w generalce, a także w klasie E2/E3 został Mateusz Bembenik. Podobnie jak Szuster, zawodnik młodego pokolenia. Również utytułowany i konsekwentnie rozwijający swój talent. Ten rok był zupełnie niezły dla Mateusza, a co najważniejsze, jechał bardzo równo i zawsze w czubie klasy i klasyfikacji generalnej. Suma doświadczeń zebranych na międzynarodowych trasach Enduro daje temu zawodnikowi pewność corocznych lokat w czołówce polskich rajdowców.



Marcin Frycz i Sylwek Jędrzejczyk

Czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej zajął kolejny reprezentant kraju – Marcin Frycz ( CKM Cieszyn). Sezon 2009 nie był zbyt udany dla tego zawodnika, chociażby z powodu całkiem przykrych kontuzji jakie mu się przydarzyły. Stąd powolny powrót do wysokiej formy w sezonie 2010, choć może nie jest to jeszcze ta dyspozycja z czasów gdy Frycz zdobywał Mistrzostwo Polski w generalce. Za to podczas rajdu w Opolu Marcin wykazał się sporą sprawnością techniczną, wymieniając trzymaki i łożyska w tylnym kole swojego motocykla. Z uwagi na zapisy regulaminu, które mówią, że zawodnik może usprawniać swój motocykl przy pomocy narzędzi, które wiezie ze sobą, Frycz wzbudził niezłą sensację przed startem drugiego dnia pojawiając się w parku po motocykl z maszyną do zmiany opon na plecach. Po starcie usprawnił motocykl, a przed wjazdem na próbę, oczywiście maszynę odrzucił. Jednak w tym roku Marcin musi się zadowolić Wicemistrzostwem Polski w klasie E1, tuż za plecami Michał Szustera.



Michał Łukasik

Piątym zawodnikiem generalki został Michał Łukasik ( KKM Kwidzyn) zwany w Enduro Obsession Racing – Cichym Majkiem. Michał jest zawodnikiem jeżdżącym doskonale w warunkach, które lubi. Jeżeli trafi na warunki lub sytuacje, które burzą jego spokój, traci sporo ze swej dynamiki. Podobnie zresztą jak każdy zawodnik. Tylko u Michała widzę to wyraźniej. Nie wiem czy ta pozycja w generalce i tytuł II Wicemistrza Polski w klasie E1 uprawniają nas do zmiany ksywki na Szybkiego Majka. Chyba już tak. Aczkolwiek balansowanie pomiędzy Cichością, a Szybkością, może skończyć się dla Michała powrotem do Cichego. Sezon 2011 zadecyduje.

Tuż za Michałem ze stratą tylko jednego punktu w generalce uplasował się jego kolega klubowy Sylwek Jędrzejczyk ( KKM Kwidzyn). Sylwek podobnie jak Michał ma za sobą pierwszy rok startów w gronie seniorów i zakończył go również pięknym sukcesem zdobywając tytuł II Wicemistrza Polski w klasie E2/E3.



Jakub Strzelczyk

Na miejscu siódmym mamy Mistrza Polski Junior – Jakuba Strzelczyka ( CKM Cieszyn), zawodnika, który konsekwentnie i z uporem podnosi wartość swoich zawodniczych walorów. W tym sezonie wywalczył sobie piękną nagrodę, choć wszyscy spodziewaliśmy się, że ten tytuł przypadnie Rafałowi Kiczko ( KM Quercus). Jednak podczas ostatniej eliminacji w Opolu, Strzelczyk pojechał doskonale zdobywając komplet 50 punktów, a Rafik pierwszego dnia nie skończył, bo opona zjechała mu z felgi. A na samej feldze Rafik jeszcze nie poradzi. Co się stało drugiego dnia, to wie tylko Rafał.

Rafał Kiczko na próbie

Gdyby zdobył 20 punktów byłby Mistrzem Polski Junior. Zdobył tylko 14 i został Wicemistrzem Polski Junior. No cóż, Jakub Strzelczyk będzie teraz musiał zmierzyć się z seniorami, a Rafał Kiczko nie będzie miał wcale łatwo w przyszłym sezonie, bo w Juniorach jest niezła kolejka po tytuł.

Na miejscu ósmym w generalce pojawił się kolejny junior Konrad Widłak z KTM Novi Kielce. To zawodnik, który zdecydowanie jest odkryciem minionego sezonu. Kolega Widłak jeździł już w klasie Junior 50, ale wydaje się, że dopiero po przejściu do „pełnowymiarowej” klasy Junior, błysnął talentem jeździeckim na miarę czołówki MP. Wprawdzie tytuł II Wicemistrza Polski Junior wygrał z Patrykiem Bielcem tylko o jeden punkt z całego sezonu, ale jeżeli ustabilizuje swoje postępy i zdobędzie nieco doświadczenia, to właśnie Konrad Widłak może być w sezonie 2011 głównym rywalem Rafała Kiczko w tej klasie.

Miejsce dziewiąte to Bartosz Kasza z KKM Wena Kielce. To drugi obok Widłaka pretendent do miana „Rookie of the Year „. Jednak po doskonałych rajdach w Kielcach i Świerzawie, przyszły niezłe lecz nieco gorsze występy w Siemiatyczach i Opolu. Dalej jednak kolega Kasza jeździ bardzo dobrze i robi stałe postępy podobnie jak jego ojciec Robert Kasza w klasie Weteran, który to rzeczony tata nie chce dać spokoju i bezustannie siedzi mi na kukule:-).
Dopiero dziesiąte miejsce w generalce przypadło trzeciemu zawodnikowi ubiegłego sezonu – Pawłowi Szymkowskiemu ( CKM Cieszyn). Stało się tak dlatego, że Paweł z powodu kontuzji i problemów z motocyklem opuścił pierwsze dwie eliminacje i jechał tylko Siemiatycze i Opole. Widać było, że nic nie stracił ze swej zeszłorocznej dyspozycji i na motocyklu jest dalej demonem szybkości, choć w cywilu to nader spokojny i grzeczny chłopak.
To jest nasza pierwsza dziesiątka w klasyfikacji generalnej za sezon 2010.



Mirek Kowalski

Mistrz Polski Weteran – Mirek Kowalski ( SMK Krzeniów – EORacing) jest w generalce na miejscu 18. Wicemistrz Polski Weteran – Grzegorz Horodyński jest dwudziesty, a ja jako II Wicemistrz Polski Weteran, jestem dopiero 31.

Podium Weteran - Kowalski,Horodyński,Łukasik,R.Kasza

Te właśnie różnice w klasyfikacji generalnej dość dobrze odzwierciedlają możliwości zawodników w wieku powyżej 40 lat.
Z kolei w klasyfikacji najmłodszych zawodników startujących w Mistrzostwach Polski – klasie Junior 50 sklasyfikowanych zostało tylko 5 szoferów.
Pierwsze miejsce zajął Maciej Giemza ( KTM Novi Kielce) przed Andrzejem Łazarczykiem ( SMK Krzeniów) i Kacprem Romańcem ( KTM Novi Kielce).

Podczas rajdów Enduro startują także zawodnicy na zmutowanych braciach motocykli, czyli quadach. Quad jest wymysłem rodem z USA i pewnie jego głównym celem było wożenie brzuchatych Amerykanów wokół domu. Szybko wzięła się za quady młodzież i pokazała, że można na tym sprzęcie robić cuda. Quadrocykliści jeżdżący w rajdach Enduro to bardzo specyficzna grupka ludzi. Mają zdecydowanie trudniej na trasie niż motocykliści, a do tego utrzymanie quada w sporcie kosztuje więcej niż motocykla. Podoba mi się ta przekora, choć nie jestem pewny czy wszyscy quadrocykliści zdają sobie sprawę z takiego stanu rzeczy. Wątpię jednak czy przywiązują do tego jakiekolwiek znaczenie. Oni kochają te 4 koła i naprawdę lubią startować w rajdach. W klasie 2K Mistrzem Polski został Adam Kwiecień (MK ATV Meteor), Wicemistrzem - Łukasz Eliasz (PSC ATV Polska), a II Wicemistrzem - Łukasz Łaskawiec (MK ATV Meteor). W tej samej klasie Pucharu pierwsze miejsce zajął Dawid Hoffman przed Ryszardem Ryzińskim z Siemiatycz i Rafałem Grzybowskim z Gdyni. W klasie 4K Mistrzem Polski został Roman Eliasz (PSC ATV Polska), Wicemistrzem - Grzegorz Faliński z Radomia, a II Wicemistrzem - Andrzej Grzyb z Kielc. W Pucharze wśród quadów z napędem na obie osie zwyciężył Tadeusz Wiśniewski przed Rafałem Kozłem i Jackiem Mądrym.


W tym sezonie frekwencja w klasyfikacji Pucharu Polski była chyba nieco niższa niż w latach ubiegłych. Mamy jednak stałą grupę szybkich rajdowców , którzy w każdym sezonie jadą wszystkie zawody Pucharu. W klasie E1, etatowy dotychczas triumfator – Sebastian Baklarz, pokazał się tylko na ostatnich zawodach w Opolu. W całym cyklu zwyciężył Grzegorz Michułka z Opola. Tomek Walendowicz z NKM jeździ coraz szybciej, co uwidoczniło się drugim miejscem w tej klasie. Trzeci był Wojciech Mleczek z AP. Warto wspomnieć o debiucie Arkadiusza Fomienko z Enduro Team Centrum Łódź, autora ubiegłorocznej próby Enduro wytyczonej na Górze Rudzkiej w Łodzi. Teraz Arek wziął sprawy w swoje ręce i po doskonałym debiucie w Siemiatyczach, wystartował także w Opolu. Tutaj poszło mu nieco gorzej, ale 6 i 7 miejsce w drugim starcie, to całkiem przyzwoity wynik.
W klasie E2/E3 rządzi Andrzej Gruntowski z Hawi Racing Team Opole. Na drugim miejscu zakończył sezon Paweł Laszuk z Torunia, a na trzecim Andrzej Seremet z Opola.
Marcin Tynowski z RTM Radom jest zwycięzcą klasyfikacji Weteran, a Adam Olczak – klasyfikacji Junior. Wśród młodzików, podobnie jak w MP, sklasyfikowało się tylko 5 zawodników. Wygrał Jakub Gwara z Automobilklubu Polski.


Podsumowanie

Sezon 2010 nie był specjalnie udany dla polskiego Enduro. Tylko 4 rajdy i 1 XC zaliczony do punktacji Enduro. To daleko od założonych w Strategii 7 eliminacji. Z drugiej strony nie było też najgorzej. Przy wycofaniu się GKSM z solidnego dofinansowania organizacji rajdów, potencjalnych organizatorów trzeba szukać z przysłowiową świecą. Wydaje się, że GKSM zabrnęła w ślepy zaułek i aby jakieś zawody się w ogóle odbyły, musi prosić potencjalnych chętnych o łaskawe ich przeprowadzenie. W takim wypadku bierze się co dają i tylko przyzwoitości poszczególnych organizatorów zawdzięczamy jaki taki poziom organizacji.
Obserwując latami działania animatorów motocyklizmu w Polsce mam nieodparte wrażenie, że mało komu zależy na racjonalnym rozwoju sportu motocyklowego, podpartym solidną bazą finansową i strukturalną. GKSM stawia sobie zadania, zawarte w publikowanej na stronie PZM Strategii Rozwoju Sportu Motocyklowego na lata 2008 - 2015, a życie szybko weryfikuje listę życzeń zawartych w tym dokumencie. Optymizm wyzierający z każdej strony tego dokumentu, w zderzeniu z rzeczywistością obecnego sezonu budzi podejrzenia, że autor lub autorzy Strategii należą do zdeklarowanych klientów sklepów z tzw. dopalaczami.
Rację ma Prezes PZM Andrzej Witkowski mówiąc w wywiadzie udzielonym dla miesięcznika High Speed, że w Polsce nie ma managerów sportu motocyklowego. Szczególnie trudno o takich w dyscyplinach mało popularnych, jak choćby Motocyklowe Rajdy Enduro. A jeżeli tak, to czy nie nazbyt prędko GKSM chce realizować dyskusyjne przecież założenia owej „Strategii”?
Niestety, w kilku innych tezach stawianych w tym wywiadzie, Prezes Witkowski racji nie ma. Jednak nie mam zamiaru zanudzać czytelników polemiką z wypowiedziami Prezesa PZM i skupię się na własnych odczuciach, tym bardziej, że zarówno Prezes Witkowski, jak i ja - szeregowy członek PZM – mamy nadzieję i wolę działać w dobrze pojętym interesie sportu motocyklowego w Polsce.
Mnie, jako biernego obserwatora naszej motocyklowej rzeczywistości, najbardziej martwi fakt, że Polski Związek Motorowy zamiast budować podstawy do bardziej masowego niż obecnie uczestnictwa w motocyklowych imprezach sportowych, postawił po prostu na propagandę sukcesu. Bywa i tak, że chwali się sukcesami zawodników, których z PZM łączy tylko fakt posiadania licencji. Według mnie, rzecz nie w tym aby obdarować autorów sukcesu wartościową nagrodą, jak choćby te Yamahy dla kadry Juniorów po ISDE w 2004r, a w tym aby ta kadra Juniorów w ogóle istniała i w każdym sezonie jechała ISDE.

Pogoń za jakimkolwiek sukcesem jest widoczna nawet w ostatnich przygotowaniach do Sześciodniówki w Meksyku. Na szybko, pod koniec września zgłoszono do kadry Enduro Karola Kędzierskiego, zamiast, zgodnie z logiką budowania zespołu, wstawić doń Sylwka Jędrzejczyka. Oczywiście, że Karol jest zawodnikiem szybszym i bardziej doświadczonym niż Sylwek. Zatem prawdopodobieństwo lepszych wyników na ISDE z Karolem w składzie jest wyższe niż z Sylwkiem. Jest tylko jedno ale – Karol nie jeździ zawodów Enduro już chyba od dwóch lat. Koncentruje się na MX i XC, gdzie osiąga świetne rezultaty i jest dla nas wszystkich wzorem sportowca i kolegi. Sylwek jest jeszcze juniorem ale inwestuje w swój rozwój zawodniczy sporo kasy, jeżdżąc także Mistrzostwa Europy Enduro. Jak wspomniałem, jest nieco wolniejszy od Karola, ale nie na tyle aby znacząco pogorszyć wyniki drużyny na ISDE. Tym bardziej, że tam z każdego dnia liczy się pięć najlepszych wyników z sześciu. Zatem, skoro nie mamy kadry juniorskiej, Sylwek powinien jechać do Meksyku. No bo gdzie ma zdobywać doświadczenie? Poza tym Sylwek świetnie sprawdza się podczas trudnych zawodów i intuicja mówi mi, że nie byłby najsłabszym punktem naszego zespołu.
Zatem zamiast brać tych, którzy chcą jeździć w rajdach i mają tam osiągnięcia, bierzemy najbardziej uznanych, choćby stawiali na MX, a nie Enduro. No to może Łukasza Lonkę i Maćka Zdunka namówić do startu? Ostatnio jechali w kadrze PZM do Europy drużynowej MX, to na ISDE nie poradzą? Taka sytuacja trochę mnie śmieszy, bo gdybyśmy przynajmniej walczyli o podium. Ale gdzie tam. Dla naszej kadry dobry wynik, to pierwsza dziesiątka, zatem po co robić takie rzeczy i pomijać chłopaka, który na kadrę na pewno zasłużył? Trochę chyba nieładnie.

Kończąc to podsumowanie, chciałbym wspomnieć również o dobrych rzeczach jakie dzieją się w naszym Enduro. Ekipa Grzegorza Ostrowskiego wprowadziła kostki do pomiaru czasów, więc powiało Europą, a nawet wielkim światem. Teraz wyniki z rajdu idą na bieżąco i każdy kto ma dostęp do Internetu może śledzić rywalizację i miejsca poszczególnych zawodników. Zanim zawodnicy przyjadą z jednej próby na drugą, ich ekipy już wiedzą jak wygląda klasyfikacja dnia po ostatniej próbie, bo telefony z dostępem do Internetu są coraz popularniejsze. To jest krok w dobrą stronę. Dobre jest także to, że zauważam obecność na każdych zawodach panów z GKSM, tj. Marka Kopczyńskiego, czy Marka Sikory. To oznacza, że GKSM ma pogląd na sprawę z pierwszej ręki. Ostatnie „dobre” jest to, że nie mogę napisać, że rajdy Enduro w tym sezonie, wyglądały gorzej niż w poprzednim. Niestety, nie mogę także napisać, że było lepiej. Tkwimy zatem w takiej lekkiej stagnacji i rodzi się pytanie kiedy ruszymy do przodu? Kiedy organizatorzy będą stali w kolejce po przywilej organizacji rajdu? Kiedy nagrody finansowe i rzeczowe skuszą większą liczbę zawodników do udziału w zawodach?

Coś mi się widzi, że nieprędko.

Czytaj więcej...

sobota, 9 października 2010

" Z dołu do góry, z góry na dół ", czyli Kielcberg po raz drugi


Rok temu Grzegorz Chorodyński i Michał Golda wpadli na pomysł zorganizowania zawodów Cross Country jakich Polska jeszcze nie widziała, przynajmniej jeśli chodzi o miejsce i scenerię.Oto relacja z Kielcbergu autorstwa Jarka Ozdoby. Zdjęcia wykonał Igor Kurkowski. Ponieważ kopalni kruszywa, tych czynnych i już nieeksploatowanych w bliższych i dalszych okolicach Kielc nie brakuje, więc postanowiono uderzyć w tym kierunku. Można też mówić o pewnej tradycji, gdyż jeszcze dwie dekady temu próby terenowe w rajdach Enduro rozgrywanych w tym rejonie odbywały się na torze motocrossowym zlokalizowanym w kieleckim kamieniołomie Wietrznia. Premierowa impreza, mimo nieszczególnej pogody, okazała się strzałem w dziesiątkę. Przyzwoita frekwencja, bardzo duże zainteresowanie publiczności dały impuls do kontynuacji.
I tak też się stało. W ostatni weekend września ( 25-26 ) 2010 roku amatorzy przygód na terenowych motocyklach i quadach po raz drugi zawitali do nieczynnej kopalni wapienia Trzuskawica-Wierzbica nieopodal Sobkowa aby sprawdzić się w zmaganiach w scenerii kamieniołomu.
Z powodu pewnej kolizji terminów z Mistrzostwami Polski i Pucharem Polski w Romanówce, motocrossowym Pucharem Sześciu Torów i kilkoma lokalnymi imprezami w pobliskich regionach kraju, frekwencja nie dorównywała tej z poprzedniej edycji, ale nie było tak najgorzej, gdyż uzbierało się ponad stu chętnych we wszystkich klasach. W tym roku organizatorzy w postaci firm PUH Campos i Maximoto przygotowali imprezę dwudniową z klasyfikacją łączną z obu dni. Kierownik Zawodów Michał Golda dbał o stronę organizacyjną, a Kierownik Trasy Grzegorz Chorodyński dwoił się i troił, wszędzie go było pełno, aby wszystko grało pod względem sportowego przebiegu imprezy. Osobą mającą baczenie na całokształt był Sędzia Zawodów, skądinąd znany w środowisku filmowym, Jacek Dębski z Łodzi. Szefową Sztabu jeżeli chodzi o Biuro Zawodów była Dorota Chorodyńska. Zarówno dla kibiców, jak i zawodników najciekawsza była sceneria imprezy. Ci pierwsi chwalili amfiteatralny charakter wyrobiska, a ( szczególnie w niedzielę ) szczelny wianuszek widzów otaczał koronę kamieniołomu spoglądając z piętnastometrowej ściany na zmagania zawodników. Ci zaś mogli się zmierzyć z wapienną nawierzchnią dna wyrobiska, sztucznymi przeszkodami w postaci drewnianych belek i wkopanych opon od ciężarówek, była też dwugarbna hopka, niemalże niebosiężnymi podjazdami, z których jeden zwieńczony łukiem Red Bulla w kilku przypadkach okazał sie być testem prawdy kto ile jest wart.
Były strome zjazdy z nawrotami pod kątem stu osiemdziesięciu stopni zabezpieczonymi balotami ze słomy. Były odcinki prowadzące po tarce, która niemal urywała ręce, a także koleiny, korzenie i pniaki, do tego przejazdy przez jary. To na odcinku leśnym. Na drogach gruntowych dominowała kamienna nawierzchnia, co nie dziwi w pobliżu kopalni. Wybita trasa dawała się we znaki zwłaszcza zawodnikom w klasach amatorskich, z których wielu narzekało na bolące przedramiona. Ale akurat w tym sporcie lekko nie ma i nie będzie. Choć było ku uciesze licznej gawiedzi kilka widowiskowych figur, a także próśb na kolanach na kilku podjazdach, to obyło się bez kontuzji, co krzepi, bo zdrowie i całe kości są przecież bardzo ważne. Impreza okazała się całkiem udaną, na której nie brakowało sportowych emocji i widowiskowych przejazdów. Wydaje się jednak, że jak na zawody w formule otwartej dwa dni to z lekka za długi dystans. Chyba, że organizatorzy tegoroczny Kielcberg 2010 potraktowali jako próbę przed zmierzeniem się z organizacją mistrzostw i pucharów krajowych. Byłby to niezły pomysł, gdyż w opinii wielu zawodników i wszystkich kibiców Kielcberrg zasłużył na wyższą rangę. Należy trzymać kciuki, aby zamysł ten przekuł się w czyn. Jak na razie Grzegorz Chorodyński i spółka zapraszają na przyszłoroczną edycję Kielcbergu. Przyjedziecie?

Czytaj więcej...

środa, 6 października 2010

EO KURS 2010

Wstępnie informujemy, że powstają pomysły zorganizowania kursu wyczynowej jazdy motocyklem pod kierunkiem zawodników EORACING. Wedle początkowych założeń, kurs taki odbyłby się na początku listopada, trwał trzy dni i kosztował nie więcej niż 300zł. Podobnie jak kursy zeszłoroczne. Poniżej zamieszczam linki do relacji z tych eventów:

http://eoracing.blogspot.com/2010/03/kurs-motocyklizmu-wyczynowego-20091.html
http://eoracing.blogspot.com/2010/03/kurs-motocyklizmu-wyczynowego-20092.html

Tyle wstępnych informacji, szczegółowe informacje podamy, jak tylko zostaną ustalone, co nie nastąpi pewnie wcześniej niż w połowie miesiąca. Wtedy pojawi się też informacja na innych wortalach branżowych. Tym niemniej ewentualnie zainteresowanie uczestnictwem można okazywać już dzisiaj, np. poprzez komentarze, emaile itp.
Czytaj więcej...

wtorek, 5 października 2010

Michał Szuster królem polskiego Enduro 2010


W ostatni weekend zakończył się w Opolu tegoroczny sezon w rajdach Enduro. Na zdjęciu pierwsza szóstka generalki rajdu w Opolu. Michał Szuster, Paweł Szymkowski, Sebastian Krywult, Marcin Frycz, Mateusz Bembenik i Michał Łukasik. Zawodnicy EORacing zakończyli ten sezon na podium w swoich klasach. Mirek Kowalski został Mistrzem Polski, a ja II Wicemistrzem w klasie Weteran. Michał został II Wicemistrzem Polski w klasie E1. Relację z tej imprezy wraz z podsumowaniem sezonu zamiescimy wkrótce.
Czytaj więcej...